Re: poród na Zaspie
ja też rodziłam na Zaspie i zostałam nacięta, samo nacięcie poczułam, ale żadna tragedia, szycie też spoko, niestety potem było bardzo źle bo szwy niemiłosiernie mnie ciągnęły- prawie nie mogłam...
rozwiń
ja też rodziłam na Zaspie i zostałam nacięta, samo nacięcie poczułam, ale żadna tragedia, szycie też spoko, niestety potem było bardzo źle bo szwy niemiłosiernie mnie ciągnęły- prawie nie mogłam chodzić, dobrze, że synek był śpiochem bo nawet te kilka kroków, żeby mu się odbiło było problemem, jak wróciłam do domu to też bardzo bolało ale...
na szczęście jest na to bardzo prosty sposób ! wielka szkoda, że żadna z położnych w szpitalu mi o nim nie powiedziała tylko faszerowali mnie ketonalem :( jeżeli, któraś z Was będzie miała takie dolegliwości to koniecznie zróbcie sobie taki okład- gorącą wodę należy wlać do szklanej butelki ( najlepiej po soczku ), owinąć butelkę np. pieluchą tetrową i przyłożyć ją w miejsce nacięcia, ja się męczyłam z 10 dni po czym zadzwoniłam do mojej pani ginekolog, która mi to poradziła i na drugi dzień byłam jak nowo narodzona !!!
także przyszłe mamusie, nie życzę takich kłopotów ale jakby co to bardzo polecam ww sposób :):)
zobacz wątek