Widok

:(

Juz na wstępie naszej wizyty byliśmy nie mile zdziwieni. Panie z którymi się rozmawia na temat adopcji właściwie bardziej odradzaja wziąć psa . Po krótkiej rozmowie zrezygniwalam. Pojechaliśmy do schroniska w Stargardzie Gdańskim.tam zostaliśmy wolontariuszki które były bardzo zaangażowane , chętnie oprawadzaly po schronisku . W sumie spędziliśmy dwie godziny i adoptowalismy 5 letniego pieska. Pies nas pokochał a my jego :) Został naszym przyjacielem i członkiem rodziny
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 1

Po głębokim przemyśleniu, udaliśmy się do schroniska Ciapkowo w Gdyni, aby adoptować ukochane psiątko. Jakże zszokowała nas postawa kobiety (szefowej?) wytatuowanej, bez empatii, nakazującej nam wybranie pieska. Obeszliśmy wszystkie boksy i trafiliśmy na śliczną sunię. Ależ skąd ... tego pieska nie dostaniecie, bo trzeba wziąć dwa - są ze sobą zżyte. Na boksie nie było o tym najmniejszej wzmianki. Trudno, nakazała nam ta osoba iść ponownie i wybrać sobie następnego. Udaliśmy się ponownie do boksów i sytuacja powtórzyła się, bo ten piesek nie posiadał dokumentów prawnych, jego status był wątpliwy. Znowu żadnej informacji na boksie. Przełknęliśmy odmowę ale szczytem wszystkiego było stwierdzenie osoby z tatuażem, że my możemy adoptować piesia 6. letniego, bo jesteśmy za starzy na 2. latkę - nota bene mój mąż ma 56 lat. To wszystko powiedziane było tonem, który kojarzył mi się z koncentracyjnym obozem i jego strażniczką. Już nigdy nie udam się do tego miejsca i ani 0,5 % podatku nie przeleję. Szkoda mi piesków, bo jeden z nich mógł już dzisiaj znaleźć się w raju. Z tego wszystkiego mąż się wściekł, a ja płakałam. Takich osób nie wolno zatrudniać do pracy ze zwierzętami. Może wszystko byśmy przyjęli, gdyby była to osoba taktowna i kulturalna. Jesteśmy wyleczeni :(
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 1
do góry