Re: Alimenty, rozwód - mój komentarz do wątku
Nie feruję wyroków - oceniam rzeczywistość, tak jak ją prezentujesz. Twoja ocena rzeczywistości jest subiektywna i pozbawiona refleksji.
Przytoczyłaś ważny fakt - że rozstałaś się z ojcem...
rozwiń
Nie feruję wyroków - oceniam rzeczywistość, tak jak ją prezentujesz. Twoja ocena rzeczywistości jest subiektywna i pozbawiona refleksji.
Przytoczyłaś ważny fakt - że rozstałaś się z ojcem dziecka, gdy byłaś w 5 miesiącu ciąży. Musisz wiedzieć, że czym innym jest instynkt matczynej miłości, nadawany jakby "z urzędu", a czym innym jest instynkt ojcowski, który pojawia się w pełni mniej więcej w 3 miesiącu życia dziecka. Coś co jest Tobie dane od razu, mężczyzna musi w sobie odnaleźć - nagabywanie jest potrzebne, ale umiejętne. Zatem nie bądź zdziwiona, że ojciec dziecka nie czuł więzi z nim, a tym bardziej z Tobą. Jego niedojrzałość emocjonalna nie wynika z założenia: jestem niedojrzały, więc mam to gdzieś - ten człowiek zwyczajnie nie wiedział jak poradzić sobie z nową rzeczywistością. Dojrzałość emocjonalna nie jest czymś, co można kupić lub posiąść od ręki - jak sama nazwa wskazuje, trzeba ją nabyć, czasem przy pomocy partnera.
Powracając zatem do meritum, trudno ojcu dziecka stać się ojcem w warunkach w których nie jest już Twoim mężem/partnerem, nie ma żadnego pozytywnego związku emocjonalnego z Tobą, a siłą indukcji z dzieckiem. Widać Twoją ignorancję i brak zrozumienia mechanizmów psychologicznych dotyczących ojcostwa. Także reagowałaś i reagujesz patrząc na świat poprzez swój pryzmat - mężczyzna to nie kobieta, ma inną psychikę i jeśli chciałaś coś osiągnąć (dla dobra dziecka), trzeba było zasięgnąć opinii psychologa.
Czujesz się porzucona? To zrozumiałe. Być porzuconą w 5 miesiącu ciąży jest ciosem emocjonalnym dla kobiety, a złość i nienawiść do partnera zrozumiała. Jednak do miłości mężczyzny nie zmusisz. A do miłości do dziecka tym bardziej - on musiałby sam do tego dojrzeć. Sąd rodzinny, wyroki/postanowienia, alimenty, prokuratura, komornik - to nie są narzędzia do nawiązania relacji ojca z synem. Spowodowałaś jedynie, że dla tego człowieka jego własny syn będzie synonimem cierpienia, problemów, nienawiści - nie pomyślałaś o tym? Czasami życie przed nami stawia trudne zadania - niektórym jesteśmy w stanie sprostać, innym nie. Twój (Wasz) syn kiedyś będzie dorosły, dojrzeje i będzie zadawać dużo trudnych pytań. Jeśli wzbudzisz w nim nienawiść do ojca, on i tak z nim kiedyś się spotka, żeby dać mu w ryja. Jeśli jednak ojciec przekona go, że historia miała inny wymiar - zostaniesz znienawidzona, że pozbawiłaś go ojca. Tak będzie rozumować - zapewniam Cię. I słowa te piszę w pełnej odpowiedzialności.
Zadałem retoryczne pytanie, w kwestii momentu poczęcia, stawiając w oczywistej opozycji, że nie doszło do tego podczas libacji - czytaj ze zrozumieniem. Nie zamierzałem Cię obrażać - gdybym chciał to zrobić, zrobiłbym to wprost, z grubej rury i bez ogródek - nie bawię się w konwenanse.
Napisałaś, że "unikanie płacenia alimentów jest podłe, małostkowe, chamskie, godne pożałowania oraz społecznego ostracyzmu" - no tak, kasa to podstawa, money makes the world around... Godne pożałowania jest utożsamianie płacenia alimentów z dobrem emocjonalnym dziecka. Logicznie wnioskując z Twojej wypowiedzi - jak będzie płacić, będzie dobrym ojcem. Egzotyczna logika, nie mylić z erotyczną:)
Obowiązek alimentacji jest bezdyskusyjny - istotą rzeczy jest, aby wynikał z woli, chęci i miłości do alimentowanego; czyli dziecka. Nie myl pojęć, nie myl priorytetów, patrze szerzej na świat i w przyszłość. Kijem Wisły nie zawrócisz.
Może kiedyś przyjdzie dzień w którym będziesz mogła się dokształcić (z pewności Ci się dodatkowa edukacja przyda) i pić piwo - tak na marginesie, to ciekawe zestawienie.
zobacz wątek