Niestety, restauracja zaniedbana, a jedna z moich ulubionych do tej pory; krem z pieczonego selera z trufla — bez zarzutu, podobnie flaki z kalmarów — początek OK; sałata z czerwonej fasoli i ośmiornicy z grillowaną pitą byłaby świetna, gdyby nie sałata cięta wiele godzin wcześniej (pewnie gotowiec z worka, brązowe brzegi), gorzej z tagliatelle nero z krewetkami z awokado, bo było... bez awokado, tym samym danie straciło sens, bo makaron był zimny a krewetki letnie, bez awokado wyszła zimna pasta z krewetkami i ta sama smutną sałatą (kelner poinformowal o braku awokado, stawiajac talerz na stole, no questions); a potem było dłuuuuugo, dłuuuugooo nic (pusto, 3-4 małe stoliki) i filet z jesiotra z cepelinami na czerwonej kapuście — ten jesiotr nie miał w sobie NIC, za co możnaby zapłacić 69 zł, przeciętna kuchnia domowa, danie warte połowę i to tylko ze względu na wartość samego surowca oraz stek z marlina z omułkami po prowansalsku — jeszcze większa porażka; marlin tak suchy i włóknisty, że zdechł chyba ze starości, a omułki widziały swoje muszle daawno temu i zostały ponownie zabite słabym, kleistym sosem pomidorowym. Jedzenie przez kelnera posiłku na sali pomijam milczeniem.