Byłyśmy tu kiedyś na śniadanku i było pyszne. Wiedzione tą opinią przyszłyśmy na obiad. Pierwsza czerwona lampka zapaliła się w momencie, kiedy zobaczyliśmy, że w lokalu obok brakowało wolnych miejsc, a w Jak się masz, prawie pusto... (swoją drogą szkoda, że już na tym etapie nie zrezygnowałyśmy). "Chwilę" poczekałyśmy na kartę i możliwość złożenia zamówienia. Zamówiłyśmy łososia z sałatą i pieczonymi ziemniaczkami, tagliatelle z krewetkami i lemoniadę. No cóż, o ile porcja z łososiem była zadowalającej wielkości (cena 36 zł), o tyle makaron (bagatela) za 35 zł podany został w "salaterce". Smak mdły, krewetek pięć i pół sztuki. Wszystko zalane ogromną ilością masła. Bleeee... No i lemoniada, której wielkość miała być 400ml, ale garść plastrów cytrusów i wiecheć liści wrzucony do szklanki zniwelowały tą wielkość do 200ml i jeszcze w upalny dzień brak lodu w lemoniadzie.... Kiedy przyszło do płacenia, czekaliśmy na kelnerkę, ale się nie doczekałyśmy, więc córka podeszła do kasy, żeby zapłacić. Nie byłoby w tym nic złego, gdybyśmy zostały o tym uprzedzone. Niestety po cudownej pierwszej wizycie, ta druga skutecznie zniechęciła nas do tego bistro.