Re: swissmed poród 2013
Witam i ja Was :) też obiecałam że napiszę jak było więc zaczynam :)
Na kwalifikacji wybrałam że będę chciała rodzić SN...trzymałam się tego w sumie do dnia poprzedzającego poród......
rozwiń
Witam i ja Was :) też obiecałam że napiszę jak było więc zaczynam :)
Na kwalifikacji wybrałam że będę chciała rodzić SN...trzymałam się tego w sumie do dnia poprzedzającego poród... Wtedy dowiedziałam się że waga małej kalkuluje się pomiędzy 4400-4900g...
Ja podpisałam umowę jakoś w 37 tygodniu i wtedy jeździłam do nich raz na tydzień na ktg, i jak proporosiłam do robili usg lub badali ginekologicznie... Od 40 tygodnia ciąży byłam u nich co drugi dzień na badaniach... że nic nie zapowiadało porodu to tak sobie jeździłam... na poniedziałek byłam też umówiona na próbę oksytocynową ale trafiłam na dr Szulca który stwierdził że przy takiej wadze powinnam rozważyć cesarskie cięcie...i zbadał mnie i kazał zjawić się we wtorek na czczo o 7:30 i zdecydować wtedy co robimy czy wywołujemy czy cesarka...
Tak się stało że we wtorek nad ranem o 4 w domu odeszły mi wody.u nich byłam o 6 już przyjęta w oddział po ktg. Generalnie przy rozmowie z położną powiedziałam że przmyślałam sprawę i chce cesarskie cięcie... Nikt ze mną nie dyskutował na temat podjętej decyzji. Lekarze uznali że to bezpieczniejsze. Potem zostałam jeszcze zbadana przez ginekologa i wyszło że szyjka zamknięta i wysoko... Co chwilę wpadała do mnie położna, badała ciśnienie (wtedy wyszło że mi się nadciśnie włączyło i miałam 150/100 co też wg nich było wskazaniem do cc). Pierw do 8 byliśmy na sali porodowej. Dostałam kroplówki nawadniające, antybiotyk na wzmocnienie i czekałam. Zero skurczy, bóli krzyżowych nich... tylko ciągle sączyły mi się wody. O 10 przyszła położna przeniosła nas do innej sali i powiedziała że między 12-13 będę miała wykonane cesarskie cięcie. W między czasie co jakiś czas kontrolowano tętno dzieciaczka i moje ciśnienie.
I teraz akcja :D o 12 przyszła do mnie pani anestezjolog wraz z pielęgniarką anestezjologiczną i zabrały mnie na sale. Tam ładnie wyjaśniły na czym polega znieczulenie, co będą robiły, jak będę się czuła itp itd. Potem ktoś na sali powiedział że jestem pielęgniarką więc klimat się rozluźnił i wszyscy mnie zagadywali i zrobił się taki typowo szpitalny klimat. Generalnie o 12:20 moja mała królewna była już na zewnątrz. Od razu zajęli się nią. Wszystko widziałam i obserwowałam. Czuła się dzięki temu spokojniej. Pokazali mi malutką i przystawili do buźki i wyszli ją dokładnie zbadać zabierając ze sobą mojego męża :)
Mąż opowiadał że tam dokładnie pani doktor zbadała naszą córę, położne potem ją wykapały, ubrały i od razu oddały mu w ramiona :) Mąż z tej części porodu był bardzo zadowolony :) nie wspomnę że się popłakał dwa razy hihi raz jak widział jak ją wyjęli a potem jak mu ją dali :)
Mnie chwilę potem pozszywano i przewieziono na salę poporodową dwuosobową. Tak jak pisze muszka :) czysta łazienka sprzątana co dziennie, lub jak coś się wybrudzi na zawołanie, dostępne podkłady, wkładki dla nas poporodowe, pampersy, kremiki dla dziecka, chusteczki nawilżające....dosłownie wszystko... Jedzenie smaczne, śniadania i kolacje urozmaicone a obiad dwudaniowy zawsze jakaś zupa + drugie danie. Wifi, telewizja, środki przeciwbólowe na życzenie i naprawdę nie było problemu by je dostać... Wystarczyło nacisnąć dzwonek i zaraz zjawiała się położna od dzieci lub położna i raz dwa rozwiązywały problem.
Jak w każdym szpitalu jest ten fajniejszy i ciut mniej fajny personel :) ja trafiłam na jedną mniej fajną położną od maluszków...zdenerwowała mnie pierw źle wypełnioną dokumentacją za którą miała do mnie pretensje a to ona ją wypełniała...a potem mała zrobiła siusiu i tak w pampersie były takie zabarwione na różowo.czerwono plamki... Wiem że mogły to być różne rzeczy ale chciałam się upewnić i zadzwoniłam dzwonkiem... I co usłyszałam od niej ? Sarkastyczne stwierdzenie ,,Pielęgniarka a nie wie?" ....oczywiście mi to potem wytłumaczyła ale uważam że takie komentarze mogła sobie darować... to że jestem pielęgniarką nie oznacza że znam się na wszystkim... poza tym skoro grzecznie spytałam i powiedziałam że nie wiem to chyba znaczy że chciałam uzyskać uspokajającej odpowiedzi a nie głupich docinek. Na szczęście do końca pobytu już jej więcej nie zobaczyłam. Mam nadzieje że też trafi kiedyś gdzieś na kogoś kto jej wytknie że jest ze służby medycznej a czegoś nie wie.... A tak to mega miły personel. Do porozmawiania, spytania o wszystko i z chęcią pomagający we wszystkim.
Co dziennie są też dwa obchody lekarskie. Rano zawsze wraz z ordynatorem i wieczorem z nocną zmianą. Do tego codziennie dzieciaczki są zabierane do kąpieli i badania. Pani doktor od dzieciaczków bardzo konkretna i rzeczowa. Ja tam takich lekarzy lubię najbardziej. Położne na nocy zawsze pytają czy chcemy aby maluchy zostały z nami na noc czy mają je zabrać a my wtedy możemy się wyspać. Ja pierwszej nocy oddałam małą bo ani pokarmu nie miałam ani nie byłam w stanie nic koło niej zrobić. Drugą noc spędziłyśmy razem i trzecią też :)
Generalnie bojąc się rodzić przez cięcie cesarskie po pobycie w swissmedzie doszłam do wniosku że kolejne dziecko też chce rodzić tam i nie wiem czy też nie cc jesli okaże się że dzieciaczek też będzie duży... Mąż zgodnie ze mną stwierdził że ta cena kontra komfort jaki oboje tam mieliśmy i opiekę to sensowna cena.
Ostatniej nocy trafiłam na świetną położną od dzieciaczków która pokazała mi dosłownie krok po kroku jak karmić małą... bo już miałam chwile załamania czy ja w ogóle dam radę karmić (to ze względu na znikomy pokarm i płaskie brodawki) ale babeczka całą noc się nami opiekowała...poświęciła nam naprawdę mnóstwo czasu i uwagi... i będę jej za to wdzięczna już zawsze :)
Jak ktoś ma jakieś pytania to proszę pisać :)
zobacz wątek