Odpowiadasz na:

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Podzielam zdanie co do tego że poród w Wejherowie to pomyłka.
To była moja pierwsza ciąża, bardzo się denerwowałam porodem ponieważ słyszałam i czytałam straszne rzeczy o porodach. Długo nie... rozwiń

Podzielam zdanie co do tego że poród w Wejherowie to pomyłka.
To była moja pierwsza ciąża, bardzo się denerwowałam porodem ponieważ słyszałam i czytałam straszne rzeczy o porodach. Długo nie mogłam się zdecydować na szpital, ale ponieważ mieszkam bliziutko Wejherowa postanowiłam, że właśnie tam urodzę. Trochę poczytałam, (w sumie żałuję teraz że bardziej się w to nie zagłębiłam ponieważ mogłam się zdecydować na inny szpital, ale mądry polak po szkodzie :/) nawet pojechaliśmy z narzeczonym obejrzeć porodówkę i podpytać co i jak. Co do stanu sal zarzutów nie mam, wszystko ładnie odnowione, porodówka również spoko, i prysznice i worki sako,myślę że będzie dobrze. Kiedy nadszedł w końcu ten moment poczekaliśmy aż skurcze będą częstsze, ale były tak bolesne że nie chciałam dłużej czekać, załadowaliśmy się w taksę i jedziemy. Na SORze oczywiście wszystko powolutku się toczy, przede mną jedna kobieta również rodząca. Kiedy udało mi się już zarejestrować, z wielkim trudem bo skórcze były mega potężne. Chcę zaznaczyć że mój poród był bardzo 'intensywny' ponieważ trwał zaledwie 7,5 godziny, trochę szybki jak na pierwszy. Badał mnie młody lekarz, swoją drogą bardzo nieprzyjemny, pospieszał mnie z wejściem na fotel choć skurcze mi nie pozwalały na szybkie poruszanie, nie zamknął drzwi do badania, pielęgniarka sobie wchodziła i patrzyła na moją gołą pipe, czułam się bardzo niekomfortowo, dodatkowo był bardzo nieprzyjemny i zachowywał się tak jakbym histeryzowała i przesadzała z tym bólem. Na izbie przyjęć miałam 2 cm rozwarcia więc narzeczonego wysłano do domu "bo to może jeszcze potrwać kilka, nawet kilkanaście godzin", a mnie zabrano na patologię ciąży. Położna która mnie tam odprowadzała zasuwa*a korytarzem a ja się prawie czołgałam za nią, nawet wózka mi nie zaproponowała. Bałam się tam zostać sama. Przyjęła i zbadała mnie na patologii młoda położna chyba jeszcze nie przesiąknięta tym całym wejherowskim syfem. Odzyskałam nadzieję i pomyślałam że tylko na SORze było tak nieprzyjemnie, jednak się myliłam. za 15 minut przyszła położna(?) w średnim wieku, blondynka, kręcone włosy związane w kitek i okulary, zachowywała się bardzo podobnie do pana który mnie badał na SORze. Skurcze były coraz bardziej intensywne, ja coraz bardziej zestresowana a one coraz bardziej niemiłe. Pamiętając co pisały Panie na forach że kiedy ty jesteś niemiła pielęgniarki również, więc ze wszystkich sił starałam się być miła, lecz nie dawało to żadnego rezultatu, zachowywały się wobec mnie jakby musiały się mną zajmować za kare! Podłączyły mnie do KTG i kazały leżeć, a ja nie mogłam wytrzymać z bólu, RAZ pozwoliły mi pójść pod prysznic co mi bardzo pomogło jednak nie na długo bo musiałam wrócić i leżeć. nie minęły 2 godziny i jechałam na porodówkę. Podczas wizyty przed porodem zapewniano mnie że będę mogła korzystać z prysznica ile tylko będę potrzebowała, tak samo z worka sako i innych dostępnych przyrządów. To był chyba jakiś żart, albo info żeby się zareklamować. Poród przebiegał prawidłowo, z dzieckiem nic się nie działo, a ja musiałam leżeć jak debil i się męczyć podpięta pod KTG, w dodatku w pozycji baardzo niewygodnej dla mnie. A kiedy tylko się ruszyłam bo już nie wytrzymywałam to krzyczały na mnie i mnie straszyły, że będę tak leżeć dwie godziny jak nie będzie dobrze widać wyniku. Jadąc na porodówkę pełna nadziei że wejde pod prysznic i trochę zelżą mi te bóle bardzo się zawiodłam ponieważ znowu podpięto mnie pod KTG, kazały mi leżeć i tak zostawiły. Dobrze że mój partner był ze mną bo chyba bym się załamała będąc sama. Ból był tak silny że właściwie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Intymna atmosfera na sali porodowej? Kpiny! Polożne wchodziły, wychodziły, gadały głośno, chichrały się, wypełniały jakieś papiery mi coś kazały podpisywać. Żadna ani razu nie zapytała się jak się czuję i w ogóle. Nie wiem po jakim czasie w końcu któraś zaproponowała mi gaz rozweselający. Dała i ustnik powiedziała : "Pani oddycha." i poszła. No to oddychałam, cały czas. Oddychałam tak że kiedy przeszedł skurcz to czułam się jak naćpana i wtedy kompletnie przestałam kontaktować. Do skurczów partych praktycznie nic nie pamiętam, ale może to i dobrze? Narzeczony opowiadał mi że potem jedna położna próbowała mnie instruować jak prawidłowo oddychać tym gazem, ale robiła to kiedy był skurcz a ja byłam na totalnym odlocie więc dużo nie wskórała. Kiedy nadeszły skurcze parte to poczułam się jakbym odzyskała świadomość i nie było tak źle jak się spodziewałam. Wtedy pomysłałam sobie żeby tylko nie przyszedł ten lekarz z SORu odbierać poród, niestety jak tylko pomyślałam tak on się zjawił, i blond babol z patologii. Na sali było pełno ludzi : lekarze, pielęgniarki, położne. Parłam 10 min i urodziłam zdrowego i silnego chłopca, dostał 10 punktów w każdej mierzonej minucie :) Więc nie rozumiem po co było to KTG cały czas. Lekarz wpadł na szczęście na chwile,był nieprzyjemny, na szczęście szybko zniknął z sali. Mam pretensje do wszystkich osób które się mną zajmowały że nikt mnie nie informował co się ze mną dzieje, jakie czynności przy mnie robią i co mi podają, a mają taki pieprzony obowiązek!! o tym że podali mi oksytocynę dowiedziałam się dopiero z książeczki zdrowia dziecka gdzie były wpisane informacje na temat porodu. Położne nawet się nie fatygowały żeby ochronić krocze, paskudnie mnie rozcięły a ten blond babol pozszywała mnie tak że już w domu jak przyszła położna żeby mnie obejrzeć to się za głowę złapała. Mówili mi też o 2 godzinnym kontakcie skóra do skóry, a dziecko dali mi na brzuch może na 3 minuty? Skandal !! A sam pobyt już później wspominam neutralnie, niektóre położne były miłe niektóre miały wszystko tam gdzie słońce nie dochodzi. Żarcie okropne, gdyby mi mój partner nie przywoził to bym z głodu padła. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to takie że o poinstruowanie jak karmić piersią trzeba było się prosić, a kiedy się doproszono to robiono to tak niedelikatnie że potem piersi bolały. I to bardzo. Tak więc potraktowano mnie w tym szpitalu bardzo przedmiotowo. Zero poszanowania godności pacjentki . Zero intymności na sali porodowej. Kłamstwa na temat tego co oferuje szpital. Zrazili mnie do porodu na całe życie. NIGDY w życiu nie zdecyduje się na ponowny poród w Wejherowie

zobacz wątek
11 lat temu
mama_muminka

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry