Widok
>Dlaczego? Jak można powiedzieć komuś, że się go kocha w fazie zakochania?
Chodziło mi o tą drugą sytuacje, po tych wielu latach.
Wtedy nie ma już tego ognia.
Ale odpowiadając na Twoje pytanie.
To zakochanie może się łączyć z miłością.
Ono się przeistacza w miłość - czyli ta miłość gdzieś tam musi być.
A ludzie różnie się zakochują - zwykle częścią siebie.
Jeśli częścią, która po zakochaniu nie ma związku z miłością to klapa.
Jeśli zaś zakochują się w tym kim ktoś jest - jako całokształt, to jest w tym z pewnością i miłość.
>Mowie kocham jak czuje, że pomimo wad jakie ma dana osoba, chce z nią być na dobre i na złe.
Wada to pojęcie względne - to co dla jednego jest wadą, dla innego może być cnotą.
Nie masz tak, że w stanie zakochania jest to "pomimo wad".
A później te wady są coraz bardziej irytujące?
>Lubisz swoje wyobrażenie mojej osoby. Nie możesz mnie lubić, bo mnie nie znasz :)
Nie mówi mi co mogę!:d
Nie muszę Cię znać całkowicie (by nie powiedzieć: dogłębnie) by Cię polubić.
Starczy mi tyle ile wiem.
A jak dowiem się czegoś nieodpowiedniego, to przestanę Cię lubić.
Lubienie moje nie jest na zawsze, więc się nie przyzwyczajaj:p
>Możesz się zakochać, nie pokochać. To jest duża różnica :)
Mogę pokochać. Sam wiem co mogę:)
A skoro to się sprawdza w praktyce, to znaczy, że mogę.
>Jak możesz tak mówić? To skrajny egoizm. Miłość z założenia powinna być bezwarunkowa.
Gdyby tak było, to byśmy kochali absolutnie wszystkich.
A kiedy kochasz wszystkich, to nie kochasz nikogo.
Kocham, bo ktoś jest dla mnie wyjątkowy, a jest taki, bo jest jaki jest:)
Tym właśnie zasługuje na moją miłość.
(czyli tym co sobą reprezentuje, jak myśli, co czuje)
>Myślisz że tak jest? Myślisz, że kobieta która rodzi dziecko nie chce aby ojciec przejmował inicjatywę w wychowaniu? Dla normalnej kobiety, zrównoważonej, sytuacja w której partner wybiera dziecko jako nr 1, dając jej tym samym wolny czas, jest najlepszą rzeczą jaka może ją spotkać.
Tak jest:)
I co innego jak jej pomaga (czyli jest nr3 w tym układzie) a co innego jak przejmuje inicjatywę i chce być nr2 - on i dziecko.
Ona wtedy się czuje jak piąte koło u wozu, ktoś do pomocy - jak zwykle czuje się mężczyzna w takiej sytuacji.
I jest to najgorsze co może zrobić facet:)
>Jesteś pewny? A nie jest to efekt wolności jaką posiadamy?
Żyjąc w tej kulturze ciężko to dostrzec.
Nie ma wolności, jest tylko powtarzalność.
Podryw, randki, związek, rozstanie...
Dla kogoś z boku ten proces byłby w każdym związku taki sam - zmieniałyby się tylko drobne szczegóły.
Więc czy to wolność, czy narzucony przez kulturę schemat?
Robimy, bo tak chcemy, czy taki taniec godowy w tej kulturze przynosi sukces?
Czyli to popkultura definiuje naszą wolność:)
>Rzadko które związki aranżowane były szczęśliwe. O ile takie w ogóle istniały. Bardzo często małżonkowie mieli na boku kochanki i kochanków i było to akceptowane.
To raczej nie są informacje pochodzące z danych statystycznych?
Raczej z książkowych opowieści?
Wyizolowanych historyjek, które można sprzedać?
To jeśli spojrzeć na nasze filmy i seriale, też można by pomyśleć, że miłość nie istnieje.
Jest tylko zakochanie i seks - każdy z każdym.
Choć są kraje, Azja, Afryka, gdzie takie związki są wciąż modne, więc jakieś badania i dane powinny być. Wiesz coś o tym, ktoś inny?
>Wole wolny związek wynikający z zakochania, niż życie w zakłamaniu.
Niestety, jedno nie wyklucza drugiego.
>A cóż ja mogę usłyszeć od Kłapouchego?
Ze jestem chłodna?
A jesteś? Często to słyszysz?
Chodziło mi o tą drugą sytuacje, po tych wielu latach.
Wtedy nie ma już tego ognia.
Ale odpowiadając na Twoje pytanie.
To zakochanie może się łączyć z miłością.
Ono się przeistacza w miłość - czyli ta miłość gdzieś tam musi być.
A ludzie różnie się zakochują - zwykle częścią siebie.
Jeśli częścią, która po zakochaniu nie ma związku z miłością to klapa.
Jeśli zaś zakochują się w tym kim ktoś jest - jako całokształt, to jest w tym z pewnością i miłość.
>Mowie kocham jak czuje, że pomimo wad jakie ma dana osoba, chce z nią być na dobre i na złe.
Wada to pojęcie względne - to co dla jednego jest wadą, dla innego może być cnotą.
Nie masz tak, że w stanie zakochania jest to "pomimo wad".
A później te wady są coraz bardziej irytujące?
>Lubisz swoje wyobrażenie mojej osoby. Nie możesz mnie lubić, bo mnie nie znasz :)
Nie mówi mi co mogę!:d
Nie muszę Cię znać całkowicie (by nie powiedzieć: dogłębnie) by Cię polubić.
Starczy mi tyle ile wiem.
A jak dowiem się czegoś nieodpowiedniego, to przestanę Cię lubić.
Lubienie moje nie jest na zawsze, więc się nie przyzwyczajaj:p
>Możesz się zakochać, nie pokochać. To jest duża różnica :)
Mogę pokochać. Sam wiem co mogę:)
A skoro to się sprawdza w praktyce, to znaczy, że mogę.
>Jak możesz tak mówić? To skrajny egoizm. Miłość z założenia powinna być bezwarunkowa.
Gdyby tak było, to byśmy kochali absolutnie wszystkich.
A kiedy kochasz wszystkich, to nie kochasz nikogo.
Kocham, bo ktoś jest dla mnie wyjątkowy, a jest taki, bo jest jaki jest:)
Tym właśnie zasługuje na moją miłość.
(czyli tym co sobą reprezentuje, jak myśli, co czuje)
>Myślisz że tak jest? Myślisz, że kobieta która rodzi dziecko nie chce aby ojciec przejmował inicjatywę w wychowaniu? Dla normalnej kobiety, zrównoważonej, sytuacja w której partner wybiera dziecko jako nr 1, dając jej tym samym wolny czas, jest najlepszą rzeczą jaka może ją spotkać.
Tak jest:)
I co innego jak jej pomaga (czyli jest nr3 w tym układzie) a co innego jak przejmuje inicjatywę i chce być nr2 - on i dziecko.
Ona wtedy się czuje jak piąte koło u wozu, ktoś do pomocy - jak zwykle czuje się mężczyzna w takiej sytuacji.
I jest to najgorsze co może zrobić facet:)
>Jesteś pewny? A nie jest to efekt wolności jaką posiadamy?
Żyjąc w tej kulturze ciężko to dostrzec.
Nie ma wolności, jest tylko powtarzalność.
Podryw, randki, związek, rozstanie...
Dla kogoś z boku ten proces byłby w każdym związku taki sam - zmieniałyby się tylko drobne szczegóły.
Więc czy to wolność, czy narzucony przez kulturę schemat?
Robimy, bo tak chcemy, czy taki taniec godowy w tej kulturze przynosi sukces?
Czyli to popkultura definiuje naszą wolność:)
>Rzadko które związki aranżowane były szczęśliwe. O ile takie w ogóle istniały. Bardzo często małżonkowie mieli na boku kochanki i kochanków i było to akceptowane.
To raczej nie są informacje pochodzące z danych statystycznych?
Raczej z książkowych opowieści?
Wyizolowanych historyjek, które można sprzedać?
To jeśli spojrzeć na nasze filmy i seriale, też można by pomyśleć, że miłość nie istnieje.
Jest tylko zakochanie i seks - każdy z każdym.
Choć są kraje, Azja, Afryka, gdzie takie związki są wciąż modne, więc jakieś badania i dane powinny być. Wiesz coś o tym, ktoś inny?
>Wole wolny związek wynikający z zakochania, niż życie w zakłamaniu.
Niestety, jedno nie wyklucza drugiego.
>A cóż ja mogę usłyszeć od Kłapouchego?
Ze jestem chłodna?
A jesteś? Często to słyszysz?
>Dziwi mnie, że Ciebie to dziwi, bo to pasuje do Twojej definicji miłości (czyli związku z ogniem).
Dlaczego? Jak można powiedzieć komuś, że się go kocha w fazie zakochania? Słowo kocham jest takie istotne i takie mocno zobowiązujące, a faza zakochania szybko mija, więc dziwię się, że niektórym tak łatwo to przychodzi.
>Nie, to związek jest powiązany ze słowem "kocham":) ....miłość nie potrzebuje związku.
Hehe, no tak. Masz racje :)
>To kiedy mówisz "kocham"?
Powiedziałaś je kiedykolwiek?
Oczywiście, nie myśl że jestem zimna i bez uczuć. Mowie kocham jak czuje, że pomimo wad jakie ma dana osoba, chce z nią być na dobre i na złe. I gdy czuję, że jest to osoba, z którą chcę spędzić resztę swojego życia. Jak tylko coś się zmienia, przestaję tego słowa używać. Jest ono dla mnie zbyt ważne.
>Ja tam mogę kogoś polubić po kilkuminutowej rozmowie - Ciebie lubię:)
Lubisz swoje wyobrażenie mojej osoby. Nie możesz mnie lubić, bo mnie nie znasz :)
>Właściwie mogę kogoś pokochać po kilku spotkaniach i rozmowach.
Możesz się zakochać, nie pokochać. To jest duża różnica :)
>Poczuć, że ta osoba zasługuje na moją miłość.
Jak możesz tak mówić? To skrajny egoizm. Miłość z założenia powinna być bezwarunkowa.
>Jeśli ktoś oczekuje, że będzie najważniejszy dla drugiej osoby i nagle zostaje zepchnięty na drugie miejsce, to kryzys to minimum.
Ale patrząc z drugiej strony, kto tego nie oczekuje?! Natomiast uważam, że jak pojawia się dziecko, partnerzy powinni, przynajmniej na jakiś czas ustąpić pierwszeństwa. Dać sobie czas na poznanie nowych realiów życia.
>Same traktują swoje dziecko jako nr1, a jednocześnie oczekują, że dla faceta to one będą nr1.
Myślisz że tak jest? Myślisz, że kobieta która rodzi dziecko nie chce aby ojciec przejmował inicjatywę w wychowaniu? Dla normalnej kobiety, zrównoważonej, sytuacja w której partner wybiera dziecko jako nr 1, dając jej tym samym wolny czas, jest najlepszą rzeczą jaka może ją spotkać.
>Dlatego dobrze być tym 1 dla siebie samego....
Ale taka postawa bywa zgubna....bardzo.
>Związki w jakich żyjemy to wymysł naszej kultury, to właściwie wymysł świata telewizji.
Jesteś pewny? A nie jest to efekt wolności jaką posiadamy?
>Chcesz zatem powiedzieć, że miłość w skali globalnej to nowość?
I dotyczy tylko pewnej części mieszkańców ziemi?
Nie wiem, możliwe, że tak jest. Nie mogę tego jasno stwierdzić, bo nie posiadam odpowiedniej wiedzy na ten temat.
Mogę wypowiadać się w oparciu o swoje doświadczenia i tym co przeczytałam w książkach. Rzadko które związki aranżowane były szczęśliwe. O ile takie w ogóle istniały. Bardzo często małżonkowie mieli na boku kochanki i kochanków i było to akceptowane. Wole wolny związek wynikający z zakochania, niż życie w zakłamaniu.
Dlaczego? Jak można powiedzieć komuś, że się go kocha w fazie zakochania? Słowo kocham jest takie istotne i takie mocno zobowiązujące, a faza zakochania szybko mija, więc dziwię się, że niektórym tak łatwo to przychodzi.
>Nie, to związek jest powiązany ze słowem "kocham":) ....miłość nie potrzebuje związku.
Hehe, no tak. Masz racje :)
>To kiedy mówisz "kocham"?
Powiedziałaś je kiedykolwiek?
Oczywiście, nie myśl że jestem zimna i bez uczuć. Mowie kocham jak czuje, że pomimo wad jakie ma dana osoba, chce z nią być na dobre i na złe. I gdy czuję, że jest to osoba, z którą chcę spędzić resztę swojego życia. Jak tylko coś się zmienia, przestaję tego słowa używać. Jest ono dla mnie zbyt ważne.
>Ja tam mogę kogoś polubić po kilkuminutowej rozmowie - Ciebie lubię:)
Lubisz swoje wyobrażenie mojej osoby. Nie możesz mnie lubić, bo mnie nie znasz :)
>Właściwie mogę kogoś pokochać po kilku spotkaniach i rozmowach.
Możesz się zakochać, nie pokochać. To jest duża różnica :)
>Poczuć, że ta osoba zasługuje na moją miłość.
Jak możesz tak mówić? To skrajny egoizm. Miłość z założenia powinna być bezwarunkowa.
>Jeśli ktoś oczekuje, że będzie najważniejszy dla drugiej osoby i nagle zostaje zepchnięty na drugie miejsce, to kryzys to minimum.
Ale patrząc z drugiej strony, kto tego nie oczekuje?! Natomiast uważam, że jak pojawia się dziecko, partnerzy powinni, przynajmniej na jakiś czas ustąpić pierwszeństwa. Dać sobie czas na poznanie nowych realiów życia.
>Same traktują swoje dziecko jako nr1, a jednocześnie oczekują, że dla faceta to one będą nr1.
Myślisz że tak jest? Myślisz, że kobieta która rodzi dziecko nie chce aby ojciec przejmował inicjatywę w wychowaniu? Dla normalnej kobiety, zrównoważonej, sytuacja w której partner wybiera dziecko jako nr 1, dając jej tym samym wolny czas, jest najlepszą rzeczą jaka może ją spotkać.
>Dlatego dobrze być tym 1 dla siebie samego....
Ale taka postawa bywa zgubna....bardzo.
>Związki w jakich żyjemy to wymysł naszej kultury, to właściwie wymysł świata telewizji.
Jesteś pewny? A nie jest to efekt wolności jaką posiadamy?
>Chcesz zatem powiedzieć, że miłość w skali globalnej to nowość?
I dotyczy tylko pewnej części mieszkańców ziemi?
Nie wiem, możliwe, że tak jest. Nie mogę tego jasno stwierdzić, bo nie posiadam odpowiedniej wiedzy na ten temat.
Mogę wypowiadać się w oparciu o swoje doświadczenia i tym co przeczytałam w książkach. Rzadko które związki aranżowane były szczęśliwe. O ile takie w ogóle istniały. Bardzo często małżonkowie mieli na boku kochanki i kochanków i było to akceptowane. Wole wolny związek wynikający z zakochania, niż życie w zakłamaniu.
Exiu.. może zaznaczaj SWOJE słowa np. wężykiem, bo cytowanie całego mojego wpisu, żeby dodać kilka wyrazów jest mało czytelne.
> "G.. cię to obchodzi."
> hmm - no widzisz...osiole....obchodzi..
Jesteś o mnie zazdrosny, czy o UT?
Bo nie widzę innego powodu do zainteresowania naszą ew. korespondencją.
Jeśłi o mnie.. to sorki. Nie będę twój. Zajęty jestem ;)
Jeśli o TB.. To ktoś mówił o mężu? Którego notabene też kochasz ;D
> "G.. cię to obchodzi."
> hmm - no widzisz...osiole....obchodzi..
Jesteś o mnie zazdrosny, czy o UT?
Bo nie widzę innego powodu do zainteresowania naszą ew. korespondencją.
Jeśłi o mnie.. to sorki. Nie będę twój. Zajęty jestem ;)
Jeśli o TB.. To ktoś mówił o mężu? Którego notabene też kochasz ;D