Widok
Dokładnie. Bo co to znaczy normalny? 2 ręce, 2 nogi, głowa, d.u.p.a.? Każdy tak ma. Określenie "normalny" odnośnie faceta jest dla mnie tym samym szitem co "fajny" albo jak to piszą baby czasem "jestem uśmiechnięta". Nasuwa się pytanie: cały k...a czas? :)))
Choćbym zgłupiał to życia nie zrozumiem, poza tym jestem aktorem i najlepiej wychodzi mi granie skończonych idiotów.
Avatar w pełnej krasie: http://plfoto.com/zdjecie,ludzie,tyle-dobrego-z-tych-mistrzostw,935474.html
Avatar w pełnej krasie: http://plfoto.com/zdjecie,ludzie,tyle-dobrego-z-tych-mistrzostw,935474.html
Już się zachowuję ;)
Ale nadal nie sprecyzowałaś pojęcia "normalny facet".
Nie trudno napisać "normalny" ale określić się wyraźnie o jakiego faceta chodzi. Każdy ma swoje pojęcie normalności i niekoniecznie musi się pokrywać z Twoim wyobrażeniem.
..tym bardziej, że nie ma ludzi normalnych i poszukiwanie takich przypomina szukanie Świętego Grala.
Ale nadal nie sprecyzowałaś pojęcia "normalny facet".
Nie trudno napisać "normalny" ale określić się wyraźnie o jakiego faceta chodzi. Każdy ma swoje pojęcie normalności i niekoniecznie musi się pokrywać z Twoim wyobrażeniem.
..tym bardziej, że nie ma ludzi normalnych i poszukiwanie takich przypomina szukanie Świętego Grala.
Tak sobie myślę że Dafne chodziło o normalnego faceta z zasadami w stylu: Jestem porządnym mężczyzną. Mam kobietę - ukochaną. Wszedłem w nią w związek i będę jej wierny. Jestem dumny, że ją mam i nigdy jej nie skrzywdzę. Chce dać jej spokój myśli i radosne wariactwo ciała. Wybrałem ją spośród miliona, odwzajemniła moją miiłość i nie znudzę się nią tak szybko i nie zacznę kominować na boku bo to bardzo boli. Nie będę jej oszukiwał i okłamywał bo po co? Sam nigdy nie chciałbym byc oszukiwany.Moznaby mnożyć ten opis ale już chyba wiadomo o co chodzi? Takie to proste a jak widać i takie trudne...
Myślę, że taki "normalny" stosunek do związku i kobiety ma każdy facet, gdy zaczyna związek. Sęk w tym, że szybko przychodzą problemy codziennego dnia - kłótnie, nuda, niedopasowanie seksualne. Prawie każdy próbuje jakoś ten związek ratować. Najczęściej jest jednak tak, że albo nie umie wybrać właściwego sposobu, albo ta druga strona nie chce słuchać, bo sama nie widzi problemu. Zaczyna się poczucie odrzucenia, żal... Część ludzi w tym momencie odchodzi, inni szukają pocieszenia na zewnątrz - na przykład w przygodzie na boku. Myślę, że czasami to nawet jest w stanie pomóc - dopiero zyskując dystans można ocenić własne potrzeby.
Próbuję tylko powiedzieć, że zdrada rzadko się zdarza jeśli ze związkiem jest wszystko ok. Zdradzana strona była do czasu zdrady szczęśliwa, a co ze zdradzającą? Zdrada nie jest dojrzałym zachowaniem, ale jesteśmy tylko ludźmi i gdy przestajemy sobie radzić z życiem, to bywa, że robimy głupoty.
Próbuję tylko powiedzieć, że zdrada rzadko się zdarza jeśli ze związkiem jest wszystko ok. Zdradzana strona była do czasu zdrady szczęśliwa, a co ze zdradzającą? Zdrada nie jest dojrzałym zachowaniem, ale jesteśmy tylko ludźmi i gdy przestajemy sobie radzić z życiem, to bywa, że robimy głupoty.
Nie do końca tak jest, jak piszesz. U dojrzałych facetów po przejściach proces zakochiwania się trwa dłużej i jest jakby odwrotny:) Najpierw jest zainteresowanie ale nie zakochanie, potem przychodzi "badanie", czy obiekt westchnień nie jest czasem kolejnym "nieprzyjemnym zdarzeniem w życiu", gdy już facet dojrzały nabiera pewności i się otwiera, wtedy przyłazi zakochanie i miłość wieczna ;)))
Jednak mimo wszystko widzę w tym rozumowaniu lukę - co z dojrzałym facetem, który zaczyna być nieszczęśliwy? Wejdź kiedyś na chat i zaloguj się jako kobieta. Natychmiast dopadnie Cię stado facetów po 35tym roku życia. Porozmawiaj z nimi chwilę. Jeśli w ogóle uda Ci się pogadać o czymkolwiek innym niż seks, okaże się, że rozmawiasz z żonatym, cholernie nieszczęśliwym facetem, który zwyczajnie sobie nie radzi.
ok. taka postawa jest nie dojrzała, jednak chyba mimo wszystko bardzo powszechna... do jakich wniosków więc dochodzimy? Mało jest dojrzałych facetów? Więc może właśnie niedojrzałość u facetów jest normalna, a dojrzały facet to rzadkość?
Nie wiem. Ja staram się nie oceniać i nie potępiać ludzi. Słabość, nie umiejętność poradzenia sobie ze wszystkim... Mniej więcej tak widzę te "związkowe przestępstwa" popełniane przez obie strony.
ok. taka postawa jest nie dojrzała, jednak chyba mimo wszystko bardzo powszechna... do jakich wniosków więc dochodzimy? Mało jest dojrzałych facetów? Więc może właśnie niedojrzałość u facetów jest normalna, a dojrzały facet to rzadkość?
Nie wiem. Ja staram się nie oceniać i nie potępiać ludzi. Słabość, nie umiejętność poradzenia sobie ze wszystkim... Mniej więcej tak widzę te "związkowe przestępstwa" popełniane przez obie strony.
Właśnie o tą normalność pytałem wcześniej w bardziej "żartobliwy" sposób.
Czasy się zmieniają. To co kiedyś było normalne dziś już nie jest. I na odwrót. Skończyły się czasy szarmanckich gentlemanów, nastały czasy zniewieściałych facecików..sorry za określenie, ale takie mam odczucie.
Inna sprawa - winą za taki a nie inny związek zawsze ponoszą dwie strony (jak słusznie zauważyłaś). Ale nie ma co generalizować, że to facet się nudzi, zwalać winę na niedojrzałość itp. Tak samo można powiedzieć o kobietach - w końcu będąc dojrzalszym powinny lepiej wiedzieć co zrobić by zaradzić kłopotom w związku a tak się nie dzieje.
Problem raczej jest w podejściu do całej sprawy - kobiety i mężczyźni inaczej reagują na problemy.
Czat, seks? Myślisz, że kobiety też tak nie robią? :> Robią robią, ale w inny sposób. A czat jest specyficznym miejscem w które kobieta wchodzi aby pogadać a część facetów widzi w czacie miejsce swoich polowań. Zwykły facet nie wejdzie na czat - bo po co? Chce pogadać, gada z kimś znajomym, nie musi szukać czatów. Na podstawie takich jednostek nie ma co wyrabiać sobie zdania na temat całej "męskiej rasy".
Czasy się zmieniają. To co kiedyś było normalne dziś już nie jest. I na odwrót. Skończyły się czasy szarmanckich gentlemanów, nastały czasy zniewieściałych facecików..sorry za określenie, ale takie mam odczucie.
Inna sprawa - winą za taki a nie inny związek zawsze ponoszą dwie strony (jak słusznie zauważyłaś). Ale nie ma co generalizować, że to facet się nudzi, zwalać winę na niedojrzałość itp. Tak samo można powiedzieć o kobietach - w końcu będąc dojrzalszym powinny lepiej wiedzieć co zrobić by zaradzić kłopotom w związku a tak się nie dzieje.
Problem raczej jest w podejściu do całej sprawy - kobiety i mężczyźni inaczej reagują na problemy.
Czat, seks? Myślisz, że kobiety też tak nie robią? :> Robią robią, ale w inny sposób. A czat jest specyficznym miejscem w które kobieta wchodzi aby pogadać a część facetów widzi w czacie miejsce swoich polowań. Zwykły facet nie wejdzie na czat - bo po co? Chce pogadać, gada z kimś znajomym, nie musi szukać czatów. Na podstawie takich jednostek nie ma co wyrabiać sobie zdania na temat całej "męskiej rasy".
Macie racje - "normalny" facet nie wchodzi na czaty, sex kamerki i nie spaceruje z młodymi laskami po nocach...jak ma rodzinę i jest cholernie szcześliwy...podobno. Tylko gdzie Was szukać?
Oczywiście - problem jest po obu stronach. Tylko próby nawiązania rozmowy, rozwiązania problemu spełzły na niczym. "Nie ma problemu ukochana. Naprawde. Żadnego. To było z nudy. Uwierz. Błagam. Jesteś jedyna. Wymarzona" hehehe. Dobre co?
Oczywiście - problem jest po obu stronach. Tylko próby nawiązania rozmowy, rozwiązania problemu spełzły na niczym. "Nie ma problemu ukochana. Naprawde. Żadnego. To było z nudy. Uwierz. Błagam. Jesteś jedyna. Wymarzona" hehehe. Dobre co?
No właśnie....wchodzisz na czata, sex kamerki itp...czyli podejmujesz ryzyko. Nie możesz przewidziec jak to się zakończy. Może rozmowa bedzie się kleic. Moze sie sobie spodobacie? Moze zechcesz spróbować...? i właśnie wtedy skrzywdzisz partnera/kę. Pomyślałeś o tym jeden z drugim? Czy warto podjąc ryzyko? Czy warto? Ja swojego partnera kocham i nie podejmuje żadnego ryzyka. Nie robie nic żeby cokolwiek mogło zagrozić naszemu związkowi. Staram się podtrzymywac ogień a nie deptać go....To takie proste...
Wydaje mi się, że znacznie bardziej ryzykowne dla mnie są sytuacje z rzeczywistego życia.. Rozmawiasz z kolegą z pracy, patrzysz mu w oczy, relacja potencjalnie może stać się dużo głębsza.Wszystko jest kwestią postawienia sobie granic i trzymania się ich. Swego czasu, byłam w relacji, w której pozrywałam wszystkie kontakty ze znajomymi płci męskiej, nie pozwalałam sobie na jakiekolwiek relacje prywatne z mężczyznami, właśnie po to, żeby nie tworzyć sytuacji potencjalnego ryzyka. Taki układ jednak nie był dla mnie odpowiedni.
Myślę, że ile ludzi - tyle odpowiednich opcji. Zasady w związku są sprawą umowną, grunt to ustalić takie, na które zgodzą się obie strony a potem się tego trzymać. Nie chcesz, żeby Twój partner chatował - tylko wasza sprawa. Nie chcesz by rozmawiał z kimś płci przeciwnej - wasza sprawa. Oby wam było dobrze. Tylko nie pozostawiaj nic w kwestii "to powinno być oczywiste bez mówienia". Są ludzie dla których zdradą jest rozmowa i tacy dla których zdradą nie jest nawet seks bez miłości.
Myślę, że ile ludzi - tyle odpowiednich opcji. Zasady w związku są sprawą umowną, grunt to ustalić takie, na które zgodzą się obie strony a potem się tego trzymać. Nie chcesz, żeby Twój partner chatował - tylko wasza sprawa. Nie chcesz by rozmawiał z kimś płci przeciwnej - wasza sprawa. Oby wam było dobrze. Tylko nie pozostawiaj nic w kwestii "to powinno być oczywiste bez mówienia". Są ludzie dla których zdradą jest rozmowa i tacy dla których zdradą nie jest nawet seks bez miłości.
Ale to już przesada.. Idąc takim tokiem rozumowania powinniśmy się zamknąć w domu i nawet telewizji nie oglądać, bo tam tyle nagości i do seksu namawiają.
Nie można podchodzić do znajomości patrząc przez pryzmat romansu/seksu/pożądania czy co tak jeszcze "głowa" podsunie. Idą ulicą nie patrzymy się przecież na przedstawicielu drugiej płci jako potencjalnych kochanków...no chyba, że ktoś jest albo niewyżyty albo ma problemy ze sobą.
Kolega z pracy? No i co? Każde sobie żartuje na różne tematy, ale każdy zna swoje granice i do głowy nie przyjdzie nic dziwnego.
Nie można podchodzić do znajomości patrząc przez pryzmat romansu/seksu/pożądania czy co tak jeszcze "głowa" podsunie. Idą ulicą nie patrzymy się przecież na przedstawicielu drugiej płci jako potencjalnych kochanków...no chyba, że ktoś jest albo niewyżyty albo ma problemy ze sobą.
Kolega z pracy? No i co? Każde sobie żartuje na różne tematy, ale każdy zna swoje granice i do głowy nie przyjdzie nic dziwnego.
Funky, różnie bywa. Niemniej właśnie na tym mi zależało, żeby pokazać do czego prowadzi takie unikanie sytuacji ryzykownych. Definicja sytuacji ryzykownej to już sprawa subiektywnej oceny. Niech ludzie żyją jak chcą, tylko niech to najpierw dogadają, zgodzą się na jakieś granice. wtedy sytuacja jest jasna.
ok. Niektórym trzeba "wyłożyć kawę na ławę". Bardziej chodziło mi nie o zakaz rozmawiania z kolegą/koleżanką w pracy, czy podtrzymywanie starej znajomości. Przeciez to byłoby nie zdrowe. Chodzi o ryzyko w poznawaniu nowych ludzi - a konkretnie w powodowaniu samemu takich znajomości. Czatujesz-podoba ci się - spotykasz się- itp. Zaczepiasz ludzi na ulicy lub odpowiadasz na zaczepki i ciągniesz ta znajomośc dalej - brniesz w to. I nie wyjezdzajcie ze zdrowa erotyka. Sama chętnie obejże "pornolka" z moim partnerem. Czemu nie? Ale to sa aktorzy. Nie na wyciągnięcie ręki, nigdy się z nimi nie spotkam, nie umówię....