Re: dramaty na porodówce w Redłowie
Wszędzie jest tak samo. Być ciężarną w Polsce to dzisiaj horror. Nasza opieka medyczna jest godna pogardy. I nie ma co się dziwić ze kobiety pragną rodzić po ludzku. Od samego początku ciąży...
rozwiń
Wszędzie jest tak samo. Być ciężarną w Polsce to dzisiaj horror. Nasza opieka medyczna jest godna pogardy. I nie ma co się dziwić ze kobiety pragną rodzić po ludzku. Od samego początku ciąży traktują cię jak trędowatą. Najpierw idziesz do publicznej przychodni i ginekologa z NFZ, który wmawia Ci że to nie jest ciąża, żebyś czasem nie chodziła do niego i nie dostała becikowego, bo mogła byś dziecku coś za te pieniądze kupić. A może chce ci wyciąć torbiela którego nie masz. Stojąc na straży życia poczętego z deszczu wskakujesz pod rynnę i decydujesz się skorzystać z usług renomowanej kliniki żeby ta opieka kosztowała cię jakieś 4tyś. Ale czego się nie robi dla dziecka. Niestety nawet tutaj lekarz się tobą nie przejmie bo po co, sam jest niewyspany, bo pracuje w 3 placówkach równocześnie, bo ma już dosyć ciężarnych i oglądania ich ..."krocza", bo pracując tyle nie jest w stanie juz się nikim zająć. Nie udziela ci informacji o stanie zdrowia twojego dziecka, ani twoim, nie robi ci opisów USG, bo to grozi odpowiedzialnością za ewentualne błędy w sztuce, odpowiedzialnością za leczenie, a raczej jego brak. Na wyniki też nie zwraca uwagi, a raczej spływają po nim jak woda po psie bo przecież na 100% spotkacie sie w szpitalu i liczy że tam dopiero on się tobą zajmie. Póki co będzie cię wysyłał od Kajfasza do Annasza, okłamywał że wszystko jest dobrze i że nie masz rozwarcia. Tu chciałam wszystkim ginekologom życzyć z całego serca żebyście mogli przytyć 20 kg, i ubrali sobie obcisłe oficerki 2 rozmiary mniejsze i nie zdejmowali ich przez pół roku, żebyście mogli doświadczyć jak bolą spuchnięte nogi i ręce kiedy zdrętwieją i krew nie krąży, a ciśnienie spadnie 70/40 i skacze 190/90, a potem spróbujcie chodzić albo spać, a po pół roku takiego stanu będziecie mogli zrozumieć jak czują się kobiety w ciąży bo tego nie da się zrozumieć tyko patrząc na nie.
Jeśli myślisz że już czas i zdecydujesz się jechać do szpitala, broń cię Panie Boże nie wzywaj karetki pogotowia, bo będą mieli pretensje że muszą zawieźć ciężarną do szpitala, jesli krwawisz to musisz jechać swoim autem a jeśli go nie masz to skorzystaj z komunikacji miejskiej :) . W szpitalu z kolei nie spotka cię to co spotkało nieszczęśników wykończonych pawulonem przez bezkarnych handlarzy skór. Tu spotka cię coś 100 razy gorszego. Na powitanie lekarz będzie miał pretensje do ciebie że w ogóle przyszłaś. Dla nich lepiej jest gdy rodzisz np. na klatce schodowej, lub przyjedziesz za późno, wtedy zwalą na ciebie winę za wszelkie powikłania. Jeśli masz spuchnięte nogi, złe wyniki,białko w moczu, lub inne problemy zdrowotne zostaniesz oskarżona o to że trujesz własne dziecko. Po spędzeniu całego dnia w poczekalni zostanie ci okazana wielka łaska, dostaniesz grubą koszulę i przyjmą cię na oddział. Na oddziale od koleżanek z sali dowiesz się że w twojej pościeli leżała już przed tobą inna dziewczyna która właśnie się drze na porodówce. Będą ci robić KTG 3, nawet 4 razy dziennie i wycierać brzuch tym samym papierem co wycierali brzuch ciężarnie obok, nie ważne że masz swój zapas papieru, nie zdażysz po niego sięgnąć bo one cie wyręczą, może przy okazji cię czymś zarażą i za jakiś czas znowu wrócisz do szpitala. Nie muszę wspominać o jedzeniu, wiadomo że 100 razy lepsze mają więźniowie. Dziewczyny po cesarkach czy porodach, którym krew leci z każdej strony nie są w stanie po sobie posprzątać, a prysznice są ciągle brudne od krwi, więc z obawy przed zarażeniem się hifem czy innym syfem, polujesz kiedy przyjdą salowe i je umyją żebyś mogła się wykąpać, tu trzeba dodać że brakuje mydła i płynów do dezynfekcji rąk, papieru toaletowego, ligniny, personelu do sprzątania, a nawet nie ma prądu. Taniej jest rozdeptywać robaki niż zatrudnić personel sprzątający. Z brudu jeszcze nikt nie umarł, a sanepid nic tu nie zrobi, wszyscy są z tej samej branży - państwowej. Na badania nie zawsze chodzisz świeża.Wbrew twojej woli będą cię faszerować lekami, a jak sobie w domu przeczytasz w ulotkach wyraźnie pisze - nie stosować w czasie ciąży, ale lekarze najwyraźniej nie czytają ulotek, lub przd podaniem leku, nie zachowali instrukcji - sprawdź 3 razy - przecież nie ich dziecko nosisz.
Gdyby to przerosło twoje oczekiwania zostanie ci udzielona pomoc psychologiczna i namowa na pozostawienie dziecka w szpitalu po porodzie, gdyż lekarze nigdy nie wiedzą z kim mają do czynienia.
Następnie żeby jeszcze bardzej cię zdołować i poniżyć zamontują ci PIN Do la wiadomo gdzie. Będą cię też do upadłego pompować oxytocyną. Jeśli po 5 kroplówce dziecko nadal nie chce wyjść to wbrew twojej woli zlitują się nad tobą przebijając pęcherz żeby innym cudem wywołać skurcze porodowe. O dzięki Ci Panie Boże gdy chociaż wody odejdą i za łaskę że mogłam znaleźć się na sali rodzinnej tylko pod opieką mojego męża sam na sam. Niektórzy mieli inne szczęście. Sama porodówka muszę przyznać o dziwo czysta i nowa, na pewno wyremontowana z funduszy unijnych bo przecież nie z naszych składek. Wracając do porodów rodzinnych chciałam je polecić - ze względu na oszczędność budżetu- rodząca jest pozostawiona samej sobie lub mężowi który jeśli nie zemdleje, to zawoła położną gdy sie zacznie poród i ubierze jej fartuch. Tutaj chciałam podziękować położnej: DZIĘKI. DZIĘKI. DZIĘKI. Niech bóg Pani wynagrodzi. Wracając do porodu- wdychasz już gaz obezwładniająco rozweselajacy, nie dość ze cierpisz to jeszcze cie naćpają, jak chcesz to zastrzyk też dostaniesz, jak nie chcesz to też ci dadzą. Położna rozcina krocze, przesz i drzesz się. Potem kładzie ci dziecko na brzuchu i mówi do męża zeby poszedł po kogoś bo dziecko nie oddycha. Przychodzi lekarz, coś tam robi, odcina pępowinę. Dziecko dostaje 10 punktów. W papierach nie ma śladu ze dziecko było owinięte pępowiną, nie oddychało, wymiotowało krwią, czy miało płukanie zołądka. Jest tak na wypadek gdyby się coś stało dziecku podczas porodu - oni mają czyste papiery. Potem zaszyją cię jak Frankensteina żebyś mogła trafić do nich znowu z reklamacją.
Z porodówki każą ci iść na oddział położniczy. Tam z uwagi na smród rozkładającej się krwi ludzkiej nie są wpuszczane rodziny, a dziecko pokazujesz mężowi przez szybkę. W nocy nie możesz zasnąć, słychać płacz głodnych dzieci i krzyki położnych kłócących się która co ma robić a która co robiła wczoraj i przedwczoraj. Nie masz się co pytać lekarzy ani ordynatora o stan zdrowia, gdyż ich zdaneim pacjentowi się nie mówi, albo powie ci że ma 60 pacjentek i nie ma czasu. Tacy lekarze powinni sie sami zwolnic z pracy gdyż minęli się z powołaniem, a na ich miejsce na pewno przyjdą inni lekarze z powołania a nie dla pieniędzy.
Tutaj jeszcze powtórka z brudnymi prysznicami, tym razem i z ciebie wszystko leci, kapie, cieknie po nogach, bo przecież zaszyć tak jak było to wielka sztuka, a mnie zszywał jakiś niechluj.
Jeśli nie masz dziecka w inkubatorze lub wiesz że po wyjściu ze szpitala twoje dziecko ma zagwarantowaną rehabilitację, kiedy masz już tego wszystkiego dosyć, chcesz tylko zabierać w końcu swój skarb do domu. Przegonią cię jeszcze tylko kilka razy po zwolnienia lekarskie zaświadczenia poświadczone przeświadczeniem i możesz wszystkim powiedzić co o nich myślisz i gdzie ich masz. Odszkodowania za pobyt w szpitalu powinni wypłacać tuż przed przyjęciem.
Tutaj czas zacytować: "Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej". Potem jedziesz jeszcze do szpitala na zdjęcie szwów. Potem jedziesz po raz drugi z reklamacją - żeby lekarz bez znieczulenia skalpelem w pochwie mógł wycinać i poprawiać. Przecież zaszyć tak jak było to prawdziwa sztuka, a operacja plastyczna kosztuje nei mało. Jak chcesz jakiś kwit że byłaś to się nie dopominaj, bo i tak nikt się nie doliczy ile wzierników zużywają, skalpeli, rękawiczek, ile pacjentek obsługują.
I ja się pytam, kiedy ktoś się weźmie za kontrolę służby zdrowia. Przeciez oni pracują tam za nasze pieniądze, mamy prawo do tego aby rodzić po ludzku i do opieki medycznej i ochrony życia poczętego.
zobacz wątek
10 lat temu
~Piotrowa Skarga