Tssssssss... (i ponura muzyka organowa)
W ciemnej jamie głowa traciła swe kształty, rozpływając się powoli w ciemnopurpurową kałużę. Po chwili wahania kałuża ruszyła w górę pokrytej zakrzepłą krwią rynny. Zostawiała za sobą całkiem...
rozwiń
W ciemnej jamie głowa traciła swe kształty, rozpływając się powoli w ciemnopurpurową kałużę. Po chwili wahania kałuża ruszyła w górę pokrytej zakrzepłą krwią rynny. Zostawiała za sobą całkiem suchy ślad.
Gdy przelewała się przez krawędź rynny, na sali ucichły wszelkie rozmowy. Kałuża sunęła z wolna, mijając zastygłą w grozie publiczność oraz Sędziego, zbliżyła się do leżącego nieruchomo korpusu i połączyła się z nim....
Stworek poruszył się i podpierając pazurzastą łapą, wstał. W ponurym półmroku sali sądowej zaświeciły się czerwone oczy, zabłysły białe kły i rozległ się diaboliczny śmiech. Niebo za oknami przybrało barwę krwistej czerwieni. Huknął grom. Zgromadzeni na sali, ogarnięci paraliżującą, lodowatą zgrozą ludzie nie zdążyli wykonać jednego oddechu, kiedy czarny, futrzasty kształt dopadł krzesła Sędziego i wbił kły w jego szyję. Po posadzce potoczył się młoteczek z kasztanowego drewna... odbił się od ściany i pękł na pół.
Po dłuższej chwili suchy zezwłok Sędziego stoczył się pod nogi krzesła, z dźwiękiem jaki wydaje puste naczynie. Ciemnosć zgęstniała. Za oknem błyskawica podpaliła topolę, jedną z rzędu rosnących wzdłuż prowadzącej do Sądu alei. Gdzieś w tle wybrzmiewały dźwięki klawesynu. Niosły się zimnymi korytarzami, odbijały od grubych kamiennych murów gmachu Sądu, rezonowały w klatkach schodowych, owiewały serca chłodem. Na sali nieruchome, ścięte lodem oczy zgromadzonych ludzi, nieruchome ścięte lodem twarze w ciepłym blasku bijącego zza okna, rozprzestrzeniającego się pożaru. Stworek stał na Sędziowskim stole i ocierając usta rozglądał się wokół....
zobacz wątek