Odpowiadasz na:

Re: Bo jestem za gruba.. Poradźcie.

Muszę się wypowiedzieć, bo uważam, że choć lekarze twierdzą inaczej to to, jaką mamy masę ciała zależy od genów, od podobieństwa do najbliższej rodziny. Moja mama jest otyła (przytyła po ciąży i... rozwiń

Muszę się wypowiedzieć, bo uważam, że choć lekarze twierdzą inaczej to to, jaką mamy masę ciała zależy od genów, od podobieństwa do najbliższej rodziny. Moja mama jest otyła (przytyła po ciąży i jej zostało), mamy siostra, moja babcia, są osobami tzw. przy sobie, a mój ojciec jest normalnej budowy ciała, jego siostry wręcz chude, ich dzieci też. Ja mam siostrę, która od urodzenia jest długa i chuda, ona ewidentnie podobna jest do taty...ja do mamy. Jestem, jak to o mnie mówią...grubej kości. Na zdjęciach z podstawówki widać, że byłam grubsza od innych dzieci, nie zwracałam na to uwagi, dopiero w liceum zrozumiałam, że rozmiar 42 jest duży, że powinnam mieć 36-38. Po ciąży przytyłam do rozmiaru 46, wcale się nie obżerałam, nie jadłam ciastek, czipsów i batonów. Było mi przykro, najgorzej było kupić coś do ubrania, zawsze szukałam na wieszakach xxl,a nie jest to łatwe w sklepach typu new yorker, czy orsay. W końcu uroiłam sobie, że schudnę, kupiłam sobie odchudzające tabletki, herbatki przeczyszczające, na śniadanie jadłam trzy wafle ryżowe z serkiem, obiad wielkości jak dla dziecka, zero kolacji, a ponieważ prowadzałam synka do szkoły, to specjalnie póżno wychodziłam z domu, by potem po niego biec. Przez pół roku schudłam do rozmiaru 38, w sklepach szukałam eMek, wszyscy gadali,że jestem za chuda,że mam anoreksję, mam 174 cm wzrostu, że kości mi sterczą, co ja z sobą zrobiłam itp. a ja miałam już dosyć burczenia w brzuchu, 100 przysiadów dziennie, płatków z jogurtem, odmawiania sobie wszystkiego, patrzenia jak ktoś je,a ja nie. Zaczęłam jeść normalnie, mówię normalnie, dwie kromki chleba zwykłego z wędliną, obiad czyli ziemniaki, kotlet, czy mięso i surówka, czasem od wielkiego dzwonu jakieś ciastko, czy pączek, przestałam ćwiczyć i znów mam rozmiar 46. Nienawidzę swoich udżców, obtartych latem, łydek, tego że nie mogę nigdy kupić ładnych botków na zimę, bo zamek się nie dopina, mam problem znależć spodnie żeby uda wlazły.
Przepraszam, że tyle piszę. Myślicie, wy szczupłe osoby, że te przy kości to tylko siedzą i żrą? Że tylko słodycze im w głowach i batony i torty? Wcale nie jest łatwo schudnąć, w moim przypadku, trzeba nic nie jeść, a ruch, ja mam słabą kondycję, szybko się męczę, boli mnie kręgosłup. Uwielbiam w kuchni kucharzyć,a najbardziej piec ciasta,ale ja ich nie jem, to dla męża, on lubi słodkości, ja upiekę mu blachę, sama zjem może dwa kawałki,a potem pokutuję i żałuję, że zjadłam, mój mąż je kremowe ciacha i jest szczupły. Ja cały czas muszę sobie wszystkiego odmawiać, bo zaraz jeszcze bardziej bym utyła, nie jem kolacji. Myślę, że nasza figura w dużej mierze zależy od genów,nie wierzę, żeby wszystkie szczupłe osoby były całe życie na diecie. Ja też bym chciała bym zgrabna, kupować ciuchy, buty, które mi się podobają i nie żałować, że raz na dwa tygodnie zjem pączka, albo tortowe ciastko. Mąż je jajecznicę na maśle na śniadanie, kiełbasę z cebulą i jest szczupły, a ja patrzę, czasem tylko kąsnę kawałeczek. Osoby szczupłe nigdy tego nie zrozumieją. Dzisiaj na obiad u mnie zrobiona przeze mnie pizza, wszyscy chwalą,że pyszna, mi jest przykro, ja znów mam płatki fitness z jogurtem, może schudnę znowu... Zacznie się szkoła i uskutecznię biegi po syna. Moja figura jest uwarunkowana genetycznie...nie mogę się z tym pogodzić, całe życie mam kompleksy. Super było być chudą chociaż przez kilka miesięcy.

zobacz wątek
9 lat temu
~przysadzista

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry