Re: rozszerzenie wspólnoty małżeńskiej
Tak, jasna... Zaraz napiszesz, że robisz to z miłości do żony (bo ją niby ochraniasz przed czymś).
Jej mieszkanie, to niech sama opłaca mieszkanie i remontuje, tak? A ty to niby nadal miałbyś...
rozwiń
Tak, jasna... Zaraz napiszesz, że robisz to z miłości do żony (bo ją niby ochraniasz przed czymś).
Jej mieszkanie, to niech sama opłaca mieszkanie i remontuje, tak? A ty to niby nadal miałbyś tam mieszkać za free, bo nie jesteś właścicielem? Gdzie tak jest, że jak się mieszka nie na swoim, to nie trzeba nic placić? Poza tym tylko ty wnosiłeś pieniądze, własną pracę do mieszkania, nie? Żona tylko żyła na twój koszt. Nic w domu nie zrobiła, ze swojej pensji niczego do domu nie kupiła. Fajnie swój wkład w pieniądzu czy pracy wyliczać ale żony to już nie.
Facet, chcesz żonę okantować i tyle, i zabezpieczyć tylko siebie. W momencie, kiedy ty musisz się z żoną wykłócać o to, że ma cię ustanowić współwłaścicielem a ona tego bardzo nie chce, w małżeństwie jest źle i to bardzo. I w takiej sytuacji zmuszasz żonę, żeby przepisała na ciebie połowię mieszkania? W normalnym, kochającym się małżeństwie w ogóle nie byloby problemu.
Słysząc takie historie, to Bogu dziekuję za mojego męża. Kiedyś w żartach wśród znajomych maż stwierdził, że on ze mną nie może się rozwieźć, bo gdyby tak się stało, to musiałby spłacać nasze mieszkanie (mamy kredyt a ja nie pracuję) i jeszcze wynająć cos obok, żeby mieszkać blisko dzieci, bo nie wyobrażałby sobie widzieć je np. raz w tygodniu. No i mógłby nie podołać finansowo, albo kosztowałoby to go tyle czasu, że juz nie miałby siły spotkać się z dziećmi.
A co do kosztów to wiem, jakie są - pracowałam w kancelarii prawnej. Poza tym jeśli twierdzisz, że chcesz na piśmie tylko to, co ci prawo gwarantuje i tak, to koszty sprawy poniosłaby żona, jako strona przegrana.
zobacz wątek