Widok
W najgorszym wypadku nie przedłuży Ci umowy, ale najprawdopodobniej będziesz o tym wiedziała wcześniej i gdy zacznie Ci się kończysz macierzyński porozglądasz się za nową pracą. Po drugie każdy normalny szef zatrudniając młodą kobietę, po ślubie lub mającą męża raczej się spodziewa, że zajdzie ona w ciążę w jakimś najbliższym czasie. Także nie powinno to być dla niego wielkim zaskoczeniem.
U mnie sytuacja wyglądała tak, że dostałam pracę, później wzięłam ślub i w niedługim czasie po ślubie szef sam zaczął rozmowę o moje dalsze plany. Powiedziałam mu co i jak i jedyne o co porposił to o pomoc w przeszkoleniu osoby, która będzie mnie zastępowała. Gdy będzie mi się kończyło macierzyńskie na pewno spotkam się z nim i jeśli będzie chciał żebym wróciła (teraz twierdzi, że tak będzie) to ok, a jeśli zdecyduje inaczej to zawsze zostanie Ci jakiś czas na szukanie pracy, o ile nie zdecydujesz się pogadać z szefem w ostatni dzień macierzyńskiego.
U mnie sytuacja wyglądała tak, że dostałam pracę, później wzięłam ślub i w niedługim czasie po ślubie szef sam zaczął rozmowę o moje dalsze plany. Powiedziałam mu co i jak i jedyne o co porposił to o pomoc w przeszkoleniu osoby, która będzie mnie zastępowała. Gdy będzie mi się kończyło macierzyńskie na pewno spotkam się z nim i jeśli będzie chciał żebym wróciła (teraz twierdzi, że tak będzie) to ok, a jeśli zdecyduje inaczej to zawsze zostanie Ci jakiś czas na szukanie pracy, o ile nie zdecydujesz się pogadać z szefem w ostatni dzień macierzyńskiego.
troszkę rozumiem Twoje watpliwości..ale - w ciazy tez mozna (zwykle) pracowac- ja jestem dzis w 30 tc - i do dzis pracowalam-wiec nie sądze by ktoś posądzil mnie o 'wykorzystywanie', no i poza tym- kazdy 'szef' gdzies w glowie ma mysl-ze mloda kobieta moze zajsc w ciążę -nie jest to w końcu nic nadzwyczajnego :)
Ja wypowiem się jako "szef" czyli osoba będąca pracodawcą. Zatrudniam młode dziewczyny i liczę się z tym, że mogą zajść w ciążę, gdybym się z tym nie liczyła zatrudniłabym facetów. Najważniejsze jest to, w Twojej sytuacji, aby zachować się w porządki wobec szefa czyli powiedzieć mu, że jesteś w ciąży, że chcesz pracować (o ile tak jest) i chcesz wrócić do pracy po urodzeniu dziecka. Jeśli rzucisz mu zwolnieniem przysłowiowego pierwszego dnia ciąży to raczej nie licz na to, że szef będzie w porządku. Obecnie rynek pracy należy raczej do pracowników, więc o dobrego pracownika, który jest w porządku się dba.
Po pierwsze - nie wiesz, kiedy zajdziesz w ciążę. To może trwać miesiąc, dwa, rok... Jak będą konkrety, czyli potwierdzona ciąża, to możesz działać dalej.
Po drugie - jak szef jest w porządku, to mu powiedz. Od razu z tym, ile planujesz pracować i czy chcesz wrócić po urlopie. Jeśli masz jakieś takie stanowisko, że ciężko Cię zastąpić, to nawet sama zaproponuj, żeby znaleźć kogoś na zastępstwo, kogo jeszcze sama przeszkolisz, zanim pójdzie na wychowawcze.
Ja to mniej więcej załatwiłam w ten sposób i wszyscy byli zadowoleni. I nie planowałam jakoś specjalnie ciąży, nie było ciśnienia, więc może dlatego wyszła mi za pierwszym podejściem ;) ale z tego co wiem, innym parom te próby zajmują znacznie więcej czasu, więc nie martw się na zapas, będzie dobrze :)
Najważniejsze, żebyś nie zachowała się po chamsku rzucając L4 i chodu. Wtedy szukaj sobie nowej pracy. No chyba że szef jest wredny, to tak możesz zrobić. Satysfakcja chwilowa, a potem szukaj sobie nowej pracy.
Po drugie - jak szef jest w porządku, to mu powiedz. Od razu z tym, ile planujesz pracować i czy chcesz wrócić po urlopie. Jeśli masz jakieś takie stanowisko, że ciężko Cię zastąpić, to nawet sama zaproponuj, żeby znaleźć kogoś na zastępstwo, kogo jeszcze sama przeszkolisz, zanim pójdzie na wychowawcze.
Ja to mniej więcej załatwiłam w ten sposób i wszyscy byli zadowoleni. I nie planowałam jakoś specjalnie ciąży, nie było ciśnienia, więc może dlatego wyszła mi za pierwszym podejściem ;) ale z tego co wiem, innym parom te próby zajmują znacznie więcej czasu, więc nie martw się na zapas, będzie dobrze :)
Najważniejsze, żebyś nie zachowała się po chamsku rzucając L4 i chodu. Wtedy szukaj sobie nowej pracy. No chyba że szef jest wredny, to tak możesz zrobić. Satysfakcja chwilowa, a potem szukaj sobie nowej pracy.
Z całym szacunkiem, uważam, że jeśli dopiero dostałaś umowę, powinnaś poczekać, aby ugruntować swoją pozycję w pracy. Zatrudniając pracownika chce się mieć człowieka w zespole, a nie na L4 czy macierzyńskim. Sory, ale patrzę z punktu widzenia pracodawcy. Z racji typu działalności ( punkty żłobkowo-przedszkolne) zatrudniam młode dziewczyny. Ledwo dostają umowę o pracę, a miesiąc, dwa później L4. Każda. Bo jak widac ciąża to dzisiaj choroba. W chwili obecnej mam w pracy 16 dziewczyn a 7 na macierzyńskim/wychowawczym. Teraz umowę o pracę daję po długim namyśle. Z jednej strony chce się być normalnym pracodawcą, a z drugiej- takie pracownice zmuszają mnie do kolejnej rekrutacji, gdy ledwo co wyszkoliło się sensownego pracownika. Jest to kwestia mojego czasu, zamiast skupić się na rozwoju firmy od nowa to samo. Takie dziewczyny, które zaraz po dostaniu umowy zaszły w ciążę i poszły na L4 nie maja u mnie po co wracać, bo zaraz zapewne z marszu drugie dziecko ( dlatego daje umowy maks na rok). I niestety, takiego podejścia nauczyły mnie pracownice, w jednym miesiącu niemal tego samego dnia odpadły 2. A ja muszę zapewnić opiekę maluszkom, muszę spełniać warunki ustawy dotyczące ilości dzieci na opiekunkę. Pracodawca musi zrozumieć, musi się liczyć. Ale od Ciebie zależy, czy chcesz mieć gdzie wracać. Dostałaś umowę, żeby firma sprawnie funkcjonowała. Pracodawca się zobowiązał i Ty też powinnaś to zrozumieć. Popracuj rok, wtedy zacznij o tym myśleć. Taki pracownik ma dokąd wracać. Chyba, że zależało Ci na umowie, żeby od razu zajść w ciążę. A to trochę nie fair wobec pracodawcy. Wybór należy do Ciebie.
A ja uważam, że jak szef cię nie szanuje to czemu ja mam szanować szefa? Oczywiście nie każdy szef jest zły, żeby nie było..
Ja pracowałam na umowe zlecenie półtora roku. Co miesiąc słyszałam od dyrektora, że umowę normalną dostanę za miesiąc, potem kolejny miesiąc i kolejny. Zawsze umowa zlecenie na miesiąc (o zgrozo) i co miesiąc kolejna. Wkurzyć się można. Z jednej strony słuchałam pochwał, że dobrze mi idzie i jestem lepsza od niektórych, co tam pracowali latami, ale obietnice o umowie to puste brednie były. Uznaliśmy z mężem, że nie będziemy czekać na moją umowę i zaczęliśmy się starać o dziecko. Wiedział o tym mój bezpośredni szef, który walczył z dyrektorem o umowe dla mnie. Wiedział czemu mi zależy, nie ukrywałam tego przed nim. Kiedy wreszcie po półtora roku się doczekałam i podpisałam umowę to 2 tygodnie później powiedziałam mojemu szefowi, że jestem w ciąży. Pogratulował mi i powiedział, że sie cieszy, że jednak zdążyłam dostać umowę. I to jest świetne podejście człowieka, który mnie rozumiał. Dyrektora pewnie krew zalała jak się dowiedział, ale nic mnie to nie obchodziło. W międzyczasie w firmie taka chora sytuacja się zrobiła, że wiedziałam, że tam i tak nie wrócę. Zresztą los chyba był "złośliwy" dla dyrektora, bo z tego co wiem przeklinał, że ja chyba wirusa ciąży rozsiałam po firmie, bo zaraz po mnie kolejnych 8 dziewczyn zaciążyło hehe
Generalnie za moją dłuuugą cierpliwość odpłaciłam mu i tyle :)
Ja pracowałam na umowe zlecenie półtora roku. Co miesiąc słyszałam od dyrektora, że umowę normalną dostanę za miesiąc, potem kolejny miesiąc i kolejny. Zawsze umowa zlecenie na miesiąc (o zgrozo) i co miesiąc kolejna. Wkurzyć się można. Z jednej strony słuchałam pochwał, że dobrze mi idzie i jestem lepsza od niektórych, co tam pracowali latami, ale obietnice o umowie to puste brednie były. Uznaliśmy z mężem, że nie będziemy czekać na moją umowę i zaczęliśmy się starać o dziecko. Wiedział o tym mój bezpośredni szef, który walczył z dyrektorem o umowe dla mnie. Wiedział czemu mi zależy, nie ukrywałam tego przed nim. Kiedy wreszcie po półtora roku się doczekałam i podpisałam umowę to 2 tygodnie później powiedziałam mojemu szefowi, że jestem w ciąży. Pogratulował mi i powiedział, że sie cieszy, że jednak zdążyłam dostać umowę. I to jest świetne podejście człowieka, który mnie rozumiał. Dyrektora pewnie krew zalała jak się dowiedział, ale nic mnie to nie obchodziło. W międzyczasie w firmie taka chora sytuacja się zrobiła, że wiedziałam, że tam i tak nie wrócę. Zresztą los chyba był "złośliwy" dla dyrektora, bo z tego co wiem przeklinał, że ja chyba wirusa ciąży rozsiałam po firmie, bo zaraz po mnie kolejnych 8 dziewczyn zaciążyło hehe
Generalnie za moją dłuuugą cierpliwość odpłaciłam mu i tyle :)
Ja tak mam-chciałam pracować do porodu - czyli rodzić w pracy ;) zawsze patrzyłam krzywym okiem na kobiety na L4 od zrobienia testu - i co ???
Mam ciąże o którą walczę od początku - biorę leki na podtrzymanie :( i niestety musiałam iść na zwolnienie :( bardzo mnie to boli- kocham moją prace, ale co mam zrobić? O dziecko staraliśmy się kilka lat .. pewnie po powrocie mnie zwolnią.. liczę się z tym. Bardzo to przeżywam.
Mam ciąże o którą walczę od początku - biorę leki na podtrzymanie :( i niestety musiałam iść na zwolnienie :( bardzo mnie to boli- kocham moją prace, ale co mam zrobić? O dziecko staraliśmy się kilka lat .. pewnie po powrocie mnie zwolnią.. liczę się z tym. Bardzo to przeżywam.
Malami moim zdaniem to Ty jesteś nie fair w stosunku do pracownic i wcale im się nie dziwię, że tak robią.
Jeśli zatrudniasz pracownika w ramach standardowych, stałych zadań, to należy podpisać z nim umowę o pracę, a nie zlecenie czy o dzieło, bo jest to zupełnie inny rodzaj pracy. Nie robisz łaski dając umowę o pracę, to jest coś co się pracownikowi należy jak psu buda. Nigdy nie poszłabym do pracy do firmy, gdzie nie dostalabym normalnej umowy o prace. I nie zależy mi na tym ze względu na macierzyński, bo więcej dzieci nie planuje, ale skoro wykonuje stałą pracę to dlaczego mam podpisywać jakieś umowy zlecenia czy o dzieło?
Jeśli zatrudniasz pracownika w ramach standardowych, stałych zadań, to należy podpisać z nim umowę o pracę, a nie zlecenie czy o dzieło, bo jest to zupełnie inny rodzaj pracy. Nie robisz łaski dając umowę o pracę, to jest coś co się pracownikowi należy jak psu buda. Nigdy nie poszłabym do pracy do firmy, gdzie nie dostalabym normalnej umowy o prace. I nie zależy mi na tym ze względu na macierzyński, bo więcej dzieci nie planuje, ale skoro wykonuje stałą pracę to dlaczego mam podpisywać jakieś umowy zlecenia czy o dzieło?
Ciąża różnie może przebiegać jak ktoś ma za sobą poronienie przeważnie musi być prawie całą ciążę na zwolnieniu są różne sytuacje , najgorzej jak pracownica zachodzi w ciążę np.tydzien , dwa wymiotuje na początku ciąży a zwolnienie ciągnie już do końca , różne są sytuacji póki nie znajdziesz w ciążę nie ma co mówić szefowi że planujesz ciążę chyba że będzie o to pytal, po zajściu też możesz poronić bo różnie może być
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia;-) umowa o pracę jak psu buda - hehe. Ciekawe czy jakbyś była pracodawcą też byś tak mówiła. Najczęściej ludzie nie mają zielonego pojęcia jakie są koszty zatrudnienia danej osoby, do kwoty netto jeszcze trzeba spooro dodać. Chciałabym płacić wszystkim dużo - naprawdę ale niestety ja muszę wkalkulować w wynagrodzenia to, że klienci bardzo często mi nie płacą i też to, że jak stracę jakiegoś klienta to pracownikom muszę zapewnić wynagrodzenia przez przynajmniej 3 miesiące.
Możemy sobie tu dywagować - nigdy pracownik nie zrozumie pracodawcy ale wystarczyłby po prostu wzajemny szacunek.
Możemy sobie tu dywagować - nigdy pracownik nie zrozumie pracodawcy ale wystarczyłby po prostu wzajemny szacunek.
No właśnie justynka chodzi o wzajemny szacunek. Jeśli pracownik wykonuje dla Ciebie prace na zasadzie stałego zatrudnienia, a nie zlecenia to powinien pracować na umowie o pracę. Czasy kiedy pracownik prosi o umowę i całuje po rękach na szczęście się skończyły.
A co to prowadzenia biznesu i opłacania kosztów zatrudnienia pracownika to doskonale zdaje sobie sprawę jakie są. Skoro Ty sobie nie radzisz z kosztami to może po prostu nie nadajesz się do prowadzenia firmy? Albo działasz na takim rynku gdzie Twoja mała firma nie ma racji bytu? Jak chce się być właścicielem firmy i zatrudniać ludzi to trzeba się z tym liczyć, a takie "przyoszczedzanie" na składach to dla mnie zwykle buractwo kogoś kto nie jest gotów żeby zatrudniać innych ludzi.
A co to prowadzenia biznesu i opłacania kosztów zatrudnienia pracownika to doskonale zdaje sobie sprawę jakie są. Skoro Ty sobie nie radzisz z kosztami to może po prostu nie nadajesz się do prowadzenia firmy? Albo działasz na takim rynku gdzie Twoja mała firma nie ma racji bytu? Jak chce się być właścicielem firmy i zatrudniać ludzi to trzeba się z tym liczyć, a takie "przyoszczedzanie" na składach to dla mnie zwykle buractwo kogoś kto nie jest gotów żeby zatrudniać innych ludzi.
Dziękuję Magda za taką troskę o moją firmę ;-). Ja zatrudniam ludzi na podstawie umowy o pracę i nawet płacę wszystkie składki. Obecnie planuję zatrudnić kolejne osoby - kobiety i też na umowę o pracę. Niestety z racji negatywnych doświadczeń z pracownikami jestem po prostu ostrożna - ale to chyba normalne w prowadzeniu biznesu. Denerwuje mnie również postawa roszczeniowa - w każdej dziedzinie życia, nie tylko w relacji pracownik - pracodawca.
nie znasz sytuacji, to nie oceniaj. Ponad połowa osób ma umowy o pracę, choćby na pół etatu, bo studiują. Ale nie dam od razu umowy o pracę, bo to ja odpowiadam za powierzone mi dzieciaczki - nieraz młodsze niż pół roczku, nie mogę wziąć do opieki byle kogo. Rekrutacja jest procesem, a nie jednym dniem i z głowy. Nie mogę pozwolić sobie na to, że w ciągu miesiąca z 5 odpadają mi 3 pracownice. Umowa o pracę jest normalnym krokiem po poznaniu pracownika, a nie na dzień dobry. Nie raz już przerabiałam laskę, która zamiast patrzeć na dzieci, siedziała w telefonie. Dlatego jak pisałam wcześniej, daję umowy o pracę, ale po namyśle. A nie na dzień dobry. Ja jako pracodawca
umową zobowiązuję się do utrzymania pracownika. Pracownik podpisując umowę zobowiązuje się do pracy. Szanuję dziewczyny, które wypełniają umowę będąc w ciąży. Ale niestety, dzisiaj znaczna większość bierze L4 ( gdyby mogła, wzięłaby od razu na 9msc). Ja też byłam w ciążach, z doświadczenia wiem, że nie cała ciąża jest dramatyczna -poza faktycznie zagrożonymi. Pracowałam ( wtedy na etacie u kogoś) do pt, a w pon urodziłam. Da się, kwestia podejścia. Ale wracając do wątku autorki - niech wstrzyma się z próbami 4-5 msc, a już pracodawca spojrzy inaczej.
umową zobowiązuję się do utrzymania pracownika. Pracownik podpisując umowę zobowiązuje się do pracy. Szanuję dziewczyny, które wypełniają umowę będąc w ciąży. Ale niestety, dzisiaj znaczna większość bierze L4 ( gdyby mogła, wzięłaby od razu na 9msc). Ja też byłam w ciążach, z doświadczenia wiem, że nie cała ciąża jest dramatyczna -poza faktycznie zagrożonymi. Pracowałam ( wtedy na etacie u kogoś) do pt, a w pon urodziłam. Da się, kwestia podejścia. Ale wracając do wątku autorki - niech wstrzyma się z próbami 4-5 msc, a już pracodawca spojrzy inaczej.
Wszystko zależy od sytuacji , stanu zdrowia ciężarnej i atmosfery w pracy , czasami jest taki mobbing że kobieta nie była by w stanie donosić ciąży i wtedy woli iść na zwolnienie od razu , jak poroniła wcześniej też dają zwolnienie żeby to się nie powtórzyło , nie wyobrażam sobie chodzić do 9 miesiąca ciąży u mnie do pracy bo bym na pewno nie donosiła ciąży , ciągle walki , klotnie, obgadywanie , gadanie że możesz pracować za 3 bo jeszcze nie masz dziecka itp. czasami zwolnienie jest jedynym sposobem żeby donosić dziecko , zazdroszczę osobom które do końca ciąży pracują ale muszą być do tego zapewnione warunki przez pracodawce i odpowiednia atmosfera oraz zdrowie musi na to pozwolić
2 dni przed podpisaniem umowy wiedziałam, że jestem w ciąży, bo test wyszedł pozytywny. Ale jakby nie było pracowalam tam półtora roku.
Dodam, że nie mialam okazji zbyty długo popracować. Mój szef sam mi powiedział, że już czas pomyśleć o odpoczynku i że z następnej wizyty u ginekologa powinnam przynieść już zwolnienie (koniec 4go m-ca ciąży).
Dodam, że nie mialam okazji zbyty długo popracować. Mój szef sam mi powiedział, że już czas pomyśleć o odpoczynku i że z następnej wizyty u ginekologa powinnam przynieść już zwolnienie (koniec 4go m-ca ciąży).
Ja generalnie jestem za tym aby wypracowywać sobie pozycję w firmie zanim się zaplanuje dzieci...łatwiej współpracuje się z firmami państwowymi. Gdy po studiach znalazlam pracę prawie jednocześnie wychodziłam za mąż, ale o dziecko zaczęliśmy się starać po 2 latach, w ciąży pracowałam do 8 miesiąca, wróciłam po 1,5 roku. Na kolejne dziecko zdecydowaliśmy się po 4 latach od mojego powrotu do pracy. Na zwolnienie poszłam w połowie ciąży...tym razem wracam po ponad 3 latach nieobecności, mam zapewnienie pracodawcy że będziemy dalej współpracować... także bywa różnie.
Średni wiek, w którym rodzi się pierwsze dziecko, to obecnie 30 lat, więc nie jest tak tragicznie z płodnością nawet u takich staruszek :-) Tylko po 30. nie ma już co odkładać, a jak się ma lat 23-25, to rok-dwa-trzy można poczekać, np. żeby zbudować sobie pozycję w firmie i nie przejmować się, że szef się pogniewa.
Jak nie wiążesz przyszłości z tą firmą, to znajdź lepszą pracę, popracuj i wtedy staraj się o dziecko. Powrót do pracy po urodzeniu dziecka to nie jest bajka. Z doświadczenia nie tyko mojego, ale i grona koleżanek wiem, że niemal każdej pierwszy rok po powrocie do pracy to praca w kratkę - jesteś i Cię nie ma, bo dziecko choruje - fakt, my musiałyśmy oddać dzieci do żłobków, nie każdy musi.Ale jeśli pójdziesz do nowej pracy, na której Ci będzie zależało, a będą zwolnienia na dziecko, to z przedłużeniem umowy różnie bywa. Moim zdaniem jesteś młodziutka, teraz masz czas na to, żeby się bawić, żyć na maksa. Dzieciątko sporo zmienia w życiu kobiety. Nie myśl, ze mam na mysli stereotypy, bo ja nie jestem typową mamuśką - ja z 6 tyg córą wyjechałam na tydzień pod namioty i da się - dziecko nas nigdy nie ograniczało, jeśli chodzi o życie towarzyskie. Ale jednak obowiązków jest znacznie więcej. I czasem trzeba zrezygnować z wyjazdu, bo dziecię chore. Jak trafi Ci się taki "egzemplarz" jak moje, to noce z głowy - pobudki co 1,5 godziny. Czasem zmęczenie bierze górę nad chęcią obejrzenia z mężem serialu. Dziecko to musi być przemyślana decyzja, a nie lekarstwo na słabą pracę. Ja urodziłam 1-sze dziecko w wieku 28 lat - po 9 latach pracy, drugie w wieku 30 lat - po 11 latach pracy. Z moim mężem jesteśmy razem od 19lat, ślub po 10, dziecko 3 lata po ślubie. Każda ciąża była świadomą decyzją, że to ten czas i to miejsce. Tak się czasem tylko zastanawiamy, co robiliśmy z wolnym czasem przed dziećmi - odpowiedź jest jedna - mieliśmy go :) Teraz czas tylko dla siebie mamy jak dzieci śpią. I tego czasu tylko dla siebie najbardziej brakuje, choć dwa rozbrajające uśmiechy dzieciaków go w pewnym sensie rekompensują. Ale tylko w pewnym sensie. Jeszcze jakieś 10 lat i znowu będziemy mieli go dużo więcej ;) Zastanów się mocno, czy już jesteście gotowi na zmianę trybu życia na najbliższe kilkanaście lat.
Ale ty masz bujną wyobraźnię... a pomyślałaś, że może nie każdy miał partnera do zrobienia dzieci przed 30stką? Ja nie miałam i poznałam męża późno i jestem szczęśliwa, że to właśnie on. Mam 36 lat , staraliśmy się rok, udało się i wszystko jest super, a ( czy możesz sobie to w ogóle wyobrazić) powodem była jakość spermy a nie moje hormony? Mąż jest młodszy, nie ma reguły. Znam takie co są przed 30 i mają problemy, wiecznie chorują, gil do pasa co roku katar. Od 2 lat nie miałam kataru a ty? Ważny jest stan zdrowia. Chemia i sztuczne żarcie nie pomagają. Pewnie, że idealnie byłoby rodzić przed 27 rokiem życia, ale nie każdemu jest to dane , więc skończ z tymi straganowymi mądrościami.