Jestem w klasie maturalnej i przyzwyczaiłam się,że w tej szkole są równi i równiejsi i życie nie jest sprawiedliwe. Trzeba mieć twarde cztery litery. Gnojenie było na porządku dziennym w pierwszej klasie. Tzw selekcja naturalna-sporo osób się wykruszyło. Sama byłam wtedy strzępkiem nerwów i płakałam,że chcę zmienić szkołę,ale teraz wiem że bym żałowała. Tak,mam gorsze oceny niż znajomi z innych szkół, tak nie mam prawie czasu wolnego przez korepetycje,ale nie wyobrażam sobie życia w innej szkole. W innym trybie pracy . Może już wyprali mi mózg,nie zaprzeczam. Prawda jest taka,że jeśli robisz swoje to żyje się w miarę w porządku,poziom jest wysoki mimo,że częśc nauczycieli mało od siebie daje a część jest nieźle rąbnięta. Z drugiej strony nigdzie nie poznałam tylu świetnych ludzi.Może cierpienie zbliża. Z jednej strony marzę,żeby wyjść ( co może być problemem biorąc pod uwagę beznadziejną matematyczkę) i nigdy nie wracać a z drugiej będę tęsknić za ludźmi.