A innym znowu razem wieczorową porową, listopad to był i pierwsze już mrozy, pojechałem po koszykówce do tesco kupić coś do picia. Na parkingu pusto i szlajała się po nim z łbem przy ziemi taka...
rozwiń
A innym znowu razem wieczorową porową, listopad to był i pierwsze już mrozy, pojechałem po koszykówce do tesco kupić coś do picia. Na parkingu pusto i szlajała się po nim z łbem przy ziemi taka jedna bieda. Widać, że bezdomna. Wziąłem ją do auta i zawiozłem do siebie, nakarmiłem, zrobiłem kojo. Bieda dostała xywe Stefa i okazała się wielce przyjacielską i wesoła sunią. Mieszkałem podówczas na wsi i zwykle jak ktoś tam przychodził do gospodarstwa, to najpierw wchodził, a dopiero potem pukał w framugę otwartych drzwi. Raz jeden zastałem inkasenta na baczność pod tablicą ze Stefą przed nim, innym razem listonosz w popłochu salwował się ucieczką z ganku, na który nieopatrznie wszedł, bo Stefa też tam weszła z drugiej strony, od domu. No a potem to już nikt do mnie przychodził, a jak już to zatrzymywał się autem przed domem i trąbił. Ludzie jakoś tak mają w sobie atawistyczny lęk przed bulterierami.
zobacz wątek