Re: Bardzo chciałabym ... a nie mogę
Slonko - spokojnie... co się denerwujesz? ;-)
Nie wiem, czy atakowanie coś da
Rozumiesz to, że to jest forum i każdy mówi coś od siebie?
I nie znaczy to, że Ula,która założyła...
rozwiń
Slonko - spokojnie... co się denerwujesz? ;-)
Nie wiem, czy atakowanie coś da
Rozumiesz to, że to jest forum i każdy mówi coś od siebie?
I nie znaczy to, że Ula,która założyła wątek musi mnie słuchać.
A odpowiadając na wątpliwość, abym swoim rozumkiem mogła chociaż minimum cierpienia związanego z niepłodnością ogarnąć -
Wyżej napisałam, mam sporo przypadków dookoła, kiedy rodzina adoptowała dziecko - z jedną psiapsiółką prawie przechodziłyśmy to razem.
Wiadomo, że nie ja czułam to co ona, ale dużo mi dawało bycie z nią - najpierw w cierpieniu bezpłodności, w 10 letnim zmaganiu się z nadzieją, łzami, leczeniem- a potem w radości przyjmowania (adoptowanego) maleństwa! Naprawdę doświadczenie ciekawe.
I jej słowa po pierwszej Wigili "nie wyobrażam sobie, jak akurat tego konkretnego dziecka mogło wcześniej z nami nie być"
A niestety problem z zajściem w ciążę dotyka nas coraz bardziej! Więc masa młodych kumpelek ma problemy zdrowotne i wiadomo, przeżywa się to z nimi.
Przynajmniej mnie to bardzo dotyka i podziwiam kawał świetnej roboty, jaką podejmują dziewczyny, od walki o zdrowie, po walkę o nadzieję...
Chyba tyle, nie ma co dalej siać fermentu.
Pozdrawiam
zobacz wątek