W Pokładzie byłam kilka razy na różnego rodzaju koncertach. Wtedy nie miałam mu nic do zarzucenia. Wystrój, klimat, dobór artystów-rewelka. Natomiast to co dzieje się przy wejściu w weekendy to ziszczony sen idioty. Koleżanka świętowała dziś swoje urodziny. Mimo eleganckiego stroju Wspaniała Pani Selekcjonerka szkolona chyba w FSB stwierdziła, że nie może wejśc, bo na nogach ma adidasy. Mówiąc adidasy nie mam na myśli jakichś brudnych wielkich buciorów do biegania po parku. Po prostu miały gumową podeszwę. Mimo próśb pozostawała nieugięta, dopiero kiedy szatniarz wstawił się za koleżanką wreszci odpuściła. Ja nie mogłam wejść, ponieważ miałam w torebce ciasteczko ze świeczką, czysto symbolicznie do zdmuchnięcia. Pani uznała że wnoszę swój prowiant, i zapewnie dziesięć osób opcha się jedną mufinką rozmnożoną niczym chrystusowe ryby i chleb, zamiast zamówić coś z karty. Musiałam zostawić je w szatni. Czekając na resztę znajomych widziałyśmy jak weszło kilku mężczyzn w tym samym typie obuwia. Czyżby ktoś komuś rączkę posmarował? Gdy przybył kolejny znajomy i nie został wpuszczony również z powodu gumowej podeszwy, puściły nam nerwy. Panienka pozostaje głucha na wszelkie logiczne