Mimo wszystko odrobinę racji ma, jeśli chodzi o konieczność zdobycia doświadczenia.
Patrzenie wyłącznie na gratyfikację na początku drogi zawodowej to ślepa uliczka. Tym bardziej że w większości wypadków takie osoby nie są specjalnie przydatne, ani zysków nie przynoszą. Jestem...
rozwiń
Patrzenie wyłącznie na gratyfikację na początku drogi zawodowej to ślepa uliczka. Tym bardziej że w większości wypadków takie osoby nie są specjalnie przydatne, ani zysków nie przynoszą. Jestem daleki od nakłaniania do pracy za darmo, ale faktem jest, że przepytywałem różnych kandydatów do pracy i często mają nierealne oczekiwania.
Do dziś pamiętam jednego kandydata do zespołu którym zarządzałem - przyszedł chłopak po ETI, bez doświadczenia, kodować umiał, ale nie znał żadnych bibliotek itd. To było z dobre 8 lat temu - chciał grubo ponad 3 netto na umowę o pracę. Wtedy to było naprawdę sporo - nie mogłem mu tyle zaoferować, bo za to bym miał programistę średniego poziomu. Mogłem mu dać ok. 30% mniej - facet się uniósł ambicją i wyszedł z rozmowy. Projekty, które robiliśmy były naprawdę fajne i można się było rozwijać. Następny chłopak, który przyszedł na rozmowę to był prawdziwy zajawkowicz bez ukończonej wyższej szkoły. O kasie nawet nie rozmawialiśmy. Prosto z tej firmy wyjechał na dobrą pozycję do doliny krzemowej.
Oczywiście nie ma reguły, każda sytuacja jest inna. Ale znajdując jakiś wspólny mianownik pomiędzy sytuacjami jakie znam, wydaje mi się, że trzeba pamiętać, że zwłaszcza na początku twoje doświadczenie jest najważniejsze. Kupony odcinać będzie się potem, czyli po 3-6 latach praktyki.
Inna sprawa, że historycznie czeladnicy też nie mieli lekko - doświadczenie kosztowało, więc nie jest to wynalazek współczesny (to tak na marginesie).
zobacz wątek