A co ma demokracja do tego?
DLa obsługi marketów praca w nich jest pracą podstawową. Nie bardzo mają wybór - muszą popylać godzinami w tych namordnikach, bo tak wadza kazała. Alternatywą jest...
rozwiń
A co ma demokracja do tego?
DLa obsługi marketów praca w nich jest pracą podstawową. Nie bardzo mają wybór - muszą popylać godzinami w tych namordnikach, bo tak wadza kazała. Alternatywą jest zmiana pracy, ale w obliczu narastającego bezrobocia jest to słabiutka alternatywa. Jeśli ktoś ma jedynie kwalifikacje "sklepowe" to w każdym innym sklepie też będzie musiał pracować w namordniku, zatem jak sie nie obróci, to de.. z tyłu.
Co innego w przypadku komisji wyborczych. To jest praca dodatkowa, bardzo okazjonalna. Można sobie w niej parę złotych dorobić, ale nie jest to źródło podstawowego utrzymania. A siedzieć N godzin w maseczce, żeby na waciki dorobić, mało komu się uśmiecha. Ale, jak pisałem, jest to wyłącznie kwestia wysokości wynagrodzenia. Za odpowiednie pieniądze znalazłoby się wystarczająco dużo chętnych. To czysto rynkowa sprawa, z demokracją nie mająca nic wspólnego.
zobacz wątek