Re: MAMUSIE LIPCOWO-SIERPNIOWO-WRZEŚNIOWE 2010 cz.29 na czesc NYZOSI :)
hej :)
Madziulka, ja chciałam się z Tobą wymienić numerem tel, ale nie zdąrzyłam, bo musieliśmy jechać szybko do szpitala. Zła byłam strasznie. Myślałam o Was często dziewczyny :)...
rozwiń
hej :)
Madziulka, ja chciałam się z Tobą wymienić numerem tel, ale nie zdąrzyłam, bo musieliśmy jechać szybko do szpitala. Zła byłam strasznie. Myślałam o Was często dziewczyny :) cieszę się, że narazie wszystkie rozpakowane w terminie, nikomu nie życzę tego co ja przeżyłam, także trzymajcie maluszki jak najdłużej w brzuszkach. Jak będę miała czas to się postaram chociaż troszkę nadrobić co tam u Was było słychać, bo narazie muszę się streszczać bo mały domaga się mamy;-)
Ja dostałam strasznych bóli, tak jak Wam kiedyś pisałam i cholera nie wiadomo było o co kaman, wymiotowałam strasznie i po 24h postanowiliśmy z mężem, że jedziemy do szpitala. W samochodzie już prawie mdlałam, ale to nie były skurcze tylko nieprzerwany ból. W szpitalu mnie wymęczyli i powiedzieli, że to za pewne od torbieli, dostałam kroplówkę i przeszło, ale potem zaczęło się wszystko walić, na drugi dzień miałam skurcze jak przy porodzie, po następnej kroplówce tętno małego wzrosło do 220! odstawili lek i skurcze miałam przez następne 10dni prawie cały czas, czekali aż szyjka się otworzy żeby zrobić CC, ale było ok. Tylko, że po badaniach wyszło, że pada mi wątroba, enzymy były podwyższone o 30 razy. Ładowali we mnie ciągle kroplówy, wyglądałam jak balon, tak opuchłam, ciągle tylko ryczałam, bo nic innego nie mogłam zrobić. Bóle z którymi przyjechałam wróciły, dostawałam zastrzyki przeciwbólowe, ale przestały działać i w końcu bolało cały czas... Powiedzieli, że nie ma na co czekać, że to 36tydzień, że będzie ok i poszłam na stół... Mały dostał 9 punktów i trafił do łóżeczka ze zdrowymi niemowlakami, dopiero na drugi dzień podłączyli go do aparatury i okazało się, że on prawie w ogóle nie oddycha! Zabrali mi dziecko na intensywną terapie pod respirator i powiedzieli, że niewiadomo czy przeżyje... Wyglądał tak, że naprawdę myślałam, że to już koniec.. naszczęście dał radę i po dwóch dniach przeszedł na wspomaganie oddychania przez noski, ale w między czasie okazało się, że ma wylewy do mózgu 2 i 3 stopnia. Myślałam, że umrę. Póżniej codziennie nowa wiadomość i w konsekwencji Mikołaj przeszedł wszystko co skrajne wcześniaki... Czeka nas teraz długa rehabilitacja, niewiadomo czego się spodziewać. Ma problemy z płucami, serduszkiem... Jeszcze teraz chce mi się płakać.. Dzisiaj pierwsza noc i już mieliśmy akcję bo włączył się monitor oddechu... Najgorsze jest to, że wiemy, że jakby był dobrze zdiagnozowany na początku to to wszystko by się nie wydarzyło, a on dostał 9 punktów mimo, że nie mógł oddychać... Teraz jeszcze czeka nas chyba 3dni w szpitalu, bo będzie musiał mieć laser na oczka, jeśli czwartkowe badanie wyjdzie źle..mam nadzieje, że nie.. ale nauczyłam się już nie nastawiać na dobre zakończenia.
A tak poza tym to Mikołaj jest ślicznym i spokojnym chłopcem, narazie oprócz niższego napięcia mięśniowego, nie widać żeby coś było nie tak. Mamy nadzieje, że dzięki naszej miłości wyjdzie ze wszystkiego
Jeszcze co do CC, to okazało, że zrobili mi ją w ostatniej chwili. Torbiel prawie pękła, a ja oprócz tego miałam ciąże pozamaciczną w jajowodzie! Lekarz powiedział, że to cud, że żyję ja i dziecko. Nie mam już zaufania do żadnych lekarzy. Jestem na maksa wyczerpana psychicznie..
zobacz wątek