Widok
ATAS - biuro turystyczne godne polecenia
Moja córka już po raz 4 była z tym biurem na kursach językowych w Anglii. Opieka rewelacyjna, kształcenie na bardzo wysokim poziomie, ceny przystępne. Długo szukałam dobrego biura turystycznego, słysząc ile pojawia się "przekrętów", do Atasu trafiłam z polecenia i naprawdę gorąco polecam
Beza napisał(a):
> Moja córka już po raz 4 była z tym biurem na kursach językowych
> w Anglii. Opieka rewelacyjna, kształcenie na bardzo wysokim
> poziomie, ceny przystępne. Długo szukałam dobrego biura
> turystycznego, słysząc ile pojawia się "przekrętów", do Atasu
> trafiłam z polecenia i naprawdę gorąco polecam
ATAS TO NAJGORSZE BIURO JAKIE ISTNIEJE, MOZLIWE ,ŻE W SPRAWACH ZWIAZANYCH Z KURSAMI JESYKOWYMI TO SIE STARAJA TROSZKE BARDZIEJ. JA MOG WYPOWIEDZIEC SIĘ JAK BEZCZELNIE OSZUKUJA LUDZI CO DO WYJAZDÓW ZA GARNICE DO PRACY!! WIELE OBIETNIC BEZ POKRYCIA, ZADAJĄ PRZEDPŁATY, KTÓREJ NIE MAJĄ PRAWA POBIERAĆ! Daja do popdpisania umowy z dokładnym terminem wyjazdu, oczywiscie termin mija a oni nawet nie raczą o tym pionformować. SZKODA WASZYCH NERWÓW, DO KOŻYSTANIA Z ICH USŁUG!!!!!!!!!
> Moja córka już po raz 4 była z tym biurem na kursach językowych
> w Anglii. Opieka rewelacyjna, kształcenie na bardzo wysokim
> poziomie, ceny przystępne. Długo szukałam dobrego biura
> turystycznego, słysząc ile pojawia się "przekrętów", do Atasu
> trafiłam z polecenia i naprawdę gorąco polecam
ATAS TO NAJGORSZE BIURO JAKIE ISTNIEJE, MOZLIWE ,ŻE W SPRAWACH ZWIAZANYCH Z KURSAMI JESYKOWYMI TO SIE STARAJA TROSZKE BARDZIEJ. JA MOG WYPOWIEDZIEC SIĘ JAK BEZCZELNIE OSZUKUJA LUDZI CO DO WYJAZDÓW ZA GARNICE DO PRACY!! WIELE OBIETNIC BEZ POKRYCIA, ZADAJĄ PRZEDPŁATY, KTÓREJ NIE MAJĄ PRAWA POBIERAĆ! Daja do popdpisania umowy z dokładnym terminem wyjazdu, oczywiscie termin mija a oni nawet nie raczą o tym pionformować. SZKODA WASZYCH NERWÓW, DO KOŻYSTANIA Z ICH USŁUG!!!!!!!!!
Moja córka w tym roku 2x jedzie z ATAS - em na obóz językowy - w tamtym roku była w Bournemouth w UK, w tym roku leci na Maltę końcem czerwca, praktycznie na większość wakacji. W tamtym roku wróciła zachwycona, mam nadzieję, że w tym roku też tak będzie. Osobiście od strony organizacyjnej nie mogę im zarzucić absolutnie nic, wszystko było perfekcyjnie zorganizowane, a atrakcyjny program faktycznie pokrywał się na miejscu z tym, co było na kartce.
Byłam w tym roku na obozie językowym, młodzieżowym w Londynie.
Szczerze - nie polecam i odradzam. Istna tragedia.
"Zwiedzanie" było bieganiem i szybkim rzucaniem okiem na budynki.
Najgorsza była sytuacja kiedy mówiono nam dzień wcześniej "Jutro odwiedzimy British Museum i będziecie mieć 4 godziny na zwiedzanie".
Nie dość, że szliśmy tam 30 min (kierowca nie wiedział gdzie ma jechać) to jeszcze przeliśmy obok muzeum i po 100 m za budynkiem przewodniczka powiedziała "Teraz minęliśmy British Museum, ale nie mamy czasu żeby wejść".
A poruszanie się komunikacją miejską to nie jest jazda słynnymi, czerwonymi londyńskimi autobusami. To jest ponad 1,5-ej godzinna jazda w ścisku w metrze (gorzej niż sardynki) i ponad 5 przesiadek. I to jeszcze w godzinach szczytu.
Zakwaterowanie u "sprawdzonych" rodzin "brytyjskich".
Nie, że jestem rasistką, ale jest to obóz językowy i rodziny u których mieszkaliśmy były arabskie, mówiły tragicznie po angielsku, nie chciały z nami rozmawiać.
Nie wspomnę o jedzeniu - na śniadanie płatki, na lunch wycieczkowy: 1 kanapka z dziwną wędliną, 1 woda, 1 batonik, który był tak duży jak pół Milky-Way'a i jedna mała paczusia chrupek o smaku soli i octu (dla mnie były ochydne).
A obiad typowy, angielski - z mikrofalówki - mrożone ziemniaki, paluszki rybne lub... totalny szał
PIZZA.
Nie wspomnę, że był o godzine 20.30
A na drogę powrotną (28 godzin) dostaliśmy lunch pakiet taki jak zawsze na ponad 12-sto godzinne zwiedzanie.
Może pomyśleli, że się uodporniliśmy na głód...
Nie wiem jak organizują wyjazdy do innych krajów.
Szczerze - nie polecam i odradzam. Istna tragedia.
"Zwiedzanie" było bieganiem i szybkim rzucaniem okiem na budynki.
Najgorsza była sytuacja kiedy mówiono nam dzień wcześniej "Jutro odwiedzimy British Museum i będziecie mieć 4 godziny na zwiedzanie".
Nie dość, że szliśmy tam 30 min (kierowca nie wiedział gdzie ma jechać) to jeszcze przeliśmy obok muzeum i po 100 m za budynkiem przewodniczka powiedziała "Teraz minęliśmy British Museum, ale nie mamy czasu żeby wejść".
A poruszanie się komunikacją miejską to nie jest jazda słynnymi, czerwonymi londyńskimi autobusami. To jest ponad 1,5-ej godzinna jazda w ścisku w metrze (gorzej niż sardynki) i ponad 5 przesiadek. I to jeszcze w godzinach szczytu.
Zakwaterowanie u "sprawdzonych" rodzin "brytyjskich".
Nie, że jestem rasistką, ale jest to obóz językowy i rodziny u których mieszkaliśmy były arabskie, mówiły tragicznie po angielsku, nie chciały z nami rozmawiać.
Nie wspomnę o jedzeniu - na śniadanie płatki, na lunch wycieczkowy: 1 kanapka z dziwną wędliną, 1 woda, 1 batonik, który był tak duży jak pół Milky-Way'a i jedna mała paczusia chrupek o smaku soli i octu (dla mnie były ochydne).
A obiad typowy, angielski - z mikrofalówki - mrożone ziemniaki, paluszki rybne lub... totalny szał
PIZZA.
Nie wspomnę, że był o godzine 20.30
A na drogę powrotną (28 godzin) dostaliśmy lunch pakiet taki jak zawsze na ponad 12-sto godzinne zwiedzanie.
Może pomyśleli, że się uodporniliśmy na głód...
Nie wiem jak organizują wyjazdy do innych krajów.