Re: Bo jestem za gruba.. Poradźcie.
no i następna....
nie chce mi się czytać KOLEJNEGO - cholera a poprzedni się dopiero rozkręca !!!! - wątku o TYM SAMYM...
"Myslicie ze facet co brał sobbie za zonę już...
rozwiń
no i następna....
nie chce mi się czytać KOLEJNEGO - cholera a poprzedni się dopiero rozkręca !!!! - wątku o TYM SAMYM...
"Myslicie ze facet co brał sobbie za zonę już wtedy rozmiar 42, wykształcony kieruje się własnie tym moim rozmiarem, mogłam mu az tak zbrzydnąć?" - NIE... problemem jesteś TY... Ty się tym przejmujesz, Ty robisz z tego powodu jazdy - bo wmawiają Ci, bo wydaje Ci się, że on ma o to pretensje...
to TWÓJ problem... jemu to pewnie nawet nie - jeszcze - przeszkadza... ale zacznie, jak nie przestaniesz marudzić... i w końcu wybuchnie
ktoś musi to powiedzieć... nie czytałem wątku, tylko pierwszy post, i nie chce mi się prawdę mowiąc, bo pewnie jest kopiuj-wklej z poprzednich.... a nikt otwarcie takch rzeczy nie mówi, więc ja się ośmielę:
jeśli Ci się wydaje, że jesteś gruba, to nie jesteś...
NATOMIAST
jeśli mówi Ci to matka, koledzy, i mąż, to na 100% JESTEŚ za gruba...
ale Ty nie chcesz nic z tym zrobić...
Ty od podstawówki nic z tym nie zrobiłaś*
i nie przychodzisz na forum, żeby coś z tym zrobić, tylko po to:
-zeby się wyżalić jaka jesteś biedna
-żeby dostać łapki w górę
-żeby ktoś powiedział że ma tak samo
-żeby podzielić się swoją historią i spotkać z aprobatą ludzi...
*) "próbowałam diet , dietetyka, chodzić z kijami- nadal rozmiar ten sam" - w takim razie dietetyk idiota, albo nie przestrzegałaś diety (przepisanej przez niego) do końca, albo jesteś chora. można być otyłym przez jakąś chorobę - idź do lekarza z tą dietą, powiedz DOKŁADNIE jak to wyglądało i się dowiedz... ale jeśli była by to choroba, to JUŻ byś o tym wiedziała, a nie wiesz... więc zwyczajnie Twoja dieta była do bani + dodatkowo sama dieta nigdy nie wystarczy...
TRZEBA SIĘ RUSZAĆ... bez cięzkiej pracy nie zrzucisz ani 1 kg :)
a jeśli juz teraz sama wiesz, ze leciałaś z dietą w kulki (podkreślam, dietą zrobioną przez kogoś kto się na tym zna, a ie z kolorowego pisemka czy internetu, te diety są G Ó W N O warte...) to idź do innego dietetyka...
...jesli faktycznie chcesz coś z tym zrobić, to zacznij to robić zamiast wylewać gorzkie żale na forum... wszyscy mamy problemy... ciesz się, że Ty z Twoimi poradzisz sobie przez (początkowo) 20-30 minut dziennie... sama dieta nie styknie... chodzenie z kijkami też nie... żeby schudnąć, trzeba ćwiczyć tak, żeby się spektakularnie spocić... żeby w ogóle zacząć chudnąć, trzeba wyrobić sobie kondycje pozwalającą na 30-40+ minut intensywnych ćwiczeń...
idź do lekarza, zapytaj czy możesz biegać z taką wagą, niech Ci sprawdzą kolana i stopy...
kup sobie odpowiednie buty (nie biegaj w trampkach, bo nogi szlag trafi) - za 200zł da się dostać DOBRE profesjonalne np asixy dla początkujących... - nie żadne air maxy za 1000zł rofl
jak nie możesz biegać - to rower... tu nawet lepiej, bo może być stacjonarny do domu...
jak możesz, to biegaj... najlepiej od zaraz...
tak najłatwiej zacząć:

jak nie dajesz rady - to powtarzasz jakiś tydzień kolejny raz...
jak ja biegałem, to ta tabelka była aktualna... tzn w sumie nie tabelka, ale podobny patent.. jesli od 10 lat nic się nie zmieniło w ludzkiej budowie i ewolucij - to dla Ciebie tez zadziała...
od dnia jak osiągniesz 30 minut biegu, będziesz chudnąć w oczach przy odpowiedniej diecie...
jak przyszłaś się wyżalić, to dalej nie czytaj...
co do samej diety, JA poświęce te 5 minut, i Ci rozpisze co i jak, składniki (znaczy produkty) znajdz sobie sama...
po pierwsze:
14h postu / 10h jedzenia - przez 14h nie jesz ZUPEŁNIE NIC...
poczytaj co to jest leptyna, w skrócie: hormon wydzielany przez tłuszczowe komórki
w skrócie: leptyna mówi Twojemu mózgowi ile masz energii w organiźmie - nasze ciała są wciąż w jaskiniach...
tłuszcz się łatwo gromadzi - żeby ciało go używało w czasie 'głodu' jak nie będzie pożywienia, ale organizm broni się jak tylko może przed redukcją tłuszczu....
do puenty: jak spada poziom leptyny (bo coraz mniej tłuszczu go wytwarza) + dodatkowo mniej jesz, bo chcesz schudnąć to wytwarzają się inne hormony mówiące Ci, że jesteś głodna...
jedząc przez 10h, i poszcząc przez 14 jest udowodnione (dla kobiet) że poziom leptyny zostaje w normie, ale DODATKOWO post jest na tyle długi, żeby organizm powoli musiał spalać trudno spalany tłuszcz-podskórny (nie wiem jak to przetłumaczyć... "stubborn fat" - czyli tyłek i nogi u Was, brzucho u nas)
dowód (jeden z wielu, ten jest ogólny nie ma podziału k/m)
http://journals.cambridge.org/action/displayFulltext?type=6&fid=918308&jid=BJN&volumeId=93&issueId=04&aid=918304&bodyId=&membershipNumber=&societyETOCSession=&fulltextType=RA&fileId=S0007114505000656
mam jeszcze inny link... u Was kobiet poziom leptyny jest ~2.5x wyższy niż u nas... dlatego nasz post wynosi niestety 16h co jest na początku wybitnie upierdliwe :) przynajmniej dla mnie było, bo chodziłem pół dnia głodny, ale po tygodniu jak sie przyzwyczaiłem było ok...
a czemu tyle o tej leptynie? bo jak nie jesz węglowodanów to jej poziom drastycznie spada...
co do diety:
kalorie to Twoje:
kalorie = 110% BMR w dni jak ćwiczysz
kalorie = 70% BMR w dni jak NIE ćwiczysz...
codziennie:
białko 3g /kg suchej masy ciała (sprawdź u lekarza % Twojego tłuszczu i odejmij jego mase)
w dni w których biegasz:
tłuszcze: tyle gram ile ważysz *0.66
węglowodany: reszta żeby dopełnić kalorie do tego co wyżej, przy czym część koniecznie ~30 min przed treningiem
w dni nie-trenngowe:
tłuszcze: tyle ile ważysz
węglowodany: reszta
na pudełku kazdego żarcia masz napisane ile ma kalorii w 100g i ile jakich składników... polecam wrzucić w excela...
do dzieła...
zobacz wątek