Rynek pracownika...
Żałosne stwierdzenie mydlące oczy. Jak słyszę, że mamy do czynienia z rynkiem pracownika, to niedobrze mi się robi i mam ochotę zwrócić treści pokarmowe. Ten "rynek...
rozwiń
Rynek pracownika...
Żałosne stwierdzenie mydlące oczy. Jak słyszę, że mamy do czynienia z rynkiem pracownika, to niedobrze mi się robi i mam ochotę zwrócić treści pokarmowe. Ten "rynek pracownika" jest taki cudowny, że na początku roku przez trzy miesiące szukałam bezskutecznie pracy, wysyłając CV na ogłoszenia i do konkretnych miejsc bez ogłoszeń. Rzadko kiedy ktoś oddzwaniał z propozycją rozmowy, raz otrzymałam maila zwrotnego z informacją, że już kogoś wybrali, raz udało się dostać a dzień próbny (oczywiście pomimo informacji, że oddzwonią bez względu na wynik rekrutacji kontakt zwrotny nie nastąpił) i generalnie odechciewało się wszystkiego, a oszczędności skurczyły się do zera.
W końcu udało się coś znaleźć, ale jedyne co zapewnia mi ta praca, to szanse na przeżycie miesiąca. Nawet nie pewność, tylko szanse. Stawka zbyt niska, żeby samodzielnie się spokojnie utrzymać, a nie mam sił i możliwości, aby szukać czegoś innego.
W tym kraju naprawdę odechciewa się żyć. Jedni żyją spokojnie, korzystając z rządowego rozdawnictwa, a ja nie jestem w stanie związać końca z końcem, już po kilku dniach od wypłaty myśląc z niecierpliwością o kolejnej wypłacie...
zobacz wątek