co do jakości jedzenia, to trudno orzec albowiem (mimo, że zamówienie było złożone dużo wcześniej i na konkretną godzinę) wszystko było zimne i generalnie smakowało jak kiełbasa spod lady trzymana zaraz obok szamponu za czasów tow. Gierka. Podejrzewam także, że kuchnia mogła się znajdować gdzieś w głębi byłego ZSRR, co w połączeniu z naszymi drogami dało poligon wojskowy. Możliwe także, że dostawca musiał unikać jakich wystrzałów czy innych niebezpieczeństw w czasie podróży, przez co nasze zamówienie wyglądało jak obraz pijanego impresjonisty. Papa jakaś po prostu no!