Re: wyzywanie dziecka przez matkę
Kasiu wcale nie mam zamiaru odebrać to jako najeżdżanie. Moja mama krzyczała, ja krzyczę i moje dzieci pewnie też będą krzyczały to poprostu wynosi się z domu. Oczywiście walczę z tym. Wiem, że...
rozwiń
Kasiu wcale nie mam zamiaru odebrać to jako najeżdżanie. Moja mama krzyczała, ja krzyczę i moje dzieci pewnie też będą krzyczały to poprostu wynosi się z domu. Oczywiście walczę z tym. Wiem, że agresję taką bądź inną się leczy. Mogę również iść się wydrzeć na plaże ale....znów przy mnie będzie dziecko więc efekt ten sam. Problem właśnie w tym że niektórzy nie dostrzegają problemu. Ja z synem jestem 24 h/dobę i nie ma że boli albo się źle czuję. Każdy schemat dnia wygląda tak samo, domownicy uważają że skoro jestem na wychowawczym i siedze w domu to jestem gosposią itd. Całymi dniami ktoś coś ode mnie chce coś wymaga itd ale nikt się nie zapyta czy ja czegoś potrzebuję :( Córka idzie do szkoły a partner do pracy i u nich (nie wiem jak to opisać) no mają "inne" sprawy coś u nich się dzieje, każdy dzień wygląda inaczej. NIE TŁUMACZĘ SIĘ i nie chce tu wylewać swoich żalów bo to nie wątek o mnie (chyba...) Ale podam prosty przykład czemu krzyczę
1. np: robie mielone ręce utytłane od mięcha z jajkiem kątem oka widzę że mały kombinuje żeby dostać się na blat kuchenny powtarzam "Nikodem nie wolno, synku nie wchodź bo bach będzie itd." Po czym ten mały ignorant hyc na blat i zaraz zleci - wtedy się dre.
2. Prasuję, żelazko gorące, sterta prania wyprasowana a Nikoś mi rozwala, znowu mu tłumaczę "nie wolno, nie rób..." no i znowu zero posłuszeństwa na to ja "ojoj" i składam znowu a ten biegnie w kierunku rozgrzanego żelazka no i znowu się dre
Może ta kobieta też sobie nie radzi z codziennością. Mojego syna czasami można przyrównać do Denisa rozrabiaki hehe.
zobacz wątek