Odpowiadasz na:

Film jest właśnie o niej głównie.
Kontynuując trafność przypadkowo skleconej na kolanie pointy. Jechałem gdańskim tramwajem. Pojazd ten szynowy nosił imię Sat-okha czyli Stanisława... rozwiń

Film jest właśnie o niej głównie.
Kontynuując trafność przypadkowo skleconej na kolanie pointy. Jechałem gdańskim tramwajem. Pojazd ten szynowy nosił imię Sat-okha czyli Stanisława Supłatowicza. Była tam tabliczka z jego życiorysem głosząca wszem i wobec, iż patron był synem indiańskiego wodza. Otóż - nie był. Wszystko sobie wymyślił. Zupełnie, od a do zet, wszystko to jedna wielka blaga. Taki hochsztaplerski kit wciskany dawno temu widzom teleranka i czytelnikom Świata Młodych. W sumie romantyczna, błękitnooka dusza, która spędziła całe dzieciństwo w Radomiu, potem ganiała się po lasach z Niemcami a potem była marynarzem z Gdyni, mogła sobie wymyślić, że jest synem indiańskiego wodza. Kto facetowi zabroni? Dlaczego jednak dorośli ludzie się na to łapią, to pozostaje dla mnie zagadką. Rzekomo autobiograficzną "Ziemię Słonych Skał" kiedyś czytałem. Grafomania znacznie bardziej naiwna niż dzieła Karola Maya.

A dobra i słuszna wersja Chenko jest tylko jedna. Ta druga nie powinna nigdy powstać. Tango Sekretango - tak to śpiewałem dawno temu, w ubiegłym stuleciu.

https://youtu.be/BHvN1s5XdE8

zobacz wątek
3 lata temu
~the raven

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry