Widok
Bezdzietna=trędowata
Mam 29 lat i nie mam najmniejszej potrzeby posiadania dziecka. Im jestem starsza, tym bardziej widzę jak mocno odstaję od większości kobiet. Zupełnie inny świat, inne spojrzenie.
Patrząc na młode matki widzę kobiety, którym nagle zawęziło się spojrzenie na świat. Nagle prawie znikają zainteresowania, hobby, wszystko schodzi na dalszy plan - nawet mężczyzna i miłość, o seksie nie mówię. Nie chcę być taka.
Często zastanawiam się jak inni widzą sytuacje, które dla mnie są delikatnie mówiąc drażniące. Autobus. Tłum. Wsiada kobieta z dzieckiem. Dziecko zaczyna się drzeć jak syrena okrętowa. Próbuję czytać książkę, zatykam uszy ale niewiele to daje. W takich momentach dziękuję Bogu, że nie muszę znosić czegoś takiego w domu.
Być może jestem egoistką. Być może, bo zawsze moim priorytetem była dla mnie pomoc innym. Temu podporządkowałam moją pracę, cele. Nie umiem jednak wyobrazić sobie rezygnacji z moich przyzwyczajeń, mojego świata. Wychowanie małego człowieka traktuję jako ogromne wyzwanie i odpowiedzialność. Nie wiem, czy byłabym dobrą matką. Sądzę że nie. Nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko, nie rozwiązawszy własnych problemów ze sobą, nie mając stabilnej sytuacji finansowej... Dziecko nie jest zabawką... W świetle tego wszystkiego na prawdę nie rozumiem skąd aż tak wiele odwagi w ludziach, którzy decydują się na dzieci... Odwagi czy nieodpowiedzialności?
Świat kręci się wokół dzieci. Ja czuję się jak kosmitka. Za żadne skarby świata nie zdecydowałabym się na malucha. Coraz częściej mam wrażenie, że powiedzieć publicznie, że nie lubię małych dzieci, to narazić się na lincz...
Ot, musiałam się wypisać:)
Patrząc na młode matki widzę kobiety, którym nagle zawęziło się spojrzenie na świat. Nagle prawie znikają zainteresowania, hobby, wszystko schodzi na dalszy plan - nawet mężczyzna i miłość, o seksie nie mówię. Nie chcę być taka.
Często zastanawiam się jak inni widzą sytuacje, które dla mnie są delikatnie mówiąc drażniące. Autobus. Tłum. Wsiada kobieta z dzieckiem. Dziecko zaczyna się drzeć jak syrena okrętowa. Próbuję czytać książkę, zatykam uszy ale niewiele to daje. W takich momentach dziękuję Bogu, że nie muszę znosić czegoś takiego w domu.
Być może jestem egoistką. Być może, bo zawsze moim priorytetem była dla mnie pomoc innym. Temu podporządkowałam moją pracę, cele. Nie umiem jednak wyobrazić sobie rezygnacji z moich przyzwyczajeń, mojego świata. Wychowanie małego człowieka traktuję jako ogromne wyzwanie i odpowiedzialność. Nie wiem, czy byłabym dobrą matką. Sądzę że nie. Nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko, nie rozwiązawszy własnych problemów ze sobą, nie mając stabilnej sytuacji finansowej... Dziecko nie jest zabawką... W świetle tego wszystkiego na prawdę nie rozumiem skąd aż tak wiele odwagi w ludziach, którzy decydują się na dzieci... Odwagi czy nieodpowiedzialności?
Świat kręci się wokół dzieci. Ja czuję się jak kosmitka. Za żadne skarby świata nie zdecydowałabym się na malucha. Coraz częściej mam wrażenie, że powiedzieć publicznie, że nie lubię małych dzieci, to narazić się na lincz...
Ot, musiałam się wypisać:)
Ciąża to nie choroba, a posiadanie dziecka, to nie dopust Boży, a błogosławieństwo. Nie każdy jednak jest gotowy na posiadanie dziecka i należy to uszanować.
To co piszesz jest prawdą. Kobiety nie posiadające dzieci są dyskryminowane przez kobiety dzieci posiadające - są alienowane, wytykane palcami, nazywane przez ginekologów nieródkami. A wszelkie ich dolegliwości są uzasadniane tym, że "bo powinna pani urodzić dziecko, to wszystko wróci do normy". Co jest oczywistą bzdurą.
Zgodzę się z Tobą, że mamy drących się maluchów są kompletnie nie zainteresowane otaczającym ich światem. Nie przyjmują do wiadomości, że nie każdy człowiek z ich otoczenia jest uszczęśliwiony krzykiem ich dziecka tudzież opowieściami o kolorze kału dziecka. Ale tego nie zmienisz. Matki z dziećmi stanowią swoistą symbiozę, nie tylko z dzieckiem ale również z innymi matkami. Gromadzą się, wspólnie sobie potakują, a gdy w tym stadku pojawi się kobieta bez dziecka, powarkują na nią groźnie - o samcach nawet nie wspominam, bo każdy obcy samiec w pobliżu ich dziecka to zagrożenie:)
Nie czuj się jak kosmitka - jesteś zupełnie normalną kobietą^^
To co piszesz jest prawdą. Kobiety nie posiadające dzieci są dyskryminowane przez kobiety dzieci posiadające - są alienowane, wytykane palcami, nazywane przez ginekologów nieródkami. A wszelkie ich dolegliwości są uzasadniane tym, że "bo powinna pani urodzić dziecko, to wszystko wróci do normy". Co jest oczywistą bzdurą.
Zgodzę się z Tobą, że mamy drących się maluchów są kompletnie nie zainteresowane otaczającym ich światem. Nie przyjmują do wiadomości, że nie każdy człowiek z ich otoczenia jest uszczęśliwiony krzykiem ich dziecka tudzież opowieściami o kolorze kału dziecka. Ale tego nie zmienisz. Matki z dziećmi stanowią swoistą symbiozę, nie tylko z dzieckiem ale również z innymi matkami. Gromadzą się, wspólnie sobie potakują, a gdy w tym stadku pojawi się kobieta bez dziecka, powarkują na nią groźnie - o samcach nawet nie wspominam, bo każdy obcy samiec w pobliżu ich dziecka to zagrożenie:)
Nie czuj się jak kosmitka - jesteś zupełnie normalną kobietą^^
Hej. Gratuluje, my tez nie mamy dzieci i nie zamierzamy. Kazdy musi odnalezc swoja sciezke i nia isc. Nikt nie ma prawa Ciebie oceniac czy to dobrze czy zle. Najwazniejsze zeby nikogo nie krzywdzic i cieszyc sie kazdym dniem. Swiat nie jest czarno bialy (miec dzici = dobrze, nie miec=zle) na szczescie tak nie jest. Ciesze sie, ze istnieja tacy ludzie jak Ty. Pozdrawiam.
Masz dużo racji w tym co piszesz. Posiadanie dziecka to ogromna odpowiedzialność. Sama nie posiadam dzieci i narazie na pewno się na nie nie zdecyduję. Wynika to jednak z faktu o którym piszesz - stabilność finansowa, posiadanie własnego mieszkania, zapewnienie dziecku wszystkiego, by mogło się prawidłowo rozwijać, by niczego mu nie brakowało.
Nie jesteś egoistką, nie patrzysz również na świat przez różowe okulary, nie myślisz "jakoś to będzie". Czy byłabyś dobrą matką nie wiem. Wnioskuję natomiast z Twojej wypowiedzi, że jesteś ogromnie odpowiedzialną osobą. Nie myślisz wyłącznie o sobie.
Nie zgodzę się jednak z faktem, że mając dzieci wszystko inne odchodzi na boczny plan - zainteresowania, ukochany facet, nawet sex. Czy fakt posiadania dzieci jest równy z rezygnacją z hobby czy innych rzeczy na które teraz możesz sobie pozwolić? Odpowiem Ci - nie. Mając dzieci można (a nawet moim zdaniem trzeba) rozwijać się zawodowo, podróżować itd. Jest to wyzwanie, owszem, ale dlaczego nagle trzeba rezygnować z marzeń? Dlaczego nie miałabyś realizować ich razem z dzieckiem? To nawet wskazane, by "zarazić" dziecko chodzeniem po górach, czytaniem książek czy innymi pasjami, które Ty kochasz. I należy to robić ze swoim partnerem. Gdy dorastające dziecko patrzy jak jego rodzice się kochają, realizują bierze z nich przykład. A nie chciałabyś chyba, by dziecko zamknęło się w 4 ścianach przed komputerem lub by wychowywała je ulica. Nie na tym to polega.
Owszem, świat kręci się wokół dzieci, ale moim zdaniem tak być powinno. Nie czuj się jak kosmitka. Teraz być może nie jesteś gotowa, ale za rok, dwa czy pięć możesz diametralnie zmienić zdanie.
Trzymam kciuki :)
Nie jesteś egoistką, nie patrzysz również na świat przez różowe okulary, nie myślisz "jakoś to będzie". Czy byłabyś dobrą matką nie wiem. Wnioskuję natomiast z Twojej wypowiedzi, że jesteś ogromnie odpowiedzialną osobą. Nie myślisz wyłącznie o sobie.
Nie zgodzę się jednak z faktem, że mając dzieci wszystko inne odchodzi na boczny plan - zainteresowania, ukochany facet, nawet sex. Czy fakt posiadania dzieci jest równy z rezygnacją z hobby czy innych rzeczy na które teraz możesz sobie pozwolić? Odpowiem Ci - nie. Mając dzieci można (a nawet moim zdaniem trzeba) rozwijać się zawodowo, podróżować itd. Jest to wyzwanie, owszem, ale dlaczego nagle trzeba rezygnować z marzeń? Dlaczego nie miałabyś realizować ich razem z dzieckiem? To nawet wskazane, by "zarazić" dziecko chodzeniem po górach, czytaniem książek czy innymi pasjami, które Ty kochasz. I należy to robić ze swoim partnerem. Gdy dorastające dziecko patrzy jak jego rodzice się kochają, realizują bierze z nich przykład. A nie chciałabyś chyba, by dziecko zamknęło się w 4 ścianach przed komputerem lub by wychowywała je ulica. Nie na tym to polega.
Owszem, świat kręci się wokół dzieci, ale moim zdaniem tak być powinno. Nie czuj się jak kosmitka. Teraz być może nie jesteś gotowa, ale za rok, dwa czy pięć możesz diametralnie zmienić zdanie.
Trzymam kciuki :)
Wiele kobiet marzy o rycerzu w lśniącej zbroi. Ale większość musi zadowolić się giermkiem
w dziurawych skarpetkach.
w dziurawych skarpetkach.
Widocznie w Twoim przypadku jeszcze nie czas.
Ja mam 2 dzieci i wcale się nie drą. Nie kończy mi się na nich świat.
Fakt czasu na niektóre rzeczy mam mniej, ale myślę także o sobie. nie rezygnuję z tego co mnie pasjonuje.
Wcale nie należę do kręgu mam, które tylko o kupach i pieluchach rozmawiąją.
To, że niektóre kobiety nie marzą o byciu matką jest całkiem nomalne. Tak samo jak nie każda kobieta marzy, aby być hutnikiem, czy górnikiem.
Jeszcze nadejdzie twój czas.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie.
Ja mam 2 dzieci i wcale się nie drą. Nie kończy mi się na nich świat.
Fakt czasu na niektóre rzeczy mam mniej, ale myślę także o sobie. nie rezygnuję z tego co mnie pasjonuje.
Wcale nie należę do kręgu mam, które tylko o kupach i pieluchach rozmawiąją.
To, że niektóre kobiety nie marzą o byciu matką jest całkiem nomalne. Tak samo jak nie każda kobieta marzy, aby być hutnikiem, czy górnikiem.
Jeszcze nadejdzie twój czas.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie.
taaa, ja mam 30 lat i tez nie mam dzieci, wystarczy spojrzec na dział RODZINA i dziecko....a 98% tematów to dzieci...jakby w dziale rodzina nie było innych tematów, kobieta zamiast koiety jest matką. Teaz czasami to widze, wiem co czujesz, z tym ze ja chce miec dziecko, nie wiem kiedy jakos specjalnie nie planuje - zobaczymy, mam nadzieje ze mi nei odbije i ze bede sobą tyle ze z dzieckiem
Piszecie, że nie trzeba rezygnować z własnych zainteresowań... Pytanie jak znaleźć na to czas, gdy ma się niemowlę na głowie?
Mój czas nie przyjdzie - nawet gdybym chciała, nie mogę mieć dzieci. Od 9ciu lat wychowuję synka mojego męża. Czuję się jego mamą, rodzona matka znikła z jego życia. To jednak inna historia, bo poznałam go gdy miał prawie 10 lat a teraz jest już prawie dorosłym mężczyzną. Nigdy więc nie wychowywałam malucha.
Po prostu nie wyobrażam sobie pieluch, wstawania w nocy, wrzasku... Niemożności zniknięcia kiedy ja mam na to ochotę... Przeraża mnie to po prostu i ciężko mi zrozumieć, że ktoś z własnej woli się na to decyduje i jeszcze z tego cieszy;)
Mój czas nie przyjdzie - nawet gdybym chciała, nie mogę mieć dzieci. Od 9ciu lat wychowuję synka mojego męża. Czuję się jego mamą, rodzona matka znikła z jego życia. To jednak inna historia, bo poznałam go gdy miał prawie 10 lat a teraz jest już prawie dorosłym mężczyzną. Nigdy więc nie wychowywałam malucha.
Po prostu nie wyobrażam sobie pieluch, wstawania w nocy, wrzasku... Niemożności zniknięcia kiedy ja mam na to ochotę... Przeraża mnie to po prostu i ciężko mi zrozumieć, że ktoś z własnej woli się na to decyduje i jeszcze z tego cieszy;)
Wydaje mi się, że rozumiem to o czym piszesz. Życie ułożyłam sobie rozsądnie: stała praca, mąż, własne mieszkanie i dopiero dzieci. Jednak najtrudniejsze były i czasem nadal są momenty gdy po ciężkim dniu pracy trzeba zmierzyć się z domową codziennością - też w sobie czuję że nie dam rady, że muszę wyjść bo zwariuję. Dzieci mam bardzo ruchliwe, jedno ciągle coś mówi drugie zaczyna mówić więc ciągle nadaje po swojemu bezustannie. Zawsze uważałam się za egoistkę i czasem w gorszych chwilach nachodzą mnie myśli - dlaczego ja chciałam mieć drugie dziecko, przecież mogłabym teraz być gdzieś tam w górach na szlaku ... mieć ciszę i o nic się nie martwić. Z drugiej jednak strony moja rodzina daje mi tyle pozytywnych bodźców, że znajduję w sobie siły i wiem, że moje pragnienia też się w końcu spełnią, że gdy dzieci podrosną częściej będziemy robić to na co mamy ochotę...
Ja uważam, ze wpisujesz się w trendy obecnie panujące - coraz mniej kobiet chce rodzić dzieci a jeśli już to na ogół po 30. Ja mam dwójkę, z czego jedno już dorosłe a drugie malutkie ;) I nie gloryfikuję macierzyństwa ani go nie obsmarowuję. Jest różne. Czasami wściekam się i "żałuję" a później potrafię o****ną pupę mojego dziecięcia obcałować - takie pokłady czułości i miłości we mnie budzi. Jak WSZYSTKO w życiu - macierzyństwo ma strony negatywne i pozytywne. Inna sprawa jest, że mój partner bardzo chciał mieć dziecko i to też był ogromny argument "ZA". Jest ojcem idealnym i gdybym ja mu nie dała dziecka na pewno wcześniej czy później szukałby gdzie indziej zaspokojenia tej potrzeby. Ale cóż, chyba nie ma dużo takich mężczyzn :D Nie czuj się trędowata, bezdzietność stała się normą tak jak "niepełne rodziny". Ja bardzo lubię swoje bezdzietne koleżanki, bo zawsze mają czas aby wyskoczyć gdzieś na babskie ksiuty. A ja czasu mam sporo, bo tata mojego dziecka pop pracy bardzo chętnie z nim zostaje, na "męskie wieczory".
Faktycznie to nie fair, że kobiety które nie lubią dzieci i nie chcą ich wogóle mieć są dyskryminowane i czasem niemiło traktowane.
Widzisz, ja mam 28 lat i długo nie myślałam wcale o dziecku, a w licealnych czasach ich nie znosiłam. I moje koleżanki które piszczały na widok bobasa, mnie krytykowały.
Teraz jesteśmy z mężem prawie 3 lata po ślubie. Mamy fajne mieszkanie, prace, zainteresowania, lubimy podróże. I w końcu przyszedł TEN czas.
I to cudowne uczucie że mam w sobie cudnego maluszka jest tak niesamowite, że nigdy w życiu tak się szczególnie nie czułam...nie da się tego opisać. Jestem optymistycznie nastawiona na przyszłość i sądzę że nie zatracimy się w pieluszkach na dobre :)
Widzisz, ja mam 28 lat i długo nie myślałam wcale o dziecku, a w licealnych czasach ich nie znosiłam. I moje koleżanki które piszczały na widok bobasa, mnie krytykowały.
Teraz jesteśmy z mężem prawie 3 lata po ślubie. Mamy fajne mieszkanie, prace, zainteresowania, lubimy podróże. I w końcu przyszedł TEN czas.
I to cudowne uczucie że mam w sobie cudnego maluszka jest tak niesamowite, że nigdy w życiu tak się szczególnie nie czułam...nie da się tego opisać. Jestem optymistycznie nastawiona na przyszłość i sądzę że nie zatracimy się w pieluszkach na dobre :)
a mnie wnerwia gadanie: "jeszcze przyjdzie twój czas", "jeszcze ci się zachce".
Otóż mi się nie zechce, nigdy mnie do tego nie ciągnęło, dzieci nie lubiłam, nie lubię nadal i nie polubię.
Też przeraża mnie co się dzieje z WIĘKSZOŚCIĄ kobiet - znikają, a pojawiają się mamunie. Nie ma fajnej babki, inteligentnej, oczytanej, z pasjami, z którą można było do serca pogadać, na kupę różnych tematów. Zostaje umęczona mama, która potrafi mówić tylko o dzieciach, o ile w ogóle ma czas na rozmowę.
Na szczęście nie wszystkie kobiety tak mają. Mam kilka na prawdę fajnych koleżanek, których macierzyństwo nie zmieniło. No może nieco ograniczyło czasowo, ale dają radę, pozostały sobą :)
Otóż mi się nie zechce, nigdy mnie do tego nie ciągnęło, dzieci nie lubiłam, nie lubię nadal i nie polubię.
Też przeraża mnie co się dzieje z WIĘKSZOŚCIĄ kobiet - znikają, a pojawiają się mamunie. Nie ma fajnej babki, inteligentnej, oczytanej, z pasjami, z którą można było do serca pogadać, na kupę różnych tematów. Zostaje umęczona mama, która potrafi mówić tylko o dzieciach, o ile w ogóle ma czas na rozmowę.
Na szczęście nie wszystkie kobiety tak mają. Mam kilka na prawdę fajnych koleżanek, których macierzyństwo nie zmieniło. No może nieco ograniczyło czasowo, ale dają radę, pozostały sobą :)
Generalnie w swoich wypowiedziach poruszasz dwa ważne tematy: traktowania bezdzietnej kobiety i tego czy mając dzieci można pozostać sobą, dać szczęście i być szczęśliwym.
W pierwszej kwesti mogę powiedzieć, że w moim otoczeniu są bezdzietne kobiety już nawet ok. 40tki i nie są w żaden sposób alienowane, bardzo dobrze sie rozumiemy i możemy rozmawiać na wiele tematów. Nie uważam, że żyjemy w różnych światach.
W drugiej kwesti myślę, że sama spełniłaś się jako matka dużego już dziecka i wiesz, że jednak można pogodzić realizowanie siebie z wychowaniem. Rzeczywiście z niemowlakiem jest ciężko - ale wiadomo - to jest przejściowe i wkrótce ten maluch dorośnie:)
W pierwszej kwesti mogę powiedzieć, że w moim otoczeniu są bezdzietne kobiety już nawet ok. 40tki i nie są w żaden sposób alienowane, bardzo dobrze sie rozumiemy i możemy rozmawiać na wiele tematów. Nie uważam, że żyjemy w różnych światach.
W drugiej kwesti myślę, że sama spełniłaś się jako matka dużego już dziecka i wiesz, że jednak można pogodzić realizowanie siebie z wychowaniem. Rzeczywiście z niemowlakiem jest ciężko - ale wiadomo - to jest przejściowe i wkrótce ten maluch dorośnie:)
Mam 28 lat - prowadzę firmę, dużo pracuję, ale praca daje mi satysfakcję, zwłaszcza, że zajmuję się kilkoma dziedzinami, ale robię to, o czym marzyłam.
Tylko jedna koleżanka ma dziecko i widać dużą różnice w Jej zachowaniu przed i po ciąży. Oczywiście wszystko to rozumiem, tym bardziej, że odwiedzałam Ją i wiem, ile rzeczy jednocześnie musi robić - porządki, obiad, pilnowanie dziecka, a i pracuje na pełen etat...
Wiem, że chwilami jest Jej ciężko, ale córka jest Jej Miłością - szanuję to, rozumiem i przypuszczam, że to przepiękne uczucie.
Sama się łamię - czy mieć dziecko, czy nie, ale jeśli tak to na pewno nie wcześniej jak za klika lat.
Poza pracą, pochłaniam książki, lubię dobry film, spotkać się z przyjaciółmi, wyjechać gdzieś czasem, odpocząć itp. Wiem, że fizycznie dałabym radę wychować dziecko, ale czy tego chcę?
Tylko jedna koleżanka ma dziecko i widać dużą różnice w Jej zachowaniu przed i po ciąży. Oczywiście wszystko to rozumiem, tym bardziej, że odwiedzałam Ją i wiem, ile rzeczy jednocześnie musi robić - porządki, obiad, pilnowanie dziecka, a i pracuje na pełen etat...
Wiem, że chwilami jest Jej ciężko, ale córka jest Jej Miłością - szanuję to, rozumiem i przypuszczam, że to przepiękne uczucie.
Sama się łamię - czy mieć dziecko, czy nie, ale jeśli tak to na pewno nie wcześniej jak za klika lat.
Poza pracą, pochłaniam książki, lubię dobry film, spotkać się z przyjaciółmi, wyjechać gdzieś czasem, odpocząć itp. Wiem, że fizycznie dałabym radę wychować dziecko, ale czy tego chcę?
w 100 % popieram autorke watku., mimo ze widze to z innej strony. Mam 27 lat i od 2 lat staram sie o dziecko, narazie proby sa nieudane i jest to wiekszy problem, zlozlam tez dokumenty o adopcje i tam ruszyla cala procedura, ale z mezem jestesmy w jakis sposob odseparowani od znajomych, ktorzy spotykaja sie na placach zabaw, w jakis miejscach gdzie dzieci maja co robic, wszystkie rozmowy dotycza kupek, ciazy, zabkow, zabawek itp. nikt nie pomysli w jakis sposob o nas, ze rozmowa moze sie toczyc na inny temat niz dzieci, ze mozna sie spotkac w restauracji, gdzie jest plac zabaw dla dzieci, a gdzie ja bede tez czula sie spobodnie itp.
do autorki: kiedys myslalam podobnie jak ty, ze nigdy nie bede chciala mnie dziecka, draznil mnie placz dziecka a patrzac na inne matki wspolczulam im... a po 30 zaszlam w ciaze i mowiac szczerze nie bylam zbytnio szczesliwa, wszystko jednak zmienilo sie po porodzie i juz drugiego dnia powiedzilam mezowi ze zaluje ze tak sie wzbranialam i patrzac na moja mala istotke myslalam jak moglam do tej pory bez niej zyc... nie wiem jak to bedzie w twoim przypadku, ale z mojego doswiadczenia, a tez kiedys bylam straszna egioistka i myslalam ze nie bede dobra matka, inaczej sie reaguje na placz swojego dziecka, dla ciebie to wrzeszczacy bachor a dla rodzica ukochane dziecko :) a tak poza tym bycie matka nie oznacza chodzenie ze znajomymi na plac zabaw czy ciaglych rozmow o dzieciach, razem z mezem spotykamy sie ze znajomymi, chodzimy do kina i na impreze i na jakas wycieczke i zapewniam cie ze nie rozmawiamy wtedy o dzieciach :)
Dziewczyny, dzięki za słowa otuchy, ale ja na prawdę nie mogę mieć dzieci oprócz tego, że ich nie chcę i nie lubię. Moje dziecko miało by najprawdopodobniej niewidomą mamę.
Cierpię tylko z powodu tego, że nie mogę się skutecznie zabezpieczyć przed ciążą. Nie ma metod jednocześnie skutecznych i obojętnych dla zdrowia. Gdybym mieszkała w innym kraju wybrałabym chirurgiczną sterylizację, ale w Polsce, kraju absurdów nie wolno mi tego zrobić.
Cierpię tylko z powodu tego, że nie mogę się skutecznie zabezpieczyć przed ciążą. Nie ma metod jednocześnie skutecznych i obojętnych dla zdrowia. Gdybym mieszkała w innym kraju wybrałabym chirurgiczną sterylizację, ale w Polsce, kraju absurdów nie wolno mi tego zrobić.
też miałam dzieciowstręt :] jednak dałam się namówić na dziecko, wmówić sobie, że tego chcę itp.
u mnie nie było eksplozji matczynej miłości - może ze względu na ciężki poród, komplikacje przy znieczuleniu do cc, zobaczeniu dziecka tylko przez 5 sekund na sali operacyjnej - a później dopiero po 12 godzinach.
później inne traumatyczne doświadczenia, depresja poporodowa itp.
nie nadaję się na matkę - ale już nią jestem i za późno aby zrezygnować. (chociaż przynajmniej kilka razy w tygodniu mam taką ochotę)
nie wszystkie kobiety są do tego stworzone. jeśli czujesz, że to nie dla Ciebie, ogólnie dzieci uważasz za "rozwrzeszczane i często śmierdzące bachory" - to lepiej daj sobie spokój, bo będziesz żałowała...
chyba, że doznasz "nawrócenia" ;P
i odnośnie płaczu/wrzasku własnego dziecka - wcale nie koniecznie reaguje się na niego z miłością "bo to moje dziecko" ;P
wcale nie uważam, żebym była spełniona jako kobieta - bo mam dziecko.
u mnie nie było eksplozji matczynej miłości - może ze względu na ciężki poród, komplikacje przy znieczuleniu do cc, zobaczeniu dziecka tylko przez 5 sekund na sali operacyjnej - a później dopiero po 12 godzinach.
później inne traumatyczne doświadczenia, depresja poporodowa itp.
nie nadaję się na matkę - ale już nią jestem i za późno aby zrezygnować. (chociaż przynajmniej kilka razy w tygodniu mam taką ochotę)
nie wszystkie kobiety są do tego stworzone. jeśli czujesz, że to nie dla Ciebie, ogólnie dzieci uważasz za "rozwrzeszczane i często śmierdzące bachory" - to lepiej daj sobie spokój, bo będziesz żałowała...
chyba, że doznasz "nawrócenia" ;P
i odnośnie płaczu/wrzasku własnego dziecka - wcale nie koniecznie reaguje się na niego z miłością "bo to moje dziecko" ;P
wcale nie uważam, żebym była spełniona jako kobieta - bo mam dziecko.
nie mialam na mysli ze jak moje dziecko placze to jestem super zadowolona, bo tak na nie jest... ale to ze inaczej reaguje na jej placz, np gdy na cos jej nie pozwalam i zaczyna cos wymuszac placzem to sie nie denerwuje, wiem ze jest na tyle mala ze jeszcze duzo rzeczy nie rozumie nie wie dokladnie co jej wolno a co nie, a poza tym mam to szczescie ze bardzo rzadko placze :)
Cytacik z "Bachora", który ładnie opisuje to, jak widzę te małe potwory w moim otoczeniu:P
" sąsiedzi z bloku (mieszkający nade mną, warto nadmienić) dorobili się dwójki gnojków, które piłują japę, gdy tylko przekroczę próg mieszkania, natomiast dziwnie milkną, gdy opuszczam swoją twierdzę.
Nieważne, czy właśnie wróciłem ze studiów po ośmiogodzinnych wykładach, zmrużyłem oko po ciężkim dniu w robocie czy właśnie wymieniam zębatkę w zegarku ryk trzęsie podłogą i sufitem, bo guaniarzowi nie smakuje ptasie mleczko i kawior i cierpi z tego powodu gorzej niż Prometeusz.
Coraz bardziej nabieram przekonania, że te różowe gluty to skonstruowana przez Szatana vendetta za odebranie nóg, albo, względnie, PRAWDZIWA kara za nieposłuszeństwo w Raju (starzenie się i grzeszność to pryszcz).
Jak sobie z tym radzić?! Próbowałem wywiercić w suficie dziurę, by podprowadzić gaz usypiający, ale gnojki dziwnym trafem właśnie wtedy wylały wodę, przez co kopnął mnie prąd. Próbowałem zagłuszyć je muzyką Behemotha czy innej Kukurydzy, ale to na nic głośniki i wzmacniacze odmówiły posłuszeństwa, gdy próbowałem przebić się przez ścianę ryków, a bachory uznały, że tupiąc w ciężkich korach albo tańcząc kozaka przez pięć godzin, pokażą, jak bardzo kocha tfu, to nie ma uczuć wyższych jak bardzo wkurzają wszystkich dookoła. Oczywiście, gdy tylko bakteria dotknie ich jednym atomem, wydzierają się w niebogłosy, bo coś im nie pasuje. Może warto by kupić deski i gwoździe i zabić te drzwi piętro wyżej?
Proszę radźże, Bachorze!
Wasz,
Mateo
BACHOR RADZI:
Istnieje kilka sposobów na rozwiązanie Twojego problemu:
- Podrzucenie cukierków ze środkiem uspokajającym, proponujemy zacząć od melisy.
- Złożenie donosu na płodzicieli potworów, do miejsc różnych: zalecamy równocześnie Sanepid, wydział antynarkotykowy, Urząd Skarbowy, Rzecznik Praw Obywatela i jeszcze tych, co się rekwirowaniem nielegalnego oprogramowania zajmują, jak mówi stare porzekadło, dajcie nam człowieka, a my znajdziemy na niego paragraf.
- Wizyta u sąsiadów dwa piętra wyżej połączona ze wspólnym nalotem z powietrza przez balkon, z użyciem rozpylacza do środków usypiających
- Wynajęcie profesjonalnego sobowtóra, który będzie wychodził, gdy ty przyjdziesz do domu"
" sąsiedzi z bloku (mieszkający nade mną, warto nadmienić) dorobili się dwójki gnojków, które piłują japę, gdy tylko przekroczę próg mieszkania, natomiast dziwnie milkną, gdy opuszczam swoją twierdzę.
Nieważne, czy właśnie wróciłem ze studiów po ośmiogodzinnych wykładach, zmrużyłem oko po ciężkim dniu w robocie czy właśnie wymieniam zębatkę w zegarku ryk trzęsie podłogą i sufitem, bo guaniarzowi nie smakuje ptasie mleczko i kawior i cierpi z tego powodu gorzej niż Prometeusz.
Coraz bardziej nabieram przekonania, że te różowe gluty to skonstruowana przez Szatana vendetta za odebranie nóg, albo, względnie, PRAWDZIWA kara za nieposłuszeństwo w Raju (starzenie się i grzeszność to pryszcz).
Jak sobie z tym radzić?! Próbowałem wywiercić w suficie dziurę, by podprowadzić gaz usypiający, ale gnojki dziwnym trafem właśnie wtedy wylały wodę, przez co kopnął mnie prąd. Próbowałem zagłuszyć je muzyką Behemotha czy innej Kukurydzy, ale to na nic głośniki i wzmacniacze odmówiły posłuszeństwa, gdy próbowałem przebić się przez ścianę ryków, a bachory uznały, że tupiąc w ciężkich korach albo tańcząc kozaka przez pięć godzin, pokażą, jak bardzo kocha tfu, to nie ma uczuć wyższych jak bardzo wkurzają wszystkich dookoła. Oczywiście, gdy tylko bakteria dotknie ich jednym atomem, wydzierają się w niebogłosy, bo coś im nie pasuje. Może warto by kupić deski i gwoździe i zabić te drzwi piętro wyżej?
Proszę radźże, Bachorze!
Wasz,
Mateo
BACHOR RADZI:
Istnieje kilka sposobów na rozwiązanie Twojego problemu:
- Podrzucenie cukierków ze środkiem uspokajającym, proponujemy zacząć od melisy.
- Złożenie donosu na płodzicieli potworów, do miejsc różnych: zalecamy równocześnie Sanepid, wydział antynarkotykowy, Urząd Skarbowy, Rzecznik Praw Obywatela i jeszcze tych, co się rekwirowaniem nielegalnego oprogramowania zajmują, jak mówi stare porzekadło, dajcie nam człowieka, a my znajdziemy na niego paragraf.
- Wizyta u sąsiadów dwa piętra wyżej połączona ze wspólnym nalotem z powietrza przez balkon, z użyciem rozpylacza do środków usypiających
- Wynajęcie profesjonalnego sobowtóra, który będzie wychodził, gdy ty przyjdziesz do domu"
Do niedawna myślałam tak samo jak założycielka wątku, ale na mnie również przyszła pora aby zostać matką. Z jednej strony przeraża mnie 'utrata wolności'', z drugiej jestem bardzo szczęśliwa. Uważam jednak, ze nie każda kobieta musi odczuwać potrzebę macierzyństwa. Niech każdy żyje jak chce. Mimo macierzyństwa nie zamierzam rezygnować z pracy, hobby czy spotkań ze znajomymi(chyba, że totalnie mi odbije:-P).
Jest jeszcze jedno'' ale''. Czy w wieku 50 lat pełnią szczęścia będzie nadal (jak w wieku 20-30lat) pójście do pracy, powrót do domu, telewizor, sporadyczne spotkania ze znajomymi? Czy życie bez dzieci nie będzie puste? Czy nie uznam, że czegoś w tym życiu zabrakło? Czy nie będzie tak, ze jedyną radością w starszym wieku będą spotkania w klubie seniora tudzież Uniwersytecie III wieku? :-)
To tak dla przemyślenia. Chyba pierwsza opcja będzie tym ciekawszym życiem. Przynajmniej dla mnie.
Pozdrawiam.
Jest jeszcze jedno'' ale''. Czy w wieku 50 lat pełnią szczęścia będzie nadal (jak w wieku 20-30lat) pójście do pracy, powrót do domu, telewizor, sporadyczne spotkania ze znajomymi? Czy życie bez dzieci nie będzie puste? Czy nie uznam, że czegoś w tym życiu zabrakło? Czy nie będzie tak, ze jedyną radością w starszym wieku będą spotkania w klubie seniora tudzież Uniwersytecie III wieku? :-)
To tak dla przemyślenia. Chyba pierwsza opcja będzie tym ciekawszym życiem. Przynajmniej dla mnie.
Pozdrawiam.
Jakis czas temu mialam okazje rozmawiac ze znajoma, z ktora nie mialam kontaktu od dosc dawna. Wspominala, ze ma juz dzieci, meza. Zapytala czy i ja mam dzieci i meza. Odpowiedzialam, ze wychodze za maz ale nie mam dzieci, nie planuje, wydaje mi sie ze jestem jeszcze dosc mloda, poza tym nie przepadam za dziecmi, nie wyobrazam sobie siebie z dzieckiem w tej chwili. Przyjemnosc przynosi mi moja praca i oddaje sie karierze. Oczywiscie zostalam skrytykowana. Kolezanka stwierdzila, ze zmadrzeje jak bedzie za pozno.
Nie oglądaj się na innych, nikt nie ma prawa oceniać co jest dla Ciebie dobre a co nie. Niektórzy już tak mają że lubią dzieci a inni nie, i koniec. Świat zależy od punktu widzenia a tego nie powinno się zmieniać na siłę. W twojej sytuacji posiadanie dziecka pewnie by cię unieszczęśliwiło tak samo jak brak posiadania dziecka u osoby która chce posiadać.
powiem Ci iż gdyby Twoi rodzice myśleli podobnie nie było by tematu i problemu. Twoja wypowiedz szuka potwierdzenia u innych powiem ci iż przychylą się w tym temacie tylko ci którzy mają jakąś zachwianą własną potrzebe życia i szczęścia .A na dziecko nie ma nigdy dobrego czasu lecz obok trudu wychowania jest coś takiego jak poświęcenie dla drógiego człowieka zwana MIŁOŚCIĄ .Nie neguje Ciebie tylko powiem Ci ŻAŁUJ-bo nie wiesz co tracisz
Rambo - mój mąż ma dziecko, kocha nad życie ale mnie na siłe nie przekonuje, nic na to nei poradze, ze bardziej niz miłosc do dziecka przerazają mnie kupy, zygi, ciagły płacz, uwiązanie na kilka lat a najbardziej to co sie stanie z moim ciałem - facetom to łatwo się mowi, bo to nie oni pare meisiący albo lat dochodzą do normalnej figury. niektóre kobiety mają ten instynkt przez zajściem w ciązę, pomimo ze chce meic dzieci, instynktu nie mam i tyle. Wątpię żebym nei kochała swojego dziecka, ale poki nad instynktem króluje u mnie zdrowy rozsądek
Jak nie czuć się dziwnie?
Wczoraj byłam u ginekologa. Pytałam o wkładkę domaciczną, chciałam poznać jej zalety i wady. Pani ginekolog spytała tylko czy już rodziłam, usłyszawszy, że nie stwierdziła, że kobietom, które nie rodziły nie zakłada się wkładek. Potem w zasadzie nie było już rozmowy - wymijała temat jakby wogóle nie dopuszczała myśli, że kobieta mająca 29 lat nie chce rodzić i to mimo użytych przeze mnie argumentów:
1. Mam -14 dioptrii plus prawdopodobnie jaskrę (Stanowiska lekarzy są różne w kwestii zajścia w ciążę z taką wadą. Na pewno nie wolno rodzić naturalnie, ale sama ciąża wiąże się z takimi zmianami, że jest to ogromne ryzyko. Kiedyś pewien ginekolog powiedział mi, że byłby to egoizm zajść w ciążę i ryzykować, że dziecko będzie mieć niewidomą mamę. Zgadzam się z tym.
2. Mój mąż jest 17 lat ode mnie starszy. Jest duże prawdopodobieństwo, że byłabym samotną mamą.
3. Nie mam za grosz instynktu i nie chcę mieć dzieci. Nie lubię ich.
Mimo takich argumentów pewnie musiałabym się naszukać się lekarza, który łaskawie zgodzi się założyć mi wkładkę!
Wczoraj byłam u ginekologa. Pytałam o wkładkę domaciczną, chciałam poznać jej zalety i wady. Pani ginekolog spytała tylko czy już rodziłam, usłyszawszy, że nie stwierdziła, że kobietom, które nie rodziły nie zakłada się wkładek. Potem w zasadzie nie było już rozmowy - wymijała temat jakby wogóle nie dopuszczała myśli, że kobieta mająca 29 lat nie chce rodzić i to mimo użytych przeze mnie argumentów:
1. Mam -14 dioptrii plus prawdopodobnie jaskrę (Stanowiska lekarzy są różne w kwestii zajścia w ciążę z taką wadą. Na pewno nie wolno rodzić naturalnie, ale sama ciąża wiąże się z takimi zmianami, że jest to ogromne ryzyko. Kiedyś pewien ginekolog powiedział mi, że byłby to egoizm zajść w ciążę i ryzykować, że dziecko będzie mieć niewidomą mamę. Zgadzam się z tym.
2. Mój mąż jest 17 lat ode mnie starszy. Jest duże prawdopodobieństwo, że byłabym samotną mamą.
3. Nie mam za grosz instynktu i nie chcę mieć dzieci. Nie lubię ich.
Mimo takich argumentów pewnie musiałabym się naszukać się lekarza, który łaskawie zgodzi się założyć mi wkładkę!
Rambo to dobre: "żałuj bo nie wiesz co tracisz". A jak ma żałować skoro nie wie co traci. Taki teksty rozkładają mnie na łopatki:))))
To jakby tłumaczyć góralowi że jest nieszczęśliwy bo nie mieszka nad morzem, a powinien żałować bo nie wie co traci.
Pojęcia nie mam skąd się bierze w ludziach przekonanie że bezdzietni mają jakiekolwiek poczucie straty w zw z tym że nie mają dzieci. Powiedziałabym raczej że widzą wyraźnie zyski/plusy takiej sytuacji. (jeśli oczywiście bezdzietność wynika z wyboru a nie z np niemożności posiadania)
To jakby tłumaczyć góralowi że jest nieszczęśliwy bo nie mieszka nad morzem, a powinien żałować bo nie wie co traci.
Pojęcia nie mam skąd się bierze w ludziach przekonanie że bezdzietni mają jakiekolwiek poczucie straty w zw z tym że nie mają dzieci. Powiedziałabym raczej że widzą wyraźnie zyski/plusy takiej sytuacji. (jeśli oczywiście bezdzietność wynika z wyboru a nie z np niemożności posiadania)
Kalia283: Nie jesteś egoistką, nie czuj się kosmitką. Wydaje mi się, że większość dzieci jest z wpadki. Nie ma co tu dużo mówić. 19-20 letnie dziewczynki raczej świadomie nie planują dzieci będąc w liceum :)
Ja dzieci mogę oglądać na zdjęcia, ewentualnie w tv, przebywanie z nimi w 1 pomieszczeniu, przyprawia mnie o podobne ciarki jak widzę pająka. Głośne, rzygające, wrzeszczące, ciągle marudzące, absorbujące.
Ja też nie widzę siebie jak rezygnuję z pracy, sportu, wyjazdów i spokojnego snu.
Moje znajome, powpadały, jedna po drugiej (niektóre po ślubem niektóre przed) i zniknęły z powierzchni ziemi. A jak już się spotkamy, to są wielce oburzone, że proszę np, żeby ich dziecko robiło kupę w łazience, a nie w salonie, przy stole na nocniku( który ona specjalnie przyniosła, nie wiadomo po co).
Lepiej nie mówić na głos, że się nie lubi. Ja jak już, to mówię, że obojętne mi są, ale nie pałam zachwytem i nie będę brać na ręcę :)
Ja dzieci mogę oglądać na zdjęcia, ewentualnie w tv, przebywanie z nimi w 1 pomieszczeniu, przyprawia mnie o podobne ciarki jak widzę pająka. Głośne, rzygające, wrzeszczące, ciągle marudzące, absorbujące.
Ja też nie widzę siebie jak rezygnuję z pracy, sportu, wyjazdów i spokojnego snu.
Moje znajome, powpadały, jedna po drugiej (niektóre po ślubem niektóre przed) i zniknęły z powierzchni ziemi. A jak już się spotkamy, to są wielce oburzone, że proszę np, żeby ich dziecko robiło kupę w łazience, a nie w salonie, przy stole na nocniku( który ona specjalnie przyniosła, nie wiadomo po co).
Lepiej nie mówić na głos, że się nie lubi. Ja jak już, to mówię, że obojętne mi są, ale nie pałam zachwytem i nie będę brać na ręcę :)
może i ja mam wypaczone poglądy ale dla mnie sensem życia jest kochać i być kochanym a miłość do dziecka ma ogromną moc -bo na krzyki płacz czy pyskówki nie zamienił bym żadnej chwili .mając 20 lat nie miałem też takiego spojżenia jak teraz aczkolwiek bezbronne maleństwo na rękach a twarde serce nie jednemu zmięknie
A to ciekawe Kalia283 zmień lekarza, płacisz to wymagaj. Co za średniowiecze, jeżeli dorosła osoba nie chce mieć dzieci to powinno się to ułatwić a nie utrudniać. A spirali się nie zakłada kobietom które nie rodziły ponieważ mają zbyt wąską, zbyt sztywną i wyżej osadzona szyjkę macicy, tak też aplikacja byłaby technicznie prawie niemożliwa.
Heh ta wersja też jest ciekawa :P to tylko lipa, bo raczej chodzi o to że zakładając można zrobić krzywdę, ale raczej nie o dziecko, bo to by oznaczało że jak kobieta która rodziła i miała założoną spiralę i po kilku latach zdecydowała się na kolejne dziecko i wyjęła spiralę to nie mogłaby mieć dzieci, a takich sytuacji nie ma.
Ja mam dzieci i nie wyobrażam sobie, żebym ich nie miała. Ot, zawsze chciałam mieć a po urodzeniu pierwszego jeszcze bardziej :) No i nie rozumiem, jak można nie chcieć. Sama mam koleżanki, które nie chcą mieć dzieci i kwestia dzieci nigdy nie była dla nas problemem. Bardzo się lubimy ale w tej kwestii się nie rozumiemy i już; akceptujemy w pełni ale się nie rozumiemy. No bo trudno zrozumieć kogoś, kto myśli zupełnie inaczej niż ja i odwrotnie.
Po przeczytaniu Waszych wypowiedzi aż mi się nie chce wierzyć, że babka nie może znaleźć lekarza, żeby założył jej wkładkę. Kurcze, chyba babka wie, co robi, chyba przemyślała wszystko i jest zdecydowana. No chyba że jakieś aspekty zdrowotne, biologiczne są przeciwskazaniem. Nie znam się na tym, ale to jedyne w moim odczuciu, tłumaczyłoby niechęć lekarzy.
Ale pomimo pełnej akceptacji kobiet rezygnujących z macierzyństwa, wkurza mnie maksymalnie podejście takie, że: "nie chcę dzieci, ale może później mi się zmieni". Jeśli ktoś nie chce mieć dzieci to ma do tego prawo ale niech to będzie decyzja świadoma, przemyślana. Dziecko to nie zabawka. I jak się którejś pani odwidzi w okolicach 40-tki to nie jest w porządku do własnego dziecka. To w moim odczuciu skrajny egoizm. To fundowanie dziecku większego ryzyka przeróżnych wad wrodzonych, fundowanie rodzica starszego, który będzie miał coraz mniej siły. Wiem, że to nie są reguły pewne, ale ryzyko takich rzeczy niestety rośnie z wiekiem matki a rolą rodziców powinno być minimalizowanie takiego ryzyka a nie jego świadome zwiększanie. Jeśli ktoś decyduje się na dziecko, to ono powinno być priorytetem, a nie kolejnym punktem w życiu realizowanym wtedy, gdy cała reszta jest już zrobiona. Napisałam o wieku mamy ale wiek ojca też ma znaczenie. Tata powinien mieć siłę, chęci, by dziecko nauczyć jeździć na rowerze, by nie drażnił go zbytnio nocny płacz (a wiadomo, z wiekiem robimy się coraz bardziej wygodni), by z nastoletnim dzieckiem pojechać np. w góry, bo rodzic to nie dziadek. Zaraz na mnie naskoczą tłumy, że w przypadku młodych rodziców też zdarzają się choroby i już nie ma tej siły, sprawności. Ok ale to jest siła wyższa na którą nie ma się wpływu. Jednak więcej jest starszych rodziców bez chęci, siły niż młodych schorowanych.
Panie (i panowie też) podejmujcie decyzje o dziecku świadomie i ponoście tych decyzji konsekwencje. W życiu zawodowym dla wielu istotne jest to, by być konsekwentnym, stabilnym, realizować jakąś własną drogę. A tu zmiana jest możliwa bez większych uszczerbków. Za to w przypadku posiadania dziecka (nieładne słowo, ale nie przychodzi mi inne do głowy) ta konsekwencja jest jakby mniej istotna. I raz się dziecka nie chce, raz się chce, bez uwzględnienia konsekwencji. To jest egoizm, który nie powinien mieć miejsca jeśli chodzi o dziecko.
Po przeczytaniu Waszych wypowiedzi aż mi się nie chce wierzyć, że babka nie może znaleźć lekarza, żeby założył jej wkładkę. Kurcze, chyba babka wie, co robi, chyba przemyślała wszystko i jest zdecydowana. No chyba że jakieś aspekty zdrowotne, biologiczne są przeciwskazaniem. Nie znam się na tym, ale to jedyne w moim odczuciu, tłumaczyłoby niechęć lekarzy.
Ale pomimo pełnej akceptacji kobiet rezygnujących z macierzyństwa, wkurza mnie maksymalnie podejście takie, że: "nie chcę dzieci, ale może później mi się zmieni". Jeśli ktoś nie chce mieć dzieci to ma do tego prawo ale niech to będzie decyzja świadoma, przemyślana. Dziecko to nie zabawka. I jak się którejś pani odwidzi w okolicach 40-tki to nie jest w porządku do własnego dziecka. To w moim odczuciu skrajny egoizm. To fundowanie dziecku większego ryzyka przeróżnych wad wrodzonych, fundowanie rodzica starszego, który będzie miał coraz mniej siły. Wiem, że to nie są reguły pewne, ale ryzyko takich rzeczy niestety rośnie z wiekiem matki a rolą rodziców powinno być minimalizowanie takiego ryzyka a nie jego świadome zwiększanie. Jeśli ktoś decyduje się na dziecko, to ono powinno być priorytetem, a nie kolejnym punktem w życiu realizowanym wtedy, gdy cała reszta jest już zrobiona. Napisałam o wieku mamy ale wiek ojca też ma znaczenie. Tata powinien mieć siłę, chęci, by dziecko nauczyć jeździć na rowerze, by nie drażnił go zbytnio nocny płacz (a wiadomo, z wiekiem robimy się coraz bardziej wygodni), by z nastoletnim dzieckiem pojechać np. w góry, bo rodzic to nie dziadek. Zaraz na mnie naskoczą tłumy, że w przypadku młodych rodziców też zdarzają się choroby i już nie ma tej siły, sprawności. Ok ale to jest siła wyższa na którą nie ma się wpływu. Jednak więcej jest starszych rodziców bez chęci, siły niż młodych schorowanych.
Panie (i panowie też) podejmujcie decyzje o dziecku świadomie i ponoście tych decyzji konsekwencje. W życiu zawodowym dla wielu istotne jest to, by być konsekwentnym, stabilnym, realizować jakąś własną drogę. A tu zmiana jest możliwa bez większych uszczerbków. Za to w przypadku posiadania dziecka (nieładne słowo, ale nie przychodzi mi inne do głowy) ta konsekwencja jest jakby mniej istotna. I raz się dziecka nie chce, raz się chce, bez uwzględnienia konsekwencji. To jest egoizm, który nie powinien mieć miejsca jeśli chodzi o dziecko.
Bardzo mi się podoba Twoja wypowiedź. Patrzę na mojego męża, który teraz ma 46 lat i myślę, że chociaż dziś jest dobrym ojcem dla 18to latka, nie chciałabym mu teraz zafundować kolejnych pieluch. Energii ma się już coraz mniej z każdym rokiem... Po za tym boję się, że może mi go zabraknąć, a ciężko było by mi związać koniec z końcem będąc samotną mamą... Pracuję w służbie zdrowia, nigdy nie zarobię tyle, żeby starczyło na utrzymanie rodziny, zwłaszcza, że wynajmujemy mieszkanie.
Czasy się zmieniły. Kiedyś pary stawiały sobie pytanie "kiedy?" a dziś "czy w ogóle?", jeśli chodzi o posiadanie dziecka.
Myślę, że nie ma sensu roztrząsać co jest tego przyczyną bo czynników jest bardzo wiele.
Wolałabym wrócić do głównej myśli autorki: dlaczego bezdzietni są traktowani (często bo nie twierdzę że zawsze) jak trędowaci lub co najmniej inni.
Nie mam dzieci i nie planuję i niby wszyscy to akceptują, jednak w pracy spotykam się z czymś na kształt dyskryminacji (choć może to za duże słowo) i to nie ze strony pracodawcy ale koleżanek-matek.
Matki w większości mają przekonanie że skoro mają dzieci to urlop np w okresie przedświątecznym, podczas wakacji czy ferii zimowych im się należy i koniec.
Wiecznie słyszę, że nie mam dzieci więc mogę wziąć urlop w innym terminie. Jeśli chodzi o wakacje może i mogę ale przecież nie przesunę Bożego Narodzenia.
Też tak macie?
Myślę, że nie ma sensu roztrząsać co jest tego przyczyną bo czynników jest bardzo wiele.
Wolałabym wrócić do głównej myśli autorki: dlaczego bezdzietni są traktowani (często bo nie twierdzę że zawsze) jak trędowaci lub co najmniej inni.
Nie mam dzieci i nie planuję i niby wszyscy to akceptują, jednak w pracy spotykam się z czymś na kształt dyskryminacji (choć może to za duże słowo) i to nie ze strony pracodawcy ale koleżanek-matek.
Matki w większości mają przekonanie że skoro mają dzieci to urlop np w okresie przedświątecznym, podczas wakacji czy ferii zimowych im się należy i koniec.
Wiecznie słyszę, że nie mam dzieci więc mogę wziąć urlop w innym terminie. Jeśli chodzi o wakacje może i mogę ale przecież nie przesunę Bożego Narodzenia.
Też tak macie?
I bardzo dobrze, że są kobiety, którą nie chcą mieć dzieci i takie, które tylko o nich marzą. Dobrze też, że są takie kobiety, które są "pośrodku". W przyrodzie musi być równowaga.
Dziecko wcale nie musi oznaczać końca pasji, a wręcz czasem rodzą się nowe pasje, o których wcześniej nie miałybyśmy pojęcia.
Natomiast to, że dziecko się drze, wcale nie oznacza, że matka tego dziecka nie jest zainteresowana otoczeniem, że nie obchodzą jej uczucia innych. Czasem nie można zaradzić na płacz dziecka, płacze i już.
Halewicz pisze "Gromadzą się, wspólnie sobie potakują, a gdy w tym stadku pojawi się kobieta bez dziecka, powarkują na nią groźnie - o samcach nawet nie wspominam, bo każdy obcy samiec w pobliżu ich dziecka to zagrożenie:)" - większej bzdury nie słyszałam już dawno. Mam wiele koleżanek bezdzietnych, nastawionych do życia jak Autorka wątku i wcale nie są przez innych wytykane palcami, ani się na nie nie warczy. To co piszesz to jakieś średniowiecze. Czasy się zmieniły. Często wręcz bywa tak, że pracodawca nie chce zatrudniać kobiet, które dzieci mają. Mówisz, że jesteś wierzący i praktykujący, że czytasz Biblię, a taki czasem jad z Ciebie sączy, że zastanawiam się, czy to prawda.
Myślę, że trzeba akceptować i szanować każdy wybór i nie szydzić z innych, że tak postanowili.
Dziecko wcale nie musi oznaczać końca pasji, a wręcz czasem rodzą się nowe pasje, o których wcześniej nie miałybyśmy pojęcia.
Natomiast to, że dziecko się drze, wcale nie oznacza, że matka tego dziecka nie jest zainteresowana otoczeniem, że nie obchodzą jej uczucia innych. Czasem nie można zaradzić na płacz dziecka, płacze i już.
Halewicz pisze "Gromadzą się, wspólnie sobie potakują, a gdy w tym stadku pojawi się kobieta bez dziecka, powarkują na nią groźnie - o samcach nawet nie wspominam, bo każdy obcy samiec w pobliżu ich dziecka to zagrożenie:)" - większej bzdury nie słyszałam już dawno. Mam wiele koleżanek bezdzietnych, nastawionych do życia jak Autorka wątku i wcale nie są przez innych wytykane palcami, ani się na nie nie warczy. To co piszesz to jakieś średniowiecze. Czasy się zmieniły. Często wręcz bywa tak, że pracodawca nie chce zatrudniać kobiet, które dzieci mają. Mówisz, że jesteś wierzący i praktykujący, że czytasz Biblię, a taki czasem jad z Ciebie sączy, że zastanawiam się, czy to prawda.
Myślę, że trzeba akceptować i szanować każdy wybór i nie szydzić z innych, że tak postanowili.
Odnośnie wakacji to trudno wybrać sobie urlop poza wakacjami, kiedy ma się dzieci w szkole. Tak to już jest, że każdy pracownik dzietny i bezdzietny to odrębna historia, i nie da się ustalić wszystkiego tak, by wszystkim dogodzić. I z wakacjami to już uważam, że wytłumaczalne jest pierwszeństwo tych dzieciatych. Jednak już w przypadku Bożego Narodzenia czy jakichkolwiek innych terminów nie powinni tacy rodzice nie powinni mieć absolutnie żadnych przywilejów, a nawet być za pracownikami bezdzietnymi w kolejce do urlopu. Wszystkich się nie zadowoli a jakieś kryterium należy przyjąć. I nie wiadomo, jakby się rodzice mający dzieci starali, to wakacji nie przesuną.
W końcu jak ma pracownik prawo jazdy, to może dostać auto służbowe, jak nie ma to nie dostanie. To tylko taki przykład, że co pracownik to inna sytuacja.
Jednak czasmi same osoby bezdzietne mają wpływ na takie a nie inne traktowanie w pracy. Już nie raz widziałam sytuację, kiedy moja koleżanka sama szła do szefostwa z propozycją wzięcia dodatkowego dyżuru (oczywiście ekstra płatnego). Nawet zasugerowała, że dobrze by było, gdyby szefostwo w ogóle do niej jako pierwszej się kierowało jw sprawach dodatkowych dyżurów, bo przecież ona moża, bo nie ma dzieci. Albo inny przypadek z życia wzięty. Koleżanka bardzo chciała robić dobre wrażenie w pracy i przejmowała obowiązki innych (na zasadzie: inni olali, ona dla dobra firmy się tym zajmie). Brała pracę do domu, na urlopie była zawsze pod komórką. I zawsze tłumaczyła, że ona może bo nie ma dzieci. Dodam, że miała markę w pracy już dawno wyrobioną a pracowała w budźetówce, gdzie o godzinie 15 wszyscy wychodzili z roboty.
Takie sytuacje w pracy to nie tylko efekt żadań tych z dziećmi. Czasami sami bezdzietni trochę w tym pomagają.
W końcu jak ma pracownik prawo jazdy, to może dostać auto służbowe, jak nie ma to nie dostanie. To tylko taki przykład, że co pracownik to inna sytuacja.
Jednak czasmi same osoby bezdzietne mają wpływ na takie a nie inne traktowanie w pracy. Już nie raz widziałam sytuację, kiedy moja koleżanka sama szła do szefostwa z propozycją wzięcia dodatkowego dyżuru (oczywiście ekstra płatnego). Nawet zasugerowała, że dobrze by było, gdyby szefostwo w ogóle do niej jako pierwszej się kierowało jw sprawach dodatkowych dyżurów, bo przecież ona moża, bo nie ma dzieci. Albo inny przypadek z życia wzięty. Koleżanka bardzo chciała robić dobre wrażenie w pracy i przejmowała obowiązki innych (na zasadzie: inni olali, ona dla dobra firmy się tym zajmie). Brała pracę do domu, na urlopie była zawsze pod komórką. I zawsze tłumaczyła, że ona może bo nie ma dzieci. Dodam, że miała markę w pracy już dawno wyrobioną a pracowała w budźetówce, gdzie o godzinie 15 wszyscy wychodzili z roboty.
Takie sytuacje w pracy to nie tylko efekt żadań tych z dziećmi. Czasami sami bezdzietni trochę w tym pomagają.
Dodam jedszcze, że nie do końca jest prawda z tym, że babki bezdzietne są traktowane jak trędowate w gronie mam. Wiecie co, to tak trochę naturalnie się odbywa, że się rozmawia na tematy, które nas dotyczą. Ktoś, kto pracuje w banku, nie będzie miał o czym rozmawiać w środowisku inżynierów, pani poczciarka opowia, jakich to ma klientów czasmi, a mamy będą gadały o pieluszkach i kupkach. Nawet jak będzie spotkanie towarzyskie, to przy zebraniu się iluś osob z jednej branży, prędzej czy później rozmowy zachaczą o tematy branżowe, bo na tym ci ludzie się znają, tym się zajmują przez dużą część dnia. Tak samo jest z matkami. I to naprawdę nie jest z ich strony złośliwość względem tych, co dzieci nie mają.
~ - tematy, które mnie interesują to np fizyka i literatura sf i fantasy. Często przebywam w otoczeniu znajomych którzy podzielają moje zainteresowania, ale wystarczy, że wiem, że jest wśród nas choć jedna osoba, która się nudzi jak najszybciej dążę do "neutralnych" tematów, choćby nie wiem jak pochłaniała mnie dyskusja... Kwestia kultury osobistej?
ja mam koleżnę matkę, prawdziwą kochającą matkę, dobrą żonę, ale o dzieciach mówi tylko zapytana a to i tak się nie rozwodzi..znamy się tyle lat ze mamy tone innych tematów...to chyba nei do końca tak...ja jestem po fil. klasycznej, pracowałam w szkole, moje koleżanka jest po zawodóce krawieckiej i co ? świetnie się dogadujemy, ona ma dzieci, ja nie mam i tematy się znajdują, poza klasyczną, szyciem i dziecmi....
To super, ale nie zawsze można to szybko zauważyć, nie zawsze jest akurat pomysł, o czym mówić, by reszta tez chciała, nie zawsze współrozmówcy chcą przerwać fajną dyskusję i zacząć rozmowę na tematy neutralne, nie zawsze... tu może być mnóstwo innych powodów, które nie musza wcale wynikać ze złych zamiarów czy braku kultury osobistej
no bo ktos też może powiedzieć, że brakiem kultury jest też wyraźne dążenie do zmiany tematu, np. na neutralny, kiedy nie każdy jeszcze się wypowiedział wystarczająco w toczącej się właśnie dyskusji
czym większe grono rozmówców, tym większe ryzyko, że komuś się nie dogodzi i nie musi to wynikać wcale ze złej woli
no bo ktos też może powiedzieć, że brakiem kultury jest też wyraźne dążenie do zmiany tematu, np. na neutralny, kiedy nie każdy jeszcze się wypowiedział wystarczająco w toczącej się właśnie dyskusji
czym większe grono rozmówców, tym większe ryzyko, że komuś się nie dogodzi i nie musi to wynikać wcale ze złej woli
Ja już nic nie rozumiem. Jakich Wy ludzie macie znajomych? Trzeba na siłę szukać neutralnych tematów? Czemu przy bezdzietnych osobach nie można mówić o dzieciach? Czemu bezdzietne osoby mówią o swoich problemach? Jeżeli spotykamy się ze znajomymi to także po to, żeby porozmawiać o swoich problemach i żeby wysłuchać co mają inni do powiedzenia. Na tym chyba polegają spotkania. Mówimy o tym co nas boli, co nas cieszy itd. Nie spotykam się z ludźmi, przy których muszę szukać tematów do rozmowy na siłę, to bez sensu.
To i tak może lepiej zmienić znajomych. Jakiś czas temu w pracy na porannej kawie siedziałyśmy z koleżankami w układzie 2 bez dzieci i 2 z dziećmi, później dołączyła piąta, która także miała dziecko. Nigdy nie brakowało tematów do rozmów, czasem o dzieciach była gadka, ale to nie był temat dominujący. Bardzo miło wspominam tamte czasy, bo śmiechu było co niemiara.
Wydaje mi się, że problem jest wyolbrzymiony, a jeśli nie, to uwierz, że trzeba otaczać się innymi ludźmi.
Zresztą zdaje się, że cokolwiek powiem, i jak mocno starałabym się Ciebie przekonać, to i tak zdania nie zmienisz.
Wydaje mi się, że problem jest wyolbrzymiony, a jeśli nie, to uwierz, że trzeba otaczać się innymi ludźmi.
Zresztą zdaje się, że cokolwiek powiem, i jak mocno starałabym się Ciebie przekonać, to i tak zdania nie zmienisz.
Dziewczyny, jest też i druga strona medalu :) Moja mama pracowała z tak wrednymi babami, że w ciągu całej swojej kariery, nigdy nie dostała urlopu w wakacje. Niemal zawsze pracowała na drugą zmianę. Zazwyczaj pracowała w Wigilię, wielką sobotę. W Sylwestra potrafiła wrócić do domu o pierwszej do domu, bo było podsumowanie roku. I tak większość swojego dzieciństwa widziałam się z nią tylko w weekendy. A konkretnie niedziele, bo co druga sobota też była pracująca. Inne babki miały juz dzieci odchowane, ale MUSIAŁY mieć wolną wigilię i urlop w lipcu. A moja mama pracowała tam najkrócej, więc jej się nie należało wolne w wigilię i urlop w lipcu. Efekt tych lat to kompletnie rozwalona relacja z własną matką, którą dopiero teraz, kiedy mam własną rodzinę, nawiązuję.
Teraz tamte baby poszły na emeryturę, i moja mama jest w zakładzie jedną z najstarszych pracownic. I jak tylko może, ustępuje matkom z dziećmi, bo wie co to znaczy, jak małe dzieci wychowują się bez matki.
Także wszystko tak naprawdę zależy od relacji w pracy. Bo w jednym przypadku te bezdzietne będą pokrzywdzone, a w drugim te co dzieci mają.
Teraz tamte baby poszły na emeryturę, i moja mama jest w zakładzie jedną z najstarszych pracownic. I jak tylko może, ustępuje matkom z dziećmi, bo wie co to znaczy, jak małe dzieci wychowują się bez matki.
Także wszystko tak naprawdę zależy od relacji w pracy. Bo w jednym przypadku te bezdzietne będą pokrzywdzone, a w drugim te co dzieci mają.
miliani - chodzi o pewną sprawiedliwość a nie przegięcia jak u twojej mamy...czyli ty miałaś w tym roku grudzien wolne święta to ja bedę miec wielkanoc albo za rok wolny grudzien, albo się dzieli wybierz albo święta wolne albo urlop w lipcu - nie że matki biorą wszystko tak z marszu bo im się należy - ja przez właśnie takie podejście, musiałam bra zwolenienie "na rozwolnienie" żeby móc byc na pogrzebie mojej babci, pierwszego wolnego sylwestra mialam rok temu, przez 9 lat pracowałam, to samo święta....
jak przyjechałam do Norwegii powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie dam tak się zrtobic, że przez kilka lat z rzędu każde święta, całe wakacje musiałam pracowac, urlop mogłam sobie w marcu wziąc przeważnie. Teraz mam jasny układ, pracouję w wielkanoc, a grudzien mam wolny, a urlopy każdy bierze kiedy chce, jak 4 osoby pokryją jeden termin to nie nasz problem - kierownik znjaduje osoby na zastępstwo w tym czasie
jak przyjechałam do Norwegii powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie dam tak się zrtobic, że przez kilka lat z rzędu każde święta, całe wakacje musiałam pracowac, urlop mogłam sobie w marcu wziąc przeważnie. Teraz mam jasny układ, pracouję w wielkanoc, a grudzien mam wolny, a urlopy każdy bierze kiedy chce, jak 4 osoby pokryją jeden termin to nie nasz problem - kierownik znjaduje osoby na zastępstwo w tym czasie
W przypadku miliani kłopot wynikał bardziej ze zwyczajów w firmie a nie z "dzietności". Zazwyczaj pracownik najmłodszy stażem jest pokrzywdzony. Niestety takie mamy realia i nie wiąże się to nijak z dzietnością lub bezdzietnością.
Zgadzam się w emenems. Każdy chce mieć wolne w np Święta ale jeśli grupa potrafi się dogadać i brać wolne wymiennie - nie ma problemu.
Niestety częściej (przynajmniej u mnie) matki czują się uprzywilejowane z definicji i nie są skłonne do ustępstw niezależnie od tego ile razy się im ustąpi.
Prawdopodobnie nie jest to reguła i nie wszystkie matki to małpy a niematki - święte:)
Tak czy inaczej problem istnieje i frustruje.
Zgadzam się w emenems. Każdy chce mieć wolne w np Święta ale jeśli grupa potrafi się dogadać i brać wolne wymiennie - nie ma problemu.
Niestety częściej (przynajmniej u mnie) matki czują się uprzywilejowane z definicji i nie są skłonne do ustępstw niezależnie od tego ile razy się im ustąpi.
Prawdopodobnie nie jest to reguła i nie wszystkie matki to małpy a niematki - święte:)
Tak czy inaczej problem istnieje i frustruje.
Zapominacie tylko o jednej dość istotnej sprawie,sami też byliście dziećmi.pamiętacie?
Dzieci rzadzą sie swoimi prawami,a my decydując się na macierzyństwo ponosimy ogromną odpowiedizalność,ogromny trud by je wychować i naprawdę zbyteczne są słowa,że to rozkapryszone,wrzeszczące bachory,tak jak chowacie taki macie rezultat.
Z dzieckiem mozna naprawdę swietnie się bawić,my wyjezdzamy co weekend,wieczorami bawimy się przy ogniskach,biegamy po plazy i spedzmy z naszym dwulatkiem naprawdę fajny czas.
czesto wyskakujemy gdzies sami więc dziecko jakos nas specjalnie nie ogranicza,ale prawda jest ze odkąd się pojawił dużo się zmieniło,teraz ja już nie jestem sama,nie mogę robić co chcę tak jak wczesniej,nie mogę wsiąść w auto i gdzies spontanicznie pojechac zostać na weekend,bo jest dziecko i to ono jest teraz na pierwszym miejscu,ale przy dobrej organizacji wszystko da się ogarnąć i nawet tego wrzeszącego małego smierdziela okiełznać hehe:)
Dzieci to przebiegłe stworzonka które doskonale wiedzą co robić by dać nam w kość,nie tylko nam rodzicom ale i znajomym,sąsiadom i tylko od nas zależy by te małe potwory kyóre tak naprawdą nadają nam sesns nie weszły nam na głowę.
Dzieci rzadzą sie swoimi prawami,a my decydując się na macierzyństwo ponosimy ogromną odpowiedizalność,ogromny trud by je wychować i naprawdę zbyteczne są słowa,że to rozkapryszone,wrzeszczące bachory,tak jak chowacie taki macie rezultat.
Z dzieckiem mozna naprawdę swietnie się bawić,my wyjezdzamy co weekend,wieczorami bawimy się przy ogniskach,biegamy po plazy i spedzmy z naszym dwulatkiem naprawdę fajny czas.
czesto wyskakujemy gdzies sami więc dziecko jakos nas specjalnie nie ogranicza,ale prawda jest ze odkąd się pojawił dużo się zmieniło,teraz ja już nie jestem sama,nie mogę robić co chcę tak jak wczesniej,nie mogę wsiąść w auto i gdzies spontanicznie pojechac zostać na weekend,bo jest dziecko i to ono jest teraz na pierwszym miejscu,ale przy dobrej organizacji wszystko da się ogarnąć i nawet tego wrzeszącego małego smierdziela okiełznać hehe:)
Dzieci to przebiegłe stworzonka które doskonale wiedzą co robić by dać nam w kość,nie tylko nam rodzicom ale i znajomym,sąsiadom i tylko od nas zależy by te małe potwory kyóre tak naprawdą nadają nam sesns nie weszły nam na głowę.
Wybacz czekolada-chili ale Twoja wypowiedź jest kompletnie nie na temat. Nikt tu nie ocenia umiejętności wychowawczych matek (czy ich barku) tylko trend dyskryminowania bezdzietnych w rozmaitych sytuacjach na linii matki-niematki.
Każda z nas doskonale wie, że kiedyś też była dzieckiem tylko co to ma do rzeczy? Fakt, że nie chcę mieć dzieci nie ma nic wspólnego z tym że sama kiedyś byłam dzieckiem. Wiązanie tych dwóch rzeczy jest dla mnie co najmniej dziwny żeby nie powiedzieć absurdalny.
Skoro realizujesz się jako matka, jesteś szczęśliwa - super. Nikt tego nie ocenia (bo i na jakiej podstawie) i fajnie by było gdyby to działało w obie strony.
Każda z nas doskonale wie, że kiedyś też była dzieckiem tylko co to ma do rzeczy? Fakt, że nie chcę mieć dzieci nie ma nic wspólnego z tym że sama kiedyś byłam dzieckiem. Wiązanie tych dwóch rzeczy jest dla mnie co najmniej dziwny żeby nie powiedzieć absurdalny.
Skoro realizujesz się jako matka, jesteś szczęśliwa - super. Nikt tego nie ocenia (bo i na jakiej podstawie) i fajnie by było gdyby to działało w obie strony.
Odnoszę wrażenie, że autorka wątku przeprowadza tu swoistą własną psychoanalizę. Stawiając tezę o niechęci do dzieci, tłumaczy nam dogłębnie z czego ta niechęć wypływa (szczegółowy opis choroby/wiele starszy partner/o odpowiedzialności...) Im dłuższy jest ten temat to mam poczucie, że autorka się niejako usprawiedliwia - sama przed sobą. Sama niechęć do poruszania tematów dziecięcych w jej obecności może wynikać z ukrytej frustracji - może głęboko czuje, że chciałaby przeżyć swoje macierzyństwo, a w jej życiu jakoś się ku temu nie składa. I tak pisze - najlepiej wg niej gdyby jej płodność się kategorycznie skończyła: nie miała by więcej dręczącego poczucia, że może jednak warto zaryzykować i mieć potomstwo.
Rozumiem postawę, że można nie chcieć mieć dzieci ale to wystarczy stwierdzić i tyle. Wywód o wyczuleniu na tematy związane z dziećmi podsuwa mi myśl, że może jest to dla autorki poprostu bolesne, że nie jest jej dane mieć dziecko.
Można się ze mną nie zgodzić, to moje osobiste odczucie.
Co do bachorów: też ich nie lubię, za to swoje wyjątkowo uwielbiam ;)
Rozumiem postawę, że można nie chcieć mieć dzieci ale to wystarczy stwierdzić i tyle. Wywód o wyczuleniu na tematy związane z dziećmi podsuwa mi myśl, że może jest to dla autorki poprostu bolesne, że nie jest jej dane mieć dziecko.
Można się ze mną nie zgodzić, to moje osobiste odczucie.
Co do bachorów: też ich nie lubię, za to swoje wyjątkowo uwielbiam ;)
Yooki to Ty kompletnie nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi,cóż zdarza się...
Dziewczyny pisały,że nie chcą mieć dzieci bo? Bo nie bo nie,bo nie lubią dzieci,bo dzieci się drą,brudzą i zabierają nam czas itd,wiec napisała wyrażnie że mozna sobie z tym poradzić,pojawiły sie komentarze ze matka to już nie kobieta,tylko matka co jest kompletną bzdurą,zarówno ja jak i moje kolezanki mamy dwulatków to młode fajne dziewczyny,czesto same robimy wypady,lubimy zalozyc szpilki i dzieci nas nie ograniczają.
Myslę ze kazda z Was w głębi serca chce te dzicko,dzieci tylko się boi i szuka wtedy potwierdzenia np na forum ze dzieci są be by ewentualnie nie docierało do niej ze jednak nie chcac miec dzieci podejmuje złą decyzję.Nakręcacie się wszystkie razem,a ja nie spotkałam się ze bezdzietna=trędowata,nie uwazam by kobieta bezdzietna była gorsza,absolutnie ale nie uwazam tez ze dzieci robią z kobiety kwokę,matkę która ma mleko w głowie.To samo z kobietą moze zrobić facet,sprawić by kobieta stała się kurą domową,była na kazde jego zawołanie bo faceci to przeciez duże dzieci,nigdy nie dorastają tylko się starzeją.Ich też nie lubicie?Nie wierzę!
Dziewczyny pisały,że nie chcą mieć dzieci bo? Bo nie bo nie,bo nie lubią dzieci,bo dzieci się drą,brudzą i zabierają nam czas itd,wiec napisała wyrażnie że mozna sobie z tym poradzić,pojawiły sie komentarze ze matka to już nie kobieta,tylko matka co jest kompletną bzdurą,zarówno ja jak i moje kolezanki mamy dwulatków to młode fajne dziewczyny,czesto same robimy wypady,lubimy zalozyc szpilki i dzieci nas nie ograniczają.
Myslę ze kazda z Was w głębi serca chce te dzicko,dzieci tylko się boi i szuka wtedy potwierdzenia np na forum ze dzieci są be by ewentualnie nie docierało do niej ze jednak nie chcac miec dzieci podejmuje złą decyzję.Nakręcacie się wszystkie razem,a ja nie spotkałam się ze bezdzietna=trędowata,nie uwazam by kobieta bezdzietna była gorsza,absolutnie ale nie uwazam tez ze dzieci robią z kobiety kwokę,matkę która ma mleko w głowie.To samo z kobietą moze zrobić facet,sprawić by kobieta stała się kurą domową,była na kazde jego zawołanie bo faceci to przeciez duże dzieci,nigdy nie dorastają tylko się starzeją.Ich też nie lubicie?Nie wierzę!
Endżi 100% racji.
Często te które najgłośniej krzyczą że dzieci mieć nigdy nie będą w głębi serca czują inaczej ale sie boją.
Są i takie kobiety które tych dzieci mieć nie będą bo naprawdę tego chcą ale to nie znaczy że społeczeństwo ma je dyskryminować,wolny kraj-jest prawo wyboru nie rozumiem tylko dlaczego ciągle tak o tym krzyczą,maką pretensje ze matki ciągle mówią o swoich dzieciach,a same ciągle gadają ze tych dzieci mieć nie chcą,bo dzieci to i tamto,w rezultacie i tak mówią o dzieciach ciągle.
To decyzja kazdego indywidualna i kazdy ma do niej prawo,zarówno po jednej jak i po drugiej stronie jest masa argumentów za jak i przeciw.
Mnie tylko boli ze bezdzietne kobiety i matki nie potrafią się porozumieć i jedna drugiej coś na siłę udowadnia. I po co?
Najwazniejsze by żyć tak by być szczęsliwym.
Spokojnego wieczoru.
Często te które najgłośniej krzyczą że dzieci mieć nigdy nie będą w głębi serca czują inaczej ale sie boją.
Są i takie kobiety które tych dzieci mieć nie będą bo naprawdę tego chcą ale to nie znaczy że społeczeństwo ma je dyskryminować,wolny kraj-jest prawo wyboru nie rozumiem tylko dlaczego ciągle tak o tym krzyczą,maką pretensje ze matki ciągle mówią o swoich dzieciach,a same ciągle gadają ze tych dzieci mieć nie chcą,bo dzieci to i tamto,w rezultacie i tak mówią o dzieciach ciągle.
To decyzja kazdego indywidualna i kazdy ma do niej prawo,zarówno po jednej jak i po drugiej stronie jest masa argumentów za jak i przeciw.
Mnie tylko boli ze bezdzietne kobiety i matki nie potrafią się porozumieć i jedna drugiej coś na siłę udowadnia. I po co?
Najwazniejsze by żyć tak by być szczęsliwym.
Spokojnego wieczoru.
Emenems jest coś takiego,ale czy to jest świadome?
Tyle kobiet swiadomie nie zdecydowało się na dziecko,a potem gdy było już za poźno żałowały,wystarczy poczytać artykuły tych ktore nie mają i już mieć nie mogą.
Na pewno jest jakiś procent kobiet które nie mają mieć nie będą i są z tego powodu szczęśliwe,ale nie sądze by był duży.
Tyle kobiet swiadomie nie zdecydowało się na dziecko,a potem gdy było już za poźno żałowały,wystarczy poczytać artykuły tych ktore nie mają i już mieć nie mogą.
Na pewno jest jakiś procent kobiet które nie mają mieć nie będą i są z tego powodu szczęśliwe,ale nie sądze by był duży.
Czekolada zrozumiałam Cię doskonale ale widzę, że nie wychwyciłaś ironii w moim poście. Pewnie to z braku mimiki twarzy:P
Oczywiście że pojawiły się głosy że dzieci hałasują, brudzą, zabierają czas i robią kobietom wodę z mózgu. Tak to wygląda z perspektywy bezdzietnych.
Matki natomiast (jak Ty np) ten sam stan rzeczy oceniają pozytywnie. Nie przeszkadza im hałas ani brudzenie, z innymi matkami rozprawiają o kupach i innych wydzielinach i to jest jak najbardziej naturalne.
Dyskusja między matkami a niematkami toczy się w gruncie rzeczy o jedno - o wzajemną akceptację. Jak widać (chociażby po tym wątku) bardzo ciężko o wzajemne zrozumienie. Niestety...
Oczywiście że pojawiły się głosy że dzieci hałasują, brudzą, zabierają czas i robią kobietom wodę z mózgu. Tak to wygląda z perspektywy bezdzietnych.
Matki natomiast (jak Ty np) ten sam stan rzeczy oceniają pozytywnie. Nie przeszkadza im hałas ani brudzenie, z innymi matkami rozprawiają o kupach i innych wydzielinach i to jest jak najbardziej naturalne.
Dyskusja między matkami a niematkami toczy się w gruncie rzeczy o jedno - o wzajemną akceptację. Jak widać (chociażby po tym wątku) bardzo ciężko o wzajemne zrozumienie. Niestety...
No właśnie Yooki niestety,a kobiety powinny trzymać się razem mimo wszystko hehe.
Mam kilka bezdzietnych koleżanek,niektore nie chcą i już,niektóre chcą ale w późniejszym terminie,jednak zadna z nich nie powiedziała że nie lubi dzieci.Rozumiemy się i ja szanuję wybór kazdej.
Szcześliwa bez dzieci ok,z szczęsliwa z dziecmi tez ok.
W tych czasach dużo czynników wpływa na to,ze kobiety nie chcą mieć dzieci i nie chodzi tu o wrzask,nieprzespane noce czy kupki,ale o to jakie mamy czasy i ja się temu nie dziwię,dzieci kosztują i to niemało,potem trzeba je wykształcić i zapewnić start,u większości kobiet to jest podstawowy powód wierzcie mi.Jak rozmawiam i pytam dlaczego?Czesto slyczę bo nas nie stać.
Ja sama jakoś nie garnę się do powtórnego macierzyństwa,fakt teraz mi wygodniej gdy dziecię już w peluchach nie siedzi i jest bardziej samodzielne,ale chodzi też o kasę.Mogłabym sobie pozwolic i na trójke drobiazgu,ale nie wiem czy w przyszłosci moglabym zapewnić im byt na takim poziomie jak teraz,czy w ogóle mogłabym zapewnić im jakikolwiek poziom?!
Mam kilka bezdzietnych koleżanek,niektore nie chcą i już,niektóre chcą ale w późniejszym terminie,jednak zadna z nich nie powiedziała że nie lubi dzieci.Rozumiemy się i ja szanuję wybór kazdej.
Szcześliwa bez dzieci ok,z szczęsliwa z dziecmi tez ok.
W tych czasach dużo czynników wpływa na to,ze kobiety nie chcą mieć dzieci i nie chodzi tu o wrzask,nieprzespane noce czy kupki,ale o to jakie mamy czasy i ja się temu nie dziwię,dzieci kosztują i to niemało,potem trzeba je wykształcić i zapewnić start,u większości kobiet to jest podstawowy powód wierzcie mi.Jak rozmawiam i pytam dlaczego?Czesto slyczę bo nas nie stać.
Ja sama jakoś nie garnę się do powtórnego macierzyństwa,fakt teraz mi wygodniej gdy dziecię już w peluchach nie siedzi i jest bardziej samodzielne,ale chodzi też o kasę.Mogłabym sobie pozwolic i na trójke drobiazgu,ale nie wiem czy w przyszłosci moglabym zapewnić im byt na takim poziomie jak teraz,czy w ogóle mogłabym zapewnić im jakikolwiek poziom?!
A ja dzieci nie lubie i nie polubie, mam 30 lat i troche ich w zyciu poznałam i mnie denerwują i co z tego ze ja bylam kiedys dzieckiem? pewnie kogos tez denerwowalam, to tak jak mowic, czemu nie lubi się pijanych ludzi skoro kazdy z nas kiedys był pijany.
Chce miec dziecko, ale to bedzie moje dziecko, dlaczego jak mam swoje i kocham swoje musze automatycznie lubic inne?i dlaczego musze wymagac od innych by zachwycali sie moim albo wysłuchwiwali historii o ząbkach i opowiesci z pisakownicy?
tak samo nie znosze lasek które w kółko gadają o swoich mezach i nie ruszaja sie bez nich a jak juz pojdą na drinka to dzwonią non stop i gadają tylko o tym co to nie ich maz
Chce miec dziecko, ale to bedzie moje dziecko, dlaczego jak mam swoje i kocham swoje musze automatycznie lubic inne?i dlaczego musze wymagac od innych by zachwycali sie moim albo wysłuchwiwali historii o ząbkach i opowiesci z pisakownicy?
tak samo nie znosze lasek które w kółko gadają o swoich mezach i nie ruszaja sie bez nich a jak juz pojdą na drinka to dzwonią non stop i gadają tylko o tym co to nie ich maz
Kiedy juz przeczytasz wszystkie ksiazki i rozwiazesz wlasne problemy... i co tam jeszcze chcesz ~:) to zycze Tobie z calego serca, zeby Twoj zdrowy egoizm obudzil w Tobie pragnienie Dziecka.
Z tego co napisalas bedziesz wspaniala Matka.
Ja do dzis nie znosze zachowania niektorych, cudzych dzieci. To wina ich rodzicow i sposobu wychowania.
Wazne, ze zyjesz w zgodzie z sama soba.
Z tego co napisalas bedziesz wspaniala Matka.
Ja do dzis nie znosze zachowania niektorych, cudzych dzieci. To wina ich rodzicow i sposobu wychowania.
Wazne, ze zyjesz w zgodzie z sama soba.
Emenems ja mam dziecko,a niekiedy mam dość niektorych innych matek,wierz mi.Niektóre przesadzają i to zdrowo:)
O mnie pewnie też mówią,ze ciągle paplam o Niko i być może tak jeste,ale na imprezach,babskich wieczorach czy wypadach nigdy nie ma tematu dzieci dłużeszgo niż 15 min. A wypady bez facetów i o nich gadać?Eeee,o obcych tak,ale o własnych?No chyba zeby ponażekać hehe.
Jak się urodzi dziecko to się po prostu nim zachłyśniemy i ten etap taki jest ze się o nim mówi,zachwyca itd,to normalne ale mija,mija gdy już sie z tym oswoimy.
Niestety też zdażyło mi się poznać dzieci ktore najzwyczajniej w swiecie mnie denerwują,ba moje mnie czasami denerwuje ale jakoś nie mogę powiedzieć bym ich nie lubiła.
Emenems jak tam,kupiłaś buty Laubutina?
Ja zdążyłam już 4 pary ale nie Labutinki. Pisałam na Twojego meila ale było ze wiadomość nie doszła.A to ja olaolenka24:)
O mnie pewnie też mówią,ze ciągle paplam o Niko i być może tak jeste,ale na imprezach,babskich wieczorach czy wypadach nigdy nie ma tematu dzieci dłużeszgo niż 15 min. A wypady bez facetów i o nich gadać?Eeee,o obcych tak,ale o własnych?No chyba zeby ponażekać hehe.
Jak się urodzi dziecko to się po prostu nim zachłyśniemy i ten etap taki jest ze się o nim mówi,zachwyca itd,to normalne ale mija,mija gdy już sie z tym oswoimy.
Niestety też zdażyło mi się poznać dzieci ktore najzwyczajniej w swiecie mnie denerwują,ba moje mnie czasami denerwuje ale jakoś nie mogę powiedzieć bym ich nie lubiła.
Emenems jak tam,kupiłaś buty Laubutina?
Ja zdążyłam już 4 pary ale nie Labutinki. Pisałam na Twojego meila ale było ze wiadomość nie doszła.A to ja olaolenka24:)
no to weź mi napisz jeszcze raz ! e-myk@wp.pl
ja nie kupilam, i jak ty, mam kilka innych par, dlatego ze boje sie przez neta a sklep mam w oslo a do oslo 200 km. ale beda, na pewno predzej czy pozniej :D
mam takie kosmiczne na platformach, w komiks wonder women recznie robione ;)
a co do babskich wieczorów, nie chodzi mi zeby nei gadac o facetach, ale wiesz, o takich "cipkach" co to "a moj misio mi rozyczke kupial a moj misio nie lubi sosu smietanowego' bla bnla bla bla, i dzwonią co 10 minut "ciuciuruciu tesnie za toba" pamietam wieczor panienski gdzie laska przyszła z narzeczonym...no ludzie !!
ja nie kupilam, i jak ty, mam kilka innych par, dlatego ze boje sie przez neta a sklep mam w oslo a do oslo 200 km. ale beda, na pewno predzej czy pozniej :D
mam takie kosmiczne na platformach, w komiks wonder women recznie robione ;)
a co do babskich wieczorów, nie chodzi mi zeby nei gadac o facetach, ale wiesz, o takich "cipkach" co to "a moj misio mi rozyczke kupial a moj misio nie lubi sosu smietanowego' bla bnla bla bla, i dzwonią co 10 minut "ciuciuruciu tesnie za toba" pamietam wieczor panienski gdzie laska przyszła z narzeczonym...no ludzie !!
Tylko moje dzieci będą w przyszłości pracowały na was, a niby dlaczego? bo wy byliście leniwi i egoistyczni! Wam bezdzietnym nasze Państwo powinno dowalić taki podatek abyście się nie pozbierali, bo rozumiem i współczuję tym co nie mogą, ale Ci co nie chcą to prawdziwi egoiści, szkoda tylko że wasi rodzice też tak nie myśleli, bardzo szkoda....
Magda współczuję Ci tej frustracji. Naprawdę uważasz, że każda kobieta powinna mieć dziecko a jeśli go nie ma to jest egoistką?
Idąc Twoim tokiem myślenia może i byłoby więcej dzieci ale jak bardzo nieszczęśliwych.
Naprawdę uważasz, że lepiej jest mieć dziecko i go nie kochać niż świadomie zrezygnować z macierzyństwa i nie krzywdzić nikogo?
Idąc Twoim tokiem myślenia może i byłoby więcej dzieci ale jak bardzo nieszczęśliwych.
Naprawdę uważasz, że lepiej jest mieć dziecko i go nie kochać niż świadomie zrezygnować z macierzyństwa i nie krzywdzić nikogo?
Nie wiem dla czego utarło sie że to my teraz na kogos pracujemy, a ktoś będzie pracował na nas w przyszłości. Ja pracuję na siebie, tyle będę miała emerytury ile mi zusu ściągają. To taka propaganda żeby się ludzie rozmnażali :)
Na prawdę niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci, bo im to źle na mózg działa, tak jak forumce magdzi. Robią się złosliwi i agresywni ("dowalić" podatek, he he). Lepiej sobie persenik łyknij i odpuśc trochę.
Na prawdę niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci, bo im to źle na mózg działa, tak jak forumce magdzi. Robią się złosliwi i agresywni ("dowalić" podatek, he he). Lepiej sobie persenik łyknij i odpuśc trochę.
Niestety system emerytalny w tym momencie tak działa, że faktycznie nasze pieniądze z zusu idą na obecnych emerytów:)
A pieniądze z zusów naszych dzieci będą szły na nas:)
Jak jeszcze podniosą wiek emerytalny w górę, to może być tak, że pieniędzy, które wpłaciłaś do zusu, zobaczysz tylko ułamek:)
Pracowałabyś na siebie, gdybyś zamiast na zus, mogła odkładać swoje pieniądze na swoje konto- ale niestety takiej możliwości nie ma:)
A pieniądze z zusów naszych dzieci będą szły na nas:)
Jak jeszcze podniosą wiek emerytalny w górę, to może być tak, że pieniędzy, które wpłaciłaś do zusu, zobaczysz tylko ułamek:)
Pracowałabyś na siebie, gdybyś zamiast na zus, mogła odkładać swoje pieniądze na swoje konto- ale niestety takiej możliwości nie ma:)
No własnie za granicą nie ma obowiązkowych zus-ów,tylko w Pl.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
No własnie za granicą nie ma obowiązkowych zus-ów,tylko w Pl.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
No własnie za granicą nie ma obowiązkowych zus-ów,tylko w Pl.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
No własnie za granicą nie ma obowiązkowych zus-ów,tylko w Pl.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.
To jest chore,bo emerytury i tak będziemy mieć bardzo cienkie,mimo że płacę kilka tyś za zus-y miesięcznie. Teraz jak mam oddelegowanych pracowników za granicę kilkanaście tysięcy i co?Nic z tego mieć nie będę wiec poważnie zastanawiam sie nad założeniem firmy za granicą,zus-ów nie ma,nie ma wieku emerytalnego, no i jaki socjal nie to co tu.