Wkurzył mnie Warzecha, komentując wyrok odsiadki bez zawiasów dla zwyrola, który wyrzucił psa przez okno.
Wkurzył mnie, mieszając kwestię praw zwierząt z penalizacją okrucieństwa wobec nich....
rozwiń
Wkurzył mnie Warzecha, komentując wyrok odsiadki bez zawiasów dla zwyrola, który wyrzucił psa przez okno.
Wkurzył mnie, mieszając kwestię praw zwierząt z penalizacją okrucieństwa wobec nich. Bo oczywiste jest, że zwierzęta nie mają praw w sensie kodeksowym. Co nie znaczy, że można je traktować jak przedmioty.
Określenie "prawa zwierząt" jest nadużyciem w sensie ścisłym, jednak w szerokim, intuicyjnym rozumieniu ma sens. Większość ludzi nie ma problemu z wyczuciem, kiedy i w jakich sytuacjach, zwierzęta można traktować jak dobytek (np. hodując je w celach konsumpcyjnych i zabijając w tym celu w możliwie najmniej dotkliwy sposób) a kiedy należy traktować jak istoty żywe, odczuwające np. ból czy strach. I tak też, zgodnie z intuicyjnym wyczuciem, jest skonstruowane nasze prawo a wszelkie odchyły, zarówno uprzedmiotowiające zwierzęta, jak i zrównujące je z ludźmi, nie powinny mieć miejsca.
PS: myszy złapanej w standardową pułapkę sprężynową, gotowanie juz nie zaszkodzi ;]
zobacz wątek