Byłem kiedyś naocznym świadkiem, jak kocur wpadł pod auto. Przekręcił się pod nim jak młynek, ze dwa pełne obroty.. po czy dał dyla.
Czy przeżył, czy stres tak zadziałał.. nie wiem.
rozwiń
Byłem kiedyś naocznym świadkiem, jak kocur wpadł pod auto. Przekręcił się pod nim jak młynek, ze dwa pełne obroty.. po czy dał dyla.
Czy przeżył, czy stres tak zadziałał.. nie wiem.
Parę dni temu wyskoczyłem gościowi na czołówkę. Bo lis mi się wpatoczył. W mieście, nie na trasie.
Głowy nie dam, ale chyba na Stoczniowców.
Lis przeżył, Ja też.
Parę lat temu gadałęm z gościem, który akurat robił C+E. Dobra szkoła musiała być, bo uczyli opanowania pierwszego odruchu.
Mając kilkanaście (czy więcej) ton na plecach nie da się bezkarnie.
zobacz wątek