Albo Pan aptekarz miał zły dzień albo to u niego normalne. Cały czas naburmuszony, a szczytem wszystkiego jak dla mnie okazało się jego mruczenie pod nosem, że musi chodzić i szukać, bo poprosiłam o Paracetamol, a nie Apap, który miał pod ręką (w końcu całkowity skład chemiczny jest zwykle różny) - nasz klient nasz pan. Mnie nikt nie pyta, czy muszę przejść kawałek dalej czy nie - jeśli ktoś poprosił o coś konkretnego, to najwyraźniej chce właśnie tego, jeśli ma taką możliwość, a nie zamienników (które teoretycznie powinny działać tak samo).