Odpowiadasz na:

Dokładnie tak, w części Gdańska następuje coś co nazwałbym swojsko "sopotyzacją" - ceny mieszkań już są nieadekwatne do oferowanych udogodnień i bonusów jakie daje zamieszkiwanie w danym miejscu,... rozwiń

Dokładnie tak, w części Gdańska następuje coś co nazwałbym swojsko "sopotyzacją" - ceny mieszkań już są nieadekwatne do oferowanych udogodnień i bonusów jakie daje zamieszkiwanie w danym miejscu, możliwej do podjęcia pracy itd a napędzane modą i popytem inwestycyjnym który opisałeś. Można to też nazwać "bookingizacją" choć nie jest to jedyny winny stąd nazwa nie do końca byłaby trafna.
Efekt jest podobny do "ubankowienia" najlepszych ulic handlowych - po 17:00 ulica zamiera bo bogate banki które wykupiły/wynajęły lokale na drogiej ulicy zamykają swoje podwoje a nie ma tam już sklepów i knajp bo te nie wytrzymały konkurencji w licytowaniu stawek najmu z bankami.
Prowadzi to do powstawania dzielnic-zombie, dzielnic-hoteli gdzie "nikt normalny" nie mieszka. Owszem, próbuje ale w pewnym momencie dowiaduje się że jest (niemal) jedynym stałym mieszkańcem Waterfrontu i w końcu sobie daruje - sprzedaje/wynajmuje a sam przenosi się do dzielnicy mieszkalnej. Inny z kolei patrzy że w jego bloku, jego dzielnicy jest coraz mniej stałych mieszkańców, czuje się nieswojo gdy wraca do budynku w którym zimą mieszka sam (teraz mniej bo turyści przyjeźdżają przez cały rok ale kilka lat temu były takie bloki-widma w Sopocie). Gdańsk jest dużym miastem stąd "sopotyzacja" nie ma aż takiego wpływu na model rozwoju (destrukcji) miasta jak to jest w przypadku naszego małego "prestiżowego" sąsiada jednak warto byłoby przynajmniej zastanowić się czy miasto przyjmie wobec tego zjawiska jakąś politykę np jasnego określania co jest budynkiem mieszkalnym a co condohotelem i egzekwowania czy jest to przestrzegane czy też w pełni pozwoli na "niewidzialną rękę rynku". Nie lubię ingerencji władz ale dyktat anarchii ("jest tak jak wyszło samo") też nie jest dobry, czasami pewne regulacje czy ustalenie zasad są potrzebne.
Prezydent Adamowicz postrzegał to zjawisko raczej jednoznacznie pozytywnie - w neoliberalnej nomenklaturze wzrost popytu wzrost cen to po prostu jednoznacznie i bezdyskusyjnie objaw sukcesu.
Pani Dulkowska mam wrażenie że ma inną wrażliwość i nie zdziwię się jeśli spróbuje wprowadzić jakieś zasady a można to regulować (dopasować do realiów) na wiele sposobów np wprowadzenie innych stawek za śmieci dla lokali, budynków wykorzystywanych na najem krótkoterminowy, wprowadzenie przepisów znoszących/ograniczających reźim ciszy nocnej po 22:00, zmiany w komunikacji miejskiej związane z charakterem dzielnicy, jej mieszkańców, ograniczenie rozwoju szkół na danym obszarze (lub przeciwnie walka o to by dzielnica była zamieszkana przez stałych mieszkańców) itd itp.

zobacz wątek
6 lat temu
~Gregrex

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry