A tak btw:
Hałda węgla dalej leży na podwórku. Jakoś sama nie chce się wtaszczyć do kanciapy. 
Cztery podejścia robiłem. Piękne słoneczko. Zakłądam buty i wyłażę z chaty a z drugiej...
                        rozwiń                    
                    
                        A tak btw:
Hałda węgla dalej leży na podwórku. Jakoś sama nie chce się wtaszczyć do kanciapy. 
Cztery podejścia robiłem. Piękne słoneczko. Zakłądam buty i wyłażę z chaty a z drugiej strony chałupy inny świat.
Raz był grad, trzy razy deszcz. Przy czwartym podejściu polazłem w blasku słońca na działkę coś zanieść. Zdążyłem się pochwalić działkowej sąsiadce swym "fartem" i do domu już nie zdążyłem dojść na sucho. 
Odgarnąłem wodę z plandeki i liczę, ze już nie będzie padać. Niech trochę przeschnie.
Taki deszcz to dla węgla pikuś, ale po co mam sobie kanciapę zgnić do cna?
                    
                    zobacz wątek