Odpowiadasz na:

Trochę energii, na te mrozy. W górach mrozi na słoneczku

Jak rozgonić nudę, cholera jest jak mucha. Latam z łapką i ganiam ją. Właściwie nie powinienem się nudzić, bo gonię. Skoro nuda to mucha to, czym jest komar. Te mrozy, które wydobywają z drzew... rozwiń

Jak rozgonić nudę, cholera jest jak mucha. Latam z łapką i ganiam ją. Właściwie nie powinienem się nudzić, bo gonię. Skoro nuda to mucha to, czym jest komar. Te mrozy, które wydobywają z drzew jęki, przypomniały mi, czym las jest latem. Sięgnąłem pamięcią do momentu, w którym budowałem tratwę. Tylko po to udałem się w górę rzeki na rowerku z drako przy nodze, przy kole dosłownie. Byśmy mogli spłynąć w dół do elektrowni. Nie wziąłem jednak pod uwagę, że są owady, dla których jestem stołem samo nakrywającym się. I budowanie konstrukcji z drewna, nie było sprawą prostą. Wbijanie gwoździ, splatanie lin, przyciąganie belek, nie sprawiało tyle kłopotu, co wyganianie tysięcy małych pijaków z darmowego baru.
Ale cel miałem przed oczami i w krótkim czasie zwodowałem rękodzieło. Drako długo nie zastanawiał się zajął miejsce obserwatora. Mi natomiast pozostało uporać się z jednośladem. Całe szczęście konstrukcja była wyporna. I mogliśmy rozpocząć spływ. Który nie potrwał długo. Kilka drzew tworzących naturalną tamę. Uniemożliwiło dalszą podróż, dla mnie. Miejsce dla tratwy i roweru pod jednym z drzew wydawało się odpowiednie. Pies już w wodzie, postanowiłem dotrzeć do ujścia energii. Wskoczyłem do wody w butach, i w krótkich spodniach. Przeszedłem pod zwalonym drzewem, tratwę przeciągnąłem z niewielkimi oporami, ale przeszła. Pies pływał i gryzł mnie ze złości. Gdy opuścił już rzekę. Postanowiłem dalej podążać na nogach. I tak kilka naturalnych rowów spowodowało zamoknięcie mi kołnierza. Najgorszy był muł, stawiając kolejne kroki myślałem o tym czy sznurowadła utrzymają stopę w bucie, czy czeka mnie nurkowanie. Całe szczęście niektóre systemy się sprawdziły. I buty miałem na stopach. Drako ponownie znalazł się w wodzie. Zaczął denerwować się na moje tępo. Wiedziałem już, że wyjście jest coraz bliżej. I przygotowywałem się do przejechania kolejnych 12 kilometrów. I jesteśmy na miejscu. Co prawda do ujścia jeszcze daleko, jednak w tym momencie. Podróż musi się zakończyć. Muszę napić się napoju. Tak aromatycznego, o niepowtarzalnym smaku. Napoju kumulującego w sobie energię. Który otwiera umysł, a rano stawia na nogi. Dlatego też w plecaku miałem camping gaz, garnek i to coś, co po zaparzeniu działa na zwierzęta jak magnes. Dobrze czasem wyjść z rzeki. Wzmocnić się, pomyśleć, przeciągnąć ciszę, i wrócić do pracy. Jeśli ujrzysz kiedyś gościa przed biurowcem, w roboczym kombinezonie czarno białym. Nie krępuj się zawsze mam dwa kubki najmniej…, Drako idziemy!

zobacz wątek
19 lat temu
~525-2

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry