Widok
Jeżeli coś się nie układa to zawsze jest to spowodowane jakimiś działaniami/ zachowaniem jednej ze stron. Ja bym próbował naprawić to co się da - jestem starej daty - wolę naprawić niż wyrzucić. Jeśli ja bym kochał to bym się sam nawet zmienił i nie byłoby to dla mnie problemem, chyba, że graniczyłoby to z możliwościami lub przyzwoitością. A co do wybaczania.....ze zdradą to ciężko raczej
> czy warto trwać w związku/małżeństwie jeżeli się nie układa? Zostać dla dziecka?
Miałem okazję rozmawiać z wieloma kobietami, później
Wszystkie, które się rozstały, uznawały to za najlepszą decyzję w życiu.
Wszystkie, które trwały w związku, uznawały to największy błąd.
To tylko statystyka i dotyczy innych osób - a nie konkretnej Twojej sytuacji.
Miałem okazję rozmawiać z wieloma kobietami, później
Wszystkie, które się rozstały, uznawały to za najlepszą decyzję w życiu.
Wszystkie, które trwały w związku, uznawały to największy błąd.
To tylko statystyka i dotyczy innych osób - a nie konkretnej Twojej sytuacji.
"Wszystkie, które się rozstały, uznawały to za najlepszą decyzję w życiu."
Kobiety to zazwyczaj stworzenia, którym przyznanie się do popełnienia błędu w tak ważkiej sprawie nie przychodzi łatwo. Nawet, jeśli mają świadomość, że decyzja nie była z perspektywy czasu właściwa zaprzeczenie będą traktowały jako formę usprawiedliwienia przed samą sobą. Po co katować się myślą, że mogło być dobrze. Raz podjętej decyzji nie da się cofnąć, a nawet gdyby się chciało... jest druga strona :)
"Wszystkie, które trwały w związku, uznawały to największy błąd."
Zawsze to czego nie mamy jest lepsze od tego, co posiadamy. Jest takie fantastyczne stwierdzenie "a gdyby..." Można się karmić mrzonką, że związek z innym mężczyzną byłby lepszy. Tak ułuda, idealizowanie czegoś czego nie można zweryfikować.
Nie wierzę w statystyki.
Kobiety to zazwyczaj stworzenia, którym przyznanie się do popełnienia błędu w tak ważkiej sprawie nie przychodzi łatwo. Nawet, jeśli mają świadomość, że decyzja nie była z perspektywy czasu właściwa zaprzeczenie będą traktowały jako formę usprawiedliwienia przed samą sobą. Po co katować się myślą, że mogło być dobrze. Raz podjętej decyzji nie da się cofnąć, a nawet gdyby się chciało... jest druga strona :)
"Wszystkie, które trwały w związku, uznawały to największy błąd."
Zawsze to czego nie mamy jest lepsze od tego, co posiadamy. Jest takie fantastyczne stwierdzenie "a gdyby..." Można się karmić mrzonką, że związek z innym mężczyzną byłby lepszy. Tak ułuda, idealizowanie czegoś czego nie można zweryfikować.
Nie wierzę w statystyki.
@Sisiolek:
> Nie wierzę w statystyki.
Ja też nie. Napisałem prawdę o tym, co znam z autopsji. Masz rację, że każdy człowiek (nie tylko kobieta) ma tendencję do utwierdzania się w swych (może nawet błędnych) decyzjach. Nikt nie chce przed sobą samym wyjść na idiotę :)
Dlatego.. tym bardziej przekonują mnie opinie osób, które tego nie zrobiły.. i żałują.
Są dla mnie bardziej miarodajne.
A.. jak pisałem.. dla autorki wątku w zasadzie wiedza ta na nic. Każda sytuacja jest inna
> Nie wierzę w statystyki.
Ja też nie. Napisałem prawdę o tym, co znam z autopsji. Masz rację, że każdy człowiek (nie tylko kobieta) ma tendencję do utwierdzania się w swych (może nawet błędnych) decyzjach. Nikt nie chce przed sobą samym wyjść na idiotę :)
Dlatego.. tym bardziej przekonują mnie opinie osób, które tego nie zrobiły.. i żałują.
Są dla mnie bardziej miarodajne.
A.. jak pisałem.. dla autorki wątku w zasadzie wiedza ta na nic. Każda sytuacja jest inna
Właśnie taka sytuacja jest dla mnie niedorzeczna. Kobieta trwa w związku, który ją unieszczęśliwia. Twierdzi, że pozostanie w nim było błędem zapominając o tym, że ten stan można zmienić. Przecież to jest pozbawione logiki :)
Można podjąć kolejną decyzję. Dopóki człowiek żyje nic nie jest ostateczne. To mnie utwierdza w przekonaniu, że jest to robienie z siebie cierpiętnicy. Naszła mnie taka myśl... te niezadowolone czekały na śmierć swojego mężczyzny. Umarł król, niech żyje król.
Żałują? Bardziej uprawiają emocjonalny wampiryzm.
Marto... za te paskudztwa, które tu napisałam obiecuję zrehabilitować się bardziej optymistycznym postem.
Można podjąć kolejną decyzję. Dopóki człowiek żyje nic nie jest ostateczne. To mnie utwierdza w przekonaniu, że jest to robienie z siebie cierpiętnicy. Naszła mnie taka myśl... te niezadowolone czekały na śmierć swojego mężczyzny. Umarł król, niech żyje król.
Żałują? Bardziej uprawiają emocjonalny wampiryzm.
Marto... za te paskudztwa, które tu napisałam obiecuję zrehabilitować się bardziej optymistycznym postem.
Może Cię zasmucę, ale już ujawniłeś źródło, nawet jeśli pośrednio.
Zawsze wygląda to inaczej- to już próba dorabiania ideologii.
Podejmując decyzję opieramy się na określonych danych- na wiedzy i oczekiwaniach dostępnych tu i teraz. Każdy dokonuje bilansu, co będzie najlepszym możliwym rozwiązaniem i wybiera to w jego mniemaniu najwłaściwsze, nieistotne są pobudki. Nikt przy zdrowych zmysłach sam ochoczo nie strzeli sobie w kolano lub nie uderzy się w głowę cegłą, żeby później mniej bolało.
Po pewnym czasie następuje ciąg wydarzeń, które są wypadkową podjętej decyzji. Mogą być one różne, nawet czasem może zdarzyć się coś, co nie miało zupełnie związku z tą naszą decyzją.
Podam taki przykład. Przełożony informuje Cię, że zostajesz zwolniony. Możesz rozwiązać umowę za porozumieniem stron, jeśli przyznasz się do jakiegoś wykroczenia lub zwolnią Cię dyscyplinarnie. Musisz podjąć decyzję. Postanawiasz, że będziesz w zgodzie z sumieniem nie wyrażając przyzwolenia na takie postępowanie. Uważasz, że najlepsze dla Ciebie w tym momencie jest nie zgodzenie się na takie potraktowanie. Mówisz o nie, idę do sądu.
Jeśli wygrasz sprawę- jesteś przekonany o słuszności swojej decyzji, jeśli sąd da wiarę byłemu pracodawcy- żałujesz, że nie podpisałeś porozumienia. Uważasz, że Twoja decyzja była błędna. Mogło być przecież inaczej. Mało tego pracodawca może zmienić zadnie i dojdzie do ugody.
I z tego powodu "zawsze" jest odczuciem subiektywnym. Najtrudniej jest obiektywnie spojrzeć na własne życie. Żałować można jedynie braku decyzji.
Zawsze wygląda to inaczej- to już próba dorabiania ideologii.
Podejmując decyzję opieramy się na określonych danych- na wiedzy i oczekiwaniach dostępnych tu i teraz. Każdy dokonuje bilansu, co będzie najlepszym możliwym rozwiązaniem i wybiera to w jego mniemaniu najwłaściwsze, nieistotne są pobudki. Nikt przy zdrowych zmysłach sam ochoczo nie strzeli sobie w kolano lub nie uderzy się w głowę cegłą, żeby później mniej bolało.
Po pewnym czasie następuje ciąg wydarzeń, które są wypadkową podjętej decyzji. Mogą być one różne, nawet czasem może zdarzyć się coś, co nie miało zupełnie związku z tą naszą decyzją.
Podam taki przykład. Przełożony informuje Cię, że zostajesz zwolniony. Możesz rozwiązać umowę za porozumieniem stron, jeśli przyznasz się do jakiegoś wykroczenia lub zwolnią Cię dyscyplinarnie. Musisz podjąć decyzję. Postanawiasz, że będziesz w zgodzie z sumieniem nie wyrażając przyzwolenia na takie postępowanie. Uważasz, że najlepsze dla Ciebie w tym momencie jest nie zgodzenie się na takie potraktowanie. Mówisz o nie, idę do sądu.
Jeśli wygrasz sprawę- jesteś przekonany o słuszności swojej decyzji, jeśli sąd da wiarę byłemu pracodawcy- żałujesz, że nie podpisałeś porozumienia. Uważasz, że Twoja decyzja była błędna. Mogło być przecież inaczej. Mało tego pracodawca może zmienić zadnie i dojdzie do ugody.
I z tego powodu "zawsze" jest odczuciem subiektywnym. Najtrudniej jest obiektywnie spojrzeć na własne życie. Żałować można jedynie braku decyzji.
>Nie zgodzę się z tym. Istnieje taka miłość. Problem w tym, że w filmach nie pokazują kryzysów ;D
o przepraszam, ja widziałam raz jak Piotrek Zduński oskarżył żonę swą Kingę o to, że zdradziła go z sąsiadem, a to było jego dziecko z prawego małżeńskiego łoża. i co? takie nieporozumienie. kryzys, że ho ho.
niestety nie dałam rady dooglądać wątku do końca. za duże emocje. ktoś wie co u nich?
o przepraszam, ja widziałam raz jak Piotrek Zduński oskarżył żonę swą Kingę o to, że zdradziła go z sąsiadem, a to było jego dziecko z prawego małżeńskiego łoża. i co? takie nieporozumienie. kryzys, że ho ho.
niestety nie dałam rady dooglądać wątku do końca. za duże emocje. ktoś wie co u nich?
SAMi ignoranci!
Piotr Zduński jeden z dwóch synów bliźniaków Marii Zduńskiej. Jego ojciec, Krzysztof, zmarł na zawał serca. Studiuje na drugim roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim, jednocześnie przyuczając się do fachu w jednej z renomowanych kancelarii. Wraz z żoną Kingą (Katarzyna Cichopek) i grupą przyjaciół, Madzią Marszałek (Anna Mucha) i Kubą Ziobrem (Przemysław Cypryański) do niedawna mieszkał w wynajmowanym mieszkaniu na Mokotowie. Piotrek jest wrażliwym chłopakiem, nieco za poważnym jak na swój wiek i trochę niezaradnym. Cechuje go ambicja i uparte dążenie do celu. Najważniejszą osobą w jego życiu jest Kinga, bez której pomimo wielu kryzysów nie wyobraża sobie życia. Wraz z Kingą mają córkę - Magdalenę. Jego rolę gra Marcin Mroczek.
(PS. ciekawe jak długo jest już na 2. roku)
Piotr Zduński jeden z dwóch synów bliźniaków Marii Zduńskiej. Jego ojciec, Krzysztof, zmarł na zawał serca. Studiuje na drugim roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim, jednocześnie przyuczając się do fachu w jednej z renomowanych kancelarii. Wraz z żoną Kingą (Katarzyna Cichopek) i grupą przyjaciół, Madzią Marszałek (Anna Mucha) i Kubą Ziobrem (Przemysław Cypryański) do niedawna mieszkał w wynajmowanym mieszkaniu na Mokotowie. Piotrek jest wrażliwym chłopakiem, nieco za poważnym jak na swój wiek i trochę niezaradnym. Cechuje go ambicja i uparte dążenie do celu. Najważniejszą osobą w jego życiu jest Kinga, bez której pomimo wielu kryzysów nie wyobraża sobie życia. Wraz z Kingą mają córkę - Magdalenę. Jego rolę gra Marcin Mroczek.
(PS. ciekawe jak długo jest już na 2. roku)
>istnieją na świecie ludzie, nie oglądający TV
ale w internetach jest WSZYSTKO!
przytoczę najbardziej poruszający fragment
Joanna Zduńska była żona Pawła Zduńskiego (Rafał Mroczek). Zdradziła go z byłym ukochanym Janem. Wyjechała z nim do USA, a gdy wróciła w mieszkaniu spotkała Magdę i ślad po niej zaginął. Później Paweł spotkał ją w sklepie i kupił jej aparat za swoje pieniądze.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Postacie_drugoplanowe_serialu_M_jak_mi%C5%82o%C5%9B%C4%87
ale w internetach jest WSZYSTKO!
przytoczę najbardziej poruszający fragment
Joanna Zduńska była żona Pawła Zduńskiego (Rafał Mroczek). Zdradziła go z byłym ukochanym Janem. Wyjechała z nim do USA, a gdy wróciła w mieszkaniu spotkała Magdę i ślad po niej zaginął. Później Paweł spotkał ją w sklepie i kupił jej aparat za swoje pieniądze.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Postacie_drugoplanowe_serialu_M_jak_mi%C5%82o%C5%9B%C4%87
Miłość pokazywana na szklanym ekranie może być odzwierciedleniem przeżyć lub wyłącznie pragnień scenarzysty. Takie uczucia zdarzają się, choć pewnie nie wszystkim. Zresztą ludzie mają odmienne oczekiwania względem emocji, jak i obiektów uczuć. Stąd taka ilość wszelkich filmów, powieści o miłości.
Nie sprecyzowałaś, o jaką miłość pytasz. Domyślam się o jakiej się marzy- wielkiej, romantycznej, dozgonnej. Dla kogoś taką będzie ta z Wichrowych wzgórz , ale mogą być też zwolennicy uczucia jakie było między bohaterami Urodzonych morderców :)
Najciekawsze scenariusze pisze życie i jeśli wierzyć w to, każdemu może się zdarzyć. Będzie nawet lepsza niż w niejednym filmie- bo nasza. Ta prawdziwa to nie tylko czułe słówka, trzymanie się za ręce, ale także wspólne pokonywanie kłopotów pojawiających się w normalnym życiu. Słabsze momenty są nieodłącznym elementem, nie da się ich uniknąć. Nawet jeśli partnerzy ich nie prowokują życie wystawia na próbę cierpliwość, zaangażowanie, wiele innych cech. Silne uczucie zbudowane na solidnym fundamencie jest w stanie wiele przetrwać. Czasem nawet należy pozwolić mu się wybronić. Z miłością jest podobnie jak ze wszystkim, co dla nas najważniejsze. Im więcej trudu w nią włożymy, tym wartościowsza.
Nie sprecyzowałaś, o jaką miłość pytasz. Domyślam się o jakiej się marzy- wielkiej, romantycznej, dozgonnej. Dla kogoś taką będzie ta z Wichrowych wzgórz , ale mogą być też zwolennicy uczucia jakie było między bohaterami Urodzonych morderców :)
Najciekawsze scenariusze pisze życie i jeśli wierzyć w to, każdemu może się zdarzyć. Będzie nawet lepsza niż w niejednym filmie- bo nasza. Ta prawdziwa to nie tylko czułe słówka, trzymanie się za ręce, ale także wspólne pokonywanie kłopotów pojawiających się w normalnym życiu. Słabsze momenty są nieodłącznym elementem, nie da się ich uniknąć. Nawet jeśli partnerzy ich nie prowokują życie wystawia na próbę cierpliwość, zaangażowanie, wiele innych cech. Silne uczucie zbudowane na solidnym fundamencie jest w stanie wiele przetrwać. Czasem nawet należy pozwolić mu się wybronić. Z miłością jest podobnie jak ze wszystkim, co dla nas najważniejsze. Im więcej trudu w nią włożymy, tym wartościowsza.