Alimenty, rozwód - mój komentarz do wątku "Ile płacicie alimentów na jedno dziecko"
W zasadzie unikałem tego wątku i nie chciałem się w nim wypowiadać - ale zmieniłem zdanie. Również postanowiłem napisać swój komentarz rozpoczynając nowy wątek.
Utrzymywanie własnego...
rozwiń
W zasadzie unikałem tego wątku i nie chciałem się w nim wypowiadać - ale zmieniłem zdanie. Również postanowiłem napisać swój komentarz rozpoczynając nowy wątek.
Utrzymywanie własnego dziecka jest rzeczą oczywistą i bezdyskusyjną - w końcu kochamy nasze dzieci i chcemy zapewnić im jak najlepsze życie. Tak jest z reguły ale do czasu rozwodu/rozstania rodziców. Jak ogólnie wiadomo, rozwód/rozstanie jest jednym z najbardziej traumatycznych przeżyć, zaraz po śmierci bliskiej osoby - bo rozwód to swego rodzaju śmierć pewnej więzi, rozpad uczuć i dramat pękniętego serca; dziecka i naszego, a często i naszego partnera/żony/męża. Wtedy też zapominamy o dziecku, o jego uczuciach, o tym że ono najbardziej cierpi z nas wszystkich.
Gdy już wyschły łzy, rozpoczyna się zimne, formalne "załatwianie" formalności - czyli rozwód. Sądy rodzinne i nieletnich, pozbawione jakiejkolwiek empatii, traktują uczestników postępowania/procesu, jak podmioty, obdzierając je z resztek ludzkiej godności. W ten czas człowiek traci wiarę w miłość, w sens życia i albo bezwolnie poddaje się destrukcji albo w szale nienawiści do partnera pałając żądzą zemsty, używa wszelkich możliwych metod, aby zatruć życie osobie, której jeszcze chwilę temu przysięgał/ła miłość, wierność aż po ostatnie dni. Dziecko przestaje być dzieckiem, obiektem naszej miłości i radości, a narzędziem do dokonania zemsty na partnerze - zaczynają się oskarżenia o przemoc w rodzinie albo, niezwykle ostatnio modne, molestowanie seksualne. Te dwa zarzuty, o ciężkim kalibrze, z reguły upadają, jednakże po wielomiesięcznym postępowaniu w prokuraturze, dziesiątkach wielogodzinnych przesłuchań, badań biegłych, udowadniania, że "nie jest się wielbłądem". Takie postępowanie, choć umorzone, potrafi złamać każdego człowieka (vide sprawa Bogusława Sobczaka, który po bodajże 5 latach piekła na ziemi został uniewinniony od wszystkich zarzutów)
Rodzic, któremu przyznano opiekę, z reguły w umysł małego dziecka wciska mantrę: "X nas zostawił, X nas nie kocha, X nie chce dać pieniążków i nie mamy co jeść, nie mogę ci kupić jogurciku bo X nie dał na to pieniążków". W tym miejscu prosiłbym o nie zaprzeczanie powyższemu, bo w 90% przypadków pojawia się ten sam tekst - czego miałem okazję wielokrotnie i w różnych przypadkach wysłuchać.
Alimenty
Podstawą do określenia wysokości renty alimentacyjnej są w zasadzie dwie podstawowe przesłanki: usprawiedliwione potrzeby uprawnionego i możliwości zarobkowe zobowiązanego (nie ile zarabia, a ile może zarobić). Proszę zwrócić uwagę, że w tym bezdusznym, prawnym bełkocie z reguły ojciec staje się "zobowiązanym", dziecko "uprawnionym", a matka "ustawowym przedstawicielem" - tu już nie ma mowy o miłości, obowiązku ojcowskim i ojcowskiej miłości, matczynej miłości. Zatem sądy, w myśl przyjętego orzecznictwa, dążą do określenia faktycznych miesięcznych kosztów utrzymania dziecka i dokonania podziału według ogólnie stosowanego wskaźnika 2/3 do 1/3 (2/3 kosztów ojciec, 1/3 matka). Jest to związane wprost z art.135 par.2 krio - z którego wynika, że obowiązek alimentacyjny również wykonuje się poprzez "osobiste starania o wychowanie dziecka". Ale nie będę się tu rozwodził nad wykładnią przepisów określających sposób orzekania w sprawach alimentacyjnych.
Następnie sąd zobowiązuje stronę powodową (żądającą zasądzenia określonej wysokości alimentów) do przedstawienia faktycznych kosztów utrzymania dziecka, a stronę pozwaną do przedstawienia źródeł utrzymania, wysokości dochodów, posiadanego majątku, etc.. Na tej podstawie sądy wydają postanowienia, zasądzając określoną kwotę alimentów.
Strona powodowa z zasady określa koszty miesięcznego utrzymania dziecka, jako niebotyczne, żądając jak najwyższej kwoty. Czasem wręcz dochodzi do absurdu, gdy koszty miesięczne utrzymania kilkuletniego dziecka szacuje na trzykrotność przedstawianych dochodów (i.e. "zarabiam 1500netto, na dziecko wydaję 3500zł, żądam 2500zł alimentów). Logicznym jest, że nasunie się pytanie, skąd zatem strona powodowa pozyskuje środki na pokrycie tej różnicy? Z reguły odpowiedzi są bełkotliwe i wymijające. Jak widzicie, gdzieś po drodze gubi się istota sprawy, czyli miłość do dziecka, jego duchowe potrzeby, utrata bezpieczeństwa, a sprowadza się wszystko do wulgarnego szmalu. Strona powodowa uznaje, że im wyższe zasądzono alimenty, tym bardziej uprzykrzy życie stronie pozwanej, upokorzy ją i będzie miała tzw. "trzymanie" na nią przez następne naście lat - co daje jej czasem nieograniczone możliwości zniszczenia komuś życia cywilnego.
Częstym następnym krokiem w realizacji wendetty jest wszczęcie postępowania egzekucyjnego. Ponieważ renta alimentacyjna jest świadczeniem periodycznym, paradoksalnie wymagalnym w przyszłości, zatem bez przeszkód można wszcząć postępowanie egzekucyjne, które może prowadzić z różnych składników majątku dłużnika alimentacyjnego. Nawet jeśli ten (dłużnik) świadczenie spełnia w zakreślonych terminach przez sąd, wierzyciel ma prawo takowe wszcząć. Wiąże się to oczywiście z kosztami postępowania, zamykającymi się maksymalnie w 15% opłaty stosunkowej. Egzekucję świadczeń periodycznych można prowadzić z różnych składników majątku dłużniku, także bez przeszkód można i.e. zająć mieszkanie i inne nieruchomości, wynagrodzenie za pracę, etc.. To w dzisiejszych czasach może doprowadzić rzekomego dłużnika alimentacyjnego do śmierci cywilnej. Przykład? Jan Kowalski ma zasądzoną kwotę 1000zł miesięcznie na utrzymanie dziecka. Zdarzyło się, że uchybił terminowi zapłaty alimentów o jeden dzień - to dało wierzycielowi podstawę do złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji. Komornik, na podstawie tytułu wykonawczego (wyrok sądu) dokonał, na wniosek wierzyciela, zajęcia wynagrodzenia za pracę, wpisał się w hipotekę mieszkania dłużnika (to w zasadzie wystarczy). Pracodawca dłużnika widząc, że ten "nie płaci" alimentów i "ściga go komornik", nie chce mieć takiego pracownika, natomiast bank, w którym dłużnik miał kredyt hipoteczny, dowiedziawszy się, że komornik wpisał się w hipotekę, wypowiada umowę kredytu, dochodząc do wniosku, że kredytobiorca utracił zdolność kredytową (skoro nie stać go nawet na zapłacenie alimentów, to już tym bardziej nie będzie płacić rat kredytu). Także w jednej chwili "zobowiązany", zwany kiedyś tatą, traci pracę, mieszkanie - w zasadzie to początek końca. "Sprawiedliwości" stało się zadość. Ma gnojek za swoje!!
Zapewniam jednakże, że są sposoby na skuteczną obronę - ale nie ma sposobów na zabezpieczenie się przed takim atakiem. Z kolei obrona jest możliwa ale skutkuje wielomiesięcznym postępowaniem sądowym, dość zawiłym przy oczywistej obstrukcji ze strony komornika (w końcu kasa mu ucieka, a tego komornicy nie lubią). Koniec-końców udaje się umorzyć postępowanie w zakresie "przyszłych wymagalnych alimentów" - z reguły wtedy już dłużnik alimentacyjny jest na krawędzi wyczerpania nerwowego i finansowego, o ile w ogóle jeszcze jest.
Widzenia z dzieckiem
Drugim narzędziem, chyba najokrutniejszym, bo rozrywa serca, a nie kieszeń, jest ograniczanie widzeń z dzieckiem. To najprostsza metoda udręczenia i upodlenia drugiej strony. Dziecko, podatne na manipulacje, poddaje się im bez sprzeciwu. Rodzic, któremu przyznano bezpośrednią opiekę nad dzieckiem, może dowolnie kształtować widzenie świata przez dziecko i w szybkim czasie przekonać je, że tatuś/mamusia są bardzo złe (jak pisałem powyżej). Rozpoczyna się dramatyczna wojna o dziecko - wojna w dosłownym tego słowa znaczeniu. Efekty tej wojny znajdują później swoje odzwierciedlenie w artykułach prasowych, vide ostatnie doniesienia o porannym wyrywaniu sobie przerażonego dzieciaka z rąk, sprawa Bogusława Sobaczaka i wiele innych podobnych - co niech będzie podsumowaniem mojej wypowiedzi, nie wymagającym dalszego komentarza.
Konkludując, rozwód dwojga ludzi niesie za sobą piekło na ziemi dla nich samych i dla ich dzieci. One, nie winne niczemu, stają się obiektem manipulacji, podmiotem nie człowiekiem i w imię jego rzekomego dobra dokonuje się rzezi emocjonalnej, duchowej i często finansowej drugiego człowieka. Zatem drogie Mamy i Tatusiowe, zanim zdecydujecie się na rozstanie, dobrze się do tego przygotujcie bo Si Vis Pacem, Para Bellum!
zobacz wątek