Widok
Co zrobić z chamem ?
Red. Skwieciński napisał kiedyś świetny tekst w Rzepie p/t "Milczenie złe dla owiec", który potwierdza moje przekonanie,że trzeba reagować błyskawicznie, uparcie i ostro, i przede wszystkim nie tylko werbalnie, i nie tylko w necie, na tego rodzaju zachowania, bo brak reakcji rozzuchwala. A chamowi po prostu trzeba dać w mordę, bo innego języka nie rozumie.
http://www.rp.pl/artykul/927111.html
Ale też ten tekst dał mi nieco do myślenia na temat aktualnych zachowań rodaków i skłonił mnie do wspomnień i porównań. Zdumiewa mnie ta strachliwość i bojaźliwość lemingów. Skąd się wzięły te mięczaki ? Brak służby wojskowej? Generacje maminsynków ? Zdaje mi się, że znam odpowiedź , ale trudno mi uwierzyć, no bo w końcu, w latach 80tych było znacznie groźniej niż obecnie, zdarzyło mi się oberwać granatem dymnym i dobrzy ludzie musieli mnie zszywać konspiracyjnie w Wojewódzkim, ale nawet wtedy nie było tak groźnie jak w roku 1970, nie mówiąc już o grozie lat 40tych i 50tych. Wprawdzie ostatnio coraz bardziej dobiegają mnie głosy,że bariera strachu została przełamana ale dziennikarze relacjonujący Marsz w Warszawie mówili o obawach demonstrantów przed publicznym ujawnieniem swojego wizerunku, bo w małych miejscowościach dominuje lęk przed lokalną władzą. A inni demonstranci z kolei donosili o policyjnej inwigilacji ludzi jadących na Marsz.
Manipulacje świadomością społeczną na wielką skalę w Polsce rozpoczęły się po r.2005, gdy establishment postkomunistyczny poczuł się zagrożony, ale rzecz ciekawa, która jednoznacznie pozwala określić typ człowieka, ktory taką manipulację stosuje i pozwala natychmiast zdezawuować tę manipulację to bazowanie na uczuciu strachu. Co miało łączyć ludzi w poparciu dla Platformy, jako reprezentacji establishmentu ? Strach przed PISem. W krajach zaawansowanej demokracji na poczynania establishmentu patrzy się zawsze z rezerwą a wiarygodna opinia publiczna potrafi establishment mitygować,gdy tymczasem Polska stała się pod tym względem niechlubnym wyjątkiem bo ludzie nie byli uodpornieni na taką dawkę marketingu w polityce. Po 7 latach okazało się, ile warte były te strachy, ale nikt nam tych siedmiu zmarnowanych lat nie zwróci. Wiadomo,że wiarygodną politykę można budować wyłącznie na fundamencie moralnym, na przekazie pozytywnym i pozytywnych relacjach wspólnotowych. Budować na fundamencie strachu to rzecz niewykonalna a korzystanie ze strachu jako bodźca społecznego to typowe narzędzie totalitarystów. Bariera strachu zaczęła w końcu w zderzeniu z realiami pękać,ujawniając prawdziwe motywy manipulatorów, ale dopiero po serii politycznych katastrof.Jednak na 27 zaproszonych na ostatnią konferencję instytucji naukowych 25 nie odpowiedziało. Tak więc ta słabość polskiego charakteru i podatność na strach wymaga poważnej debaty i działań pedagogicznych. A przecież całkiem niedawno było zupełnie inaczej i należy z tego wyciągnąć odpowiednią lekcję.
Gdy więc w 1982r.(o, niedługo będzie 30-lecie) naszą "podziemną" ekipę zwinęła esbecja, to się okazało wtedy właśnie, bo to w końcu była jakaś parakonspiracja, że większość to młodzież w wieku 16 do 20 lat, i tylko jeden z pięciu czy sześciu pękł na esbeckim przesłuchaniu. A potem, już w areszcie na Kurkowej to się okazało, po pewnym czasie oczywiście, jak ochłonęlismy z pierwszego wrażenia, że, o dziwo, nie wiadomo, kto się boi bardziej, oni czy my. W końcu wyszło na to, że to oni boją się bardziej, bo nie wiedzą, co począć z tym gorącym kartoflem.
Z późniejszej perspektywy widać wyraźniej, że można było sobie pozwolić nawet w takich warunkach na znacznie więcej, ale mądry człowiek po czasie,bo władza była na rozmaitych szczeblach zupełnie zdemoralizowana.I niewiele mogła nam zrobić. Mieliśmy mocne poparcie za murem, to się czuło, takie,że nie mogli nas nawet wylać z uczelni. Było też wsparcie ze strony kryminalnych, i to jakie. Więc odwlekali proces tak długo, jak mogli a w końcu musieli nas, po jakiejś amnestii, wypuścić.
Wszyscy wykazywali w tamtym czasie pewne minimum odwagi i determinacji, więc i komuna musiała pójść w 1989 r. na kompromis, ale wtedy ci z wolności pokazali, że nie odrobili lekcji i dali sie wpuścić w maliny. A za nimi kolejne pokolenia dały ciała, co widać, słychać i czuć, no i mamy, w rezultacie, postpeerel zamiast demokracji.
Nie należy bać się chama i nie należy mu wierzyć na słowo, bo feromony strachu tylko prowokują agresję z drugiej strony. Była zresztą kiedyś taka piosenka zakazana, ktorą polecam uwadze:
"Mowiła mi mama, żebym się nie bał chama, bo cham to jest cham i boi się sam".
http://www.rp.pl/artykul/927111.html
Ale też ten tekst dał mi nieco do myślenia na temat aktualnych zachowań rodaków i skłonił mnie do wspomnień i porównań. Zdumiewa mnie ta strachliwość i bojaźliwość lemingów. Skąd się wzięły te mięczaki ? Brak służby wojskowej? Generacje maminsynków ? Zdaje mi się, że znam odpowiedź , ale trudno mi uwierzyć, no bo w końcu, w latach 80tych było znacznie groźniej niż obecnie, zdarzyło mi się oberwać granatem dymnym i dobrzy ludzie musieli mnie zszywać konspiracyjnie w Wojewódzkim, ale nawet wtedy nie było tak groźnie jak w roku 1970, nie mówiąc już o grozie lat 40tych i 50tych. Wprawdzie ostatnio coraz bardziej dobiegają mnie głosy,że bariera strachu została przełamana ale dziennikarze relacjonujący Marsz w Warszawie mówili o obawach demonstrantów przed publicznym ujawnieniem swojego wizerunku, bo w małych miejscowościach dominuje lęk przed lokalną władzą. A inni demonstranci z kolei donosili o policyjnej inwigilacji ludzi jadących na Marsz.
Manipulacje świadomością społeczną na wielką skalę w Polsce rozpoczęły się po r.2005, gdy establishment postkomunistyczny poczuł się zagrożony, ale rzecz ciekawa, która jednoznacznie pozwala określić typ człowieka, ktory taką manipulację stosuje i pozwala natychmiast zdezawuować tę manipulację to bazowanie na uczuciu strachu. Co miało łączyć ludzi w poparciu dla Platformy, jako reprezentacji establishmentu ? Strach przed PISem. W krajach zaawansowanej demokracji na poczynania establishmentu patrzy się zawsze z rezerwą a wiarygodna opinia publiczna potrafi establishment mitygować,gdy tymczasem Polska stała się pod tym względem niechlubnym wyjątkiem bo ludzie nie byli uodpornieni na taką dawkę marketingu w polityce. Po 7 latach okazało się, ile warte były te strachy, ale nikt nam tych siedmiu zmarnowanych lat nie zwróci. Wiadomo,że wiarygodną politykę można budować wyłącznie na fundamencie moralnym, na przekazie pozytywnym i pozytywnych relacjach wspólnotowych. Budować na fundamencie strachu to rzecz niewykonalna a korzystanie ze strachu jako bodźca społecznego to typowe narzędzie totalitarystów. Bariera strachu zaczęła w końcu w zderzeniu z realiami pękać,ujawniając prawdziwe motywy manipulatorów, ale dopiero po serii politycznych katastrof.Jednak na 27 zaproszonych na ostatnią konferencję instytucji naukowych 25 nie odpowiedziało. Tak więc ta słabość polskiego charakteru i podatność na strach wymaga poważnej debaty i działań pedagogicznych. A przecież całkiem niedawno było zupełnie inaczej i należy z tego wyciągnąć odpowiednią lekcję.
Gdy więc w 1982r.(o, niedługo będzie 30-lecie) naszą "podziemną" ekipę zwinęła esbecja, to się okazało wtedy właśnie, bo to w końcu była jakaś parakonspiracja, że większość to młodzież w wieku 16 do 20 lat, i tylko jeden z pięciu czy sześciu pękł na esbeckim przesłuchaniu. A potem, już w areszcie na Kurkowej to się okazało, po pewnym czasie oczywiście, jak ochłonęlismy z pierwszego wrażenia, że, o dziwo, nie wiadomo, kto się boi bardziej, oni czy my. W końcu wyszło na to, że to oni boją się bardziej, bo nie wiedzą, co począć z tym gorącym kartoflem.
Z późniejszej perspektywy widać wyraźniej, że można było sobie pozwolić nawet w takich warunkach na znacznie więcej, ale mądry człowiek po czasie,bo władza była na rozmaitych szczeblach zupełnie zdemoralizowana.I niewiele mogła nam zrobić. Mieliśmy mocne poparcie za murem, to się czuło, takie,że nie mogli nas nawet wylać z uczelni. Było też wsparcie ze strony kryminalnych, i to jakie. Więc odwlekali proces tak długo, jak mogli a w końcu musieli nas, po jakiejś amnestii, wypuścić.
Wszyscy wykazywali w tamtym czasie pewne minimum odwagi i determinacji, więc i komuna musiała pójść w 1989 r. na kompromis, ale wtedy ci z wolności pokazali, że nie odrobili lekcji i dali sie wpuścić w maliny. A za nimi kolejne pokolenia dały ciała, co widać, słychać i czuć, no i mamy, w rezultacie, postpeerel zamiast demokracji.
Nie należy bać się chama i nie należy mu wierzyć na słowo, bo feromony strachu tylko prowokują agresję z drugiej strony. Była zresztą kiedyś taka piosenka zakazana, ktorą polecam uwadze:
"Mowiła mi mama, żebym się nie bał chama, bo cham to jest cham i boi się sam".