Widok
maciejek napisał(a):
> Przygotowuję się do takiego wypadu zwykłym góralem... Jak go
> przygotować? Co ewentualnie zmienić w wyposażeniu? jak poprawić
> kadencję, prędkość, no i kondycję? chcialbym jechać ok. 40km/h.
> Poradźcie, plis.
Normalnie........wsiadasz wcześnie rano na rower, rozpędzasz się do 40km/h i jedziesz tak 10h.....
> Przygotowuję się do takiego wypadu zwykłym góralem... Jak go
> przygotować? Co ewentualnie zmienić w wyposażeniu? jak poprawić
> kadencję, prędkość, no i kondycję? chcialbym jechać ok. 40km/h.
> Poradźcie, plis.
Normalnie........wsiadasz wcześnie rano na rower, rozpędzasz się do 40km/h i jedziesz tak 10h.....
> Przygotowuję się do takiego wypadu zwykłym góralem... Jak go
> przygotować? Co ewentualnie zmienić w wyposażeniu? jak poprawić
> kadencję, prędkość, no i kondycję? chcialbym jechać ok. 40km/h.
> Poradźcie, plis.
pomijając wszystko inne - dlaczegopytasz o zmiany w wyposażeniu nie mówiąc równocześnie jakie masz wyposażenie?
a reszta to tak jak koledzy wyżej, z tą poprawką ,żejak dobrze dobierzesz trasę to z górki wyciagniesz 45kmh i wtedy ściśniesz się w 9 godzinach.
Zgadza się, kiedyś zrobiłem taki dystans jednego dnia góralem i raz kolarką. Góralem zajeło mi 14, 5h + 1,5h na załatwianie "tankowanie" bidonów, jedzenie, wizytę u wujka... Średnia prędkość po 200km przekraczała 30km/h (z wiatrem), ale w drodze powrotnej było już dużo gorzej i ostatecznie wyszło około 27km/h. Nie polecam tak długiego dystatnsu jak nie jesteś do tego odpowiednio przygotowany, a już na pewno nie licz na to że przejedziesz 400km w 10 godzin.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
www.trek.gd.pl
Yary Squary napisał(a):
> Ooooo! to dobre, dobre! Albo za melexem z parawanem. Ktoś ma
> melexa?
nie wiem, jakie przelożenie ma melex, ale vmax chyba kiepskie - tylek zdąży odpaść zanim 400km się nabije ;-)
Ale z trajtkiem niezly pomysl :-) Tyle że trajtusie mają niezly wykop i ze startu zatrzymanego ciężko się utrzymac, nie to co za Ikarusem 280 :-)
No i cholera jak tak sobie pomyślę, to wszystkie trasy gdyńskich trajtków mają pętle gdzieś na jakiś Dąbrówkach, Pustkach Cisowskich czy innych Redlowach - ktoś zna jakąś linię nizinną? ;-)
pozdr
> Ooooo! to dobre, dobre! Albo za melexem z parawanem. Ktoś ma
> melexa?
nie wiem, jakie przelożenie ma melex, ale vmax chyba kiepskie - tylek zdąży odpaść zanim 400km się nabije ;-)
Ale z trajtkiem niezly pomysl :-) Tyle że trajtusie mają niezly wykop i ze startu zatrzymanego ciężko się utrzymac, nie to co za Ikarusem 280 :-)
No i cholera jak tak sobie pomyślę, to wszystkie trasy gdyńskich trajtków mają pętle gdzieś na jakiś Dąbrówkach, Pustkach Cisowskich czy innych Redlowach - ktoś zna jakąś linię nizinną? ;-)
pozdr
Tylko bez takich... mity o bezpłodności proponuje wsadzić między bajki, a wynik 400 km z średnią prędniością 32k/h na szosówce to moze i niezły wynik, jednak chciałbym przypomnieć, że jakiś czas temu pewien 52-letni olsztynianin przejechał w ciągu jednej doby 752 km, z podobną średnią - również szosa.
--
Płeć: yyy... cyklista
Płeć: yyy... cyklista
a ja teraz napisze calkiem powaznie ... rok temu zrobilem na szosowce 301km w 12h i chyba 15 min ... wliczajac juz tutaj wszystkie przerwy ... srednia z jazdy wyszla chyba minimalnie ponad 29 km/h... No i jak myslicie czy uda mi sie w tym roku przejechac 400km bez jakis wielkich meczarni ?
Dodam ze wtedy koncowe kilkometry jeszcze jechalem troche powyzej sredniej .. wiec nie bylem wcale jakis umierajacy... no i mam dopiero 18lat w tym koncze 19, no i bynajmniej mi sie tak wydaje ;) po trochu jednak sie rozwijam ...
No i jeszcze spytam tu o rady.. bo jak wtedy to mialem np dwie ok godzinne przerwy na obiad i kolcje w domu .. bo robilem takie trzy pentle .. 121 141 i 39km na zakonczenie i po kazdej wracalem do domu, a na trasie tez tam jakies krotsze przystanki sie zdarzaly ... ale pytanie czy lepiej wlasnie tak sobie odpoczac troche dluzej ... czy mozliwie szybko siadac na rower i chociaz spokojniejszym tempem ale krecic dalej .. ?
Dodam ze wtedy koncowe kilkometry jeszcze jechalem troche powyzej sredniej .. wiec nie bylem wcale jakis umierajacy... no i mam dopiero 18lat w tym koncze 19, no i bynajmniej mi sie tak wydaje ;) po trochu jednak sie rozwijam ...
No i jeszcze spytam tu o rady.. bo jak wtedy to mialem np dwie ok godzinne przerwy na obiad i kolcje w domu .. bo robilem takie trzy pentle .. 121 141 i 39km na zakonczenie i po kazdej wracalem do domu, a na trasie tez tam jakies krotsze przystanki sie zdarzaly ... ale pytanie czy lepiej wlasnie tak sobie odpoczac troche dluzej ... czy mozliwie szybko siadac na rower i chociaz spokojniejszym tempem ale krecic dalej .. ?
żadnych przerw , nie opłaca się . Czas będzie gorszy i traci się rytm jazdy , organizm po przerwie trudniej dochodzi do poprzedniej wydajności . Kluczem jest takie dostarczanie energii podczas jazdy aby nie " walnąć w ścianę " . Robiłem takie błędy parę lat temu kiedy zaczynałem jeżdzić dłuższe dystanse , bywało że po 100 km nie byłem w stanie jechać szybciej niż 21 km/h , takie są skutki odwodnienia i braku zapasów glikogenu . Trzeba poznać własny organizm , wiedzieć ile mu trzeba dostarczyć energii podczas jazdy i jakie powinno być jedzenie aby było dobrze tolerowane . W tym roku pierwszy raz połasiłem się na drożdżówkę z punktu żywieniowego ... i na PEWNO BĘDZIE TO RAZ OSTATNI ! Przez 150 km dystansu miałem po tym jedzonku kłopoty żołądkowe a przymusowe popasy na stacjach benzynowych kosztowały mnie prawie godzinę straty ! W sumie jeśli już zna się swoje możliwości i ma się odpowiednią bazę w nogach to długie dystanse wcale nie muszą być ciężkim przeżyciem - jedziesz , jesz , pijesz , jedziesz , jesz , pijesz ....
Jeśli nie ma możliwości skorzystani z pomocy kolegów, to można wyznaczyć sobie pętlę tak, żeby przejeżdżać np. przez stację benzynową i tam zostawić u obsługi zapas bidonów z izotonikiem oraz batony energetyczne, banany i żele. Podjeżdżasz, wrzucasz do pudła puste bidony, bierzesz pełne, ładujesz jedzenie do kieszeni i kolejna pętla...
Z pieczywa - żadnych drożdżówek. Jeśli już, to kruche ciastka albo wafle, ale niedużo. Dobre są batony zbożowe, a na ostatniej pętli - żele. Banany to podstawa. Wszystko trzeba dokładnie przeżuwać, mieszając ze śliną.
Z pieczywa - żadnych drożdżówek. Jeśli już, to kruche ciastka albo wafle, ale niedużo. Dobre są batony zbożowe, a na ostatniej pętli - żele. Banany to podstawa. Wszystko trzeba dokładnie przeżuwać, mieszając ze śliną.
Na maratonach szosowych PP pomoc zewnętrzna jest zabroniona , tylko jedzenie z punktów kontrolnych lub mijane po drodze sklepiki . Świetne ( przynajmniej dla mnie ) są batoniki CORNY , smaczne , tanie i sycące . Power Bary są praktyczne w użyciu , żele to zwykle ochyda ale na końcówkach są niezastąpione . Widziałem na trasie rower oblepiony batonikami , były przymocowane do ramy za pomoca taśmy malarskiej , całkiem przytomny patent , w kieszonkach 10 szt i na ramie drugie tyle plus banany na punktach , spokojnie wystarczy na 10 godzin jazdy .
lobo napisał(a):
> Świetne ( przynajmniej dla mnie ) są batoniki CORNY
> , smaczne , tanie i sycące .
tu zgadzam się w całej rozciągłości. najlepsze są orzechowe, w zielonym opakowaniu, bo nie zawierają czekolady. Z doświadczenia polecam BIGi - taniej wychodzą. Najlepiej przekroić je na pół razem z opakowaniem i włożyć do kieszeni przekrojoną stroną do dołu. Na trasie można je obsłużyć jedną ręką bez gryzienia folii. Połówka BIGa to jakieś 2-3 kęsy, w zależności od pojemności paszczy. :-) Niektórzy praktykują krojenie na jeszcze mniejsze kawałki i umieszczają je w większej plastykowej torebce, ale nie polecam, bo lepią się do palców.
A żele są niezłe, tylko trzeba wyczaić, które. Mi na przykład nie podchodzą czekoladowe i kakaowe. Zdecydowanie wolę te owocowe - najlepiej pomarańczowe albo cytrynowe. Chodzi oczywiście o smak, bo w składzie jest ta sama chemia... Żele trzeba oczywiście wcześniej odpieczętować, żeby nie mocować się z nimi na trasie.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt długodystansówek: krem do pośladków i żel do "pampersa". Warto zaopatrzyć się wcześniej i wypróbować, a w dniu startu dość solidnie zabezpieczyć "piąty punkt podparcia" i jego okolice. Jeśli chodzi o krem, najlepszy byłby chyba Sixtus, ale nie wszędzie można go dostać. Może gdzieś w necie sprzedają. Przyda się też na maratony i dłuższe wycieczki. Po 100 km najlepsze siodełko zaczyna się robić niewygodne, a najlepsza nawet wkładka w spodenkach nie zapobiegnie otarciom przy wielogodzinnym pedałowaniu. A otarcia goją się potem wiele dni... Jak mówi stare przysłowie: Kto smaruje, ten jedzie. :-)
> Świetne ( przynajmniej dla mnie ) są batoniki CORNY
> , smaczne , tanie i sycące .
tu zgadzam się w całej rozciągłości. najlepsze są orzechowe, w zielonym opakowaniu, bo nie zawierają czekolady. Z doświadczenia polecam BIGi - taniej wychodzą. Najlepiej przekroić je na pół razem z opakowaniem i włożyć do kieszeni przekrojoną stroną do dołu. Na trasie można je obsłużyć jedną ręką bez gryzienia folii. Połówka BIGa to jakieś 2-3 kęsy, w zależności od pojemności paszczy. :-) Niektórzy praktykują krojenie na jeszcze mniejsze kawałki i umieszczają je w większej plastykowej torebce, ale nie polecam, bo lepią się do palców.
A żele są niezłe, tylko trzeba wyczaić, które. Mi na przykład nie podchodzą czekoladowe i kakaowe. Zdecydowanie wolę te owocowe - najlepiej pomarańczowe albo cytrynowe. Chodzi oczywiście o smak, bo w składzie jest ta sama chemia... Żele trzeba oczywiście wcześniej odpieczętować, żeby nie mocować się z nimi na trasie.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt długodystansówek: krem do pośladków i żel do "pampersa". Warto zaopatrzyć się wcześniej i wypróbować, a w dniu startu dość solidnie zabezpieczyć "piąty punkt podparcia" i jego okolice. Jeśli chodzi o krem, najlepszy byłby chyba Sixtus, ale nie wszędzie można go dostać. Może gdzieś w necie sprzedają. Przyda się też na maratony i dłuższe wycieczki. Po 100 km najlepsze siodełko zaczyna się robić niewygodne, a najlepsza nawet wkładka w spodenkach nie zapobiegnie otarciom przy wielogodzinnym pedałowaniu. A otarcia goją się potem wiele dni... Jak mówi stare przysłowie: Kto smaruje, ten jedzie. :-)
BIG , hm , co to jest ? Możesz uściślić ? Nie spotkałem się z tym . Żele i batony POWER BAR dostaję pocztą do domu od Probikes.pl ale nie mają w ofercie smaków cytrynowych a szkoda , kto oferuje cytrynowe lub inne pochodzenia " cytrusowego " ? Co do kremów to jeszcze nie stosowałem , jakoś moje cztery litery dają sobie radę ale muszę spróbować . Podobno Lance stosował do nasączania pampersa piankę do golenia ... tylko nie chce podać jakiego producenta .
A tak przy okazji czy ktoś ma spodenki z żelowym pampersem ? Jakie są ewentualne wrażenia ?
A tak przy okazji czy ktoś ma spodenki z żelowym pampersem ? Jakie są ewentualne wrażenia ?
lobo napisał(a):
> BIG , hm , co to jest ? Możesz uściślić ? Nie spotkałem się z
> tym . Żele i batony POWER BAR dostaję pocztą do domu od
> Probikes.pl ale nie mają w ofercie smaków cytrynowych a szkoda
> , kto oferuje cytrynowe lub inne pochodzenia " cytrusowego " ?
BIG to baton 50-gramowy, w odróżnieniu od normalnego, 30-gramowego: http://www.hero.pl/pl/page_1410.html
Żele pomarańczowy i grejpfrutowy robi NUTREND: http://www.nutrend.pl/sklep.php?id_g=12
Krem do pośladków Sixtus można kupić tutaj, choć cena nie jest przystępna...: http://tonus.pl/nowy_sklep/product_info.php/products_id/534
> BIG , hm , co to jest ? Możesz uściślić ? Nie spotkałem się z
> tym . Żele i batony POWER BAR dostaję pocztą do domu od
> Probikes.pl ale nie mają w ofercie smaków cytrynowych a szkoda
> , kto oferuje cytrynowe lub inne pochodzenia " cytrusowego " ?
BIG to baton 50-gramowy, w odróżnieniu od normalnego, 30-gramowego: http://www.hero.pl/pl/page_1410.html
Żele pomarańczowy i grejpfrutowy robi NUTREND: http://www.nutrend.pl/sklep.php?id_g=12
Krem do pośladków Sixtus można kupić tutaj, choć cena nie jest przystępna...: http://tonus.pl/nowy_sklep/product_info.php/products_id/534
Ha , ha a już myślałem że jest coś nowego na rynku , mam pod domem BOMI ale sprzedaja tylko małe opakowania . Krem Sixtusa na stronie dystrybutora jest ceniony na 32 pln za 100 g lub 18 za 50 g , strona Tonusa w przebudowie , ile tam trzeba zapłacić ? Krem firmy Assos ( podobno naj , naj całkowicie ponaddziwiękowy i stratosferyczny ) kosztuje w ich sklepiku on line 15 € ... jest jeden warunek - minimalne zamówienie musi opiewać na 200 € , czyli do kremu trzeba dorzucić najdroższe gacie z ich kolekcji i będzie git . Ci Szwajcarzy mają zboczone poczucie humoru .
Średnią 40 km/h robimy z kolegami na treningach na dystansie 80-100 km, pod warunkiem, że jest nas conajmniej czterech i przez większość trasy, z wyjątkiem pierwszych 10 km rozruchu, intensywnie pracujemy na zmianach. Tempo po nawrocie nieraz przekracza 50 km/h, a czasami dochodzi do 55 km/h, ale tylko na prostych odcinkach i w dobrych warunkach. Zazwyczaj jednak oscyluje w granicach 43-48 km/h, co ogólnie pozwala osiągnąć średnią 40 km/h podczas całego treningu.
Generalnie za dobrego kolarza uchodzi ten, kto solo jest w stanie zrobić 100 km w 3 godziny na zamkniętej pętli w miarę stałych warunkach. Taką próbę polecam każdemu szosowcowi, a wcale nie jest łatwa! Podkreślam - solo na agrafce! Można spróbować to samo zrobić na góralu, ale na dystansie o 10 km krótszym. Średnia 30 km/h. Niby niewiele, a jednak... bez siedzenia na kole i psychologicznego dopingu... Trzy godziny ciężkiej walki.
A jeśli ktoś przejedzie góralem 400 km w... 15 godzin, to czapki z głów!
Generalnie za dobrego kolarza uchodzi ten, kto solo jest w stanie zrobić 100 km w 3 godziny na zamkniętej pętli w miarę stałych warunkach. Taką próbę polecam każdemu szosowcowi, a wcale nie jest łatwa! Podkreślam - solo na agrafce! Można spróbować to samo zrobić na góralu, ale na dystansie o 10 km krótszym. Średnia 30 km/h. Niby niewiele, a jednak... bez siedzenia na kole i psychologicznego dopingu... Trzy godziny ciężkiej walki.
A jeśli ktoś przejedzie góralem 400 km w... 15 godzin, to czapki z głów!
O ja Cię! To jest naprawdę rewelacyjny czas! Jestem w szoku... :-0
Ja jeżdżę z mastersami z Grodziska Mazowieckiego. Jeden był mistrzem Polski na torze, a drugi jest lepszy od tego pierwszego. Trzeci gada, kiedy ja wypluwam płuca. Czwarty uciekał 200 km z kolegą na Tour de Pologne i wygrał etap. Strasznie mnie katują. Co drugi trening strzelam, ale i tak ich lubię... :-)
Ja jeżdżę z mastersami z Grodziska Mazowieckiego. Jeden był mistrzem Polski na torze, a drugi jest lepszy od tego pierwszego. Trzeci gada, kiedy ja wypluwam płuca. Czwarty uciekał 200 km z kolegą na Tour de Pologne i wygrał etap. Strasznie mnie katują. Co drugi trening strzelam, ale i tak ich lubię... :-)
Yary, ty jesteś kolarzem, więc wiesz dokładnie (zresztą napisałeś o tym), jak współpracuje się z kolegami jadąc na zmaiany (i jak ostro można "ciąć" z grupą), a jaką specyfiką charakteryzuje się jazda indywidualna (też często trenuję rower z kolarzami). Uprawiam triathlon i właśnie w niedzielę miałem okazję startować na średnim dystansie w Moritzburgu. Podczas etapu rowerowego każdy "jedzie na siebie", przy dłuższych dystansach drafting jest zabroniony i dokładnie widać wtedy, kto jest naprawdę mocny (swoją drogą, ekscytujacy to widok - zwłaszcza na prostej - co ok. 5-10 metrów kolarz). Mój czas przejazdu 94 km (bo tyle miał etap rowerowy) łącznie "ze zmianą" (na bieg) wyniósł 3:02 (mógłbym może trochę szybciej, ale musiałem jeszcze "zostawić" siły na 21 km biegu). Średnia na góralu 30 km/h przez 90 km, indywidualnej jazdy - może i są tacy mocarze, ale już 40 km/h, to absurd! Gość, który założył ten temat ma chyba coś nie tak z głową, albo z licznikiem (najprawdopodobniej jednak te dwa "komponenty" szwankują). Jeżeli jest taki mocny, to nie on powinien prosić o rady, lecz udzielać ich innym (ja przynajmniej z chęcią bym ich wysłuchał).
no to żeby nie tworzyć nowego watku wetnę się z nieco lamerskim pytankiem.
czy jezdząc takie dystanse itd używacie w ogóle przerzutek?
Pytam bo wczoraj pierwszy raz kopsnąłem się za miasto na singlu (42x17), zrobiłem w sumie 64 km i mógłbym jeszcze sporo (czas pominę milczeniem - to był lajtowy wypad nad jeziorko). teren był - jak to na w okolicach 3m pagórkowaty.
no i tak mi się pomyslało, że skoro ja - jezdząc dla przyjemności tylko - jestem w stanie pociągnąć te kilkadziesiąt kilosów bez zmiany przełożenia to kolarze powinni tym bardziej mieć przerzutki gdzieś. czy też ciśniecie na maksymalną wydajność kręcenia i single nie wchodza w grę?
czy jezdząc takie dystanse itd używacie w ogóle przerzutek?
Pytam bo wczoraj pierwszy raz kopsnąłem się za miasto na singlu (42x17), zrobiłem w sumie 64 km i mógłbym jeszcze sporo (czas pominę milczeniem - to był lajtowy wypad nad jeziorko). teren był - jak to na w okolicach 3m pagórkowaty.
no i tak mi się pomyslało, że skoro ja - jezdząc dla przyjemności tylko - jestem w stanie pociągnąć te kilkadziesiąt kilosów bez zmiany przełożenia to kolarze powinni tym bardziej mieć przerzutki gdzieś. czy też ciśniecie na maksymalną wydajność kręcenia i single nie wchodza w grę?
KubaTri napisał(a):
> Yary, ty jesteś kolarzem
Od 7 boleści... :-)
> Mój czas przejazdu 94 km (bo tyle miał etap rowerowy) łącznie "ze
> zmianą" (na bieg) wyniósł 3:02 (mógłbym może trochę szybciej,
> ale musiałem jeszcze "zostawić" siły na 21 km biegu).
Po pływaniu? No ładnie...
> na góralu 30 km/h przez 90 km, indywidualnej jazdy - może i są
> tacy mocarze, ale już 40 km/h, to absurd!
No, niestety, 400 km w tempie 40 km/h nawet Armstrong nie ukręci, nie tylko na góralu, ale na swoim Treku z suchymi szytkami też raczej nie... Chociaż kto go wie? Jakby się zawziął... ???
> Yary, ty jesteś kolarzem
Od 7 boleści... :-)
> Mój czas przejazdu 94 km (bo tyle miał etap rowerowy) łącznie "ze
> zmianą" (na bieg) wyniósł 3:02 (mógłbym może trochę szybciej,
> ale musiałem jeszcze "zostawić" siły na 21 km biegu).
Po pływaniu? No ładnie...
> na góralu 30 km/h przez 90 km, indywidualnej jazdy - może i są
> tacy mocarze, ale już 40 km/h, to absurd!
No, niestety, 400 km w tempie 40 km/h nawet Armstrong nie ukręci, nie tylko na góralu, ale na swoim Treku z suchymi szytkami też raczej nie... Chociaż kto go wie? Jakby się zawziął... ???
Ten wątek już był analizowany, niemniej jest to kawałek allegrowej poezji, który studiować będą pokolenia. Oto ten sam tekst z podziałem rytmicznym. Zwróćcie uwagę na wyczucie frazy. :-)
Witam sprzedam rower Scott.
Rower sam składałem,
jest to rower na szose
ale tylko dlatego
ze ma cienkie opony trekingowe
i nie posiada amortyzatora.
Przyznam szczeze ze na tym rowerze
mozna smiało gonic autobusy
znawcy wiedzą o co chodzi
rower poprostu lata w powietrzu
jest bardzo cichy i lekki,
podczas jazdy słychać tylko
delikatny szum oponek,
a wnoszenie go na piętro
po schodach to czysta przyjemność
Rower składałem ze szczególną precyzją,
wszystkie elementy sa bardzo dokładnie
przykręcone i ustawione
Przełożenia przerzutek
nastepuja błyskawicznie
i bardzo cicho (wiadomo stx)
Koła są idealnie proste
dzisiaj zrobione miały centrowanie
zero bicia na boki i góra dół
jazda na tym rowerku
nie wymaga duzego wysiłku,
raz rozpędzony toczy sie bardzo długo
a utrzymywanie stałej predkości
jest prawie nie odczówalne
Odczówacie to ukryte piękno polszczyzny?
No i oczywiście 400 km w 10 godzin to pesteczka.
Witam sprzedam rower Scott.
Rower sam składałem,
jest to rower na szose
ale tylko dlatego
ze ma cienkie opony trekingowe
i nie posiada amortyzatora.
Przyznam szczeze ze na tym rowerze
mozna smiało gonic autobusy
znawcy wiedzą o co chodzi
rower poprostu lata w powietrzu
jest bardzo cichy i lekki,
podczas jazdy słychać tylko
delikatny szum oponek,
a wnoszenie go na piętro
po schodach to czysta przyjemność
Rower składałem ze szczególną precyzją,
wszystkie elementy sa bardzo dokładnie
przykręcone i ustawione
Przełożenia przerzutek
nastepuja błyskawicznie
i bardzo cicho (wiadomo stx)
Koła są idealnie proste
dzisiaj zrobione miały centrowanie
zero bicia na boki i góra dół
jazda na tym rowerku
nie wymaga duzego wysiłku,
raz rozpędzony toczy sie bardzo długo
a utrzymywanie stałej predkości
jest prawie nie odczówalne
Odczówacie to ukryte piękno polszczyzny?
No i oczywiście 400 km w 10 godzin to pesteczka.
Dziewczyny i chłopaki,
400 km na MTB po szosie w jednym rzucie jest jak najbardziej realne. Mój dobry kumpel zrobił sam taką traseczkę 2 lata temu, ale nie pamiętam ile czasu mu to zajęło. W tym roku szykuje się na zrobienie w jednym rzucie 500 km.
No cóż, ale ma ziomal power w nogach - ściga się na góralu z szosówkami pod górę na Słowackiego do obwodnicy. Z sukcesami.......
Szerokiej drogi,
pingwin
400 km na MTB po szosie w jednym rzucie jest jak najbardziej realne. Mój dobry kumpel zrobił sam taką traseczkę 2 lata temu, ale nie pamiętam ile czasu mu to zajęło. W tym roku szykuje się na zrobienie w jednym rzucie 500 km.
No cóż, ale ma ziomal power w nogach - ściga się na góralu z szosówkami pod górę na Słowackiego do obwodnicy. Z sukcesami.......
Szerokiej drogi,
pingwin
Yary Squary napisał(a):
> Eee, jak Jacuś, to co innego... (Nie znam Jacusia, ale jak znam
> strongmanów, to Jacuś na pewno jechał rowerem z dwiema
> lodówkami po bokach i wielką betonową kulą zamiast tylnego
> koła).
a h**a, jehałem gooralkiem oponki pułgłatkie, trasa wiodła s gda na pn zach przez żelazno, sasino do łeby, dalej na pd f kierunku miastka i powroot nocą w 4 godz w deszczu przez bytów kościerzynę gł drogą. start 4am, powrót 2am. 80 km leśno polnymi reszta azwalty. Teraz kombinuję pięcet i chcę się zmieści w 28 godzinach.
> Eee, jak Jacuś, to co innego... (Nie znam Jacusia, ale jak znam
> strongmanów, to Jacuś na pewno jechał rowerem z dwiema
> lodówkami po bokach i wielką betonową kulą zamiast tylnego
> koła).
a h**a, jehałem gooralkiem oponki pułgłatkie, trasa wiodła s gda na pn zach przez żelazno, sasino do łeby, dalej na pd f kierunku miastka i powroot nocą w 4 godz w deszczu przez bytów kościerzynę gł drogą. start 4am, powrót 2am. 80 km leśno polnymi reszta azwalty. Teraz kombinuję pięcet i chcę się zmieści w 28 godzinach.