Widok
dresiarze w Trójmiejskim Parku
W święta zrobiłem sobie samotny wypad do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Wracając do domu jechałem leśnym asfaltem z Doliny Radości do Słowackiego (wyjazd koło małej murowanej budki). Na końcowej prostej tuż przed dojazdem do Słowackiego zobaczyłem krótko obciętego młodzieńca w dresach stojącego na środku drogi i trzymającego oponę samochodową. Nieopodal niego, wśród drzew, stało 3 kolejnych niezachęcająco wyglądających dresiarzy.
Pytanie: co w środku lasu, na raczej uczęszczanej ścieżce rowerowej, bez puszek piwa w ręku robi 4 dresów? Dla mnie odpowiedz jest jedna: chłopaki czaili się na krojenie rowerów. Opona samochodowa, którą trzymał jeden z dresów może posłużyć do rzucenia w przejeżdającego pod górkę (czyli raczej wolno) rowerzystę. A trafienie z odległości pół metra w rower jest dziecinnie proste. Jak już leżysz to dopada do Ciebie 4 dresów, zabiera rower, a jak masz pecha, to gratis dla sport, spuszcza Ci solidny łomot.
Ja mialem szczęście - nie zaczepili mnie. Może woleli zaatakować kogoś mniejszego? Mając 190 cm, 90 kg i jeżdżąc na ramie XL wyglądam raczej konkretnie, ale co mają powiedzieć inni? Zresztą gdyby dresy zdecydowały się mnie zaczepić, to nie miałbym najmniejszych szans z nimi. Czterech na jednego to banda łysego.
Gdy ich minąłem, to chwilę potem zadzwoniłem z komórki ma policję i poprosiłem by wysłali tam patrol. Nie wiem czy przyjechali, bo musiałem jechać c dalej. Powiem szczerze, że to byłą moja pierwsza taka sytuacja w TPK i teraz nie będę już jeździł z takim spokojem jak kiedyś. Czy mieliście podobne przygody?
Pytanie: co w środku lasu, na raczej uczęszczanej ścieżce rowerowej, bez puszek piwa w ręku robi 4 dresów? Dla mnie odpowiedz jest jedna: chłopaki czaili się na krojenie rowerów. Opona samochodowa, którą trzymał jeden z dresów może posłużyć do rzucenia w przejeżdającego pod górkę (czyli raczej wolno) rowerzystę. A trafienie z odległości pół metra w rower jest dziecinnie proste. Jak już leżysz to dopada do Ciebie 4 dresów, zabiera rower, a jak masz pecha, to gratis dla sport, spuszcza Ci solidny łomot.
Ja mialem szczęście - nie zaczepili mnie. Może woleli zaatakować kogoś mniejszego? Mając 190 cm, 90 kg i jeżdżąc na ramie XL wyglądam raczej konkretnie, ale co mają powiedzieć inni? Zresztą gdyby dresy zdecydowały się mnie zaczepić, to nie miałbym najmniejszych szans z nimi. Czterech na jednego to banda łysego.
Gdy ich minąłem, to chwilę potem zadzwoniłem z komórki ma policję i poprosiłem by wysłali tam patrol. Nie wiem czy przyjechali, bo musiałem jechać c dalej. Powiem szczerze, że to byłą moja pierwsza taka sytuacja w TPK i teraz nie będę już jeździł z takim spokojem jak kiedyś. Czy mieliście podobne przygody?
Na morenie w lesie jest tak zwany gumis zwykła druzka o ok. 500 m długosci jest czasami naprawde stromo tam stoji ok 15 dresów i sie czaja dla dokładnosci sa tam hopy i wjazd tam jest kolo byłego stoku narciarskeigo nieradze tam jedździc bo bedzie bołalo spotkanie z nimi a roweru juz niebedzie pozdrawiam spokojniej bez złodzieji jazdy !
Rowery rulezzzz
No to Przyjacielu nieprzyjemna wiadomość!
Często wieczoarmi zjeżdżam odwrotnym kierunkiem do Doliny Radości.
A te drech to prawdopodobnie hołota z okolic Matarni.
Zły to sygnał, zły!
Coś czuję że zjazdy do Pliwy będę musiał uskuteczniać Słowackiego.
Albo rozwiązanie proponowane przez wielu bikerów: zorganizować większą grupę i "wybić" drechom rowery ze łba. Skutecznie.
Często wieczoarmi zjeżdżam odwrotnym kierunkiem do Doliny Radości.
A te drech to prawdopodobnie hołota z okolic Matarni.
Zły to sygnał, zły!
Coś czuję że zjazdy do Pliwy będę musiał uskuteczniać Słowackiego.
Albo rozwiązanie proponowane przez wielu bikerów: zorganizować większą grupę i "wybić" drechom rowery ze łba. Skutecznie.
Jak tak dalej bedzie to zostana nam tylko rowery stacjonarne:(a tak pozatym to obklejanie roweru nic nie da alby jezdził nic innego ich nie interesuje.Zastanawiam sie po co nam scieszki rowerowe jak strach po nich jezdzic np:park we wrzeszczu albo scieszki w okolicy olszynk.Niewiem czy ktos z was je widział kupa kasy na to poszła i co z tego d.....:(
Mnie się coś takiego przydarzyło . Jechałem z Karwin na Witomino , gdy przejeżdżałem tunelikiem pod torami kolejowymi z nasypu zbiegło w moim kierunku dwóch dresiarzy. Odczekali na moment kiedy trzeba zwolnić bo jest tam sporo piachu , na szczęście miałem odpowiednie przełożenie , udało mi się mocno depnąć i odskoczyć . Słyszałem jak poleciało za mną kilka k**** i kamieni . Gdyby byli sprytniejsi albo bardziej trzeżwi ruszyli by do tunelu z obu stron i mieli by mnie jak w saku . Radzę dobrze się rozglądać w tamtej okolicy .
Cześć Pingwin,
Twoja historia przypomniała mi podobną z bogatego życiorysu mojego przyjaciela Antona. Otóż tenże Anton został zaskoczony przez dwóch "bejzbolistów" w podwarszawskim lasku. Pomimo wyposażenia w sportowy kij owi młodociani bandyci obawiali się podejść do niego, kiedy zatrzymał się i zsiadł z roweru. Natomiast próba oddalenia się nie wchodziła w rachubę, ponieważ zanim zdążyłby się rozpędzić na miękkim podłożu, otrzymałby zapewne solidny chrzest bojowy. Patowa sytuacja utrzymywała się przez kilkanaście minut, które upłynęły na wymianie wzajemnych uprzejmości.
Na szczęście napatoczył się gość z psem obronno-atacznym typu wilczur z wielkimi zębiskami. W przypływie uprzejmości zgodził się wypożyczyć wilczura w ramach wymierzenia słusznej sprawiedliwości dwóm łyskom z podkładu gnidy. I tak dupy owych dżentelmentów kolejno spczęły wdzięcznie pomiędzy paszczękami zwierza, wydając chrzęst, na co dup właściciele zareagowali obfitym krzykiem, płaczem i bluzgiem. Nie pomógł kij basebalowy, porzucony w ferworze nieskutecznej ucieczki.
Niech ta historia trafi pod łyse strzechy i będzie przestrogą dla łysoli i dresów, aby wiedzieli, że za zrabowany sprzęt przyjdzie im zapłacić dupą.
Pozdrawiam,
Yary
Twoja historia przypomniała mi podobną z bogatego życiorysu mojego przyjaciela Antona. Otóż tenże Anton został zaskoczony przez dwóch "bejzbolistów" w podwarszawskim lasku. Pomimo wyposażenia w sportowy kij owi młodociani bandyci obawiali się podejść do niego, kiedy zatrzymał się i zsiadł z roweru. Natomiast próba oddalenia się nie wchodziła w rachubę, ponieważ zanim zdążyłby się rozpędzić na miękkim podłożu, otrzymałby zapewne solidny chrzest bojowy. Patowa sytuacja utrzymywała się przez kilkanaście minut, które upłynęły na wymianie wzajemnych uprzejmości.
Na szczęście napatoczył się gość z psem obronno-atacznym typu wilczur z wielkimi zębiskami. W przypływie uprzejmości zgodził się wypożyczyć wilczura w ramach wymierzenia słusznej sprawiedliwości dwóm łyskom z podkładu gnidy. I tak dupy owych dżentelmentów kolejno spczęły wdzięcznie pomiędzy paszczękami zwierza, wydając chrzęst, na co dup właściciele zareagowali obfitym krzykiem, płaczem i bluzgiem. Nie pomógł kij basebalowy, porzucony w ferworze nieskutecznej ucieczki.
Niech ta historia trafi pod łyse strzechy i będzie przestrogą dla łysoli i dresów, aby wiedzieli, że za zrabowany sprzęt przyjdzie im zapłacić dupą.
Pozdrawiam,
Yary
cześć Yary,
Tiaaa, zdecydowanie wolę czytać historię którą zapodałeś. Wszystko jak w prawdziwym amerykańskim westernie. Główny, pozytywny bohater ma chwilowe problemy, ale w miarę rozwoju akcji wszystko kończy się tak, że dobro wygrywa ze złem.
Rzeczy potrzebne do rozpoczęcia sezonu rowerowego 2006:
1. Pies obronny (pitbull, mastif)
2. Wysportowani towarzysze bajkerzy do wspólnych jazd, minimalna grupa wypadowa: 4 osoby (by stanowiła przeciwwagę nawet dla 15 dresów)
3. Przenośny tytanowy kij do bejsbola przymocowany do ramy roweru z możliwością szybkiego wypięcia (system SPD lub attack)
4. rower + ciuchy do jeżdżenia
W ten sposób popularna jazda na rowerze może zbliżyć się kosztami do gry w golfa…..A poziomem adrenaliny zbliży się do base jumping.
A tak na poważnie:
1. Trzeba się raczej umawiać na wspólne wypady i unikać samotnej jazdy
2. Trzeba reagować i jak widzisz jakieś dziwne dresy w środku lasu, to dzwoń na policję tel: 997, opisz sytuację i poproś by szybko przysłali patrol. Telefon na policje jest za friko. Ty poświecisz 2 minuty, a ktoś może uratuje swój rower czy zdrowie. W ten sposób działasz w interesie wszystkich bajkerów i swoim własnym. A dresom utrudniasz robotę.
Yary, 3maj się w tym dużym mieście
pingwin
Tiaaa, zdecydowanie wolę czytać historię którą zapodałeś. Wszystko jak w prawdziwym amerykańskim westernie. Główny, pozytywny bohater ma chwilowe problemy, ale w miarę rozwoju akcji wszystko kończy się tak, że dobro wygrywa ze złem.
Rzeczy potrzebne do rozpoczęcia sezonu rowerowego 2006:
1. Pies obronny (pitbull, mastif)
2. Wysportowani towarzysze bajkerzy do wspólnych jazd, minimalna grupa wypadowa: 4 osoby (by stanowiła przeciwwagę nawet dla 15 dresów)
3. Przenośny tytanowy kij do bejsbola przymocowany do ramy roweru z możliwością szybkiego wypięcia (system SPD lub attack)
4. rower + ciuchy do jeżdżenia
W ten sposób popularna jazda na rowerze może zbliżyć się kosztami do gry w golfa…..A poziomem adrenaliny zbliży się do base jumping.
A tak na poważnie:
1. Trzeba się raczej umawiać na wspólne wypady i unikać samotnej jazdy
2. Trzeba reagować i jak widzisz jakieś dziwne dresy w środku lasu, to dzwoń na policję tel: 997, opisz sytuację i poproś by szybko przysłali patrol. Telefon na policje jest za friko. Ty poświecisz 2 minuty, a ktoś może uratuje swój rower czy zdrowie. W ten sposób działasz w interesie wszystkich bajkerów i swoim własnym. A dresom utrudniasz robotę.
Yary, 3maj się w tym dużym mieście
pingwin
hehehe, a widziałeś kiedyś żeby patrol jechał gdzieś do lasu? toć autko im sie zabłoci i nie daj boże zawieszenie się uszkodzi :)
generalnie w TPK nie ma dresów, to są zwierzęta miejskie i w głąb leśnej ostoi się nie zapuszczają (daleko, chodzenie męczy i jeszcze się zgubią). Łyse pały plączą się w pobliżu osiedli gdzie różne leśne trakty wchodzą do miasta. Teren ten łatwo poznać bo jest o****ny przez psy, wala się tam dużo śmieci i potłuczonych butelek. Wspomniana wyśej miejscówka koło murowanej budki i szlabanu nie jest wyjątkiem. Podobne miejsca można by długo wymieniać... Dlatemu w las trzeba wjechać w znanej sobie okolicy a jak juz ostatni blok zniknie za krzakami można hasać do woli :)
generalnie w TPK nie ma dresów, to są zwierzęta miejskie i w głąb leśnej ostoi się nie zapuszczają (daleko, chodzenie męczy i jeszcze się zgubią). Łyse pały plączą się w pobliżu osiedli gdzie różne leśne trakty wchodzą do miasta. Teren ten łatwo poznać bo jest o****ny przez psy, wala się tam dużo śmieci i potłuczonych butelek. Wspomniana wyśej miejscówka koło murowanej budki i szlabanu nie jest wyjątkiem. Podobne miejsca można by długo wymieniać... Dlatemu w las trzeba wjechać w znanej sobie okolicy a jak juz ostatni blok zniknie za krzakami można hasać do woli :)
rB napisał(a):
> hehehe, a widziałeś kiedyś żeby patrol jechał gdzieś do lasu?
tak. kilka razy już widzialem radiowozy w dziwnych odludnych miejscach. Zawartość raczyla się w nich zaslużonym odpoczynkiem :-/ Ale to pewnie byla zawsze jakaś 'zorganizowana akcja'
> generalnie w TPK nie ma dresów, to są zwierzęta miejskie i w
> głąb leśnej ostoi się nie zapuszczają (daleko, chodzenie męczy
> i jeszcze się zgubią). Łyse pały plączą się w pobliżu osiedli
> gdzie różne leśne trakty wchodzą do miasta.
ano święta racja. Aż dziw, że stężenie dresiarstwa i żulerstwa na obrzeżach TPK jest tak niskie, mimo tylu osiedli-sypialni. Choć opowieść o zdarzeniu w tunelu pod Witominem trochę napawa obawą - trzeba znaleźć inne przelotówki na z centrum na Karwiny
> hehehe, a widziałeś kiedyś żeby patrol jechał gdzieś do lasu?
tak. kilka razy już widzialem radiowozy w dziwnych odludnych miejscach. Zawartość raczyla się w nich zaslużonym odpoczynkiem :-/ Ale to pewnie byla zawsze jakaś 'zorganizowana akcja'
> generalnie w TPK nie ma dresów, to są zwierzęta miejskie i w
> głąb leśnej ostoi się nie zapuszczają (daleko, chodzenie męczy
> i jeszcze się zgubią). Łyse pały plączą się w pobliżu osiedli
> gdzie różne leśne trakty wchodzą do miasta.
ano święta racja. Aż dziw, że stężenie dresiarstwa i żulerstwa na obrzeżach TPK jest tak niskie, mimo tylu osiedli-sypialni. Choć opowieść o zdarzeniu w tunelu pod Witominem trochę napawa obawą - trzeba znaleźć inne przelotówki na z centrum na Karwiny
ta droga na karwiny na końcu jest nieciekawa, chleją tam witawscy chłopcy (często) to i bywa że paru się głębiej w las zapuści.
Drugi tunel jest kilkaset metrów dalej, jest terz przejście 'górą' jakieś dwa kilosy w górę torów, tam spacerują już normalni ludzie (szlak z karwin i witawy na słoneczną polankę z zaporą). Często tam śigam i zazwyczaj kręcą się tam parki, babcie z pieskami i z dziećmi. Raz tylko na tej polance widziałem leciwe, niemieckie auto z japońskim audio (drzwi otwarte u umca umca), stało obok kilku panów (browary i bez koszulek). Raczyli się dymem z papierochów i podziwiali swoje torsy. W sumie nie wiem co im do łba strzeliło żeby się na takie odludzie wybierać, panieniek tam nie ma, same żaby i wiewiórki :)
Drugi tunel jest kilkaset metrów dalej, jest terz przejście 'górą' jakieś dwa kilosy w górę torów, tam spacerują już normalni ludzie (szlak z karwin i witawy na słoneczną polankę z zaporą). Często tam śigam i zazwyczaj kręcą się tam parki, babcie z pieskami i z dziećmi. Raz tylko na tej polance widziałem leciwe, niemieckie auto z japońskim audio (drzwi otwarte u umca umca), stało obok kilku panów (browary i bez koszulek). Raczyli się dymem z papierochów i podziwiali swoje torsy. W sumie nie wiem co im do łba strzeliło żeby się na takie odludzie wybierać, panieniek tam nie ma, same żaby i wiewiórki :)
pingwin napisał(a):
> 3. Przenośny tytanowy kij do bejsbola przymocowany do ramy
> roweru z możliwością szybkiego wypięcia (system SPD lub attack)
Z pewnością na miejscu byłby tutaj system Crank Bross - czterostronny, zapewniający szybkie wpinanie i wypinanie oraz sugerujący uniwersalną obronę przed atakami ze wszystkich czterech stron świata. Ponadto za jego zastosowaniem przemawiałaby nazwa EggBeater, jednoznacznie nasuwająca skojarzenie z łysą pałą i ubijaniem. Tytanowe ubijaki do jajowatych łbów z czterostronnym wpięciem do ramy Crank Bross i do ochrony ze wszystkich stron... hmmm... ktoś to kiedyś opatentuje. :-)
W wersji Elite kij taki byłby jednocześnie pompką ręczną i na naboje, karabinkiem pneumatycznym z pociskami usypiającymi, miotaczem ognia, bidonem, pulsometrem (mierzącym podniesiony puls bikera i zanikający puls dresa), miernikiem kadencji (pedałowania i pałowania), apeteczką, telefonem satelitarnym, antyradarem i golarką do nóg.
> 3. Przenośny tytanowy kij do bejsbola przymocowany do ramy
> roweru z możliwością szybkiego wypięcia (system SPD lub attack)
Z pewnością na miejscu byłby tutaj system Crank Bross - czterostronny, zapewniający szybkie wpinanie i wypinanie oraz sugerujący uniwersalną obronę przed atakami ze wszystkich czterech stron świata. Ponadto za jego zastosowaniem przemawiałaby nazwa EggBeater, jednoznacznie nasuwająca skojarzenie z łysą pałą i ubijaniem. Tytanowe ubijaki do jajowatych łbów z czterostronnym wpięciem do ramy Crank Bross i do ochrony ze wszystkich stron... hmmm... ktoś to kiedyś opatentuje. :-)
W wersji Elite kij taki byłby jednocześnie pompką ręczną i na naboje, karabinkiem pneumatycznym z pociskami usypiającymi, miotaczem ognia, bidonem, pulsometrem (mierzącym podniesiony puls bikera i zanikający puls dresa), miernikiem kadencji (pedałowania i pałowania), apeteczką, telefonem satelitarnym, antyradarem i golarką do nóg.
Yary Squary napisał(a):
> Na szczęście napatoczył się gość z psem obronno-atacznym typu
> wilczur z wielkimi zębiskami. W przypływie uprzejmości zgodził
> się wypożyczyć wilczura w ramach wymierzenia słusznej
> sprawiedliwości dwóm łyskom z podkładu gnidy. I tak dupy owych
> dżentelmentów kolejno spczęły wdzięcznie pomiędzy paszczękami
> zwierza, wydając chrzęst, na co dup właściciele zareagowali
> obfitym krzykiem, płaczem i bluzgiem. Nie pomógł kij
> basebalowy, porzucony w ferworze nieskutecznej ucieczki.
>
> Yary
sorki za jednolinijkowca ale to strasznie mnie to rozsmieszylo :-D
> Na szczęście napatoczył się gość z psem obronno-atacznym typu
> wilczur z wielkimi zębiskami. W przypływie uprzejmości zgodził
> się wypożyczyć wilczura w ramach wymierzenia słusznej
> sprawiedliwości dwóm łyskom z podkładu gnidy. I tak dupy owych
> dżentelmentów kolejno spczęły wdzięcznie pomiędzy paszczękami
> zwierza, wydając chrzęst, na co dup właściciele zareagowali
> obfitym krzykiem, płaczem i bluzgiem. Nie pomógł kij
> basebalowy, porzucony w ferworze nieskutecznej ucieczki.
>
> Yary
sorki za jednolinijkowca ale to strasznie mnie to rozsmieszylo :-D
Z tymi dresami to jakaś jedna wielka paranoja, jeżdzisz sobie po lesie(po ulicy itp itd) i zamiast skupić się na jeździe to wypatrujesz drechów, załamka wręcz ogarnia uczciwych obywateli ! Prawie zawsze jeżdze sam, bo tak lubie i jakoś ani specjalnie tras nie ograniczam ani się nie boje, zapewno do momentu jak będą chceli mnie skubnąć ;)
pozdro :)
pozdro :)
tak sobie mysle, ze miejsc w ktorych dresiarze wystepuja az tak duzo nie ma. moze i ludzi na rowerkach tez nie ma u nas setek tysiecy...
zatem chyba dobrym pomyslem byloby stworzenie oddzialu szybkiego reagowania
w koncu bikerzy u nas szybcy sa :)
i dla dobra ogolnego na pewno "zaochotniczyli by" w akcji ratowniczej
zatem wystarczy stworzyc cos w rodzaju telefonu alarmowego, na ktory mozna bylo by zadzwonic, czy tam wyslac sms z prosba o pomoc
w razie zauwazenia podejrzanej zgrai dresiarskiej w zasiegu "razenia"
oczywiscie bedzie teraz milion problemow, z cyklu, kto jak i dlaczego
i co jak same dresy beda taki numer znac i sobie robic jaja
sezon zaraz bedzie w pelni, a okazja do wspolnego wyjazdu kazda dobra
jako, ze biker ze mnie cienki, to chociaz podziele sie moimi przemysleniami...
pozdrawiam
jurek
zatem chyba dobrym pomyslem byloby stworzenie oddzialu szybkiego reagowania
w koncu bikerzy u nas szybcy sa :)
i dla dobra ogolnego na pewno "zaochotniczyli by" w akcji ratowniczej
zatem wystarczy stworzyc cos w rodzaju telefonu alarmowego, na ktory mozna bylo by zadzwonic, czy tam wyslac sms z prosba o pomoc
w razie zauwazenia podejrzanej zgrai dresiarskiej w zasiegu "razenia"
oczywiscie bedzie teraz milion problemow, z cyklu, kto jak i dlaczego
i co jak same dresy beda taki numer znac i sobie robic jaja
sezon zaraz bedzie w pelni, a okazja do wspolnego wyjazdu kazda dobra
jako, ze biker ze mnie cienki, to chociaz podziele sie moimi przemysleniami...
pozdrawiam
jurek
i co? myślisz że przyjedzie dziesięciu rosłych bikerów i spuści wpierdol łysolom? a wiesz że to by była napaść z pobiciem czy coś podobnego...
poza tym to nierealne :D taka policja czy strażacy z remizy mają dyżury a my may swoje zajęcia, praca czy szkoła, nikt nie będzie czekał pod telefonem żeby jechać i pogonić buractwo z lasu.
jak masz obawy to dzwoń na 112 albo 997 i proś o pomoc.
poza tym to nierealne :D taka policja czy strażacy z remizy mają dyżury a my may swoje zajęcia, praca czy szkoła, nikt nie będzie czekał pod telefonem żeby jechać i pogonić buractwo z lasu.
jak masz obawy to dzwoń na 112 albo 997 i proś o pomoc.
Też widziałem tych ludzi (w lany poniedziałek, chyba trochę przed 19.00). Stali mniej więcej w połowie odległości między szlabanem a Słowackiego i rzucali sobie jakąś piłkę. Opony nie widziałem. Szczerze mówiąc, nie wydali mi się szczególnie podejrzani (chyba lepsze miejsce na napad byłoby te 100 m w głąb lasu), ale jechałem akurat przypadkiem z dwójką innych rowerzystów, więc ciężko stwierdzić, czy mieli złe zamiary (nie zareagowali na nas w żaden sposób). Kiedy wracałem kilkadziesiąt minut później, już ich nie było.
od siebie dodam ze jakies 10 lat temu (jak zaczynalem przygode z mtb) ucieklem pojedynczemu napakowanemu dresowi jadac pod Goralska, za soba slyszalem tylko tupot nog. podejrzewam, ze nigdy nie osiagnalem i juz nie osiagne tak duzej predkosci pod tak stroma gore. no chyba ze bedzie jakis finisz ale ja sie raczej nie scigam...
z zaslyszanych historii: znajomy zobaczyl w lesie grupke dresiarzy i placzacego dzieciaka, wlasnie mowili "c****** rower" gdy zobaczyli znajomego, zdazyl zawrocic i uciec w ostatniej chwili...
innego znajomego napadly dresy na Pacholku, z tym ze on wygral i zyskal plecak, niestety nie znam szczegolow i nie wiem czy z kims byl.
z zaslyszanych historii: znajomy zobaczyl w lesie grupke dresiarzy i placzacego dzieciaka, wlasnie mowili "c****** rower" gdy zobaczyli znajomego, zdazyl zawrocic i uciec w ostatniej chwili...
innego znajomego napadly dresy na Pacholku, z tym ze on wygral i zyskal plecak, niestety nie znam szczegolow i nie wiem czy z kims byl.