Odpowiadasz na:

Trole niech się nabijają.. mam to w de..
Pisząc powyższe, zrobiłem mały eksperyment:
Gapiąc się na monitor, bez żadnego gestu, zupełnie beznamiętnym głosem, powiedziałem do kręcącej sie... rozwiń

Trole niech się nabijają.. mam to w de..
Pisząc powyższe, zrobiłem mały eksperyment:
Gapiąc się na monitor, bez żadnego gestu, zupełnie beznamiętnym głosem, powiedziałem do kręcącej sie po chałupie suki: (imię).. idź na tapczan. Grzeczniutko położyła się na tapczanie w pozie "do miziania".
Wymiziałem oczywiście :)
Sęk w tym, że nigdy nie użyłem wobec niej wyrazu "tapczan". Jestem tego pewien w 100%.
Mówię jej: wyro, łóżko, łóżeczko. Ew... "na miejsce" (tapczan to jej miejscówka - nie ma swojego koja).

No dobra. Może fuksło. Mogła po prostu się znudzić i się położyć na swoim miejscu, zupełnie niezależnie od tego, co mówię.
Dawaj.. drugi test:
"Idź do kuchni"
Nigdy w życiu nie wydawałem jej tego polecenia. Podobnie: nie używałem w stosunku do niej określenia "kuchnia".
Kiedy wołam ją do żarcia (rzadko, bo zazwyczaj wie, kiedy mam zamiar napchać jej michę) wołam "(imię)..amu".
Działa to też bez wołania z kuchni. Sprawdzałem.
Cichaczem napełniłem jej michę (trudne to, ale da się). Po czym np. siadłem do kompa i po kilku minutach mówię do suki, oczywiście beznamiętnie i bez wskazywania: "amu ci dałem".
Ok. Reaguje na słowo "amu" i wie, gdzie je znajdzie.
Ale tym razem nie miała żadnego, najmniejszego powodu, aby poleźć do kuchni. Którego to słowa nie znała z mych słow czy poleceń kierowanych do niej. Musiała skojarzyć z interakcji z innymi ludźmi, kiedy mówiłem o kuchni i ją pokazywałem.

Jeśli nie wierzysz, zapraszam. Przekonaj się sam.

zobacz wątek
6 lat temu
~sa∂yl

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry