Widok
gazowana wytraca magnez z organizmu - ja polecam niegazowana
do tego zawsze bralem troche czekolady i wysokokalorycznych batonikow, bananow, isostar, red bull (na pieszy H), no i kanapki dla smaku :)
ale nie warto ladowac wszystko na plecy, bo po drodze sa sklepy, w ktorych mozna zrobic zakupy zamiast dzwigac wszystko przez cala setke :)
do tego zawsze bralem troche czekolady i wysokokalorycznych batonikow, bananow, isostar, red bull (na pieszy H), no i kanapki dla smaku :)
ale nie warto ladowac wszystko na plecy, bo po drodze sa sklepy, w ktorych mozna zrobic zakupy zamiast dzwigac wszystko przez cala setke :)
A ja stanowczo nie polecam wody gazowanej. Co prawda na trasie Harpagana pije się mniej niż na maratonach organizowanych letnią porą, ale i tak od gazu kolki można dostać. Na pętli dziennej spokojnie można uzupełniać zapasy jadła i napoju w okolicznych sklepach, nocą jest nieco gorzej - wszystko trzeba dźwigać na plecach. A pić trzeba i to dużo, bo odwodnienie organizmu bywa niebezpieczne. Trzeba też pamiętać, że razem z potem wydalamy spore ilości soli mineralnych. Ich niedobór może być nieprzyjemny, objawia się ogólnym osłabieniem i skłonnością do skurczów mięśni. Nasza podróżna dieta powinna więc być bogata w sole mineralne. W utrzymaniu równowagi elektrolitycznej organizmu pomagają z pewnością napoje izostatyczne (np. Isostar) lub koncentraty zawierające niezbęne minerały (pełno tego w sklepach dla sportowców), które dodaje się do wody. Ale jeśli ktoś nie stosował dotychczas tego typu specyfików, radzę nie robić doświadczeń na Harpaganie, bo reakcje organizmu bywają różne - ostatnio coraz częściej słyszę o różnorakich alergiach. I nie wierzcie zanadto w cudowne działanie tych wszystkich izostarów lub redbuli. Złe nie są, ale przede wszystkim wspaniale wyciągają nam pieniądze z kieszeni.
Popieram. Red bull ma tylko fajną reklamę, poza tym nic szczególnego. A mineralną gazowaną piję bo nie lubię nijakiego smaku niegazowanej. Zresztą, po trzecim otwarciu butelki gazowana i tak robi się niegazowana. Odnośnie wypłukiwania soli z organizmu, to człowiek skoro się jeszcze rusza to ma ich zapas na więcej niż 24 godziny wysiłku. Co innego picie i jedzenie w żołądku. Tego ubywa szybciej. Co do magnezu w tabletkach - jako chemik przestrzegam. Zobaczcie w układzie okresowym. Z magnezu przez wapń blisko do baru, a to już koniec harpagana.
z cukrem nie, moze lepiej z glukoza latwiej sie przyswaja, do picia polecam zdecydowanie wode niegazowana najlepiej jedna czysta i jedna z izotonicznym dodatkiem, czekolada jak kto lubi ;) i jak juz wczesnij bylo napisane suszone owoce. co do Redbulla to najwyzej mozna dobrego drinka z niego zrobic tylko uwaga nie za czesto i nie na trasie :) (100ml wodki 250 ml redbulla) milego chodzenia do zobaczenia na trasie
Nie wiem, jaki jest czas rozłożenia sacharozy na cukry proste w żołądku i ich przeniknięcia przez jelita do krwioobiegu, ale wydaje mi się, że są to godziny. Czyli gdy wypijesz wodę z cukrem lub glukozą o północy to rzeczywisty efekt energetyczny zaobserwujesz dopiero pod prysznicem. Inaczej będzie gdy roztwór glukozy wprowadzimy sobie w formie wlewki dożylnej, tylko że trudno się biega przez cztery godziny z butelką na wysięgniku. Każdy z nas ma taki zapas energii w organizmie, że mógłby się obejść bez przyjmowania węglowodanów, witamin, minerałów itp przez całą imprezę. Inna sprawa picie. Wody nam ubywa w zastraszającym tempie. Ja muszę pić prawie jak sikorka, to znaczy tyle ile ważę. Ale znam gościa, który na H22 prawie nic nie wypił a był w pierwszej dziesiątce. Dobrze mieć w gębie i w brzuchu coś co się nam miło kojarzy bo to dobrze działa na psychikę i poprawia nastrój a to daje większego kopa niż niejeden superspecyfik. Jak już gdzieindziej wspominałem, wspomagam się suszonymi owocami i popijam gazowaną mineralną. Wzdęć i kolek nie zaobserwowałem, a jakby co to poczytajcie o silniku odrzutowym.
wirek napisał(a):
> Nie wiem, jaki jest czas rozłożenia sacharozy na cukry proste w
> żołądku i ich przeniknięcia przez jelita do krwioobiegu, ale
> wydaje mi się, że są to godziny
Nie jest aż tak źle. Nie każdy wytrzyma dobę o głodzie, a zresztą po co. Każdy wysiłek fizyczny wzmaga apetyt, wystarczy spojrzeć, jakie potrzeby w zakresie konsumpcji mają ci, którzy cały dzień ciężko pracują fizycznie. Do awaryjnego uzupełniania kalorii większości osób wystarcza czekolada. Gdy chodzę z grupką na wycieczki (szczególnie zimą) mam ją zawsze w plecaku, ale sam niezbyt dobrze ją toleruję (zaparcia). Jeśli ktoś lubi chodzić z zakorkowanymi jelitami, proszę bardzo, ale ja nie. Normalny cukier w dużych ilościach może przekształcić człowieka w odrzutowiec, dlatego przerzuciłem się na glukozę, jako środek antykryzysowy. Nie jestem medykiem, ale wiem z doświadczenia (nie tylko swojego), że łyżeczka cukru lub glukozy trzymana pod językiem bardzo szybko daje efekty. Pamiętaj, że podczas intensywnego wysiłku szereg procesów w naszym organiźmie zachodzi wielokrotnie szybciej niż np. podczas snu, choć oczywiście szybkość przemiany materii jest cechą indywiualną. Reasumując, wszystko dobre, co się da zjeść, ale najlepszy schabowy.
> Nie wiem, jaki jest czas rozłożenia sacharozy na cukry proste w
> żołądku i ich przeniknięcia przez jelita do krwioobiegu, ale
> wydaje mi się, że są to godziny
Nie jest aż tak źle. Nie każdy wytrzyma dobę o głodzie, a zresztą po co. Każdy wysiłek fizyczny wzmaga apetyt, wystarczy spojrzeć, jakie potrzeby w zakresie konsumpcji mają ci, którzy cały dzień ciężko pracują fizycznie. Do awaryjnego uzupełniania kalorii większości osób wystarcza czekolada. Gdy chodzę z grupką na wycieczki (szczególnie zimą) mam ją zawsze w plecaku, ale sam niezbyt dobrze ją toleruję (zaparcia). Jeśli ktoś lubi chodzić z zakorkowanymi jelitami, proszę bardzo, ale ja nie. Normalny cukier w dużych ilościach może przekształcić człowieka w odrzutowiec, dlatego przerzuciłem się na glukozę, jako środek antykryzysowy. Nie jestem medykiem, ale wiem z doświadczenia (nie tylko swojego), że łyżeczka cukru lub glukozy trzymana pod językiem bardzo szybko daje efekty. Pamiętaj, że podczas intensywnego wysiłku szereg procesów w naszym organiźmie zachodzi wielokrotnie szybciej niż np. podczas snu, choć oczywiście szybkość przemiany materii jest cechą indywiualną. Reasumując, wszystko dobre, co się da zjeść, ale najlepszy schabowy.
wlasnie wlasnie...
przygotowujac sie do H, coraz solidniej, mam chcice na slodycze straszna. a kobiecie w moim wieku (10.001 dni hehe) to juz nie wypada wyrywac dzieciom lizakow.
poza tym
wiecej biegam - wiecej jem
wiecej jem- jestem bardziej ociezala
i wiecznie zle
i co z tym zrobic?
ps. ja wiem wiem... no naturalne, ale... jest mi z tym ZLE! (babskie uwagi)
pozdrawiam wszyskich
Hesia
przygotowujac sie do H, coraz solidniej, mam chcice na slodycze straszna. a kobiecie w moim wieku (10.001 dni hehe) to juz nie wypada wyrywac dzieciom lizakow.
poza tym
wiecej biegam - wiecej jem
wiecej jem- jestem bardziej ociezala
i wiecznie zle
i co z tym zrobic?
ps. ja wiem wiem... no naturalne, ale... jest mi z tym ZLE! (babskie uwagi)
pozdrawiam wszyskich
Hesia
ja też nie jestem medykiem, ale wydaje mi się, że trochę racji mam. Często przecież wędrując dostajemy kopa nie pod wpływem jedzenia ale zmiany nastroju np. poprawy pogody, zbliżenia się do celu wędrówki. Tak jak pisałem, zjedzenie czegoś przyjemnego daje nam psychiczny komfort, poczucie, że jest lepiej i organizm uruchamia kolejną dawkę zapasów na kredyt, który będzie wyrównany dopiero za parę godzin. A co do zdrowego odżywiania się, to najlepsza jest zdrowa porcja golonki.
A co powiesz o ludziach chorych na cukrzycę i przyjmujących insulinę (nie koniecznie w zastrzykach). Znam parę takich osób. Nadmierny spadek poziomu cukru we krwi potrafi ich zwalić z nóg w ciągu kilku sekund, a szybko wzięta do ust kostka cukru lub zjedzenie czegokolwiek, przywraca ich stan do normy w ciągu kilku lub kilkunastu minut. I to na pewno nie jest sprawa psychiki. Glukoza, czy czekolada nie są dla mnie podstawą diety na trasie, lecz środkami przeciwko zasłabnięciu.
eee no spoko.... na trasie ok! sama wcinam co sie da bez wyrzutu sumienia! wysilek - strata - nadrabianie - ok
ale co na codzien? do 17 praca, siedzacy tryb zycia, potem szybkie jedzenie, potem wysilek fizyczny i wtedy wlasnie glod... jesc na noc zle, glod czuje juz rano i az w pracy czuje sie mloda i gniewna i poszukujaca slodkiego.
ja nie wiem jak to objasnic forumowiczom!
ale co na codzien? do 17 praca, siedzacy tryb zycia, potem szybkie jedzenie, potem wysilek fizyczny i wtedy wlasnie glod... jesc na noc zle, glod czuje juz rano i az w pracy czuje sie mloda i gniewna i poszukujaca slodkiego.
ja nie wiem jak to objasnic forumowiczom!
Hesiu! Za dużo myślisz o jedzeniu, albo raczej o niejedzeniu. To strasznie stesuje. Moi znajomi zazdroszczą mi, gdy widzą ile pochłaniam drożdżówek, a mimo to ważę tylko ok. 60 kg. A ja im wciąż tłumaczę, że ponieważ regularnie dostarczam organizmowi to, na co ma ochotę, on uznał widocznie, że nie warto nic odkładać w tkance. Swoje zawsze dostanie na czas. A kobiety? Choć moja połowica waży 2/3 tego co ja, nie mam nic przeciwko krągłym kształtom. Najważniejsze - być sobą.
wirek napisał(a):
> Nie wiem, jaki jest czas rozłożenia sacharozy na cukry proste w
> żołądku i ich przeniknięcia przez jelita do krwioobiegu, ale
> wydaje mi się, że są to godziny. Czyli gdy wypijesz wodę z
> cukrem lub glukozą o północy to rzeczywisty efekt energetyczny
> zaobserwujesz dopiero pod prysznicem.
Chciałabym wtrącić małe co nieco; po pierwsze, sacharoza jest dwucukrem, który rozpada się na dwie cząsteczki glukozy, więc nie trwa to długo a po drugie, po spożyciu glukozy maksymalny poziom we krwi u zdrowego człowieka występuje po godzinie, więc jeśli się wypije glukozę o północy to rzeczywisty efekt energetyczny zaobserwuje się ok. 1.00 w nocy, myślę więc, że nie ma potrzeby dawać sobie w kanał..........
> Nie wiem, jaki jest czas rozłożenia sacharozy na cukry proste w
> żołądku i ich przeniknięcia przez jelita do krwioobiegu, ale
> wydaje mi się, że są to godziny. Czyli gdy wypijesz wodę z
> cukrem lub glukozą o północy to rzeczywisty efekt energetyczny
> zaobserwujesz dopiero pod prysznicem.
Chciałabym wtrącić małe co nieco; po pierwsze, sacharoza jest dwucukrem, który rozpada się na dwie cząsteczki glukozy, więc nie trwa to długo a po drugie, po spożyciu glukozy maksymalny poziom we krwi u zdrowego człowieka występuje po godzinie, więc jeśli się wypije glukozę o północy to rzeczywisty efekt energetyczny zaobserwuje się ok. 1.00 w nocy, myślę więc, że nie ma potrzeby dawać sobie w kanał..........