Widok
Głowa do góry są tacy. Nam też jest czasem ciężko uwierzyć że są wolne kobiety, które mają coś w głowie. Prawdą jest że w każdym facecie siedzi mały chłopiec, ale to jeszcze nie znaczy że każdy facet daje sobą kierować temu chłopcu. Myślę że niektórzy go ukrywają nie dają po sobie poznać a inni są nim owładnięci.
Kris czy te 27 w Twoim nicku to Twój wiek? bo mówisz logicznie tylko że ja jeszcze nie spotkałam w swoim życiu faceta który byłby w 90% mężczyzną a w 10% chłopcem.. z reguły niestety jest odwrotnie... czekam na takiego z utęsknieniem i nie musi to być Rockefeller... mam swój honor i pracę...
pozdrawiam
:o)
pozdrawiam
:o)
Cześć. U mnie to właśnie facet był na pierwszym miejscu, dla niego poświeciłam samą siebie i tak mu było z tym dobrze, że troche sie zagalopował i przecholował krzywdzac przytym ludzi którzy go kochali dlatego teraz jestem sama i jakoś niewierze że sa jeszcze faceci ktorzy potrafia dbać o kobiete jak o samego siebie.
Nie spotkałem jeszcze takiego związku w którym ktoś stawiałby drugą osobę ponad siebie. A nawet na równi. Nie sądzę abyś znalazła faceta który będzie dbał o kobietę tak samo jak o siebie. Związek to układ oparty na zysku. Póki jedna ze stron odczuwa że jej zysk jest większy niż strata, czy to wkład, tak długo związek trwa.
Gdybyś poświęciła samą siebie dla niego to nie istniałaby możliwość aby przegiął. Przestało ci się opłacać i tyle.
Wszystko sprowadza się do tego ile kto chce zyskać. Na ile wycenia to co daje i co otrzymuje.
Gdybyś poświęciła samą siebie dla niego to nie istniałaby możliwość aby przegiął. Przestało ci się opłacać i tyle.
Wszystko sprowadza się do tego ile kto chce zyskać. Na ile wycenia to co daje i co otrzymuje.
Jak na początku jest jak w bajce, to znaczy że jedna lub obie strony oszukują - grają kogoś kim chcieli by być. Z czasem gra staje się męcząca i stają się tym kim są.
Z drugiej jednak strony, ludzie mają doświadczenia z tym wymyślonym obrazem innego człowieka i gdy trafiają na takich co nie grają uznają że nie warto w to wchodzić. W końcu jeśli oni są tacy na początku, to znaczy że potem będzie tylko gorzej.
Jeśli byśmy chcieli związku opartego na prawdzie sami musielibyśmy oferować prawdę, to jednak łączy się z tym drugim akapitem co prowadzi do tego że wszyscy gramy w grę w której możemy tylko stracić.
Z drugiej jednak strony, ludzie mają doświadczenia z tym wymyślonym obrazem innego człowieka i gdy trafiają na takich co nie grają uznają że nie warto w to wchodzić. W końcu jeśli oni są tacy na początku, to znaczy że potem będzie tylko gorzej.
Jeśli byśmy chcieli związku opartego na prawdzie sami musielibyśmy oferować prawdę, to jednak łączy się z tym drugim akapitem co prowadzi do tego że wszyscy gramy w grę w której możemy tylko stracić.
To wychodzi na to ,ze ci którzy maja udane związki to oszukuja siebie nawzajem i otoczenie udając kogos kim niesą jakoś mnie to nieprzekonuje.
Z drugiej strony niektórzy rzeczywiście to robią, może to brzmi troche egoistycznie ale nigdy nieoszukałam mojego partnera í zawsze jestem sobą , zdobywając doświadczenia w zwiazku człowiek uczy się na własnych błedach,a im mniej ma doświadczeń tym wiecej błedów
Z drugiej strony niektórzy rzeczywiście to robią, może to brzmi troche egoistycznie ale nigdy nieoszukałam mojego partnera í zawsze jestem sobą , zdobywając doświadczenia w zwiazku człowiek uczy się na własnych błedach,a im mniej ma doświadczeń tym wiecej błedów
To że czegoś nie widzisz nie oznacza że tego nie ma.
Nie spotkałem jeszcze długoletniego szczęśliwego związku opartego na prawdzie i równych korzyściach obu stron.
Znam za to sporo w których obie strony się wykorzystują, w których ludzie są ze sobą ze względów materialnych, dla wygody, przez wzgląd na dzieci, ze strachu przed samotnością lub z innych powodów które niewiele mają wspólnego z miłością, szczęściem czy "bajką".
Znam też takie powierzchownie szczęśliwe w których przynajmniej jedna ze stron nie jest uczciwa (kłamie, zdradza). Co oznacza że kiedyś to się sypnie.
Nie słyszałem jeszcze o takiej sytuacji w której wina leżałaby tylko i wyłącznie po jednej stronie;)
Nie spotkałem jeszcze długoletniego szczęśliwego związku opartego na prawdzie i równych korzyściach obu stron.
Znam za to sporo w których obie strony się wykorzystują, w których ludzie są ze sobą ze względów materialnych, dla wygody, przez wzgląd na dzieci, ze strachu przed samotnością lub z innych powodów które niewiele mają wspólnego z miłością, szczęściem czy "bajką".
Znam też takie powierzchownie szczęśliwe w których przynajmniej jedna ze stron nie jest uczciwa (kłamie, zdradza). Co oznacza że kiedyś to się sypnie.
Nie słyszałem jeszcze o takiej sytuacji w której wina leżałaby tylko i wyłącznie po jednej stronie;)
Uważam że miłość i związki funkcjonują na innych płaszczyznach, Miłość należy do świata uczuć, a związek do świata materii. Związek jest kwestią praktyczną, a miłość wychodzi poza logikę.
Czasami ich drogi się przecinają, na krótką chwilę. W znikomych przypadkach na dłużej. Ludzie jednak są ograniczenia, zachłanni i lubią uogólniać. W efekcie to co się sprawdza raz na milion postanowiono przystosować dla ogółu.
To się nie udało i jeszcze popsuło miłość. Zamieniono ją w zakochanie a potem uczyniono to praktycznym. Wszyscy których znam są w stanie poczuć coś do innej osoby tylko jeśli spełnia ona ich punkty z listy - przystojny - jest, bogaty - jest, inteligentny - jest, wykształcony - jest, sympatyczny - jest, to mogę się w nim zakochać, jest dobrą partią, jest w moim typie, jest godny mojego zainteresowania/uczucia.
Coś z tej listy znika, człowiek nie spełnia już wymagań i mówi się "ja już Cię nie kocham", lub co gorsza, nie mówi się nic, tylko pojawia się na takim forum i pisze "szukam kochanka". Po kilku takich, albo dochodzi się do wniosku że jednak osoba z którą jesteśmy jest tą odpowiednią albo kończy się to rozwodem.
Nawet jeśli związek trwa dalej, to nie ma w nim miłości, jest tylko dobry interes, zyskownie ulokowany czas i uczucia...
Piszesz o naginaniu prawdy by nie ranić partnera - to właśnie brak miłości, bo gdyby miłość była nie robiło by się tego przez co potem trzeba kłamać.
I powiedzmy sobie prawdę, nie chodzi o nie ranienie partnera, chodzi o to że mówiąc prawdę ponosi się konsekwencję za swoje czyny, partner zdobywa przewagę i większą władzę, on może dyktować warunki, a my musimy być pokorni.
Nasza sytuacja ulega zmianie i w rezultacie tracimy. Lepiej zrobić coś złego, potem kłamać i żyć dalej. Podstępne i egoistyczne, ale dzięki temu można zjeść ciastko i mieć ciastko.
Czasami ich drogi się przecinają, na krótką chwilę. W znikomych przypadkach na dłużej. Ludzie jednak są ograniczenia, zachłanni i lubią uogólniać. W efekcie to co się sprawdza raz na milion postanowiono przystosować dla ogółu.
To się nie udało i jeszcze popsuło miłość. Zamieniono ją w zakochanie a potem uczyniono to praktycznym. Wszyscy których znam są w stanie poczuć coś do innej osoby tylko jeśli spełnia ona ich punkty z listy - przystojny - jest, bogaty - jest, inteligentny - jest, wykształcony - jest, sympatyczny - jest, to mogę się w nim zakochać, jest dobrą partią, jest w moim typie, jest godny mojego zainteresowania/uczucia.
Coś z tej listy znika, człowiek nie spełnia już wymagań i mówi się "ja już Cię nie kocham", lub co gorsza, nie mówi się nic, tylko pojawia się na takim forum i pisze "szukam kochanka". Po kilku takich, albo dochodzi się do wniosku że jednak osoba z którą jesteśmy jest tą odpowiednią albo kończy się to rozwodem.
Nawet jeśli związek trwa dalej, to nie ma w nim miłości, jest tylko dobry interes, zyskownie ulokowany czas i uczucia...
Piszesz o naginaniu prawdy by nie ranić partnera - to właśnie brak miłości, bo gdyby miłość była nie robiło by się tego przez co potem trzeba kłamać.
I powiedzmy sobie prawdę, nie chodzi o nie ranienie partnera, chodzi o to że mówiąc prawdę ponosi się konsekwencję za swoje czyny, partner zdobywa przewagę i większą władzę, on może dyktować warunki, a my musimy być pokorni.
Nasza sytuacja ulega zmianie i w rezultacie tracimy. Lepiej zrobić coś złego, potem kłamać i żyć dalej. Podstępne i egoistyczne, ale dzięki temu można zjeść ciastko i mieć ciastko.
matko co za brednie
rozumiem, ze kazdy ma swoje zdanie, ale czasem lepiej milczec
idac takim tokiem rozumowania (jak zreszta coraz wiecej mlodych ludzi) dochodzi sie do debilnego wniosku, ze lepiej byc samemu
zwiazek polega nie na oszustwie, nie na zysku ale wrecz przeciwnie
na wzajemnej pomocy i wsparciu
uczucie jest jego fundamentem, niezbednym zreszta
zwiazek istnieje dopoty dopoki obie strony sie staraja
i to mniej wiecej w tym samym stopniu
jesli jedna strona sie nie stara, a druga proboje utrzmac zwiazek
tak jak robila to doris, zwiazek umiera
doris wychodzi na kretynke, a facet moralnie upada
zasady sa proste i banalne
jednak wymagaja od kazdej ze stron duzo pracy, wysilku i zaangazowania
a jestesmy coraz leniwsi... co skutkuje tym czym skutkuje
mozna z latwoscia zobaczyc jak to wyglada u ludzi starszych
szczegolnie w polsce, gdzie jeszcze do niedawna pieniadze nie mialy tak wielkiego znaczenia
a liczylo sie uczucie, szacunek i inne trudne do ogarniecia pojecia moralne
pozdrawiam
jurek
rozumiem, ze kazdy ma swoje zdanie, ale czasem lepiej milczec
idac takim tokiem rozumowania (jak zreszta coraz wiecej mlodych ludzi) dochodzi sie do debilnego wniosku, ze lepiej byc samemu
zwiazek polega nie na oszustwie, nie na zysku ale wrecz przeciwnie
na wzajemnej pomocy i wsparciu
uczucie jest jego fundamentem, niezbednym zreszta
zwiazek istnieje dopoty dopoki obie strony sie staraja
i to mniej wiecej w tym samym stopniu
jesli jedna strona sie nie stara, a druga proboje utrzmac zwiazek
tak jak robila to doris, zwiazek umiera
doris wychodzi na kretynke, a facet moralnie upada
zasady sa proste i banalne
jednak wymagaja od kazdej ze stron duzo pracy, wysilku i zaangazowania
a jestesmy coraz leniwsi... co skutkuje tym czym skutkuje
mozna z latwoscia zobaczyc jak to wyglada u ludzi starszych
szczegolnie w polsce, gdzie jeszcze do niedawna pieniadze nie mialy tak wielkiego znaczenia
a liczylo sie uczucie, szacunek i inne trudne do ogarniecia pojecia moralne
pozdrawiam
jurek
Starzy ludzie są ze sobą bo wychowano ich na pewnych zasadach:
- seks po ślubie
- zero antykoncepcji
- wierność małżeńska to podstawa
- MAŁŻEŃSTWO JEST NA CAŁE ŻYCIE, niezależnie od tego jak wygląda.
Nawet jeśli cierpieli z powodu tych zasad to byli nauczeni że tak jest i tak musi być. Czy małżeństwo było szczęśliwe czy nie, oni robili swoje.
Teraz tych zasad już nie ma. Istnieje nawet przekonanie że ich łamanie jest przejawem naszej wolności i prawa do osobistego szczęścia.
Miłość i trwałość związku opierała się w dużej mierze na wydarzeniach i emocjach negatywnych, tych samych które teraz są dowodem na brak równowagi w zyskach i powodem do zakończenia związku.
W każdym związku istnieją okresy lenistwa jednej ze stron, druga wtedy musi robić swoje, by po jakimś czasie ta pierwsza oprzytomniała i zobaczyła jak wiele otrzymuje. To sprawia że ta leniwa strona widzi że otrzymuje miłość za darmo, niezależnie od swojego zachowania - dzięki temu rodzi się w niej miłość bezwarunkowa.
Istnieje też szansa że ta strona nie oprzytomnieje. Toksyczne związki bez szans na zakończenie są mroczną stroną tego nad czym się zachwycasz. Ale i na tym polega ryzyko miłości jako dawania, a nie równomiernej wymiany uczuciowo-materialnej (czyli handlu).
Obecnie jednak, co widać na przykładzie Doris i Twoich słów, gdy nie ma zysku, nie ma związku.
Dążymy do tego co w Ameryce, a oni dążą do tego by związek wyglądał jak ścieżka kariery - dla rozwoju i satysfakcji, zmiana pracy co kilka lat. Nazwano to monogamią seryjną i reklamuje się to jako "bardziej odpowiadające naturze ludzkiej". I nie będzie już miłości, zastąpimy ją serią scenariuszy skopiowanych z komedii romantycznych.
Wobec tego mamy do wyboru, albo grać w kolejnej komedii romantycznej z wiadomym końcem, albo być samemu (nie mogąc otrzymać miłości za darmo).
- seks po ślubie
- zero antykoncepcji
- wierność małżeńska to podstawa
- MAŁŻEŃSTWO JEST NA CAŁE ŻYCIE, niezależnie od tego jak wygląda.
Nawet jeśli cierpieli z powodu tych zasad to byli nauczeni że tak jest i tak musi być. Czy małżeństwo było szczęśliwe czy nie, oni robili swoje.
Teraz tych zasad już nie ma. Istnieje nawet przekonanie że ich łamanie jest przejawem naszej wolności i prawa do osobistego szczęścia.
Miłość i trwałość związku opierała się w dużej mierze na wydarzeniach i emocjach negatywnych, tych samych które teraz są dowodem na brak równowagi w zyskach i powodem do zakończenia związku.
W każdym związku istnieją okresy lenistwa jednej ze stron, druga wtedy musi robić swoje, by po jakimś czasie ta pierwsza oprzytomniała i zobaczyła jak wiele otrzymuje. To sprawia że ta leniwa strona widzi że otrzymuje miłość za darmo, niezależnie od swojego zachowania - dzięki temu rodzi się w niej miłość bezwarunkowa.
Istnieje też szansa że ta strona nie oprzytomnieje. Toksyczne związki bez szans na zakończenie są mroczną stroną tego nad czym się zachwycasz. Ale i na tym polega ryzyko miłości jako dawania, a nie równomiernej wymiany uczuciowo-materialnej (czyli handlu).
Obecnie jednak, co widać na przykładzie Doris i Twoich słów, gdy nie ma zysku, nie ma związku.
Dążymy do tego co w Ameryce, a oni dążą do tego by związek wyglądał jak ścieżka kariery - dla rozwoju i satysfakcji, zmiana pracy co kilka lat. Nazwano to monogamią seryjną i reklamuje się to jako "bardziej odpowiadające naturze ludzkiej". I nie będzie już miłości, zastąpimy ją serią scenariuszy skopiowanych z komedii romantycznych.
Wobec tego mamy do wyboru, albo grać w kolejnej komedii romantycznej z wiadomym końcem, albo być samemu (nie mogąc otrzymać miłości za darmo).
Jakość? Istnieje różnica między naszymi wyobrażeniami a rzeczywistym życiem. Miło jest mówić i wyobrażać sobie związek, inaczej to wygląda w praktyce, gdy mijają lata, pojawia się rutyna, codzienność, zmęczenie, odmienne oczekiwania, kłopoty w pracy, dzieci, pieniądze... kryzys 5, 7, 11, 15 roku związku...
"Papier" przyjmie każdą bzdurę, zwłaszcza tą brzmiącą wzniośle, dającą wiarę i nadzieję - życie jednak weryfikuje nasze wyobrażenia.
Dobre chęci to zbyt mało by cokolwiek zbudować.
Istniejąc w związku - dla jego dobra - musimy sobie to tłumaczyć tak jak Ty.
Jeśli nie jest to nasz pierwszy związek, to wiemy że już to przerabialiśmy. Też na początku było idealnie, potem trochę gorzej, potem już okropnie i koniec był nieuchronny. Reszta zależy tylko od tego jak bardzo lubimy się oszukiwać. Co ciekawe, wraz z wiekiem idzie nam to coraz lepiej. I pewnego razu zdajemy sobie sprawę że jesteśmy za starzy by znaleźć sobie kogoś po zerwaniu i jesteśmy skazani na osobę z którą jesteśmy lub na samotność.
Nasze lęki zwyciężają nad rozsądkiem.
Ani my, ani nasze uczucie nie staje się lepszym.
Efektem nie jest miłość, tylko zrezygnowanie ("danie za wygraną").
Jeśli chociaż 1/10 tego co piszesz na tym forum jest prawdą to bliżej ci do tego o czym ja mówię niż do tego co próbujesz przedstawić w tym konkretnym temacie.
"Papier" przyjmie każdą bzdurę, zwłaszcza tą brzmiącą wzniośle, dającą wiarę i nadzieję - życie jednak weryfikuje nasze wyobrażenia.
Dobre chęci to zbyt mało by cokolwiek zbudować.
Istniejąc w związku - dla jego dobra - musimy sobie to tłumaczyć tak jak Ty.
Jeśli nie jest to nasz pierwszy związek, to wiemy że już to przerabialiśmy. Też na początku było idealnie, potem trochę gorzej, potem już okropnie i koniec był nieuchronny. Reszta zależy tylko od tego jak bardzo lubimy się oszukiwać. Co ciekawe, wraz z wiekiem idzie nam to coraz lepiej. I pewnego razu zdajemy sobie sprawę że jesteśmy za starzy by znaleźć sobie kogoś po zerwaniu i jesteśmy skazani na osobę z którą jesteśmy lub na samotność.
Nasze lęki zwyciężają nad rozsądkiem.
Ani my, ani nasze uczucie nie staje się lepszym.
Efektem nie jest miłość, tylko zrezygnowanie ("danie za wygraną").
Jeśli chociaż 1/10 tego co piszesz na tym forum jest prawdą to bliżej ci do tego o czym ja mówię niż do tego co próbujesz przedstawić w tym konkretnym temacie.
Czytam powyższe i dochodzę do wniosku ,że niektórzy mają wynaturzone spojrzenie na wspólne życie dwojga.
Dzisiaj współżycie dwojga ludzi polega przede wszystkim na partnerstwie i wzajemnym zrozumieniu.
Tzn. , że każdy z partnerów ma swoją rolę we współżyciu małżeńskim i wzajemnie się uzupełniają.
Innym czynnikiem przetrwania związku małżeńskiego jest zdrowa tolerancja wobec siebie i wzajemne zaufanie.
Seks to zupełnie inny rozdział.
Natomiast jeśli jedna ze stron wiąże się z drugim człowiekiem głównie dla celów materialnych ,to taki związek na pewno długo nie potrwa.
Później następują drobne nieporozumienia .Jedna ze stron zawsze coś chce . I zawsze jest jej za mało.
Okazuje się później , że w tym naszym związku jest zupełnie inaczej niż w tym amerykańskim filmie ...
Dzisiaj współżycie dwojga ludzi polega przede wszystkim na partnerstwie i wzajemnym zrozumieniu.
Tzn. , że każdy z partnerów ma swoją rolę we współżyciu małżeńskim i wzajemnie się uzupełniają.
Innym czynnikiem przetrwania związku małżeńskiego jest zdrowa tolerancja wobec siebie i wzajemne zaufanie.
Seks to zupełnie inny rozdział.
Natomiast jeśli jedna ze stron wiąże się z drugim człowiekiem głównie dla celów materialnych ,to taki związek na pewno długo nie potrwa.
Później następują drobne nieporozumienia .Jedna ze stron zawsze coś chce . I zawsze jest jej za mało.
Okazuje się później , że w tym naszym związku jest zupełnie inaczej niż w tym amerykańskim filmie ...
Bo te amerykańskie filmy ukazują tylko zakochanie i to wyłącznie jego pierwszy początkowy etap. Na końcu tych filmów jest czasem ślub.
Niby to głupie, jednak jak widać na przykładzie ich społeczeństwa, wiele osób bierze sobie ten wzorzec na poważnie.
Efektem jest największa liczba rozwodów na świecie.
W prawdziwym życiu na początku jest ślub, a potem kilkadziesiąt lat życia z tą osobą, dzień po dniu... szara rzeczywistość.
Życie które wymaga od nas takich rzeczy jak pokora, zrozumienie, uległość, cierpliwość, wyrzeczenie, poświęcenie i wszystko inne, co jest całkowitym zaprzeczeniem nowoczesnego sposobu bycia.
Powiem to jeszcze raz, jedno to nasze wyobrażenie o związku, pragnienie odnośnie małżeństwa jakie mają single lub zakochani, drugie to rzeczywistość mierzona w latach małżeńskiego pożycia;)
Niby to głupie, jednak jak widać na przykładzie ich społeczeństwa, wiele osób bierze sobie ten wzorzec na poważnie.
Efektem jest największa liczba rozwodów na świecie.
W prawdziwym życiu na początku jest ślub, a potem kilkadziesiąt lat życia z tą osobą, dzień po dniu... szara rzeczywistość.
Życie które wymaga od nas takich rzeczy jak pokora, zrozumienie, uległość, cierpliwość, wyrzeczenie, poświęcenie i wszystko inne, co jest całkowitym zaprzeczeniem nowoczesnego sposobu bycia.
Powiem to jeszcze raz, jedno to nasze wyobrażenie o związku, pragnienie odnośnie małżeństwa jakie mają single lub zakochani, drugie to rzeczywistość mierzona w latach małżeńskiego pożycia;)
"W prawdziwym życiu na początku jest ślub, a potem kilkadziesiąt lat życia z tą osobą, dzień po dniu... szara rzeczywistość."
Dlaczego szara rzeczywistość ?
Życie jest wspaniałe we dwojga , tylko należy je od samego początku prawidłowo kształtować. A później z życia , umiejętnie czerpać przyjemności całymi garściami . Z sexem włącznie .
Tylko przed tym ślubem należy dobrze się zastanowić , czy wybrana osoba jest tą odpowiednią i czy mamy jednakowe poglądy na przyszłe życie.
Dlaczego szara rzeczywistość ?
Życie jest wspaniałe we dwojga , tylko należy je od samego początku prawidłowo kształtować. A później z życia , umiejętnie czerpać przyjemności całymi garściami . Z sexem włącznie .
Tylko przed tym ślubem należy dobrze się zastanowić , czy wybrana osoba jest tą odpowiednią i czy mamy jednakowe poglądy na przyszłe życie.
driver#1 po to jest to forum, żeby sobie pogadac:) a tak na poważnie to cały czas uważam że lepiej być samemu niż w byle jakim związku. To co piszecie jest prawdą, że obie strony muszą się starać. Tylko w większości wypadków starania powinny być w tym samym momencie, bo nie ma potem bardziej sfrustrowanych ludzi, którzy się starają i nie otrzymują nic w zamian, a druga osoba się budzi "do starania o związek" jak pierwszej odechciewa się. A tak tez czasem bywa. A wracając do początku postu są jeszcze normalne singielki w Trójmieście. Ja mam nadzieje że w najbliższym czasie trafi się więcej "normalnych" facetów:D
Ina, ale on tu szuka super-sexu z doświadczoną partnerką.
Seks na forum... do niedawna robiło się to inaczej.
Druga osoba się budzi, tej pierwszej się odechciewa i wtedy ta druga może pokazać jak bardzo jej zależy. Pokazać że już rozumie, że dostrzega znaczenie miłości ofiarowanej za darmo, w czasach niechęci, miłości silnej i bezwarunkowej. Może to okazać tak mocno że ta pierwsza znów to poczuje. To jak powtórne zakochanie - podchody, starania, zdobywanie...
Magia prawdziwej miłości.
Seks na forum... do niedawna robiło się to inaczej.
Druga osoba się budzi, tej pierwszej się odechciewa i wtedy ta druga może pokazać jak bardzo jej zależy. Pokazać że już rozumie, że dostrzega znaczenie miłości ofiarowanej za darmo, w czasach niechęci, miłości silnej i bezwarunkowej. Może to okazać tak mocno że ta pierwsza znów to poczuje. To jak powtórne zakochanie - podchody, starania, zdobywanie...
Magia prawdziwej miłości.
Ale chwalisz się czy żalisz?:)
Nie do końca pojmuję tą ciętą ripostę (to sarkazm jest - chociaż gdy trzeba to podkreślić to psuje to efekt).
Widzę jednak do czego zmierzamy, więc przepraszam za zawyżanie poziomu, niech twe... hmm... "rubaszne zaloty" przyniosą oczekiwane owoce, a pupy koleżanek znów pojawią się na twoich kolanach. Ja dopijam piwo i idę spać:) Żyj w zdrowiu:)
Nie do końca pojmuję tą ciętą ripostę (to sarkazm jest - chociaż gdy trzeba to podkreślić to psuje to efekt).
Widzę jednak do czego zmierzamy, więc przepraszam za zawyżanie poziomu, niech twe... hmm... "rubaszne zaloty" przyniosą oczekiwane owoce, a pupy koleżanek znów pojawią się na twoich kolanach. Ja dopijam piwo i idę spać:) Żyj w zdrowiu:)
Hektorze, tak wiem czytałam już gdzieś tego posta z "super doświadczoną partnerką" i nawet skomentowałam :) ale coz..
co do twojej magii prawdziwej miłosci... to chyba czasem takie cuda się zdarzają, ale ja znam 2 sytuacje i jedną z autopsji ze to nie wystarczyło. Trzeba na bieżąco pielęgnować uczucie aby ta magia cały czas trwała.
co do twojej magii prawdziwej miłosci... to chyba czasem takie cuda się zdarzają, ale ja znam 2 sytuacje i jedną z autopsji ze to nie wystarczyło. Trzeba na bieżąco pielęgnować uczucie aby ta magia cały czas trwała.
Miłość jest prosta - kocham, nie kocham - wszystko!
Ludzie jednak dodają do tego pożądanie, seks, związki, posiadanie... ale nie można winić za to miłości;)
Słowa za to proste nie są, bo ludzie traktując je lekko rozmywają ich znaczenie. Potem nigdy nie wiadomo co autor miał na myśli. A Antyspołeczny pisze zbyt długie posty:D
Ludzie jednak dodają do tego pożądanie, seks, związki, posiadanie... ale nie można winić za to miłości;)
Słowa za to proste nie są, bo ludzie traktując je lekko rozmywają ich znaczenie. Potem nigdy nie wiadomo co autor miał na myśli. A Antyspołeczny pisze zbyt długie posty:D
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Myślę, że często jest tak, ze po kilku latach bycia razem, po zrealizowaniu 80% planu (mieszkanie/dom, dziecko/dzieci, praca, 2 psy i 1 kot), nastepuje znudzenie obu stron związkiem. Mężczyzna wtedy szuka uznania u innych kobiet, żeby poczuć się bardziej męski i dlatego np. na sylwestrze, weselu u rodziny lub innych "potańcówkach", okazuje się "jurnym byczkiem gawędziarzem" lub królem parkietu (cały czas zerkając na młode panny, zeby podziwiały jego kondycję)...i tu minus dla jego żony, że zapomina pochwalić jego męskość i zaradność, kiedy w końcu po 2 miesiącach naprawił przysłowiowy cieknący kran itd. facet musi czuć się facetem nawet po 15 latach związku.
Kobieta szuka tego samego - uznania i fascynacji, chce się podobać, chce być adorowana, szczebiocze i hihocze na tym samym weselu/sylwestrze, gdy tylko widzi, że jakiś gość na nią patrzy...i tu minus dla jej męża, bo kobieta chce czuć się kobietą nawet po 15 latach związku.
Pozdrawiam ;-)
Kobieta szuka tego samego - uznania i fascynacji, chce się podobać, chce być adorowana, szczebiocze i hihocze na tym samym weselu/sylwestrze, gdy tylko widzi, że jakiś gość na nią patrzy...i tu minus dla jej męża, bo kobieta chce czuć się kobietą nawet po 15 latach związku.
Pozdrawiam ;-)