Widok
Separacja (odległość) pomiędzy najemcą, a właścicielem mieszkania jest wskazana wówczas, jeżeli najemca chce uchodzić za kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. W innych przypadkach nie widzę powodu, aby izolować się od właściciela. Wchodzenie właściciela do mieszkania pod nieobecność najemcy można/należy wykluczyć na etapie zawierania umowy. Właściwie wszystkie warunki można/należy określić na etapie umowy.
Trudno jednak będzie uchodzić w oczach właściciela mieszkania za "cnotliwą panienkę" i jednocześnie przyjmować w mieszkaniu co noc innego chłopaka. Jeżeli jednak w umowie właściciel nie zastrzegł zakazu przyjmowania gości w porze nocnej, to i w tym przypadku nic mu do tego.
Trudno jednak będzie uchodzić w oczach właściciela mieszkania za "cnotliwą panienkę" i jednocześnie przyjmować w mieszkaniu co noc innego chłopaka. Jeżeli jednak w umowie właściciel nie zastrzegł zakazu przyjmowania gości w porze nocnej, to i w tym przypadku nic mu do tego.
Na oku zawsze będzie Cię mieć jeżeli właściciel mieszka obok. Wszystko zależy od tego jakim jest człowiekiem, a tego tak naprawdę nie będziesz wiedziała dopóty, dopóki nie pomieszkasz jakiś czas. Ja byłam w takiej sytuacji dwukrotnie. Za pierwszym razem mieszkałam na piętrze domku jednorodzinnego. Właścicieli praktycznie nie widziałam mimo, że mieszkali piętro niżej. Nie interesowali się mną zupełnie, nie wchodzili do mieszkania. Za drugim razem było to mieszkanie w kamienicy (cała należała do starszego małżeństwa od których wynajmowałam mieszkanie). Właściciele mieszkali nade mną. Byli to bardzo sympatyczni emeryci, którzy, chyba z braku innych zajęć, często zapraszali mnie, wówczas studentkę, do siebie na kawę i pogaduchy. Bardzo lubili się spoufalać z najemcami. Niestety dopiero po jakimś czasie odkryłam, że pod moją nieobecność wchodzili mi do mieszkania. Po pewnym czasie doszło nawet do tego, że wyłączali mi grzejnik, bo "ogrzewanie dużo kosztuje" (mimo, że przecież ja za to płaciłam). Szczytem było ... sprzątanie! Pod moją nieobecność właścicielka potrafiła wyrzucić moje śmieci z wiaderka czy umyć kubek po porannej kawie, a nawet odkurzyć i umyć podłogi. I nie żebym była bałaganiarą czy fleją. Jej się po prostu nudziło przez cały dzień, więc szukała dla siebie zajęcia. Dość szybko się stamtąd wyprowadziłam.
Uważam, że jednak najlepiej jest mieszkać z dala od właścicieli. Masz wówczas większą swobodę, ale też nie zawsze. Jeśli właściciele dobrze żyli z sąsiadami to wówczas najemców pilnują sąsiedzi, mają na nich oko.
Uważam, że jednak najlepiej jest mieszkać z dala od właścicieli. Masz wówczas większą swobodę, ale też nie zawsze. Jeśli właściciele dobrze żyli z sąsiadami to wówczas najemców pilnują sąsiedzi, mają na nich oko.
Naprawdę nie rozumiem w czym tkwi problem. Wynajmuję już kolejne mieszkanie z racji charakteru pracy. Zupełnie nie przeszkadzają wizyty zarówno właściciela jak i sprzątaczki, nawet pod moją niebecność. Pamiętam jak była zakłopotana właścicielka kiedy weszła z rana do mieszkania (po moim wyjściu do pracy) pod moją niebecność i zastała w łóżku młodą dziewczynę. To była moja córka :) To ona miała problem a nie ja. Bardzo mnie przepraszała i więcej takie niezapowiedziane wizyty nie miały mijsca.
Pewnie,ze tak ! Z dala od wlascicela mozna tygodniami trzymac smieci w kubelku, az zagniezdza sie szczury. Mozna tez grzac chate do upadlego przy otwartych oknach, bo przeciez w czynsz wliczone sa rachunki ! Mozna takze miesiacami nie sprzatac mieszkania, nie myc okiem, zaswinic parkiety ! Mozna wszystko ! Wlasciciel i tak sie nie skapnie. On przeciez mieszka daleko ... Hulaj dusza - piekla nie ma !
Tylko wydaje się, że sprzątanie jest na koszt właściciela. Opłata za sprzątanie jest zawarta w czynszu. Osobiście ja nawet preferuję taki sposób rozliczenia, bo nie muszę dodatkowo zatrudniać sprzątaczki. W moim przypadku gruntowne sprzątanie mieszkania odbywa się co 2 tygodnie, mimo że mieszkam sam. W przypadku opisanym przez Pietro właścicielowi raczej chodzi o comiesięczną kontrolę stanu mieszkania.
A wlasciciel nie boi sie, ze jezeli rzecz nalezaca do najemcy zginie z mieszkania, ten posadzi go o kradziez ? Takie wchodzenie do lokalu pod nieobecnosc najemcy, nawet w dobrej wierze (sprzatanie), jest jednak zawsze ryzykowne ! Mozna umowic sie na okresowe sprawdzanie stanu mieszkania, ale TYLKO w obecnosci lokatora. Inaczej akcja taka moze sie skonczyc w sadzie ...
Po pierwsze, kradzież trzeba udowodnić.
Po drugie, warto przejawiać odrobinę zaufania do ludzi.
Po trzecie, jeżeli najemca pozostawia wartościowe przedmioty podczas swojej nieobecności w mieszkaniu wiedząc, że tego dnia będzie sprzątanie, to pretensje może mieć tylko do siebie.
Odpukać, jeszcze nie miałem zdarzenia związanego z kradzieżą przez sprzątaczkę. Przykładowo: bardzo często pozostawiam różne przedmioty w biurze i zawsze są na swoim miejscu mimo, że osoby sprzątające zmieniają się od czasu do czasu.
Widać mam szczęście do ludzi, :-)
Po drugie, warto przejawiać odrobinę zaufania do ludzi.
Po trzecie, jeżeli najemca pozostawia wartościowe przedmioty podczas swojej nieobecności w mieszkaniu wiedząc, że tego dnia będzie sprzątanie, to pretensje może mieć tylko do siebie.
Odpukać, jeszcze nie miałem zdarzenia związanego z kradzieżą przez sprzątaczkę. Przykładowo: bardzo często pozostawiam różne przedmioty w biurze i zawsze są na swoim miejscu mimo, że osoby sprzątające zmieniają się od czasu do czasu.
Widać mam szczęście do ludzi, :-)
A dlaczego najemca na czas przymusowego sprzatania ma wynosic z lokalu co cenniejsze rzeczy ? Przeciez jest u siebie. Zaplacil !
Ja uwazam, ze takie przymuszanie lokatora do obowiazkowego sprzatania przez wlasciciela traci wschodnimi, kolchozowymi zwyczajami. Dla mnie rownoznaczne jest to z podsluchiwaniem pod drzwiami i otwieraniem cudzych listow nad para z czajnika !
Ja uwazam, ze takie przymuszanie lokatora do obowiazkowego sprzatania przez wlasciciela traci wschodnimi, kolchozowymi zwyczajami. Dla mnie rownoznaczne jest to z podsluchiwaniem pod drzwiami i otwieraniem cudzych listow nad para z czajnika !
Czy gdzieś ktoś napisał, że najemca został zmuszony do podpisania umowy najmu z takimi, a nie innymi warunkami?
Gdybym, jako właściciel, trafił na potencjalnego najemcę typu ~hahaha, prawdopodobnie rozeszlibyśmy się bez podpisania umowy (mam nadzieję, że bez urazy :-) ). Gdybym trafił na najemcę typu ~Abcd, prawdopodobnie sprzątanie nie stanowiłoby problemu, a nawet byłoby zaakceptowane z zadowoleniem (tak wynika z komentarzy).
Gdybym, jako właściciel, trafił na potencjalnego najemcę typu ~hahaha, prawdopodobnie rozeszlibyśmy się bez podpisania umowy (mam nadzieję, że bez urazy :-) ). Gdybym trafił na najemcę typu ~Abcd, prawdopodobnie sprzątanie nie stanowiłoby problemu, a nawet byłoby zaakceptowane z zadowoleniem (tak wynika z komentarzy).
W moim przypadku najchętniej wynajmuję mieszkanie długoterminowo ale z usługami oferowanymi przy wynajmie krótkotremontowym. Kompletny sprzęt w mieszkaniu, to podstawa, sprzątanie, jeżeli nie jest w ofercie, to zlecam dodatkowo. Na pewno dogadałbym się z wynajmującym. Takiego najemcy jak jestem ja, "ze świecą szukać" :)
Kupę lat temu wynajmowałem mieszkanie obok jego właścicieli.
Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie miało to żadnych zalet a jedynie wady.
Główną była wymuszona fraternizacja. Towarzystwo było (szczególnie pan) trunkowe i często musiałem znosić pijacki bełkot, bo nie wiedzieć czemu oboje traktowali "moje" mieszkanie jak konfesjonał ;)
Świadomość bycia ciągle "na oku" też miła nie była. Co prawda nie ingerowali, co robię, z kim i kiedy, ale do przyjemności to nie należało. No i również zdarzało się, że Pani, pod moja dłuższą nieobecność (tydzień-dwa) nieproszona sprzątała "moją" chałupę. To mnie najbardziej irytowało, bo cały czas miałem wrażenie zera prywatności.
W kolejnych mieszkaniach nie miałem właścicieli pod nosem. I na wejściu zmieniałem zamki, a klucze do nich dawałem właścicielom zamknięte w kopercie bankowej. Do użytku wyłącznie w razie jakiejś katastrofy, kiedy nie można się ze mną skontaktować telefonicznie.
Bezpiecznie i dla właścicieli (zero posądzeń a dostęp w razie czego mają) i dla mnie (a skad wiem, kto mieszkał przede mną?).
No i jako bonus: właścicieli nie korciło, żeby złożyć mi niezapowiedzianą wizytę.
Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie miało to żadnych zalet a jedynie wady.
Główną była wymuszona fraternizacja. Towarzystwo było (szczególnie pan) trunkowe i często musiałem znosić pijacki bełkot, bo nie wiedzieć czemu oboje traktowali "moje" mieszkanie jak konfesjonał ;)
Świadomość bycia ciągle "na oku" też miła nie była. Co prawda nie ingerowali, co robię, z kim i kiedy, ale do przyjemności to nie należało. No i również zdarzało się, że Pani, pod moja dłuższą nieobecność (tydzień-dwa) nieproszona sprzątała "moją" chałupę. To mnie najbardziej irytowało, bo cały czas miałem wrażenie zera prywatności.
W kolejnych mieszkaniach nie miałem właścicieli pod nosem. I na wejściu zmieniałem zamki, a klucze do nich dawałem właścicielom zamknięte w kopercie bankowej. Do użytku wyłącznie w razie jakiejś katastrofy, kiedy nie można się ze mną skontaktować telefonicznie.
Bezpiecznie i dla właścicieli (zero posądzeń a dostęp w razie czego mają) i dla mnie (a skad wiem, kto mieszkał przede mną?).
No i jako bonus: właścicieli nie korciło, żeby złożyć mi niezapowiedzianą wizytę.
Najemca ma swoje prawa i właściciel również ma swoje prawa. Wszystkie warunki można zastrzec w umowie.
Jeżeli właściciel mieszkania określi warunki zbyt wygórowane (nie możliwe do zaakceptowania przez najemcę), mieszkanie pozostanie puste. Myślę, że nie jest to zmartwienie dla najemcy :-)
Jeżeli mieszkanie będzie miało takie cechy, które najemca uzna za warte spełnienia warunków stawianych przez właściciela, to mieszkanie zostanie wynajęte na warunkach właściciela i uzgodnionych przez obie strony.
To byłoby na tyle ;-) .
Jeżeli właściciel mieszkania określi warunki zbyt wygórowane (nie możliwe do zaakceptowania przez najemcę), mieszkanie pozostanie puste. Myślę, że nie jest to zmartwienie dla najemcy :-)
Jeżeli mieszkanie będzie miało takie cechy, które najemca uzna za warte spełnienia warunków stawianych przez właściciela, to mieszkanie zostanie wynajęte na warunkach właściciela i uzgodnionych przez obie strony.
To byłoby na tyle ;-) .