Widok
Do żon marynarzy - są tu takie?
Dziewczyny powiedzcie mi czy Wy też suszycie swoim facetom głowy po ich powrocie do domu?
Bo u mnie zawsze wygląda to tak: pierwszy tydzień jest super, żona stęskniona itp.
A kolejne tygodnie - masakra. Ogólnie ciągłe biadolenie o tym, jak jest jej źle i niedobrze, 8 m-cy jest sama i musi wszystko sama załatwiać, naprawiać itp. Trochę ją niby rozumiem..ale kurcze z drugiej strony wiedziała że wiążąc się z marynarzem nie będzie mnie całymi miesiącami w domu i jakoś wtedy jej to nie przeszkadzało :(
A w dodatku ma ciągle mega wku*wo schizo focha o to, że na bank ją zdradzam, bo przecież wszyscy marynarze zdradzają. Pochlastać się można.
Proszę Was o zrozumienie i współczucie, innych wypowiedzi nie uznaję;D
Bo u mnie zawsze wygląda to tak: pierwszy tydzień jest super, żona stęskniona itp.
A kolejne tygodnie - masakra. Ogólnie ciągłe biadolenie o tym, jak jest jej źle i niedobrze, 8 m-cy jest sama i musi wszystko sama załatwiać, naprawiać itp. Trochę ją niby rozumiem..ale kurcze z drugiej strony wiedziała że wiążąc się z marynarzem nie będzie mnie całymi miesiącami w domu i jakoś wtedy jej to nie przeszkadzało :(
A w dodatku ma ciągle mega wku*wo schizo focha o to, że na bank ją zdradzam, bo przecież wszyscy marynarze zdradzają. Pochlastać się można.
Proszę Was o zrozumienie i współczucie, innych wypowiedzi nie uznaję;D
asior chyba nie do końca mnie dobrze zrozumiałaś..nie chodzi o to, że mam dosyć mojej żony po tygodniu, ale trochę zaczynają mnie irytować jej pretensje do mnie o to, że mnie nie ma w domu, że ona jest tu sama i nieszczęśliwa. Bo co ja jej niby na to poradzę? Tłumaczę jej, że dzięki temu na dom, swój ogród o którym zawsze marzyła, a ona mi z tekstem, że czuję się w tym domu nieszczęśliwa, bo jest tam sama jak palec. Trochę jestem rozdarty, bo widzę że Ona sobie nie radzi, ale z drugiej strony nie bardzo wiem jaką mam znaleźć na to receptę:/
A z tym bólem głowy to był żart oczywiście:) Ale jakby tak rzeczywiście było, to dałoby mi to do myślenia, oj dało...;P
A z tym bólem głowy to był żart oczywiście:) Ale jakby tak rzeczywiście było, to dałoby mi to do myślenia, oj dało...;P
Mój mąż też kiedyś pływał, raz był na 9cio miesięcznym kontrakcie. Zwykle wypływał na 6 mcy. Masakra! Nie dziwię się Twojej żonie... Później na samym końcu pływał po 2 mce.
A może spróbuj zmienić armatora i załap się na jakieś krótsze kontrakty, teraz ponoć wysyłają na 3 miesiące. Będzie Wam obojgu lżej...
Powodzenia!
A może spróbuj zmienić armatora i załap się na jakieś krótsze kontrakty, teraz ponoć wysyłają na 3 miesiące. Będzie Wam obojgu lżej...
Powodzenia!
Wojtek - ja jestem córką marynarza i z obserwacji w swojej rodzinie i innych widzę że żony marynarzy w większości takie są. Kiedy mój tata wypływał to w ten sam dzień sprowadzała się babcia (oczywiście mama mamy) co doprowadzało mnie do szału. Moja mam chyba nie potrafiła być sama ze mną. Babcia prowadziła dom, mama rozmyslała.
Osiem miesięcy to bardzo długo i nie dziw się że żona tęskni. Nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć że jak się z tobą wiązała to wiedziała że jesteś marynarzem. I co z tego że wiedziała skoro jeszcze tego nie doświadczyła. Mój tata wypływał zazwyczaj na 4 -6 miesięczne rejsy to jeszcze jakoś szło, raz wypłynął na 9 miesięcy i to było dziwne bo aż się odzwyczaiłam od własnego rodzica.
Niestety nie pocieszę cię bo sytuacja się nie poprawi. Żona może się jeszcze bardziej trapić. Nie wiem czy pracuje? Jeśli nie to może praca pomogłaby na takie frustracje. Oczywiście żony marynarzy "nie muszą" pracować, ale chociaż dla samego zabicia czasu. Hobby przecież nawet kosztowne może mieć. Kurczę, aż się dziwie że nie poświęca się żadnej pasji (tak wnioskuję przynajmniej z opisu)Oczywiście nie daj sobie wmówić że potomek załatwi sprawę, bo większość pań z tego forum nie zna innych metod na kłopoty i na zycie w ogóle tylko dziecko.
Może wyjściem byłoby poszukanie sobie rejsów krótszych. Pod koniec mój ojciec pływał na statkach na których byli nurkowie, którzy dokonywali napraw platform wiertniczych. Tata pływał dwa miesiące na dwa w domu. A płacili mu za wszyskie.
Osiem miesięcy to bardzo długo i nie dziw się że żona tęskni. Nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć że jak się z tobą wiązała to wiedziała że jesteś marynarzem. I co z tego że wiedziała skoro jeszcze tego nie doświadczyła. Mój tata wypływał zazwyczaj na 4 -6 miesięczne rejsy to jeszcze jakoś szło, raz wypłynął na 9 miesięcy i to było dziwne bo aż się odzwyczaiłam od własnego rodzica.
Niestety nie pocieszę cię bo sytuacja się nie poprawi. Żona może się jeszcze bardziej trapić. Nie wiem czy pracuje? Jeśli nie to może praca pomogłaby na takie frustracje. Oczywiście żony marynarzy "nie muszą" pracować, ale chociaż dla samego zabicia czasu. Hobby przecież nawet kosztowne może mieć. Kurczę, aż się dziwie że nie poświęca się żadnej pasji (tak wnioskuję przynajmniej z opisu)Oczywiście nie daj sobie wmówić że potomek załatwi sprawę, bo większość pań z tego forum nie zna innych metod na kłopoty i na zycie w ogóle tylko dziecko.
Może wyjściem byłoby poszukanie sobie rejsów krótszych. Pod koniec mój ojciec pływał na statkach na których byli nurkowie, którzy dokonywali napraw platform wiertniczych. Tata pływał dwa miesiące na dwa w domu. A płacili mu za wszyskie.
no ja sie też żonie w sumie nie dziwię, no bo jednak wyszła za siebie dla Ciebie a nie dla domu i dla ogrodu, w którym ma siedzieć sama i czekać jak ta Penelopa. Może rzeczywiście poszukaj krótszych kontraktów żeby wilk był syty i owca cała.
Ale powiem Wam, że jak mój mąz przestał wyjeżdzać to na nowo musieliśmy sie nauczyć ze sobą żyć ;)
Ale powiem Wam, że jak mój mąz przestał wyjeżdzać to na nowo musieliśmy sie nauczyć ze sobą żyć ;)
bunika żona nie pracuje i nie chce pracować(ma córcię którą się zajmuje), ale za to ma dużo pasji: konie, nurkowanie i narty zimą, więc nie sądzę żeby się jej nudziło, bo raczej należy do aktywnych kobiet i absolutnie nie jest żadną nudziarą. Żona twierdzi że nie radzi sobie psychicznie z moimi ciągłymi nieobecnościami, a do tego ma predyspozycje do wkręcania sobie.
Mój mąż obecnie pływa 6 on/off i też jest mi smutno, zwłaszcza podczas wolnego weekendu a wszyscy znajomi mają inne plany.
Ja pracuję, bez pracy chyba bym sfiksowała sama w domu, sorry nie sama, z kotką- jak stara panna wg niektórych osób :P
Staram się za bardzo nie marudzić, bo wiem, że to mu nie pomaga, ale czasami człowiek musi, inaczej się udusi.
Więcej zrozumienia!
Ja pracuję, bez pracy chyba bym sfiksowała sama w domu, sorry nie sama, z kotką- jak stara panna wg niektórych osób :P
Staram się za bardzo nie marudzić, bo wiem, że to mu nie pomaga, ale czasami człowiek musi, inaczej się udusi.
Więcej zrozumienia!
Na wkręcanie nic nie poradzisz. Ja też sobie wkręcam, szczególnie sprawy dot. pracy. Za każdym razem gdy okazuje się że moje obawy były zupełnie niepotrzebne, jest mi strasznie głupio i obiecuję sobie że juz nigdy więcej... A i tak wkręcam przy najbliższej okazji. To wynika z braku pewności nie siebie, ale właśnie tej dziedziny, w której wkręcamy. A, i faceci też wkręcają, chociażby tacy notoryczni zazdrośnicy.
Trochę nas tutaj jest : http://forum.trojmiasto.pl/zonynarzeczone-marynarzy-jak-sobie-radzicie-t68244,1,130.html
typowe myślenie faceta, skąd ja to znam ;) przeciez masz wszystko, jak Ci smutno to się z kimś spotkaj,... do łóżka też ma sobie kogoś zaprosić? najgorsze jest że Wy marynarze nie wiecie co to jest samotność bo jak wracacie do domu to czeka na Was stęskniona wypielęgnowana żona która spędza z Wami każdą wolną chwilę, zmienia swoje dotychczasowe samotne życie żeby tylko być z Wami i najlepiej żeby tylko mówiła jacy to jesteście cudowni i co im zawdzięczacie, bo jak już o coś poprosi lub skrytykuje to odrazu źle ... bo przecież na statku macie wszystko podane pod nosek
no widzisz, ma zajęcia, a jednak wolałaby to wszystko robić z Tobą a nie sama. Widocznie jeszcze sie małżeństwem ani Toba nie nacieszyła. Chociaż w sumie nie wiem, czy zona marynarza który wypływa na takie długie kontrakty ma szansę w ogóle sie nacieszyć. W sumie powinieneś sie cieszyć, że zona chce mieć Ciebie więcej, bo gdyby było inaczej byłby powód do zmartwień ;)
Wjtek kontrakty o dlugosci 8miu miesiecy to teraz jest juz naprawde przezytek, chyba ze mowisz o tym ze w skali roku tyle Cie nie ma :)
jedynym jakims konsensusem to jest wlasnie rozmowa pod katem tego, ze moze moglbys poszukac innej rotacji, krotszych kontraktow?
a swoja droga to kazda kobieta, ktora nie pracuje tylko siedzi w domu to ma tendencje do wymyslania juz czarnych scenariuszy, przepraszam ale ona to po prostu robi z nudow...
a co do wiernosci marynarzy to ja sie wypowiadac nie bede, mojemu mezowi wierze ale jako, ze obracam sie w tym otoczeniu prywatnie i w pracy to juz swoje widzialam i slyszalam niestety..
jedynym jakims konsensusem to jest wlasnie rozmowa pod katem tego, ze moze moglbys poszukac innej rotacji, krotszych kontraktow?
a swoja droga to kazda kobieta, ktora nie pracuje tylko siedzi w domu to ma tendencje do wymyslania juz czarnych scenariuszy, przepraszam ale ona to po prostu robi z nudow...
a co do wiernosci marynarzy to ja sie wypowiadac nie bede, mojemu mezowi wierze ale jako, ze obracam sie w tym otoczeniu prywatnie i w pracy to juz swoje widzialam i slyszalam niestety..
no coż masz żonę egoistkę i leniwą do tego. ciekawe czy tak samo by marudziła, jakby miała wychowywać samotnie córkę bez środków do życia, pięknego domu i ogrodu, na łasce państwa za 300 zł. no i te jej pasje, nie no śmiechu warte. Baba ma wszystko a jeszcze narzeka, nigdy nie zrozumiem takich kobiet.
ps. zawsze można zmienić żonę na lepszy model ;)
ps. zawsze można zmienić żonę na lepszy model ;)
Sylwia_ myślę że Ewie chodziło o to, że niektóre babeczki narzekają, ale zarazem chcą mieć dom, fajne auto i kasę na pasje oraz zakupy, ale nie dociera do nich to, że aby to wszystko mieć, to niestety w moim wypadku nie jest równoznaczne z byciem w domu. Poza tym tak szczerze powiedziawszy, to ja już się tak przyzwyczaiłem do takiego życia, że nie wyobrażam sobie całkowitego zejścia na ląd. Kocham morze i zawsze chciałem robić to, co robię.
tripgirl ja też o wierności marynarzy się wypowiadać nie chcę, ale powiem szczerze że najczęściej robią "to" ci, po których raczej byś się nie spodziewała, a faceci którzy dużo mówią, to zazwyczaj nic złego nie robią ;P znam to z autopsji ;P Powiem szczerze że najtrudniej jest się "oprzeć" Brazylijkom. Same się pchają dosłownie na siłę ;D
8 miesięczny kontrakt to chyba tylko dla zdesperowanych, znudzonych życiem domowym facetów...
w życiu nie zgodziłabym się aby mój mąż, ojciec naszego dziecka miał wyjechać na tak długo!
mój wyjeżdża na 4 miesiące a to i tak za dużo, ale można wytrzymać i psychicznie i fizycznie (zarówno jedna jak i druga strona) ale 8 miesięcy to przeginka wielka!...
w życiu nie zgodziłabym się aby mój mąż, ojciec naszego dziecka miał wyjechać na tak długo!
mój wyjeżdża na 4 miesiące a to i tak za dużo, ale można wytrzymać i psychicznie i fizycznie (zarówno jedna jak i druga strona) ale 8 miesięcy to przeginka wielka!...
asior nie jestem ani zdesperowanym, ani tym bardziej znudzonym życiem facetem. Po prostu kocham swoją pracę, kocham morze, to moja pasja od zawsze i żona wzięła mnie takim jakim jestem i wcześniej to akceptowała. Nie opowiadam żonie o tym jak zachowują się marynarze na statku itp., sama nieraz ze mną tam była, więc widziała co się dzieje. Zresztą wcale tam tak nie jest jak niektórzy sobie wyobrażają. A zdrady wśród marynarzy to głupie stereotypy, mam kumpla -lekarza który notorycznie zdradza swoją żonę od 3 lat a ona tego nie wie (albo raczej nie chce wiedzieć), także to zależy od człowieka a nie zawodu jaki wykonuje.
do .... no pięknie to ujęłaś. "Marynarze mają lekko, wracają do domu do utęsknionej żony, która zmienia dla nich całe swoje dotychczasowe życie."
Pomyslałaś o tym że w dzisiejszych czasach w Polsce niestety można się dorobić tylko garbu? O tym że mężczyzna chce zapewnić godziwe zycie swojej rodzinie? A już w ogóle o tym że jemu też jest ciężko? A co on na baby tam jeździ i na wakacje? Trochę zrozumienia.
My też chcielismy wyjechać, jeśli sie nie uda na poczatku razem a raczej sie nie uda to ja zostane na jakis czas a maz potem nas sciagnie do siebie. Bedzie mi ciezko-logiczne bo go kocham ALE w zyciu nie mialabym pretensji i nie robilabym wyrzutow bo wiem ze jemu rowniez bedzie trudno z tym rozstaniem-niestety cos za cos, zeby cos miec trzeba cos poswiecic.Jestesmy na to fizycznie i psychicznie przygotowani :) Dlatego przykro mi ale nie rozumiem wrzutów Twojej żony :( tym bardziej ze jak sie poznaliscie byles juz plywajacy. Chyba ze jej obiecales ze po slubie przestaniesz to juz inna bajka.
Rozumiem ze moze byc jej ciezko ale to dziala przeciez w dwie strony....
Pomyslałaś o tym że w dzisiejszych czasach w Polsce niestety można się dorobić tylko garbu? O tym że mężczyzna chce zapewnić godziwe zycie swojej rodzinie? A już w ogóle o tym że jemu też jest ciężko? A co on na baby tam jeździ i na wakacje? Trochę zrozumienia.
My też chcielismy wyjechać, jeśli sie nie uda na poczatku razem a raczej sie nie uda to ja zostane na jakis czas a maz potem nas sciagnie do siebie. Bedzie mi ciezko-logiczne bo go kocham ALE w zyciu nie mialabym pretensji i nie robilabym wyrzutow bo wiem ze jemu rowniez bedzie trudno z tym rozstaniem-niestety cos za cos, zeby cos miec trzeba cos poswiecic.Jestesmy na to fizycznie i psychicznie przygotowani :) Dlatego przykro mi ale nie rozumiem wrzutów Twojej żony :( tym bardziej ze jak sie poznaliscie byles juz plywajacy. Chyba ze jej obiecales ze po slubie przestaniesz to juz inna bajka.
Rozumiem ze moze byc jej ciezko ale to dziala przeciez w dwie strony....
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."
w zasadzie jakos nadal nie moge uwierzyc w te kontrakty 8mio miesieczne, takie kontrakty sa tylko na jednym typie statkow i dla okreslonego segmentu zawodowego.
w tej chwili dla zalog szeregowych najdluzsze kontrakty to 6 mcy a dla oficerow to 4 mce, chyba ze plywa sie na mokrych lub ofsiurac to wtedy wiadomo, ze jeszcze krocej
wiec na czym Ty plywasz?
poza tym wszystko zalezy od predyspozycji psychicznych danej kobiety, tez znam przypadki takich kobiet, ktore sa czynne zawodowo, maja zajecia a jednak psychicznie wymiekaja przez rozlake. oczywiscie to nie znaczy, ze te kobiety, ktore dzielnie sobie daja rade mniej kochaja swoich mezow ;)
znam rozne historie o brazylijkach, o chilijkach, ktore daja za krem nivea albo prince polo, coz o polkach tez znam :)i owszem zdradzaja Ci po ktorych mozna spodziewac sie najmniej..
ja kocham mojego meza bardzo, wierze mu i ufam i mam nadzieje, ze to sie nie zmieni, bardzo za nim tesknie jak go nie ma, bardzo mi go brak ale rozumiem ze niestety ta praca wymaga rozlaki i taka jest kolej rzeczy niestety...
przeszlismy juz przez kontrakty dlugie i srednie, teraz moj maz plywa na krotkich i wiem, ze dzieki temu jest nam na pewno obojgu latwiej, wiec jedyne co moge powtorzyc to, ze w takiej sytuacji najlepiej sporbowac znalezc krotsze kontrakty, nie wierze, ze Ty jestes w stanie tak obojetnie wytrzymac dluga rozlake
w tej chwili dla zalog szeregowych najdluzsze kontrakty to 6 mcy a dla oficerow to 4 mce, chyba ze plywa sie na mokrych lub ofsiurac to wtedy wiadomo, ze jeszcze krocej
wiec na czym Ty plywasz?
poza tym wszystko zalezy od predyspozycji psychicznych danej kobiety, tez znam przypadki takich kobiet, ktore sa czynne zawodowo, maja zajecia a jednak psychicznie wymiekaja przez rozlake. oczywiscie to nie znaczy, ze te kobiety, ktore dzielnie sobie daja rade mniej kochaja swoich mezow ;)
znam rozne historie o brazylijkach, o chilijkach, ktore daja za krem nivea albo prince polo, coz o polkach tez znam :)i owszem zdradzaja Ci po ktorych mozna spodziewac sie najmniej..
ja kocham mojego meza bardzo, wierze mu i ufam i mam nadzieje, ze to sie nie zmieni, bardzo za nim tesknie jak go nie ma, bardzo mi go brak ale rozumiem ze niestety ta praca wymaga rozlaki i taka jest kolej rzeczy niestety...
przeszlismy juz przez kontrakty dlugie i srednie, teraz moj maz plywa na krotkich i wiem, ze dzieki temu jest nam na pewno obojgu latwiej, wiec jedyne co moge powtorzyc to, ze w takiej sytuacji najlepiej sporbowac znalezc krotsze kontrakty, nie wierze, ze Ty jestes w stanie tak obojetnie wytrzymac dluga rozlake
wiesz co Wojtek, dobrze napisałeś że niektóre kobiety chcą mieć wszystko a nie rozumieją tego, że jakoś na to wszystko trzeba zarobić.
Mój małż pracuje po 12 godzin dziennie, czasami dłużej, prawie każdą sobotę ma pracującą. Ale jeżeli ktoś chce być w Polsce (a w naszym przypadku musi, bo małż cały czas szuka pracy za granicą, ma milion różnych kwalifikacji i nic nie może znaleźć konkretnego) to musi tyle pracować żeby zarobić na życie, nie mówiąc o żadnych ekstra rzeczach.
I w sumie wolałam jak wyjeżdżał, bo na tych wyjazdach sie nie narobił, a nie było problemów w stylu "jak w tym miesiacu popłacić rachunki żeby wyszło jak najlepiej" bo nie zawsze na wszystko starcza, a jak wracał na 2 tygodnie to były 2 tygodnie sielanki. A teraz? Wraca wieczorem, a w niedzielę jest taki zmęczony, że nie ma siły na jakieś wypady, a jak siłę ma to nie ma pieniędzy.
Wiec pomimo tego, że Twoją żonę rozumiem (tak jak pisałam wyżej) to powinna kobieta docenić jednak to, że nie ma takich problemów jak większość z nas (mam na myśli np. problemy finansowe). Bo problemy finansowe (nawet przejściowe) potrafią nieźle popsuć relacje w związku.
Mój małż pracuje po 12 godzin dziennie, czasami dłużej, prawie każdą sobotę ma pracującą. Ale jeżeli ktoś chce być w Polsce (a w naszym przypadku musi, bo małż cały czas szuka pracy za granicą, ma milion różnych kwalifikacji i nic nie może znaleźć konkretnego) to musi tyle pracować żeby zarobić na życie, nie mówiąc o żadnych ekstra rzeczach.
I w sumie wolałam jak wyjeżdżał, bo na tych wyjazdach sie nie narobił, a nie było problemów w stylu "jak w tym miesiacu popłacić rachunki żeby wyszło jak najlepiej" bo nie zawsze na wszystko starcza, a jak wracał na 2 tygodnie to były 2 tygodnie sielanki. A teraz? Wraca wieczorem, a w niedzielę jest taki zmęczony, że nie ma siły na jakieś wypady, a jak siłę ma to nie ma pieniędzy.
Wiec pomimo tego, że Twoją żonę rozumiem (tak jak pisałam wyżej) to powinna kobieta docenić jednak to, że nie ma takich problemów jak większość z nas (mam na myśli np. problemy finansowe). Bo problemy finansowe (nawet przejściowe) potrafią nieźle popsuć relacje w związku.
a myślisz że mają tam tak ciężko? oczywiście zależy w jakiej firmie, na jakim statku i na jakim stanowisku, jeśli mowa o inżynierach to często większośc pracy spędzają przy kompie i często nie wiele ma to wspólnego z pracą, no chyba że coś się dzieje.
myśle, że w Polsce też można dobrze zarobić, chodź trzeba mieć trochę szczęścia żeby sie dobrze załapać. godziwe życie... hm... zgadzam się pieniądze są ważne ale z Twojej wypowiedzi wynika że najważniejsze, ja mam inne priorytety i wolałabym żeby moje dziecko widziało i znało swojego tate na codzień a nie kilka razy w roku
myśle, że w Polsce też można dobrze zarobić, chodź trzeba mieć trochę szczęścia żeby sie dobrze załapać. godziwe życie... hm... zgadzam się pieniądze są ważne ale z Twojej wypowiedzi wynika że najważniejsze, ja mam inne priorytety i wolałabym żeby moje dziecko widziało i znało swojego tate na codzień a nie kilka razy w roku
Co Ty chrzanisz?! Nie znasz mnie i nie masz pojęcia co się w moim zyciu dzieje więc mnie nie oceniaj! Pieniądze nie są najważniejsze dla mnie ani dla mojego męża ale Tobie nie będę się tłumaczyła. Wielka Pani znawczyni od wszystkiego i oceniania innych. Jak masz szczescie to sie ciesz bo nigdy nie wiesz co Cie czeka i czy sama nie bedziesz musiala wyslac meza za granice-wszystko wraca a jad ktory plynie z Twoich wypowiedzi szybko obroci sie przeciwko Tobie. Obys Ty za jakis czas tu nie plakala anonimowa bohaterko.
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."
Sory, ale co by nie było pieniądze są ważne, bo co z tego, że dziecko bedzie miało tatę jak nie bedzie kasy na nic. A chociażby żeby normalnie mieszkać trzeba wydawać mnóstwo kasy m-cznie, chyba że sie ma szczęście i mieszkanie po dziadkach i jeszcze bóg wie co od rodziców na odchodne. Bo jak sie zaczyna od niczego bez pomocy nikogo to naprawdę jest trudno dorobić się czegokolwiek.
Przeprosiny przyjęte. Jeszcze nie wiem czy wyjedzie ale w obecnej sytuacji bylabym bardzo zadowolona a jak sie tylko uda my do niego dojedziemy. Marynarzem nie byl, nie jest i nie bedzie. Popływac to sobie moze w wannie:) ewentualnie moze tylek w basenie pomoczyc latem ;D
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."
Wojtek mój mąż też pływa - kiedys na długich kontraktach od 6 do 9 msc teraz 4 tyg na 4 tyg. I powiem Ci że ciężko jest być z kimś kogo w sumie niema. Ja też wiedziałam jaki ma zawód gdy decydowałam sie za niego wyjść za mąż. I miałam za sobą kilka długich rozłąk zanim za niego wyszłam ale wydaje mi sie że jak ktoś kocha to nawet jeśli jest mu ciężko z nieobecnością 2 osoby to sobie to na poczatku próbuje tłumaczyć w różny sposób. Ja też tłumaczyłam a to że dam rade, albo że przyzwyczaje sie i wiele innych. Ale tak naprawde próbowałam w sobie zagłuszyć to moje nieszczeście - czyli ogromnie mi poprostu brakowało tej ukochanej osoby. Teraz po tylu latach on nadal pływa i chociaż są to któtkie kontrakty czasami zachowuje sie tak samo jak twoja żona. I w moim przypadku to jest chyba taki system obronny żeby sie niezałamać bo on zaraz znowu zniknie . Ja poprostu tak bardzo chcialabym zeby byl ze mna a wiem ze nie ma innego wyjscia jak i musi wyjechac do tej pracy. I ta właśnie bezsilność, ta brutalna rzeczywistość sprawia że czasami ponoszą mnie nerwy i się czepiam i wymyślam. Pozatym brakuje czasami zwykłego adorowania kobiety - a gdy ciebie niema tak dlugo , jej może tego brakować . Może jakieś niespodzianki i wyrazem swoich uczuć od czasu do czasu pozwolą jej jakoś przetrwać. Niewiem .. trudna sprawa . każdy z nas jest inny .. i trudno doradzić coś komuś kogo w sumie sie niezna. Powodzenia
Hmm... jak mój mąż wyjeżdżał to nasz związek kwitł, pisaliśmy do siebie miłosne smsy, jakieś rymowanki erotyczne, często po nocach. Tęskniliśmy. A jak wracał to moglismy sobie poszaleć, korzystaliśmy z każdego dnia na maksa żeby sie soba nacieszyć przez kolejnym wyjazdem. Zaczał wyjeżdzać jak mieliśmy lekki kryzys w zwiazku a dzieki tym wyjazdom wszystko ożyło na nowo. Także jeżeli o nas chodzi to za tamtych czasów było ekstra. Nie to co teraz rutyna, szara rzeczywistość, zero spontaniczności....
nascimento, musisz być bardzo nieszczęsliwa i sfrustrowana, skoro wyrzucasz z siebie takie "klątwy" w stosunku do innych. Zapewne nie mozesz sie doczekac, żeby jakiejś babce, która akurat ma sprytniejszego od ciebie meza, powinęła się noga, skoro tak komuś życzysz. Niestety, wyrzucane złe życzenia też wracają do nadawcy.
Czytaj ze zrozumieniem. Gdzie tam była jakaś klątwa? haha dobre! Co do sfrustrowania, pozostawię bez komentarza bo nie będę dyskutowała z kims kto nie ma pojęcia jaką jestem osobą a próbuje mi nawrzucać oczywiście niezalogowany/a no bo tak łatwiej co? miłego dnia...
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."
Jak masz szczescie to sie ciesz bo nigdy nie wiesz co Cie czeka i czy sama nie bedziesz musiala wyslac meza za granice-wszystko wraca a jad ktory plynie z Twoich wypowiedzi szybko obroci sie przeciwko Tobie. Obys Ty za jakis czas tu nie plakala anonimowa bohaterko
o tę wypowiedz mi chodziło, nie udawaj.
Zalogowanie nie ma tu nic do rzeczy, to ze masz tu jakis pseudonim i sweet focie, to znaczy,ze jestes mądrzejsza? jasne...
o tę wypowiedz mi chodziło, nie udawaj.
Zalogowanie nie ma tu nic do rzeczy, to ze masz tu jakis pseudonim i sweet focie, to znaczy,ze jestes mądrzejsza? jasne...
No i dalej nie widzę tam żadnej klątwy...po prostu ostrzeżenie że nigdy nie wiadomo co kogo czeka i że nie ma w moja strone jadu ciskać bo to może wrócić. No przykro mi że los często odwraca sytuacje i to co dajemy do nas wraca...
jasne...hahaha weź się za coś pożytecznego...znalazł się obrońca-szkoda że nie kumaty
jasne...hahaha weź się za coś pożytecznego...znalazł się obrońca-szkoda że nie kumaty
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."
Poza tym nie uważam że mam najsprytniejszego męża na świecie a ja akurat nikomu, niczego nie zazdroszczę i jestem jak najbardziej za by innym się dobrze powodziło. Próbuj dalej mnie prowokować-gwarantuję że Ci się nie uda. Żeby mnie urazić musiałabyś napisać prawdę która by mnie zabolała i cokolwiek dla mnie znaczyć, mam nadzieję że rozumiesz... Co trzeba miec w głowie żeby takie bzdury pisać?
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."