Jeszcze rok temu rachunki za gaz przychodziły na nazwisko nieżyjącego dziadka(nie żyje od 2001r), aż któregoś dnia babcia mnie woła,że gazu nie ma w kuchence! Co się okazało? Gazownia "odkryła", że wystawia rachunki na nieżyjącą osobę (rachunki były regularnie opłacane przez 8 lat),więc panowie w niebieskich kombinezonach przyjechali, nikogo nie powiadamiając weszli do ogródka i odcięli gaz...! Za ponowne podłaczenie kazano zapłacić ponad 100 zł. Niestety obsługa zajmuje się serniczkiem i kawką. Będzie tak póki nie zobaczymy na rynku konkurencji, bo bym tam przeszłą z zamkniętymi oczami!