Jakiś czas temu miałam wątpliwą przyjemność skorzystania z salonu. Pominę wystrój rodem z PRLu, zimną wodę przy myciu włosów, przeciąg oraz totalne chamstwo obsługi. Pokazałam fryzjerce p. Wioli (która sprawia wrażenie jakby tam pracowała za karę) zdjęcie z uczesaniem ślubnym i poprosiłam o DOKŁADNIE IDENTYCZNE UCZESANIE. Pani Wiola nawet w jakieś części nie uczesała mnie tak jak było na zdjęciu, tylko zrobiła fryzurę z wiejskiej dyskoteki (co było do przewidzenia- w końcu wystarczy popatrzeć na nią). Zapłaciłam, wyszłam, w drodze do domu do fryzury przykleiły się muchy, umyłam włosy i zaczęłam poszukiwania.