Odpowiadasz na:

praca i stosunek do pracownika w Ge Money Banku na ul. Marynarki

Co myślicie o stosunku do pracowników w Ge Money Banku?
Prócz tego, że mamy/mieliśmy kawę, mleko, herbatę pod nosem i super kabiny wciągające dym tytoniowy… ?
Jak... rozwiń

Co myślicie o stosunku do pracowników w Ge Money Banku?
Prócz tego, że mamy/mieliśmy kawę, mleko, herbatę pod nosem i super kabiny wciągające dym tytoniowy… ?
Jak przechodziliście zmiany w Zarządzie tym głównym bądź Waszego kierownika/lidera działu?
Mogę podzielić się dość smutnym wrażeniem, które jak zazwyczaj wyszło pod koniec współpracy nie mówiąc już o sposobie zakończenia tej współpracy. Nie będę tu się żalić, że nie przedłużono naszemu bohaterowi umowy bo po prostu były masowe zwolnienia – jasne – ale czy lepiej jest trzymać leniwego głąba z umową na czas nieokreślony niż przedłużyć umowę pracownikowi, który jak się okazało już po zwolnieniu tej osoby, który był najlepszy w dziale?
No tak. Najlepszy. Natomiast może zbyt skupiał się na wykonywaniu swojej pracy niż na towarzyskich stosunkach z ‘kierownictwem’ bądź pupilami owego kierownictwa. Brak tipsów czy też ‘przepięknie’ blond utlenionych pasemek świadczy jak widać w tych kręgach ‘bankowców’ za brak kultury osobistej.
Tak więc z oceną pracowniczą tego pracownika zwlekano dosłownie do ostatniej chwili. Co należało zrobić by w końcu znalazła się na mailu? (można było już na wstępie kupić BioVital) Tak więc należało napisać przesmutnego i rozgoryczonego maila do Pana Najwyższego tego Banku aby…aby po kwadransie owa ocena była na skrzynce. Ale co było następstwem takiego wybryku pracownika, zwykłego przecinka w zdaniu całej korporacji? Machanie rękami tzn. mocno wyrażona gestykulacja Siostry Przełożonej w swoim akwarium i szybka wizyta jej przyjaciółki Kukułki. Nadziobały się, namachały i przyszedł także mail od Pana Najwyższego, że zaprasza na ostatnią wieczerze aby porozmawiać w trójkę. Zawody w błocie. Więc owy pracownik zrezygnował, udał się na słoneczny urlop. Nie ze strachu. On po prostu z gównem się nie biję.
A po co ten pośpiech do oceny pracowniczej? Był to bilet wstępu do możliwości bycia rekrutowanym na inny, większy dział Banku. I niestety ocena ta, mimo, że jedna z wyższych w dziale, działająca jak kod kreskowy – tak określająca pracownika w skrócie zaginęła gdzieś w morzu tysięcy dokumentów, świstków. Są takie tablice, na które niedorżnięte kobiety w trakcie menopauzy przyczepiają zdjęcia rekrutantów myśląc o ich genitaliach. Kreślą tak mocno po ich ślicznych szpakowatych licach , że wióry lecą. A im leci po nogach. Im i tylko dla nich. Smutny los Bankowców.

Pracownik Szanowny, co dopuścił się tak grzesznego czynu, opalał swe ponętne ciało w blasku słońca grudniowego na ogródku działkowym pod parasolem. W tym czasie mózgi, puste dziury po czymś co kiedyś było mózgiem kipiały. Tak kipiały, że były ten pracownik nie gotował nic przez te dni urlopu bo nocą miłą koszmary, że kipiąca zupa zalewa kuchnie a nawet sąsiadów. Te skojarzenia zostały do dziś, jak wynika z wywiadu. Dlatego teraz zupy jada tylko w barach mlecznych. Kobieca intuicja jest niezawodna.
Urlop dobiegł końca. Trzeba było stawić się w byłym miejscu pracy po – uwaga – reklamówkę słodyczy na święta i jakieś tam Liptony, batony. O kiełbasie zapomnieli. A także o dodatkowe wynagrodzenie w postaci bonów. Bony, mimo, że schowane w kopercie, a ta koperta w biurku, a to biurko w akwarium, a akwarium na drugim piętrze budynku, a przed budynkiem ochrona – lśniły takim blaskiem zakupów, że owy pracownik czuł ten zapach rozpusty już gdy wychodził z domu. Nawet jadąc tramwajem ( numeru nie zdradzę) biegł jadąc, jechał biegnąc. Dyszał, jąkał się. Dotarł. Dwa papierosy. Zabrakło body garda. Schodami pokierował się do swojego działu. Pracownicy nie ucieszyli się na jego widok za bardzo, pupile Siostry Przełożonej udawali, że ich nie ma. Bawili się w domki, chowali za monitorami, zakładali golfy na twarze. W akwarium była krótka i mało treściwa rozmowa. Dziękowali mu za współpracę, chwalili, kłaniali się, kazali podpisać odbiór bonów za piękną sumkę i wręczyli ekologiczną reklamówkę świąteczną. Dość dziwnie wygląda pracownik tak obładowany słodyczami, herbatą i …kasą. Ale z głową do góry, piersiami do przodu wyszedł z mokradeł.
Wyjaśnię jeszcze historię zdobycia tych bonów. Pracując w całej tej korporacji co chwile cie sprawdzają, odejmują, dodają, liczą oddechy, puls czasem sprawdzą przykładając stopę do tętnicy. Kopią Cię w plecy gdy się garbisz i kupują Ci wtedy pajączka na plecy co tak okrutnie piszczy gdy tylko chcesz cokolwiek podsłuchać. Różnie to bywa. Całe szczęście wynagrodzenie zawsze wpływało na czas na konkretne konta. Czasem tylko brakowało kilkuset złotych gdy się nagle okazało, że taki jeden z drugim co za dużo na papierosa chodzili nagle więcej kart aktywowali biednym łosiom – klientom niż pracownicy co lubili krawaty, kawę jedynie bezkofeinową, wierzyli w Boga jakiegoś tam i priorytetem w życiu była dla nich kariera i rodzina lub rodzina i kariera. Patrząc na ich wyliftingowane lica biło to od nich. Patrząc na nasze lica w tamtych czasach, hm, biło o wiele więcej. Oczy szeroko otwarte. Aż się baliśmy, że nam kiedyś wypadną. Ile to było takich sytuacji, że nagle okazało się, że kolega jest gejem. I co teraz?! Przecież tym można się zarazić. I tu była nasza praca nad tą społecznością. Zycie ich nauczyło tylko banknoty liczyć, monety zawijać w papierki. Ale nikt im nie powiedział, że penis nie jedno ma imię i nie jedną dziurkę zwiedza.
W tym mailu co taką sławę uzyskał było rozgoryczenie, ukryta ciąża koleżanki obok, sado-maho zajawki sexualne pupila Siostry Przełożonej, ale były też tabelki. Takie tabelki co Exel produkuje. Nieliczni to umieją, taka magiczna funkacja ‘kopiuj/wklej’. W tych tabelkach była pokazana efektywnośc tego pracownika w liczbach. Wyniki były rewelacyjne. Wcześniej już mówiono, po podsumowaniu jakiegoś kwartału, że ten pracownik miał najwyższe współczyniki w banku. Tak całym banku. I te wszystkie cyferki, żale, pochlipywania poszły do Najwyższego. Był tez dopisek, że marnuję się potencjał tego pracownika poprzez nie przedłużenie umowy na rzecz pospulstwa.
Pracownik ten nie był w ciąży. Ani ukrytej ani jawnej. Nie wyzywał klientów. Wypełniał swój etat. Bywało tak, że przez awarię komunikacji miejskiej spóźnił się do pracy. Wykorzystał, ponieważ miał do tego prawo – swój urlop na żądanie. Tu był wielki błąd ze strony tego pracownika, dlatego, że uraził tym czynem nową Szlachciankę, która trafiła do tego dworu o niebieskawej wykładzinie. Panienkę Niewydymałkę. Ona, o pieknej porcelanowej cerze nigdy nie wylewała kawy, uda zawsze miała ścisnięte. Rusałka poskarżyła się Siostrze Przełożonej. I koniec. Pracownik umarł śmiercią naturalną.

zobacz wątek
15 lat temu
kozzza

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry