Byłam na badaniach okresowych. Przede mną weszła do gabinetu młoda kobieta. Spędziła tam ok 30 min. Zaczęło mnie już zastanawiać co za wnikliwe badanie jest tam prowadzone... Kiedy w końcu weszłam do gabinetu zrozumiałam czemu to tyle trwa. Lekarka wypełniała ankiety dot. stanu zdrowia, pytania zadawała takim tonem, że czułam się jak na egzaminie. Rzuciła w moim kierunku wynikami badań, mrucząc pod nosem, że są w porządku. Nie było to zbyt grzeczne ale szkoda mi było czasu na dyskusje. Okazało się jednak, że mój czas dla Jaśnie Pani Doktor jest kompletnie nieistotny gdy zadzwonił Jej telefon. Wiadomo - lekarz. Może dzwoni pacjent, może coś się stało.W innym przypadku albo się nie odbiera, albo mówi się rozmówcy, że się za moment oddzwoni bo mam pacjenta...Ale gdzie tam. Jej Wysokość zupełnie swobodnie zaczęła prowadzić rozmowę na gruncie towarzysko - zawodowym. Pełen luz i beztroska. Szlag mnie trafiał powoli no ale póki nie dostałam kwitka to musiałam siedzieć. Kiedy (po jakiś 5 minutach) rozmowa dobiegła końca oczekiwałam chociaż słowa "przepraszam, pilna sprawa" ha ha ha! Gdzie tam. W końcu Pani Doktor może więcej. Ja bym takiego pracownika z miejsca zwolniła...