Manson
Zawsze zanim zaczynam jakieś przedsięwzięcie dokładnie badam grunt co by, mówiąc kolokwialnie, nie wtopić. W tym wypadku, wtopą byłoby nieświadome skrzywdzenie psa, jego dobro tutaj-dla mnie- rzecz...
rozwiń
Zawsze zanim zaczynam jakieś przedsięwzięcie dokładnie badam grunt co by, mówiąc kolokwialnie, nie wtopić. W tym wypadku, wtopą byłoby nieświadome skrzywdzenie psa, jego dobro tutaj-dla mnie- rzecz nadrzędna. To co napisałeś na temat mechanizmu przyjęcia osobnika do stada, rozłożenie nad nim parasola bezpieczeństwa i tym samym okazanie jemu akceptacji jest jądrem zagadnienia, fundamentem, na którym należy zacząć budować relację ze zwierzęciem. Następnie, żeby ułożyć takiego owczarka niem. trzeba wzbudzić w nim bardzo mocne poczucie, że to ja, jako pan całego stada (społeczność stada zaczyna się od 2 szt.) jestem panem każdej sytuacji i sprawuję całkowitą kontrolę nad tym co się dzieje, dając mu tym samym dodatkowy zastrzyk bezpieczeństwa. Potem są obserwacje, poświęcenie, jak piszesz, ogromu czasu i dawanie sporych możliwości wykazywania się, chociaż psiak będzie "jarzył" że to tylko zabawa, na która ja mu pozwalam.
Czasami, jak dziś rano do Ćmy, zadaję komuś pytanie znając już odpowiedź. Nie, nie dlatego żebym kimś manipulował i wykorzystywał ludzi, ale żeby weryfikować przydatność ich sądów. Widziałem "sztuczki" psa-kundelka tego Cygana i jeżeli idzie o posłuszeństwo to mógłby stanąć w konkury z psami w profesjonalny sposób dziś trenowanymi.
Nie stać mnie na psa/y. Nie finansowo, ale czasowo i chociaż na nie "choruję" to w tej chwili, jak napisałem wcześniej, jest to choroba nieuleczalna.
zobacz wątek