Re: czy słusznie narzekamy na pracę?
Zgadzam się z funky koval.
Często ludzie zaczynają od działalności jednoosobowej. Pracują dużo więcej niż 40 godzin w tygodniu. Muszą się jeszcze martwic o sprawy księgowe i inne związane z...
rozwiń
Zgadzam się z funky koval.
Często ludzie zaczynają od działalności jednoosobowej. Pracują dużo więcej niż 40 godzin w tygodniu. Muszą się jeszcze martwic o sprawy księgowe i inne związane z prowadzeniem działalności. Zatrudniać pracowników zaczynają dopiero jak firma się rozkręca i samemu nie daje się już rady.
Dzięki pomocy w postaci pracownika firma może się rozkręcać, obsługiwać więcej zleceń. Ale nie jest to równoznaczne z tym, że zyski są już na tyle duże aby zapłacić pracownikowi tyle ile by chciał. Więc pracodawca płaci ile może. A reszty nie wydaje na przyjemności tylko inwestuje w rozwój firmy.
Mój znajomy otworzył warsztat samochodowy. Nie wiem ile płaci pracownikom. Ale sam pracuje dużo więcej niż 8 godzin dziennie. Biznes otworzył za kredyt więc musi go spłacać z tego co zarabia i musi za coś żyć. Wiadomo, że nie zapłaci pracownikowi np. 3500 brutto jeśli mu nie zostanie wystarczająco pieniędzy żeby przeżyć i spłacać kredyt.
Drugi przykład to mój ostatni pracodawca. Zatrudniał 3 osoby, ja wychodziłam o 16ej a on siedział jeszcze do późna. Musiał mnie zwolnić bo było mało zleceń.
Łatwo jest obwiniać o wszystko pracodawców gdy się nie jest w ich skórze.
Jeśli chodzi o fragment "jakbyś miała dzieci i kredyt mieszkaniowy, do tego opłaty miezkaniowe i opiekunka albo przedszkole żeby wogole móc iść do pracy - to wierz mi, nawet jeśli mąż zarabia ok. 5 tysięcy to 1500 na rękę naprawde nie starcza..." to powiem tak:
Nie mam dzieci bo mnie na to nie stać, nie mam mieszkania bo mnie nie stać. Nie mam też dzięki temu kredytu do spłacenia i wielu innych wydatków. Ale czy to mnie stawia w lepszej pozycji?
zobacz wątek